Niestety papierków, puszek i butelek nie brakuje – ledwo wiosna zawitała do naszego kraju, już spacerowicze ruszyli na poszukiwanie przyrody. Szkoda, że wszędzie widać ślady ich obecności.
Do Ciężkowic wybraliśmy się ze znajomymi w miniony weekend, korzystając z ładnej pogody. Jadąc od strony Tarnowa, zdecydowaliśmy się rozpocząć naszą wędrówkę od… końca! Skałki są bowiem ponumerowane, a pierwsza, zwana „Czarownicą”, znajduje się blisko parkingu przy drodze wojewódzkiej z Tarnowa do Gorlic, Krynicy i Nowego Sącza.
„Skamieniałe Miasteczko” zajmuje ok. 15 ha. Jak można przeczytać na stronie Ciężkowic, obszar ten jest „pierwszym w Karpatach, gdzie zostały rozpoznane struktury kopalnych podmorskich osuwisk. W pojęciu światowego dziedzictwa geologicznego jest to szczególnie ważny motyw ochrony, promujący dany obszar na europejską listę tej rangi zabytków. Skałki występujące w rezerwacie zbudowane są z piaskowca ciężkowickiego, który pojawił się około 30 mln lat temu (era kenozoiczna, epoka dolno-eoceńska)”. (cyt. za ciężkowice.pl) Przyznaję jednak, od dawien dawna, bardziej od geologii, ciekawiły mnie legendy i podania związane z tymi skałkami.
Ot, choćby taka „Czarownica” z wielkim, haczykowatym nochalem. Jedni, patrząc na nią, widzą jedynie potężną skałę o ciekawym kształcie, inni dobrze wiedzą, że kiedyś, wiele lat temu, pewna wiedźma złorzeczyła księdzu, co wybrał się z Komunią Św. do chorego. Bóg ukarał ją, zamieniając w posąg skalny. „Ratusz” przywodzi zaś na myśl urzędników Magistratu, co spędzali czas na hulankach i swawolach. Niektórzy twierdzą, że po dziś dzień można czasem usłyszeć, jak zaklęci w skałę mężczyźni wołają z wnętrza o pomoc. Niestety, zamiast miodu i piwa, mogą jedynie pożywić się… piaskiem! Kolejna interesująca skała, zwana „Borsukiem”, wiąże się z legendą o pewnym skąpcu, który zgromadził wielki majątek, napadając na podróżnych. Chcąc ochronić swój skarb, mężczyzna schował go w grocie – niestety, bał się pozostawić choć na chwilę dobytek, więc po jakimś czasie… zmarł z głodu i pragnienia. To jednak nie jedyne miejsce, gdzie śmiałkowie mogą znaleźć ukryte skarby - także wewnątrz „Grunwaldu” znajdują się różnorodne bogactwa. Jak głosi legenda, co roku skała się otwiera na chwilę, pokazując, co też chowa przed światem. Odważnych, którzy skusiliby się wejść do środka, brak. Każdy dobrze wie, że po przekroczeniu szczeliny, już na wieki zostanie pogrzebany w skalnej otchłani. Dziś, mimo piękna tego miejsca, nikt nie chce zostać tu na zawsze jako jedna z kolejnych turystycznych atrakcji. Za to, przejeżdżając w pobliżu, warto na moment zatrzymać się w Ciężkowicach. Trasa nie jest trudna, a wspaniałych widoków czy ciekawych okazów przyrody nie brakuje. Skałki zaś, z ich barwną historią, dodają całości niepowtarzalnego uroku.
„Skamieniałe Miasteczko” przypomina mi też o pewnym miejscu, którym zachwyciłam się wiele lat temu, będąc na Krymie. Tutaj znajduje się bowiem jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie do tej pory widziałam w Europie. Miasto skalne, Czufut-kale, położone niedaleko Bakczysaraju, będąc we Wschodniej Ukrainie grzechem byłoby pominąć. Ciężkowice zaś proponuję… na przystawkę!
Tekst i zdj.: Anna Curyło