„Obcy facet nauczył mnie życia, bo rodzice byli zajęci opróżnianiem butelek. Dzięki niemu nie skończyłem na dnie”

„Poczułem się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku. Fala zimnego potu zalała mnie od stóp do głów, nie wiedziałem, gdzie podziać wzrok. Mężczyzna spojrzał mi prosto w oczy”.
28.09.2024 20:00

Od zawsze były ze mną problemy. Jednak to nie moja wina, bo moja rodzina była daleka od ideału. Mój tatuś nie stronił od alkoholu a przerażona mama bała się powiedzieć cokolwiek. Starsza siostra również nie miała nic do gadania, dla niej ważne było tylko to, żeby trzymać sztamę z osiedlowymi chłopakami.

Nie interesowało ją to, co dzieje się w domu

Powiem szczerze, że nawet nie za bardzo się zdziwiłem gdy pewnego dnia wykopali mnie za drzwi. Musiałem nauczyć się żyć na własną rękę, miałam wtedy 16 lat, ale wcale nie czułem się dorosły, jednak przyświecał mi jeden cel. Bardzo chciałem wyjść na dobrego człowieka.

Myśląc o domu mam w głowie miejsce, które przepełnione było agresją, alkoholem, złością, frustracją i wiecznymi pretensjami. W głowie mam tylko dźwięk otwieranej puszki, tłukące się butelki i krzyk matki, gdy tata znów podnosi na nią rękę.  W tym wszystkim byłem ja, mały, przerażony i niczego nieświadomy chłopak.

W waszej głowie pewnie pojawia się pytanie, jak ojciec i matka mogą wyrzucić własne dziecko z domu. Owszem mogą. To był dzień jak co dzień, wróciłem do domu,  usiadłem koło ojca, który zalany w trupa nawet nie zwrócił na mnie uwagi i chcąc sięgnąć po pilot do telewizora, przypadkowo strąciłam butelkę z piwem.

Ojciec wpadł w szał

Rzucał w moją stronę wyzwiskami, usłyszałam, że jestem beznadziejny, żałuję, że przyszedłem na świat i nie chcę mnie więcej widzieć, ta jedna butelka przeważyła nad tym, że właśnie wtedy usłyszałem te przykre słowa:

— Wynoś się z domu —  wrzasnął ojciec —  nie patrz tak na mnie, jak na idiotę, tylko zabieraj swoje rzeczy i wynoś się.

Sądziłam, że żartuję, albo przynajmniej mówi to wszystko w bardzo skrajnych emocjach,  jednak po chwili dodał:

—  Jesteś głupi, a do tego jeszcze głuchy? —  ruszył w moją stronę —  powiedziałam wyraźnie, zbieraj swoje rzeczy i wypad mojego domu.

Tak właśnie w wieku 16 lat wylądowałem na ulicy. Nie interesowało ich to, czy będę miał co jeść, czy wyląduje pod mostem, czy ktoś zrobi mi krzywdę. Dla nich najważniejsze było to, żeby trunek był zawsze na miejscu. Jednak ja postanowiłem, że się nie poddam tak łatwo.

Wiedziałem, że muszę być twardy, chociaż łzy cisnęły mi się do oczu. Nie miałem gdzie się udać. Choć moja siostra dawno nie mieszkała z rodzicami,  to wiedziałem, że nie mam czego u niej szukać. Zresztą, nie miałem pojęcia, gdzie ona jest.

Pierwszą noc przespałem na ławce przed naszym blokiem. Jeszcze wtedy liczyłem na to, że mama lub tata zmądrzeją i rano pójdą mnie szukać. Nic takiego nie miało miejsca. Skacowana matka rano ominęła mnie, jakbym był duchem.

Pierwsze noce nie były jeszcze takie fatalne, miałam resztkę pieniędzy i swoją godność więc nie żebrałem i nie kradłem. Ale to szybko się zmieniło. W końcu zaczęło mi doskwierać zmęczenie i głód. Pieniądze nie wystarczyły na to, żebym mógł dłużej utrzymać się bez pracy. Wiedziałam, że moją jedyną nadzieją, jest zostanie kieszonkowcem.

Oczywiście, że się bałem

Kto o zdrowych zmysłach by się nie bał? Początkowo kradłam jakieś drobiazgi typu biżuteria, drobniaki, z czasem owoce ze straganu. Wszystko byle tylko przetrwać kolejną noc. Wiem, że nie ma, czym się chwalić,  ale szło mi  całkiem dobrze. Moralnie czułem się fatalnie, ale nie miałem wyboru.

Kradzieże stały się moim jedynym źródłem dochodu, bo przecież nikt nie zatrudni bezdomnego. Nie poddawałem się, dlatego wciąż parłem do przodu. Czułem, że to tylko przejściowy etap i choć nie jest on zgodny z moją moralnością, to muszę go przeżyć.

Trwałem w tym stanie przez 3 miesiące. Przez cały ten czas nikt mnie nie przyłapał na gorącym uczynku. Aż do wtedy. Wybrałem się wtedy do centrum handlowego, żeby zabrać trochę chleba z supermarketu. I wtedy go zobaczyłem.

To był starszy mężczyzna, mniej więcej w wieku mojego ojca. To, co rzuciło mi się w oczy, to jego duży złoty zegarek. Miałem już do czynienia z kradzieżą podobnej biżuterii, dlatego wiedziałem że jeśli dobrze się do tego zabiorę, to zegarek będzie mój, a tym samym, do kieszeni wpadnie mi duża forsa.

Ledwo zbliżyłem się do tego mężczyznę, wyciągnąłem rękę do przodu, żeby rozpiąć zapięcie, on chwycił ją w ułamku sekundy. Poczułem się jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku. Fala zimnego potu zalała mnie od stóp do głów, nie wiedziałem, gdzie podziać oczy. Mężczyzna spojrzał mi prosto w twarz i powiedział:

— Nieładnie mój drogi —  powiedział rozczarowany — Jesteś młody, więc może nie wiesz, że nie tędy droga. Jak ci nie wstyd?

Szczerze mówiąc, nie wiedziałem zupełnie, co mam zrobić. W końcu facet złapał mnie na gorącym uczynku. Miałam się wszystkiego wyprzeć? Przecież to mogło pogorszyć sprawę. Spuściłem tylko pokornie  wzrok.

— Masz tak niewiele lat. Nie marnuj sobie życia. Wiem, że może być ci teraz ciężko, ale dla każdego jest nadzieja. Kradzież to nie jest dobra droga dla ciebie, dla nikogo zresztą.

Nawet nie próbowałem z nim rozmawiać ani dyskutować. Co miałem mu przecież powiedzieć? Że to wszystko To nie jest moja wina? Że to moi rodzice Wyrzucili mnie na bruk bez grosza w kieszeni?  Co go to w sumie interesowało.

Milczałem

— Masz szczęście, że dobrze trafiłeś. Nie mam zamiaru dzwonić na policję —  powiedział.

Ale jak to?

— Widzę, że nie jesteś zwykłym złodziejaszkiem. Tak się składa, że potrzebuje rąk do pracy, a ty jesteś mi winny przysługę.

— Chcesz dać mi pracę za to, że chciałam cię okraść? Przecież to niemożliwe.

—  Myślę, że to propozycja nie do odrzucenia. Mieszkam na wsi i mam bardzo duży owocowy sad. Brakuje mi rąk do pracy, a sam już nie daję rady zbierać owoców. Być może nie zarobisz u mnie kokosów, Ale będziesz mógł uczciwie dostać pieniądze za pracę i wyjść na prostą. Co ty na to?

— Czuję się, jakbym był w ukrytej kamerze. Dlaczego pan to robi?

—  A coś ty taki ciekawski? Mam dobre serce i wierzę w ludzi. Widzę, że zabłądziłeś, a ja wiem, jak wskazać ci drogę do lepszego życia.

Pan Bartosz, bo tak nazywał się mężczyzna z galerii handlowej,  kilka miesięcy później opowiedział mi, dlaczego był dla mnie taki łaskawy. Okazało się, że mój pracodawca sam kiedyś wylądował na ulicy. Wszyscy się od niego odwrócili, pozostał sam bez grosza przy duszy, jednak tak, jak on do mnie, tak do niego rękę wyciągnął wybawiciel.

Nie wiem, co byłoby ze mną, gdyby nie pan Bartosz. Pewnie nadal żyłbym na ulicy, okradał bezbronnych ludzi, a może i nawet stoczyłbym się tak samo, jak moi rodzice. Jestem dozgonnie wdzięczny, że los dał mi drugą szansę i postawił na mojej drodze pana Bartosza. Dziś nie mówię o nim jako o wybawicielu, choć tak naprawdę nim jest, a bardziej o moim przyjacielu

Za zarobione pieniądze wynająłem pokój w jego domu, pomagam mu codziennych pracach, doglądam sadu, sprzątam. Chociaż tak mogę się odwdzięczyć za to, że ten mężczyzna uratował mi życie.

Karol, 25 lat

Czytaj także:
„Moja dziewczyna była aniołem w ludzkiej skórze. Gdy już nacieszyłem oczy, odkryłem jej fatalną wadę”
„Przyjaciółka miała zadatki na starą pannę. Wystarczyła jedna randka z finałem w sypialni, żeby zaczęła zadzierać nosa”
„Zawsze byłam porzucana, a miłość wydawała się nieosiągalna. Pewien słowiański przesąd skutecznie odmienił mój los”

Redakcja poleca

REKLAMA