„Narzeczony mnie zostawił, a nieznośna sąsiadka chciała mnie swatać ze swoim wnukiem. Ta kobieta zwariowała”

Zakochana para fot. Adobe Stock
Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie. Przyszedł jednak w moim życiu taki czas, gdy zmieniłam zdanie...
/ 03.02.2021 16:40
Zakochana para fot. Adobe Stock

Od chwili, gdy rozstałam się z narzeczonym, moje przyjaciółki nie ustawały w zabiegach, by znaleźć mi kandydata na męża. Ignorowałam ich zabiegi, bo po rozstaniu z Adamem miałam złamane serce i przynajmniej na jakiś czas chciałam dać sobie spokój z facetami. Przyjaciółki nie poddawały się jednak i ciągle, niby przypadkiem, spotykałam je w towarzystwie jakiegoś przemiłego chłopaka. I choć żaden mi się nie podobał (dziś myślę, że po prostu nie byłam wtedy gotowa na związek), wciąż nie udawało mi się ich przekonać, żeby dały mi święty spokój. Co gorsza, nie tylko one zaczęły bawić się w swatki.

Miałam dość swatania

Pani Genowefa była moją sąsiadką, od kiedy dwa lata wcześniej wprowadziłam się do mieszkania przy ulicy Niezapominajek. Przy każdej okazji mówiła mi, że idealnie nadawałabym na narzeczoną jej mieszkającego za granicą wnuka, w ogóle nie przejmując się tym, że kogoś mam. Twierdziła, że pasujemy do siebie i koniec.

A ile ja się nasłuchałam na temat tego jej Tomaszka. Że taki wysoki, przystojny. Że ma dobrą pracę. I jaki jest inteligentny oraz uczynny. Taki ideał, że tylko się zakochać! A kiedy zerwaliśmy zaręczyny z Adamem, przychodziła do mnie pod byle pretekstem, żeby niby przypadkiem zdradzić mi jakiś sekret z życia wnuczka. Po kilku miesiącach nie tylko nie zakochałam się w nim, ale i znienawidziłam imię Tomasz. Szczęśliwie wkrótce zwaliły mi się na głowę znacznie większe problemy niż namolne swatanie pani Genowefy. 

Zaczął się wtedy bardzo gorący okres w mojej pracy. W niedługim czasie musiałam wyjechać w delegację do Londynu. Trochę się tym denerwowałam, ale i cieszyłam, bo wierzyłam, że w innym otoczeniu uda mi się odetchnąć od zmartwień. W końcu miałam tam być aż dwa tygodnie.
 
Kiedy pojechałam na lotnisko, okazało się, że mój lot jest strasznie opóźniony. Nie byłam z tego zadowolona, ponieważ na lotnisku Luton miał czekać na mnie samochód. Usiadłam zrezygnowana przy stoliku. Nagle usłyszałam pytanie, czy mam ochotę na towarzystwo, zadane ciepłym, głębokim głosem. Odruchowo chciałam podziękować, ale coś mnie powstrzymało. Odwróciłam się, szukając właściciela tego miłego głosu.

Przeznaczenie mnie dopadło

Miał bardzo ładną twarz, reszta ciała też była w całkiem miłych dla oka proporcjach. – Oto mężczyzna dla mnie! – pomyślałam i... dałam się ponieść chwili. Okazał się bardzo miłym kompanem, zabawnym i inteligentnym. Gadaliśmy cały czas, również w samolocie.

W Londynie też nie mogliśmy się rozstać, więc zaproponował, że odwiezie mnie do hotelu. Zgodziłam się, choć wiedziałam, że to szalona decyzja, bo wtedy zupełnie się nie znaliśmy.
I co się okazało? Mieszkał w tym samym hotelu co ja! Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że to musi być zrządzenie losu!

Widywaliśmy się codziennie. Rozmawialiśmy o wszystkim – związkach, relacjach z ludźmi i tym, że niektórzy mają tendencje to natarczywego swatania. Okazało się, że i on ma w swojej rodzinie fanatyczne swatki.

Czas płynął szybko i wkrótce musiałam zbierać się do powrotu. Było mi smutno, bo nie umiałam pogodzić się z myślą, że już nigdy się nie zobaczymy. W słabym nastroju szłam na pożegnalną kolację, na którą mnie zaprosił. Na szczęście mój przystojniak nie pozwolił mi długo się smucić. Powiedział, że załatwił wszystko i może jechać ze mną do Polski. Byłam zaskoczona i bardzo zadowolona, bo pierwszy raz jakiś mężczyzna tak się o mnie starał. Już w samolocie wymieniliśmy się numerami telefonów. Obiecał, że spotkamy się natychmiast, gdy tylko oboje ogarniemy się po powrocie.

Na lotnisku czekała na mnie koleżanka, on wsiadł do taksówki. Moja przyjaciółka od razu wiedziała, że wpadłam po uszy. Nawet nie próbowałam zaprzeczać. Cóż, dawno nie czułam takich motyli w brzuchu...

Kiedy zadzwonił, prawie podskoczyłam do sufitu z radości. Zapytał, czy mam ochotę wyjść z nim na kolację. Pewnie że miałam! Cztery godziny później zrobiona na bóstwo wyfruwałam z domu. I wtedy stało się nieszczęście – zaciął się zamek w drzwiach i za nic nie dawał się zamknąć. Nie mogłam zostawić otwartego mieszkania, ale i z randki za nic w świecie nie chciałam zrezygnować. Niewiele myśląc, zapukałam do sąsiadki.

Szczęknął zamek i usłyszałam znajomy męski głos, pytający w czym może mi pomóc. Oniemiałam, nie mogąc zrozumieć, skąd mój mężczyzna się tam wziął. Na szczęście po chwili za jego plecami zobaczyłam uradowaną panią Genowefę. Do dziś śmiejemy się, że to przeznaczenie nas do siebie przyciągnęło. Jesteśmy ze sobą sześć lat. I nadal kochamy się tak samo mocno jak w chwili, gdy się poznaliśmy.

Zobacz więcej kryminalnych historii:
„Zakochałam się w Januszu od razu. Gdybym wiedziała, że zamorduje mojego męża, dalej bym go kochała”
„Obrobiłem dom bandziora działającego w gangu porywaczy dla okupu. Tak odkryłem, gdzie jest moja siostra”
„Matka chciała mnie tylko dla siebie. Skłamała, że mój ojciec nie żyje. Nie zasłużyła na życie po tym, co zrobiła”

Redakcja poleca

REKLAMA