Chrzciny dawniej

Chrzciny dawniej
Chrzest w polskiej tradycji był najważniejszym oficjalnym obrzędem w życiu niemowlęcia. Jakie rytuały i wierzenia towarzyszyły tej uroczystości? Kogo wybierano na rodziców chrzestnych i jakie mieli obowiązki względem niemowlaka?
/ 17.07.2009 09:02
Chrzciny dawniej

Jeszcze w czasach pogańskich dążono do tego, by uchronić maleństwo przed złymi mocami. „Troszczono się o jego spokojny sen, aby w ten sposób zabezpieczyć je przed porwaniem przez mamuny oraz niepokojeniem przez nocnice” („Obyczaje w Polsce. Od średniowiecza do czasów współczesnych”, red. nauk. A. Chwalba).

Kiedy niemowlę przychodziło na świat separowano je często od matki, okres taki trwał zazwyczaj kilka tygodni do czasu „wywodu” lub „wywodzin”. Nierzadko matka była więc nieobecna podczas chrztu kościelnego. Na wsi śmiertelność noworodków była spora, dlatego Kościół nakazywał szybkie chrzciny.

Nie było także specjalnych ubranek chrzcielnych, tak jak to bywa teraz. Dziecko ubierano do tej uroczystości w zwykłą płachtę, koszulkę lub też niesiono do Kościoła w powijakach. Z czasem zaczęto nakładać niemowlętom uroczyste ubranka chrzcielne.

Z wielką starannością dobierano rodziców chrzestnych, dawniej „kumów” lub „potków”. Mieli oni do spełnienia ważną rolę w dalszym życiu dziecka ale także w trakcie samej uroczystości. Uważano, że dziecko może odziedziczyć cechy charakteru „kumów”. Często wybierano na rodziców chrzestnych ludzi bogatych lub takich, którzy mieli wysoką pozycję społeczną. Trzymanie dziecka do chrztu było honorem. Rzadko też spotykano się z odmową. Do tej pory słyszy się powiedzenie, że „dziecku się nie odmawia”. Ważną rzeczą był wybór imienia. Dokonywali tego rodzice, a czasem również ksiądz wbrew ich woli.

Sama uczta po chrzcinach w Kościele była równie ważna. Wyprawiano wspaniałe uczty, nawet na wsi, wśród chłopów. „Panowie – chcąc powściągnąć związaną z uroczystymi chrzcinami rozrzutność chłopów – wydawali rozporządzenia ograniczające liczbę gości i potraw”. Nie ograniczano w tej mierze szlachty. Wyprawiano więc wystawne uczty, a nawet bale.

W czasach późniejszych częsty był zwyczaj udawania się do karczmy, częsty wśród społeczeństwa niższego stanu. Pito za zdrowie chrześniaka. Chciano w ten sposób sprawić, by dziecko było radosne. „Zdarzało się czasem, że dobrze podochoceni po drodze gubili dziecko albo przez nieuwagę zostawiali je w karczmie” ( „Polskie tradycje i obyczaje rodzinne”, B. Ogrodowska).

Dawano również dzieciom podarunki, tak jak to się czyni do dziś. Dary takie zwane były „wiązarkiem” lub „wiązaniem”. Była to próbka białego płótna, ubranko zrobione przez matkę chrzestną, moneta lub medalik z łańcuszkiem. „Dzieciom z bogatych rodzin dawano np. srebrne sztućce z wygrawerowanym imieniem i datą chrztu, biżuterię, (...), darowizny, nieruchomości”.

Bywało, że na chrzcinach nie było żadnych tańców ani też muzyki, ponieważ uważano, że dziecko w dalszym życiu może chorować. Trzeba było wypić za zdrowie dziecka. Częstowano więc gości napitkami i przekąskami.

Redakcja poleca

REKLAMA