Autobus dojeżdżał już do przystanku, na którym zawsze wsiadała Ona… Dwa przystanki ode mnie. Pewnie tu gdzieś niedaleko mieszka. Pewnie znam kogoś, kto ją zna. Ale nie wiem, kto to jest, tak jak nie wiem, kim jest Ona…
Po raz pierwszy zobaczyłem ją jakieś dwa miesiące temu. Jechałem do pracy, ona chyba też. Była najwyraźniej spóźniona, bo cały czas nerwowo patrzyła na zegarek. A ja cały czas patrzyłem na nią. Starałem się też czasami odwracać wzrok, żeby nie uznała mnie za natręta. Zauważyłem, że przynajmniej dwa razy złowiła moje ciekawe spojrzenie.
Nie wiem dokładnie, co mnie w niej urzekło
Może jej głęboko zielone oczy? Może długie włosy, miękko spływające na ramiona? Albo sympatyczna twarz? Chyba jednak było to „coś”, co zauważyłem w jej spojrzeniu. Nie umiałem tego na razie nazwać.
Wiem natomiast, że prawie od razu się w niej zakochałem. Może podczas tej pierwszej jazdy, a najdalej następnego dnia, kiedy znów wsiadła do autobusu.
– Kamil, co ty taki dziwny jesteś ostatnio? – zapytała mnie Beata, moja siostra.
Od czasu, gdy przyjechała na studia do Warszawy, żyjemy we wspólnym mieszkaniu, które kupili nam rodzice.
– Jaki dziwny? Normalny jestem! – odparłem, ale wiedziałem, o co jej chodzi.
– Normalny to ty nigdy nie byłeś! – zauważyła złośliwie i przezornie zrobiła unik przed poduszką, którą w nią rzuciłem.
– No czemu się oburzasz? Facet 26 lat, od dwóch lat bez żadnej kobiety. Wybacz, ale to normalne nie jest.
– Pewnie. Lepiej mieć 23 lata i czwartego faceta w ciągu roku, tak jak ty?
– Zdecydowanie lepiej. Ale pytam serio, czy ty się przypadkiem nie zakochałeś? – drążyła.
– Może… – rzuciłem wymijająco.
Los najwyraźniej starał się nas połączyć. A ja nic...
To wystarczyło mojej zwariowanej siostrzyczce, żeby przez kolejne dwa dni suszyć mi głowę o to, kto jest obiektem mojej miłości. W końcu opowiedziałem jej historię mojego autobusowego romansu. Beata oczywiście wyśmiała mnie.
– Podejdź do niej i zagadaj – poradziła.
– Myślisz, że to takie proste? – spojrzałem na nią i pokręciłem głową.
– Oczywiście. Jeśli chcesz, mogę to zrobić za ciebie – Beata była otwarta na ludzi i nie widziała problemu w nawiązaniu z kimś kontaktu.
– Ani mi się waż! – zabroniłem jej.
Ale czułem, że ma rację. Jeśli nie zbiorę się na odwagę i się nie odezwę, to moja ukochana w końcu przestanie jeździć tym autobusem...
Któregoś dnia spostrzegłem, że mam rywala. On też obserwował ją dyskretnie, chociaż jego wzrok był jakiś bezczelny. Nie czekał tak jak ja, tylko ruszył w jej stronę. Serce zaczęło mi bić mocniej. No tak, zaraz coś do niej powie, zaraz ją poderwie… Ale nie, on tylko stanął obok niej i nic nie mówił. Patrzyłem w odbicie w szybie, na moment nie spuszczając z nich wzroku.
I wtedy „to” zobaczyłem!
– Niech pan odda portfel tej pani! – powiedziałem głośno i wyraźnie.
Facet przez chwilę udawał, że nie rozumie, o co chodzi. Ale wszyscy spojrzeli się na niego tak znacząco, że nie miał wyjścia. Wyciągnął z kieszeni portfel i oddał go obiektowi moich westchnień. Zaraz dwóch mężczyzn przytrzymało go za ręce. Niestety, w tym momencie kierowca stanął na przystanku i otworzył drzwi. Złodziej wykorzystał to i wyrwał się.
Ona powiedziała: „dziękuje”, a ja „bardzo proszę”. Zmarnowałem nawet taką szansę... Byłem na siebie naprawdę zły!
Przeszła jesień i nastała zima
Już blisko pół roku jeździłem z Nią autobusem. Tyle, że od czasu tej kradzieży mówiliśmy sobie „dzień dobry” i „do widzenia”.
Któregoś razu, gdy wychodziłem z autobusu, poślizgnąłem się na stopniu i… nic więcej nie pamiętam. Ocknąłem się dopiero w szpitalu. A nade mną stała Ona... Kiedy otworzyłem oczy, opowiedziała mi, co się stało.
– Dziękuję – szepnąłem.
– Nie ma za co. Byłam to panu winna za ten portfel – uśmiechnęła się. – Ale muszę już lecieć, bo i tak jestem spóźniona do pracy.
Otworzyłem usta, żeby ją zatrzymać, ale… nic nie powiedziałem. Lekarze zatrzymali mnie do końca dnia na obserwacji.
A ona cały czas czekała, żebym jednak się odważył!
Na szczęście nie było niepokojących objawów. Na pamiątkę został mi tylko guz.
Przeleżałem dwa dni na zwolnieniu, a już w piątek mogłem zobaczyć Ją w autobusie. Ucieszyła się na mój widok.
– Dzień dobry. Wszystko w porządku?
– Tak.
– No to… bardzo się cieszę.
I na tym skończyła się nasza rozmowa. Ona otworzyła swoje pismo i zatopiła się w jego lekturze, a ja znów, ukradkiem, jej się przyglądałem.
Moja siostra, gdy to usłyszała, niemal dostała szału.
– Jadę jutro z tobą autobusem – oświadczyła stanowczo.
– Nie ma mowy! – przeraziłem się. – Wstydu mi narobisz!
– To ty mi wstyd robisz. Ale jeśli nie chcesz, nie pojadę. Za to od dzisiaj nie mam zamiaru słuchać o twojej nieszczęśliwej miłości.
– Ale ja muszę o tym czasem z kimś pogadać – jęknąłem błagalnie.
– Jak musisz, to trudno. Tylko nie ze mną!
Myślałem, że żartuje. Jednak od tej pory Beata demonstracyjnie zakrywała sobie uszy, gdy chciałem coś powiedzieć o nieznajomej z autobusu. Ewentualnie wychodziła do drugiego pokoju, trzaskając drzwiami. A mój związek pozostawał w tym samym miejscu. Aż do tego wieczora, kiedy moja siostra przybiegła do mnie z wypiekami na twarzy...
– Mam! – wysapała zaaferowana Beata i podała mi jedno z kobiecych pism, które regularnie czytywała. – Czytaj!
– Siostrzyczko, proszę cię, przecież wiesz, że mnie nie interesują takie pisma! – odsunąłem z niesmakiem tę gazetę.
– To cię zainteresuje! – nalegała Beata. – A jeśli się mylę, to możesz mnie spakować i wystawić walizki za drzwi!
Zajrzałem na wskazaną przez Beatę stronę. Znajdował się tam list, podpisany przez jakąś Iwonę. A jego treść sprawiła, że zrobiło mi się gorąco.
– Myślisz, że to ona? – spojrzałem na siostrę.
– No jasne! Przecież wyraźnie pisze, że jeździ z tobą autobusem, że uratowałeś ją od kradzieży, a potem wylądowałeś przez nią w szpitalu…
– To co ja mam teraz zrobić? – czułem się nieporadny.
– Przecież napisała, że jeździ tym autobusem dla ciebie, bo ma samochód i nim mogłaby jeździć do pracy! Czeka na twój pierwszy krok, bo też jest nieśmiała! No, do roboty, braciszku!
– Ale… Ja się wstydzę... – wymamrotałem pod nosem.
– No, nie! – Beata złapała się za głowę. Ale dodała: – Dobrze, że masz mnie... Mam pomysł, jak to zrobić bez słów!
Wkrótce się pobierzemy, bo w drodze jest nasze dziecko
Plan mojej siostry nie był idealny, ale przynajmniej nie musiałem nic mówić. Następnego dnia, kiedy Ona weszła do autobusu, uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową na powitanie. A potem wyjąłem to babskie czasopismo. Stanąłem naprzeciwko niej.
Spojrzała na mnie niepewnie. A ja na nią. Patrzyłem jej pytająco w oczy, jak nigdy dotąd. Uśmiechnęła się nieśmiało i kiwnęła potakująco głową. Wtedy zrozumiałem, co tak bardzo podobało mi się w niej od samego początku. Ta nieśmiałość, delikatność wyrażająca się w spojrzeniu…
Zaczęliśmy rozmowę, niezbyt długą, bo każde z nas przecież jechało do pracy. Wymieniliśmy się telefonami i umówiliśmy na spotkanie. Dalej poszło nam dużo łatwiej niż na początku. Pół roku później zaręczyliśmy się z Iwoną. A teraz musimy jak najszybciej ustalić datę ślubu, bo w drodze jest już nasze dziecko…
Czytaj także:
„Mąż zdradził mnie po 25 latach małżeństwa. Pojechałam nad morze i również poszłam na całość. Skoro on może, to ja też”
„Mąż zdradził mnie z młodą kochanką, odszedł i szybko pożałował. Przyjęłam go z powrotem, bo i tak już dostał za swoje”
„Wszyscy współczuli mi rozwodu, a ja wreszcie poczułam, że żyję. Zakochałam się, wyjechałam i zaczęłam żyć, jak chcę"