Lubiłam swoje życie. Było proste i spokojne. W boku ukochanej matki, w ciepłym i rodzinnym domu. Rodzice zawsze byli ze mnie dumni. Dobrze się uczyłam, nie robiłam wybryków jak moi rówieśnicy. Nie gustowałam w alkoholu, głośnej muzyce, czy balangach. Byłam typem domownika. Na randki tez nie chodziłam. Czułam, że to dla mnie za wcześnie, a chłopcy w moim wieku są niedojrzali.
Moją ostoją ciepła i miłości była mama. Tatusia nigdy nie poznałam. Odszedł, zanim zdążyłam się urodzić, jednak mama nigdy nie pozwoliła mi o nim zapomnieć. Opowiadała o nim niemal każdego dnia, bym czuła jego obecność. Niejednokrotnie tuż przed zaśnięciem tęskniłam do taty. To absurdalne, wiem, przecież nigdy go nie poznałam. Jednak to wszystko, co mówiła mama, sprawiło, że czułam jego obecność. Zastanawiałam się, jakby to było, gdyby widział moje sukcesy. Czy by mnie pokochał? Czy były dumny z takiej córki?
–Kochanie – mówiła moja mama, gdy zadręczałam się tymi pytaniami. – Oczywiście, że byłby dumny. Wszyscy jesteśmy.
Byłyśmy tylko we dwie: ja i mama. Właściwie to nie wiem, dlaczego mama nie odnalazła miłości po śmierci taty. Może bała się kogoś pokochać? Nie mam pojęcia. Wiem jednak jedno, przez to wychowywała się sama, bez rodzeństwa i bez bratniej duszy. Wszystko to jednak chowało się w cień, gdy bawiłam się z moją ukochaną ciocią Małgosią, siostrą mojej mamy.
Byłam bardzo szczęśliwa. Nie narzekałam na swoje życie. Miłości miałam pod dostatkiem i to było dla mnie najważniejsze.
Dziś wiem, że byłam naiwna
To, co działo się w tamtym czasie, pamiętam jak przez mgłę. Mama zachorowała. Dokładnie pamiętam dzień, w którym zawitałam do jej mieszkania i uśmiech spadł mi z twarzy szybciej niż się na niej znalazł. Wyglądała tragicznie. Mała, pomarszczona, blada. Przypominała ducha, nie kobietę, która jeszcze kilka miesięcy temu tryskała energią.
– Mamo... jak się czujesz? – zapytałam zmartwiona.
– Szkoda gadać – powiedziała, ledwo stojąc na nogach.
– No to, co ty wyprawiasz? Usiądź sobie, jeszcze się wywrócisz i coś sobie zrobisz!
Posłuchała mnie i usadziła się wygodnie z fotelu. Choć powinna poczuć ulgę, to jej mina wskazywała na to, że nie tylko choroba ją męczyła.
– Wiesz, skarbie. Nie sądziłam, że będę musiała to kiedyś powiedzieć, ale... umieram. Czuję to.
– Mamo, nie pleć głupot. Wyzdrowiejesz, zobaczysz. To tylko etap przejściowy. Jeszcze będzie dobrze – starałam się ją pocieszyć, choć pod powiekami już uwierały mnie łzy.
Stan mojej mamy niestety się nie polepszał. Było coraz gorzej, a najlepsi medycy nie wiedzieli, co się dzieje. Próbowałam wszystkiego, co w mojej mocy, by jej pomóc, ale sama byłam w kropce. To okropne uczucie bezradności spędzało sen z powiek. Dlatego właśnie, gdy mama poprosiła mnie o odwiedziny, pognałam jak do pożaru.
Weszłam do domu i doznałam szoku
Łzy polały mi się po policzkach, gdy ją dojrzałam. Mała krucha, siwa i blada, przykryta po samą szyję, leżała w swojej sypialni. Była taka bezradna.
– Cześć mamo, ja... weszłam sama, bo nie chciałam cię obudzić. Jak się czujesz?
– Jak widać na załączony obrazku... To nieistotne. Muszę z tobą porozmawiać.
– Jest coś ważniejszego niż twoje zdrowie? Wątpię... – odpowiedziałam poruszona tymi bezsensownymi słowami.
–Kochanie ja... nie jestem twoją mamą. A przynajmniej to nie ja cię urodziłam, lecz wychowałam jak swoje dziecko. Musisz znać prawdę. Nie chce umierać w kłamstwie.
– Co ty wygadujesz. Jak to? Jestem adoptowana? – nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę.
–To nie jest takie proste. Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć...
– Najlepiej prosto z postu. Przełknę gorzką pigułkę.
– No dobrze. Prawda jest taka, że nie jestem twoją biologiczną matką, bo jest nią moja siostra... Gosia. Twój tata mnie zdradził i wskoczył jej do łóżka. Byłam głupia, bo mu wybaczyłam i chciałam, by był przy mnie. Gośka była taka młoda, nie mogła pozwolić sobie na dziecko, dlatego to ja się tobą zajęłam. Myślałam, że to właśnie cena, którą zapłacę za wielką miłość.
To było dla mnie za wiele. Wybiegłam z pokoju. Musiałam pozbierać myśli. Ciotka Małgosia jest moją matką? Przecież to jakiś absurd. Jak oni wszyscy mogli zrobić ze mnie taką idiotkę. Całe życie mnie oszukiwali, a matka... rany... brakował mi słów, żeby opisać to, jak bardzo się na niej zawiodłam.
Teraz już zaczynałam pojmować to, dlaczego ciotka tak często mnie odwiedzała, dbała o mnie, kupowała masę prezentów. Chciała w ten sposób zagłuszyć poczucie winy! Przecież to jest chore! Obie są siebie warte! Wciskały mi te kłamstwa jak kaszkę małemu dziecku. Karmiły mnie nimi od urodzenia.
A mama? Cały czas powtarzała jak wspaniałym ojcem był mój tata. Szkoda tylko, że zapomniała wspomnieć o tym, że zdradził ją z jej młodszą siostrą i zrobił jej dzieciaka! Skończony dupek! Cały obraz pięknej i szczęśliwej rodzinki runął.
Gula rosła w gardle
Wybiegłam z domu i pognałam do ciotki Małgorzaty. Musiałam wykrzyczeć jej w twarz, co o tym myślę.
– Nie potrafisz sobie wyobrazić, jak bardzo jestem na ciebie... na was wściekła. Oszukaliście mnie. A tak bezgranicznie ci ufałam... Mamusiu – wykrzyczałam.
– Co? Co ty wygadujesz? Piłaś? – powiedziała zmieszana.
– Przestań! Doskonale wiesz, o czym mówię. Jak ci było? Jak ci się żyło z takim kłamstwem, co? Fantastycznie pewnie, prawda? W żywe oczy wciskałaś mi kłamstwa!
– Marta...
– Nie martuj mi tutaj! Dobrze ci z nim było? Chciałam zrobić siostrze na złość, co? Musiałaś się wtrącić? Zniszczyć wszystko, a na koniec jeszcze nie poniosłaś za to żadnych konsekwencji. Normalnie matka polka!
– Marta, proszę... – próbowała mnie objąć, lecz wzdrygnęłam się z obrzydzenia.
– Nie próbuj nawet mnie tknąć. Brzydzę się tobą, oszustko!
Wyleciałam jak z procy z mieszkania mojej ciotki. Zaszyłam się we własnym domu i wtedy wszystko mnie dotarło. Słona fala łez zalała moje oczy. Nie mogłam podnieść się z łóżka. Wzięłam wolne w pracy, nie mogłam na nikogo patrzeć. Moje życie właśnie straciło sens.
W mojej głowie był istny chaos
Byłam wściekła na obie „mamy”, ale też rozgoryczona, bo nie przypuszczałam, że ktoś tak mi bliski, może zrobić mi coś takiego. Przez ten natłok myśli przeplatały się jeszcze wspomnienia. Te wszystkie szczęśliwe chwile, które przeżywałam z mamą i ciotką Małgosią. Pamiętałam je bardzo wyraźnie. Te momenty były dla mnie bardzo ważne.
Leżąc i dumając nad całą tą sytuacją doszłam do wniosku, że bez względu na to, jak traumatyczne były ostatnie dni, to tamte chwile zawsze ze mną będą, choćbym chciała je wymazać z pamięci.
Te dwie kobiety mnie wychowały. Zostały oszukane, zranione i wykorzystane, jednak dały radę zrobić ze mnie dobrego człowieka. Kochały mnie i ja też je kocham. Może powinnam dać Małgorzacie jeszcze jedną szansę? Może nie wszystko stracone?
Czytaj także:
„Mąż po 5 latach znudziła się małżeństwem i wymienił mnie na młodszy model. Za kochankę wziął moją siostrę”
„Rodzina sprzedała moje dobre serce za domek letniskowy. Zadufani w sobie skąpcy próbowali na mnie zarobić”
„Gdy wygrałem miliony, myślałem, że mogę wszystko. Szybko straciłem kasę i żonę, a potem wylądowałem na zasiłku”