„Mój mąż to tyran, ale przed wszystkimi udaje pana idealnego. Nawet moja matka uważa, że przesadzam, chcąc odejść”

kobieta która chce odejść od męża fot. Adobe Stock, stokkete
Dość! Ani jednego dnia dłużej nie wytrzymam z tym tyranem! Odchodzę, to postanowione! Tylko jak to zrobić, żeby mój mąż mnie nie powstrzymał...?
/ 17.05.2021 15:33
kobieta która chce odejść od męża fot. Adobe Stock, stokkete

Usiadłam nad kartką i zaczęłam pisać: „Kiedy przeczytasz ten list, nie będzie mnie ani Monisi w domu. Nie, nie pojechałam do mamy, żeby spotkać się z siostrą, która wróciła na święta z Irlandii, więc możesz zapomnieć o kasie, którą miałam dla Ciebie załatwić. Powiem tak: sam musisz się postarać o pożyczkę, jeśli znajdziesz kogoś, kto ci zaufa. Pewnie nie będzie to trudne, wszak powtarzasz do znudzenia, jaki z ciebie świetny biznesmen. I nie wydzwaniaj po rodzinie, żeby mnie namierzyć, to daremne… Już raz mnie wydali, nie mogę sobie pozwolić na lekkomyślność.

Wracając do finansów, zatroszcz się o nie, bo gotówka ci się przyda. Na alimenty, o które złożę pozew, i na jakieś nowe lokum. To akurat nie powinno cię zmartwić, nieraz narzekałeś, jakie beznadziejne jest moje mieszkanie. MOJE, podkreślam, bo babcia zapisała mi je jeszcze przed naszym ślubem, chyba pamiętasz?
Coś ci powiem, bo całkiem możliwe, że jeszcze nie załapałeś – właśnie usuwam Cię z mojego życia. Nieodwracalnie! I tym razem już się ciebie nie boję. Zdziwiony? A to nie koniec niespodzianek. Ale sam zawsze powtarzasz, że gracz nie mówi, jakie karty trzyma w rękawie.

W każdym razie oczekuję, że się wyprowadzisz, możliwie szybko. Spodziewam się też, że nie będziesz robił trudności w czasie rozwodu. Zostanie orzeczony z twojej winy, co nie będzie trudne wobec dowodów, które zebrałam. Nagrałam na dyktafon twoje groźby i wyzwiska, mam dwa świadectwa obdukcji i, na wszelki wypadek, zgraną na płytę twoją korespondencję na erotycznym czacie. Jestem też w posiadaniu wydruków z konta.

No, teraz masz prawo się dziwić, przyznaję… Nawet mnie zaskakuje, że długo obsługa komputera wydawała mi się zbyt skomplikowana. Jeśli człowiek ma motywację, sprawa staje się banalnie prostaSkopiowałam też rozmowy z tym facetem z konkurencyjnej firmy. Przyznaję, zaimponował mi twój rozmach w robieniu kariery. Nie chciałabym ich wykorzystać ze względu na tego człowieka, ale nie zawaham się, jeśli mnie zmusisz do tego kroku…”

Usłyszałam warkot silnika przed domem i wyjrzałam. Całe szczęście, bo to Michałowa toyota! Skoro nie pojechał do garażu, znaczy, że wpadł na krótko. Złożyłam kartkę, wsunęłam do foliowej koszulki i poszłam do łazienki, żeby schować do bębna w pralce. To najlepsza kryjówka, mąż nigdy tam nie zajrzy; brudów boi się panicznie, odkąd kilka lat temu wsadził rękę w zasikaną pieluchę córki.
– Marta! – usłyszałam wołanie z przedpokoju. – No, gdzież ta się znów podziewa… Potrzebuję świeżej koszuli!
Szarpnięcie klamką, potem drugie.
– Już idę! – zawołałam. – Chwileczkę.
– Oczywiście, w kiblu – mruczał za drzwiami. – Śpisz tam, do cholery?! Rusz się, kobieto, czekają na mnie!

„Myślałby kto, że taki niezbędny, posiedzę minutę dłużej i świat niechybnie się zawali”. Przejrzałam się w lustrze. Oj, trzeba zgasić te światełka w oczach i przybrać codzienny wyraz twarzy. Nie, żeby zaraz patrzył na mnie wnikliwie, ale kto na zimne dmucha...
– Podaj mi koszulę, tę niebieską – ledwo otworzyłam drzwi, wypchnął mnie i sam już siedział w łazience. – I jakiś ręcznik, bo ten jest brudny!
„Pewnie i jest, chociaż wczoraj zmieniałam… Tak to bywa, gdy ktoś panicznie boi się mydła i myśli, że dezodorant załatwi wszystko”.

Pobiegłam do garderoby po koszulę, bo jednak czułam się nieswojo, wiedząc, że Michałowi wystarczy sięgnąć ręką do pralki… i wszystko stracone.
– Niebieską! – warknął, gdy wsunęłam rękę przez drzwi. – Jakieś kłopoty ze wzrokiem? Podregulować ci ostrość?
– Przepraszam, żarówka w sypialni się przepaliła… – zaczęłam się cofać.
– To zmień, przecież jesteś taka mądra – uśmiechnął się drwiąco. – Twoja mamusia zawsze to powtarza, a tu proszę, najprostsze czynności przerastają panią magister. Gdzie Monika? – przypomniał sobie nagle o córce
– Jeszcze nie wróciła, mieli jechać dziś na basen.
– Jasne – mruczał. – Nic, tylko płać i płać. Basen-srasen, teatrzyki... A to dopiero zerówka! Kto na to zarobi?!
– Michał – straciłam już cierpliwość. – Przecież ja mogę pójść do pracy...
– Skoro o tym mowa, zostawię ci faktury do przejrzenia, coś mi się zdaje, że mnie rąbią. I przestań pieprzyć, dobrze? Kto cię weźmie po takiej przerwie? Nie słyszałaś o bezrobociu? Lepsi od ciebie zostali z ręką w nocniku! Przecież ty nic nie umiesz. Nawet koszuli znaleźć.

„Jaka ja byłam głupia, jaka głupia!” Teraz, kiedy już wiem, jak Michał działa, ta manipulacja wydaje się prosta jak drut, a dawałam się na nią nabierać tyle lat! Gdybym nie spotkała Ewy, nadal pozwoliłabym traktować się jak śmieć. Czy to nie cudowny przypadek, że była w szpitalu, gdy leżałam po złamaniu żeber? Od razu poznała, że nie spadłam ze schodów, jak brzmiała oficjalna wersja wydarzeń.
– Marta! – głos Michała wyrwał mnie z zadumy.
– Szykuję ci obiad – opowiedziałam.
– Daruj sobie, nie będę jadł – wszedł do kuchni pachnąc tą swoja wodą toaletową, co to niby przyciąga dziewczyny jak magnes. – Wrócę wieczorem.
– Obiecałeś swojej mamie, że przywieziesz do niej dziś Monikę…
– Zadzwoń i coś wymyśl. A, zadzwoń też do swojej matki, niech powie wyraźnie: wraca Ilona z tej Irlandii, czy nie? Nie będę się rujnował na pociąg…
– Wraca – przerwałam mu. – Może jednak byś pojechał z nami, to święta…
– Pewnie jeszcze ze święconką mam dymać do kościoła, jak jakiś wieśniak?
– popukał się w czoło. – Przynajmniej odpocznę od twojego mendzenia.

Teraz przynajmniej wiem, że mężuś ma inne plany. Może zaprosi którąś z internetowych dam na małe tête-à-tête w naszej sypialni? Ciągle mam gulę w gardle na samą myśl, a nie powinnam. Zdradził mnie pewnie nie raz, czy to ważne gdzie?
„To cię już nie dotyczy”, przypomniałam sobie słowa Ewy. To prawda, teraz muszę myśleć tylko o tym, żeby ratować siebie i Monikę. Mała wkurza Michała i już ostatnio na nią nawrzeszczał, że miał pecha, gdy urodziła się dziewczynka… Tylko czekać a i jej „podkręci ostrość”.

Nie jest łatwo odejść, gdy mąż z pozoru wydaje się wzorem cnót. Pracuje, zarabia, nie zatacza się pijany po ulicy, ba, nawet nie wrzeszczy, bo wie, że ściany są cienkie. Nawet rodzona matka uznała, że przesadzam i zadzwoniła po zięcia, gdy do niej uciekłam.
– Marta – Michał jeszcze grzebał się w łazience. – Co ty, do cholery, wyprawiasz? Nawet reklamówki ci się nie chce wyjąć z kieszeni przed praniem?!
Klęczał koło pralki i wpatrywał się w szybkę bębna. Nogi się pode mną ugięły. „Głupia, głupia!”.
– Ty potrafiłabyś spieprzyć wszystko- Michał podniósł szczoteczkę do zębów, która mu upadła. – Wyciągaj to, babo głupia, ale migiem, bo samą cię tam załaduję! Jak już mam płacić za nową pralkę, niech będzie chociaż z tego jakaś korzyść!
Nagle zadzwoniła komórka męża.
– Tak, już lecę – rzucił do słuchawki i rozłączył się. – Pogadamy jak wrócę.

Trzasnęły drzwi i po chwili usłyszałam tupot jego butów na schodach. Niewiele zostało we mnie z grzecznej dziewczynki, na którą mnie wychowano. Potrafię już zakląć, trzasnąć drzwiami, nawet rzucić talerzem, wydawało mi się jednak, że nie będę umiała tak po prostu odejść i dlatego właśnie zaczęłam pisać list do Michała. Chciałam chociaż raz dojść do głosu i sprawić, żeby mnie wysłuchał...  To chyba jednak zbyt ryzykowne i muszę zniknąć bez wyjaśnień. Wyjęłam list z pralki i spaliłam go nad umywalką.
I tak mąż by nie zrozumiał.

Czytaj także:
„Myślałam, że małżeństwo moich dziadków było idealne. Babcia przez całe życie skrywała przed nami tajemnicę…”
„Moja matka ukrywała, że jest śmiertelnie chora. Wydało się, gdy umarła i musiałam zająć się przyrodnim rodzeństwem”
„Rok kręciłem się obok niej, bo byłem zbyt nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. Zrobiła to za mnie… jej matka”

Redakcja poleca

REKLAMA