„Teściowa chciałaby zobaczyć mnie na dnie i wymusza intercyzę. Myśli, że mam chrapkę na jej ruderę w centrum miasta”

„– Uderzyłeś się po drodze w głowę, skarbie? – dobiłam go. – Mam się pozbyć swojej własności i uzyskane środki wpakować w coś, do czego nie będę miała żadnych praw?”.
22.09.2023 16:41

Przyszła teściowa była dla mnie nieszkodliwym bytem, nawet za dużo nie rozmawiałyśmy, relacji zero. Skąd mogłam wiedzieć, że przyjdzie do konkretów, ta zacznie stawać okoniem?

Pewnego dnia, podczas wspólnego relaksu na łonie natury, Sebek zapytał mnie o coś, o co go nie podejrzewałam.

– Wiesz, chyba powinniśmy  podpisać intercyzę – rzucił, jakby nigdy nic, Seba.

– Co?! – oprzytomniałam wreszcie. – Skąd ten pomysł?

– No... – wzruszył ramionami. – Tak się teraz robi, prawda.

– Taaak? – zaczęłam dopytywać. –  Możesz podać przykład? Może wśród znajomych?

Nie podobała mi się ta rozmowa

Zanurkował do torby i zaczął w niej czegoś szukać. Wskazówek może, jak w ogóle ze mną rozmawiać, bo nie wie? Może ja coś przeoczyłam? Jakichś krewnych w Dubaju albo wśród rodzin królewskich?

– Jeśli wygrałeś na loterii, to i tak twoje, bo przedślubne – pocieszyłam go.

Jeśli mam być szczera, stan finansów mojego narzeczonego był raczej żałosny. Póki co, ledwo wiązał koniec z końcem, robiąc specjalizację.

Następnego dnia mój luby znowu poruszył ten temat.

– Mama pyta, co z tą intercyzą?  – Sebek palnął bez ogródek, gdy wrócił od rodziców.

– No, co z nią? – odbiłam piłeczkę.

Zorientowałam się, kto tu pociąga za sznurki. Niech sobie radzi! Podobno jego kuzyn rozwiódł się z żoną, z dnia na dzień facet został z niczym i wrócił do kawalerskiego pokoiku w domu rodziców. Moja przyszła teściowa ponoć chce temu zapobiec i ochronić synka.

 Nie, nie podobało mi się to.

Plan był prosty

– Nie obraź się, Sebastian – zagaiłam delikatnie. – Ale… Przypominam ci, bez wyrzutów zresztą, że póki co, mieszkamy w mojej kawalerce.

– Póki co! – żachnął się z urazą. – Po śmierci babci odziedziczę mieszkanie w kamienicy w centrum.

No tak, zapomniałam o tym… Rodzina już wszystko podliczyła, a tę ruinę po babce traktuje jak komnaty.

– Tam nawet zmieści się gabinet, gdy otworzę prywatną praktykę – rozmarzył się Sebastian.

– Na moje niewprawne oko widać, że to skarbonka bez dna, a nie wielkie lokale.

– Nie przesadzajmy – ukrócił moje protesty. – Sprzedamy kawalerkę, weźmiemy kredyt i wyszykuje się takie gniazdko, że mucha nie siada. 

Nabrałam powietrza. Sprzedamy to, co moje, i zaciągniemy kredyt? Wolnego!

Sam tak perfidnie wymyślił, czy też teściową mam z piekła rodem, a on bezmyślnie powtarza?

– Uderzyłeś się po drodze w głowę, skarbie? – dobiłam go. – Mam się pozbyć swojej własności i uzyskane środki wpakować w coś, do czego nie będę miała żadnych praw?

– Jesteś wyrachowana! – wybuchnął wreszcie. – Wszystko już sobie policzyłaś!

Zaczął gadać, że w życiu by nie przypuszczał, że ze mnie taka cwaniara… I czy naprawdę można wierzyć, że go kocham, skoro tak dokładnie rozdzielam, co jest na czyjej kupce? Obiecywaliśmy sobie przecież, że będziemy się wspierać, razem budować wspólną przyszłość.

Myślałam, że padnę.

– Taaa, nie wspominałeś tylko, że to ma być twoja przyszłość – rozzłościłam się, bo doprawdy, jak można gadać takie głupoty? – I co to za filozofia? Jak ktoś ukradnie Kalemu krowę, to źle, ale jak Kali komuś coś ukradnie, to super i ekstra?!

– To moje zabezpieczenie – spuścił trochę z tonu. – Żebyś mnie nie zostawiła jak ta panna kuzyna.

– A jak ty mnie porzucisz? – zadrwiłam. – Gdzie są moje zabezpieczenia?

Sebastian wziął piżamkę i pojechał spać do mamusi. Nie ze mną te numery.

Czytaj także:



„Kochałem Emilkę, ale miała jedna wadę - marzyła, żeby zamieszkać na wsi. A ja dopiero co stamtąd uciekłem”
„Moja żona była niereformowalnym mieszczuchem. Zamieniłem ją na dom na wsi i hodowlę kaczek”
„Życie na spokojnym osiedlu zamieniło się w koszmar. Żałowałam, że spełniliśmy marzenie o domu na wsi”

Redakcja poleca

REKLAMA