Jako zastępca kierowniczki sklepu nie zarabiam dużo, ale co dwie pensje, to nie jedna. Marcin jest budowlańcem, złego słowa nie można powiedzieć. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, od razu ustaliliśmy, że zrezygnuję z pracy na jakiś czas.
Na rynku jednak zaczął się kryzys. Firma, w której pracował mój mąż, przegrywała przetarg za przetargiem i musiałam iść do pracy. Choć Michaś ma dopiero dziewięć miesięcy...
W związku z tym pojawił się problem: musieliśmy znaleźć opiekunkę. Rodzice Marcina i moi to osoby starsze, schorowane, a Michaś, co tu kryć, jak każdy maluch wymagał, żeby mieć „oczy dookoła głowy”. O żłobku od razu mogłam zapomnieć, nie miałam szans, żeby przyjęto do niego moje dziecko.
Pomyślałam o zatrudnieniu opiekunki, ale przyznam, że byłam bliska załamania. Wtedy z pomocą przyszła mi sąsiadka, której zwierzyłam się z kłopotu:
– Ale wspaniale! Siostrzenica mojego Staszka zaczyna od października studia w naszym mieście. Zaoczne. Ta Iza byłaby doskonałą kandydatką na nianię!
– Nie zaproponuję jej wiele – odparłam.
– Ona potrzebuje tylko na swoje potrzeby – sąsiadka roześmiała się serdecznie. – Poza tym to szukanie... Woli mieć coś na już.
Problem się rozwiąże
– To naprawdę szczęście, że ciocia mi tę państwa ofertę znalazła – mówiła. – Umiem się dzieckiem zająć, na wsi, niejednego niemowlaka wychowałam, to dla mnie codzienność. Znam się na dzieciach.
– To bardzo się cieszę – uśmiechnęłam się. – Mnie cały dzień nie będzie, ale Marcin lubi w ciągu dnia wpaść na obiad. Zupa jest na gazie. Podgrzejesz mu?
– Bez problemu – Iza uśmiechnęła się, a ja dostrzegłam jej urodę. Była zniewalająca. Aż mnie dreszcz przeszedł.
– Tylko mi tu nie próbujcie romansować, bo czegoś takiego nie daruję! – dodałam niby to żartem, ale spojrzenie miałam lodowate,
– Co pani mówi! – zaczerwieniła się Iza. – Ja jestem porządną dziewczyną. No i mam chłopaka…
Potem się zaczęło...
– W ciągu dnia na obiad wpada mąż? Taka śliczna dziewczyna w domu? I ty nie masz nic przeciwko temu? – zasypały mnie gradem pytań. Lepiej miej na nich oko… - słyszałam od koleżanek. Gdy wróciłam z pracy, znalazłam kartkę, że wyszli z małym i Izą na spacer.
Zaczęłam panikować. Zadzwoniłam do siostry, by jej się wypłakać i postanowiłyśmy, że sprawdzimy, czy Marcin mnie zdradza.
Ustaliłyśmy, że nastawimy dyktafon w telefonie na określoną godzinę, wtedy, kiedy Marcin zwykle przychodzi do domu na obiad. Moja siostra dwa lata wcześniej się rozwiodła. Miałam nadzieję, że nie podzielę jej losu.
Następnego dnia ustawiłam dyktafon w telefonie i zostawiłam ukrytą komórkę w salonie. Ciągle myślałam o tym, co mnie czeka. A co, jeśli podejrzenia okażą się prawdą?
Wieczorem odkręciłam wodę i drżącymi rękami wcisnęłam guzik w telefonie, by odsłuchać nagranie. A tam... nic! Już miałam uspokojona odłożyć telefon, gdy usłyszałam słowa, które mnie zelektryzowały:
– To co, powtórzymy wczorajszą akcję? – dobiegł mnie wyraźnie rozbawiony głos mojego męża.
Nie wiem, co odpowiedziała Iza, ale ton Marcina sprawił, że poczułam lodowaty dreszcz przebiegający po karku.
– Jesteś wspaniałą nauczycielką! – entuzjazmował się, a ja miałam wrażenie, że mój świat rozpada się na kawałki.
To ja jej płacę, a oni przy dziecku...!
Nie dałam rady powstrzymać łez
– Ala, na pewno wszystko w porządku? Nie potrzebujesz może pomocy? – w głosie Marcina brzmiała prawdziwa troska. Nie myślałam, co robię.
– Jak mogłeś! – wypadłam z łazienki.
– Ale co „mogłem”? – Marcin patrzył na mnie, jakbym postradała rozum.
– Ona jest twoją kochanką! Jak ci nie wstyd!
– Czyś ty zwariowała? – Marcin nie wykazywał ani cienia skruchy. – Przestań z tymi swoimi insynuacjami – warknął. – Iza bardzo dobrze zajmuje się małym i to powinno cię najbardziej cieszyć.
– Twoje durne koleżanki, wieczne singielki, które wszystkim zazdroszczą rodzinnego szczęścia – mruknął Marcin, a ja nie mogłam nie przyznać mu racji. – I co tam jest na tym twoim nagraniu? – Marcin spojrzał na mnie. – Jak rozmawiam z Izą o tym, że będzie mnie uczyć? Tak, rzeczywiście miała mnie uczyć. Chodzi o założenie bloga. To się może przydać.
Po co, na miłość boską?
– To będzie blog o tym, na czym się znam. O budowlance.
– No proszę… – po raz pierwszy od kilku tygodni spojrzałam na Marcina z podziwem. – Możemy się umówić, że nic nie powiesz naszej niani? – szepnęłam zawstydzona.
– Umowa stoi. – Marcin patrzył na mnie poważnie. – Ale powiesz tym swoim głupim koleżankom z pracy, żeby zajęły się swoimi sprawami, zamiast węszyć w cudzym życiu. Zgoda?
– Masz to jak w banku, kochanie – zapewniłam go.
Czytaj także:
„Na wyjeździe spotkałam dawną miłość. Paweł kiedyś złamał mi serce, a dziś rozpalał do czerwoności z pożądania”
„Na zimowej plaży spotkałam miłość. Zapomniałam w jednej chwili o 5 latach nieudanego małżeństwa”
„Na koncercie spotkałam moją pierwszą, wielką miłość. Myślałam, że będzie jak dawniej, a on wręczył mi zaproszenie na ślub”