Każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Kiedy po maturze córka powiedziała nam, że chce iść na studia, tylko jeszcze nie wie, na jaki kierunek, nie popędzaliśmy jej.
– A bo to źle nam z tobą, córciu, w domu? – żartowałam. – Nie spiesz się z tą swoją dorosłością…
– Jeśli nawet ze studiów zrezygnujesz, nic się nie stanie. Pamiętaj, że na nas zawsze możesz liczyć – dodawał ojciec.
Niektórzy uważali naszą córkę za rozpieszczoną...
Nasza Agnieszka myślała jednocześnie o trzech kierunkach: psychologii, pedagogice i… aktorstwie!
– Nie uważasz, że trochę przesadza? Elu, przecież ona ma 19 lat, nie jest już małą dziewczynką z głową chmurach! – niepokoiła się moja siostra, Iza. – Moim zdaniem za bardzo ją rozpieściliście. Zawsze wszystko podstawiałaś jej pod nos. No i masz teraz za swoje!
– A co ty też opowiadasz! Aga to rezolutna dziewczyna – broniłam córki.
– Co z tego, że jeszcze nie wybrała kierunku studiów? Lepiej, żeby dwa razy pomyślała, niż potem rezygnowała – byłam zła na siostrę. Zawsze się wtrącała do naszego sposobu wychowywania córki. Sama miała trzech synów i trzymali ich z mężem krótko.
– Do dzieci trzeba z miłością, a nie z paskiem. Nie zamierzam być taką matką, jak Iza – powtarzałam mężowi.
Przyznawał mi rację, bo na córkę może kilka razy w życiu podniósł głos. Byliśmy dobrymi, wyrozumiałymi rodzicami.
Myślałam, że przez ten rok po maturze, zanim pójdzie na studia, Agnieszka złapie jakąś pracę dorywczą. Podsuwaliśmy jej z Markiem różne oferty.
– Mamuś, nie chcę iść do sklepu. Osiem godzin za ladą? O nie! To nie dla mnie – kręciła jednak głową. Zrezygnowała też z propozycji pracy w biurze u znajomego Marka.
– Tato, na pół etatu to mi się wstawać rano nie opłaca! A gdzie jeszcze dojazdy? I to za 800 złotych? Odpada... – wybrzydzała dodając. – Uważam, że stać mnie na coś lepszego!
Córka coraz częściej prosiła mnie o pieniądze
– Elu, porozmawiaj z Agnieszką. Jak ona zamierza żyć? Przecież ja nie mówię o tym, żeby dokładała się nam do rachunków. Czy ona nie chce mieć parę groszy dla siebie? – Marek był coraz bardziej zły.
Nie wiedział, że córka miała pieniądze. Dawałam jej a to 100 zł, a to 50. Zawsze, gdy czegoś potrzebowała, przychodziła i mówiła. Niestety, zdarzało się to coraz częściej...
– Agnieszko, na co ty wydajesz pieniądze? W zeszłym tygodniu dostałaś 300 zł. To bardzo duża suma! – delikatnie ją raz spytałam.
– Chcesz mnie zacząć rozliczać z każdej złotówki?! – oburzyła się. Poszła do swojego pokoju. Przyniosła nową bluzkę i kilka kosmetyków.
– Proszę bardzo, to kupiłam za twoje pieniądze – powiedziała zła jak osa. Wzięłam bluzkę do ręki. Miała jeszcze nieoderwaną metkę.
– 150 zł?! Kochanie, czy troszkę nie przesadzasz? – zrobiło mi się przykro, że córka wydała tak dużo na ciuch, którego nawet za bardzo nie potrzebowała.
– Mówiłam ci niedawno, że czeka nas dużo wydatków. Remont łazienki, kupno nowych okien do salonu… Musimy zacząć oszczędzać! – powiedziałam.
– Mam tego dość! Wiedziałam, że tak będzie! Wypominasz mi, że nie dokładam się do rachunków?! Świetnie. Znajdę sobie pracę i… wiesz, co? Wyprowadzę się! Tak będzie dla nas wszystkich najlepiej! – krzyczała tak głośno, że aż mąż przybiegł z ogrodu. Zapłakana powiedziała ojcu, że wyganiam ją do pracy, bo w domu brakuje pieniędzy.
– Słucham? Ja nic takiego nie powiedziałam… – próbowałam się bronić. Ku mojemu zaskoczeniu Marek wziął stronę córki.
Nie dopuszczał mnie do głosu, tylko ganił. A przecież dopiero co sam uważał, że Agnieszka zrobiła się leniwa i wygodna. Skąd więc taka zmiana?
Mąż jednak zdecydował się bronić Agnieszki
– Elu, tak nie można. Przecież Agnieszka się stara! Niedługo pójdzie na studia, zamieszka w akademiku i tyle ją będziemy widzieli! Nacieszmy się naszą córką tak długo, ile możemy! – mówił.
Przez kolejne dni byłam dla Agnieszki wrogiem numer jeden. Za to z ojcem trzymała sztamę. Wreszcie mi oznajmiła, że się wyprowadza. Chce zamieszkać z koleżanką, która wynajmuje mieszkanie w pobliskim, dużym mieście.
– Tata pożyczył mi 2 tysiące złotych. Chcę, żebyś o tym wiedziała. Oddam mu, jak tylko znajdę jakąś pracę – powiedziała. – Mam nadzieję, że jesteś zadowolona. Nie będę już dla ciebie ciężarem...
Co też ona wygadywała?! Nigdy tak nie uważałam. Byłam zła na męża, że za moimi plecami pożyczył córce pieniądze. Raczej powinniśmy usiąść we troje przy stole i wyjaśnić sobie pewne rzeczy. A tak było na to za późno. Agnieszka wkrótce naprawdę się wyprowadziła.
Po miesiącu pogodziłam się z córką. Znów byłyśmy jak dwie przyjaciółki
W weekendy umawiałyśmy się na kawę, plotkowałyśmy o wszystkim…
– Chyba osobne mieszkanie jej służy. Szuka pracy, jest jakaś radośniejsza! – powiedziałam wtedy do męża.
– Na pewno – mruknął tylko znad gazety, jakby chciał szybko uciąć temat.
– Marek, co się stało? Czy ja o czymś nie wiem? – zaniepokoiłam się.
– Elu, może rzeczywiście popełniliśmy błąd, za bardzo rozpieszczając Agnieszkę? Może Iza ma rację? –
Marek smutno na mnie popatrzył. I szczerze przyznał:
– Agnieszka pożyczyła ode mnie kolejny tysiąc złotych. O studiach w zasadzie już w ogóle nie wspomina. Chyba nauka jej nie w głowie!
– Słucham?! 1000 złotych?! Ja też dałam jej pieniądze! 500 zł na czynsz, bo nie miały z koleżanką z czego zapłacić! – aż podskoczyłam. – Co za bezczelna dziewczyna! Ja mam już tego wszystkiego serdecznie dosyć!
Agnieszka była w ciąży...
Postanowiłam rozmówić się z córką. Musiała wreszcie dorosnąć! Chyba ściągnęłam ją myślami, bo jeszcze tego samego wieczora Agnieszka do nas przyjechała z przyjaciółką, Kasią.
– Jestem w ciąży. Trzeci miesiąc – oznajmiła bez ogródek. – Potrzebuję pieniędzy na zabieg.
Zamarliśmy. Ciąża? Zabieg? O czym, na Boga, ona mówi?!
– Chyba nie myślicie, że urodzę to dziecko. Jak sobie to wyobrażacie? Niedługo będę miała 20 lat. Cały świat przede mną stoi otworem! Nie dam się wrobić w pieluchy! – krzyczała.
Kasia ją próbowała uspokoić. I nas też.
– To moim zdaniem najlepsze rozwiązanie. Przecież Agnieszka…
– Zamilcz! To nie twoja sprawa! – uciszyłam dziewczynę. Potem spojrzałam z pogardą na córkę. – Jak możesz myśleć w takiej sytuacji o aborcji?!
– A co na to ojciec dziecka? – zapytał przerażony słowami córki Marek.
– To była jednorazowa przygoda!
– Nie ma o czym mówić. Pomożecie mi czy nie? – zapytała oschłym tonem. Boże, skąd w niej było tyle cynizmu? Przecież pod sercem nosiła maleństwo!
Byłam załamana. Nie tak wychowywałam moje własne dziecko
Zachowywała się jak nieodpowiedzialna smarkula. Skoro pojawił się problem, szybko chciała się go pozbyć. Tyle, że tym razem tym problemem była żywa, niewinna istotka! O nie, tego było za wiele!
– Nie damy ci pieniędzy na zabieg. Ani grosza! – powiedziałam, patrząc córce prosto w oczy. Marek był zaskoczony moją stanowczością.
Milczał.
– Chcę, żebyś urodziła to dziecko, my się nim zajmiemy.
– Chyba żartujesz! – Agnieszka się wściekła, ale koleżanka coś szepnęła jej na ucho. Potem obie wyszły z pokoju. Pewnie rozmawiały o mojej propozycji. Wróciły po kilku minutach.
– Zgadzam się. Tylko musicie obiecać mi jedno – nie będziecie przekonywać mnie do tego, abym zajęła się dzieckiem po porodzie! Mam inne plany. Wyjeżdżamy z Kaśką za granicę – oznajmiła.
Marcelinka była cudownym dzieckiem
Liczyłam, że po narodzinach Marcelinki Agnieszka zmieni zdanie. Zrozumie, że miłość dziecka to coś najpiękniejszego, co może przydarzyć się kobiecie.
Pomyliłam się. Agnieszka zdania nie zmieniła. Miesiąc po wyjściu ze szpitala spakowała się i wyjechała do Niemiec.
– Boże, córka jest tak do niej podobna. Zobacz, ma te same oczka, uszka… Wykapana mama! – powtarzałam do męża.
– Oby tylko charakteru nie odziedziczyła po niej! – Marek machnął ręką.
Pokochaliśmy wnusię całym sercem. Była naszym skarbem. Choć rozpieszczaliśmy ją tak, jak Agnieszkę, to jednak tym razem nie traciliśmy głowy. Wiedzieliśmy, gdzie popełniliśmy wcześniej błędy. I jak wiele nas one kosztowały.
Córka odzywała się do nas zwykle raz w miesiącu. Pytała o zdrowie Marcelinki, co u na słychać. Nie chciała wracać.
– Mam dobrą pracę, jestem kelnerką. Zarabiam dużo więcej, niż mogłabym dostać w Polsce – chwaliła się. Nie wnikaliśmy, co naprawdę robiła za granicą. Woleliśmy o tym nie myśleć.
Jednak ostatecznie po trzech latach wróciła do Polski. Z jednej strony byliśmy szczęśliwi, ale z drugiej… z niepokojem myśleliśmy, co będzie dalej z Marcelinką.
– A jeśli zechce ją zabrać? – mąż nie krył swoich obaw.
Agnieszka po 3 latach postanowiła zabrać córkę
I, niestety, tak też się stało. Gdy Agnieszka zobaczyła córeczkę, nawet na krok jej nie opuszczała! Mała na początku była przerażona, bo dla niej matka była obcą kobietą. Jednak po miesiącu też świata poza nią nie widziała.
– Zabieram Marcysię do siebie! Poznałam kogoś, chcę założyć rodzinę! – pewnego dnia powiedziała Agnieszka stanowczym tonem.
– Nigdy! Nie pozwolę ci zabrać stąd małej! Już raz ją zostawiłaś! – nawet ja byłam wtedy zaskoczona wybuchem Marka. Chwycił wnuczkę na ręce i wybiegł z nią z domu.
– Nie macie prawa! To przecież moje dziecko i zabiorę je, gdzie chcę! – krzyczała na nas córka.
Kilka dni później wyjechały. Nie chcieliśmy iść do sądu, aby walczyć o dziecko wyłącznie dla dobra naszej wnusi. Błagaliśmy ze łzami w oczach Agnieszkę, aby jak najczęściej nas odwiedzała.
Pierwszy raz przyjechała z Marcelinką po… miesiącu. I powiedziała, że znów wyjeżdża za granicę!
– Adam nie chce, aby Marcelinka pojechała z nami. Wiem, że go w końcu przekonam, ale to trochę potrwa. Czy możecie zająć się małą przez te kilka miesięcy? – poprosiła.
– Słucham?! Co ty najlepszego robisz swojemu dziecku? Dopiero co mała odzyskała matkę. I znów chcesz zniknąć z jej życia?! – byłam załamana.
– Nie weźmiemy Marcelinki! – nagle usłyszałam głos męża. Patrzył na Agnieszkę zimno. Zaciskał pięści.
– Marek, oszalałeś?! Co ty mówisz?… – byłam zaskoczona.
– Nie weźmiemy, chyba że zrzekniesz się do niej praw rodzicielskich na naszą korzyść! – mówił dalej.
Obie byłyśmy w szoku. Agnieszka zaczęła płakać. Marcelinka mocno się do niej przytuliła. To był strasznie smutny widok. Serce pękało mi z rozpaczy…
Agnieszka znowu porzuciła Marcelinkę
Znów jednak się okazało, jak bardzo nie znamy własnej córki! Marcelinka jest z nami, bo Agnieszka ją zostawiła! Podpisała w końcu wszystkie niezbędne papiery. Formalnie jesteśmy więc rodzicami… własnej wnuczki!
Mała nadaje sens naszemu życiu. Dzisiaj ma 10 lat. Jest rezolutną, mądrą dziewczynką. Chce w przyszłości zostać weterynarzem, a ja wiem, że na pewno spełni swoje marzenie. Agnieszka czasami nas odwiedza. Wyszła za mąż, mieszka na drugim końcu Polski. Niedawno powiedziała nam, że spodziewa się dziecka. Chce je urodzić.
Czy będzie dobrą mamą? Nie wiem. Wszystkie plany i marzenia, jakie mieliśmy wobec naszej córki, nie sprawdziły się. Nie mogę nawet powiedzieć, że jesteśmy z niej dumni. Całym sercem jednak wierzę, że się w końcu zmieniła. Być może teraz dostała drugą szansę od losu, którą tym razem właściwie wykorzysta…
Czytaj więcej prawdziwych historii:
W internecie mam setki koleżanek, w realu już mniej. Gdy trafiłam do szpitala bez Wi-Fi, byłam sama
Moja przyjaciółka miała romans na wakacjach i zaszła w ciążę. Wmówiła narzeczonemu, że to jego dziecko
Ucieszyłam się, gdy mój 17-letni syn poznał dziewczynę na obozie. Nie wiedziałam, że to wychowawczyni
Moja żona zapadła w śpiączkę, a ja zacząłem pić. Na szczęście wziąłem się w garść
Prześladował mnie bardzo długo, a gdy myślałam że jestem wolna, zjawił się na moim ślubie