Pojawienie się Hani na świecie miało być zwieńczeniem miłości. Miało być...
Mieliśmy wieść spokojne, dostanie życie, ale przecież chore dziecko psuje ten obrazek, prawda? Atrakcyjna żona i dziecko, które nie spełnia oczekiwań, to jednak kiepskie połączenie dla takiego typa, jak Marcin.
Zostałam ja i Hania
Hania, jako wcześniak, rokowania miała naprawdę kiepskie od urodzenia. Wciąż słuchałam, że może być niepełnosprawna, ale los się odwrócił!
Po urodzeniu Hani minimum pół roku zajęło mi jako takie wzięcie się za siebie. Postanowiłam, że zawalczę o siebie i nie poddam się, nawet jeśli na placu boju w walce o przyszłość Hani mam być tylko ja,
– Zostawiam wam mieszkanie, nie wyrzucę was na bruk. Finansowo pomogę – zapewnił Marcin, gdy żegnał się ze mną po raz ostatni.
– Jakiś ty wielkoduszny…
– Sorry, ale ja nie pisałem się na twoją depresję, chorobę dziecka, te wszelkie problemy... – wyliczał.
– Więc droga wolna – wycedziłam przez usta.
Dziś mijają 3 lata od narodzin Hani. Jak wiele się zmieniło od tego czasu... Ale nie ma co rozpaczać. U rodziców miała się odbyć impreza urodzinowa, więc czas zakasać rękawy!
Nowe życie?
Nowi sąsiedzi moich rodziców mieli syna, który wprowadził zamęt do mojego życia. Krystiana przedstawił mi brat. Kiedy Krystian podał mi dłoń, od stóp do głów zalała mnie fala gorąca. Czułam się jak nastolatka...
Wywarł na mnie wrażenie, choć obiecałam sobie, że nie spojrzę na żadnego mężczyznę. Po rozwodzie nawet nie brałam pod uwagę kolejnego związku. Postanowiłam rzucić się w wir pracy i wychowywać córkę na niezależną kobietę.
Największym szczęściem było dla mnie to, że Hania jest zdrowa. To nad wiek mądra i radosna dziewczynka, która rozświetla każdy mój dzień.
– Tylko ty bez pary – skomentowała mama.
– Mamo, moja druga połówka śpi na górze – odparłam z uśmiechem.
– Kto to widział, żeby młoda kobieta sama szła przez życie.
– Zwłaszcza taka atrakcyjna – dopowiedział jeden z kolegów Karola. – Pół osiedla się w niej kochało.
– Lepiej tego nie mów przy żonie – odcięłam się.
Byłam spłoszona, czułam na sobie wzrok Krystiana. Kwadrans później po angielsku wymknęłam się na werandę, gdzie siadłam w fotelu z lampką wina.
– To prawda, że spławiasz każdego faceta? – usłyszałam nad głową.
Uniosłam powieki. To był Krystian. Stał i patrzył na mnie, a w środku czułam, że płonę.
– Słucham?
Weszłam na górę, żeby zobaczyć, czy Hania śpi. Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze. Jasne, falowane włosy, pełne usta i ogromne zielone oczy. Wyglądałam najwyżej na dwadzieścia pięć lat, koleżanki od zawsze mi zazdrościły figury, a mężczyźni się za mną oglądali. Tylko jak się to skończyło? – pomyślałam.
Byłam matką, ale przestałam być kobietą
Nie dla Krystiana. Zdobył mój numer telefonu. Sama nie wiem, jak to się stało, ale zaczęliśmy wymieniać wiadomości.
Przyznał, że za punkt honoru postawił sobie nie tyle mnie uwieść, co dowiedzieć się, czemu stałam się taka chłodna.
Wydawało mi się, że nikt nie znajdzie klucza, który mógłby mnie otworzyć. Zwłaszcza że nie wpuszczałam nikogo w moją prywatną strefę. Do tego stopnia, że jak zepsuł mi się samochód, wolałam iść pieszo albo jechać rowerem, nie chciałam nikogo prosić o pomoc...
Teraz po raz pierwszy od rozstania z Marcinem dawałam się komuś poznać. Brakowało mi czasem męskiego spojrzenia na pewne sprawy, a nie o wszystko mogłam zapytać Karola. Krystian dzwonił do mnie coraz częściej, z chęcią słuchał moich opowieści o Hani, a ja… poczułam się oszukana, gdy wyznał mi pewnego wieczoru na werandzie, że żadna kobieta nie pociągała go tak jak ja.
– Jesteś nie tylko piękna i seksowna, ale też dobra, troskliwa, odważna, silna, mądra i bardzo inteligentna – wyliczał, sypiąc zaletami jak z rękawa. – Ktoś powinien się zaopiekować tobą i Hanią.
– Świetnie dajemy sobie radę same. Nie potrzebujemy komplikacji.
– Jak długo jeszcze zamierzasz uciekać? – powiedział jakoś tak czule.
Złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował tak, że nogi się pode mną ugięły. Na szczęście mnie trzymał. Był środek nocy, my sami w altanie, wtuleni w siebie, to nie mogło się inaczej skończyć… Po trzech latach przerwałam swój celibat i było tak cudownie, jak nigdy z moim mężem. A potem standard: uciekłam.
Czułam, że się zakochuję
Nie mogłam na to pozwolić, nie mogłam ryzykować. Hania miała tylko mnie. Wiedziałam, że Krystian czeka na mieszkanie, więc po cichu liczyłam, że już się wyprowadził od rodziców. Do mamy dotarłam trochę spóźniona.
– Wszystko gotowe, goście są w ogrodzie – powitała mnie.
Stanęłam na ganku i zaczęłam wypatrywać Hani. Bawiła się z Krystianem. Puszczał dla niej błyszczące tęczowe bańki mydlane.
– Mamo, pats, co wujek zlobił! Lubię wujka! – oznajmiło radośnie moje dziecko.
Poczułam się jak w potrzasku. Krystian wstał i podszedł do mnie.
– Nie pytaj, co tu robię, po prostu chciałem być z wami – wyznał. – I w ogóle lepiej nic nie mów, wiem, że jesteś starsza i masz dziecko, no i nie ufasz facetom – uśmiechnął się.
Hania pobiegła za kuzynami. Zostaliśmy z Krystianem sami.
– Już dawno chciałem ci powiedzieć, że cię kocham.
Co za bezwstydność
– Mam uwierzyć, że zakochałeś się w starszej babce i chcesz wychowywać cudze dziecko? – zasłoniłam się kpiną.
– Ani słowa więcej. Wiesz, że mam swoje sposoby, by zamknąć ci usta.
W odpowiedzi spuściłam głowę, a on zaśmiał się intymnie. Poczułam, jak znowu zalewa mnie ciepło.
– Nie masz wyjścia, musisz dać mi szansę – wyszeptał wprost w moje ucho.
Czytaj także:
„Mój mąż uważał, że 2-letnie dziecko powinno chodzić na tenis i angielski. Czy on oszalał?”
„Mój mąż to tyran, ale przed wszystkimi udaje pana idealnego. Nawet moja matka uważa, że przesadzam, chcąc odejść”
„Mój mąż nie rozumiał, że zajmowanie się dzieckiem to harówka. Zostawiłam go samego z synem na tydzień”