„Przyjaciółka żony wiecznie wściubia się w nasze małżeństwo. Dziwne, że jeszcze nie weszła nam do łóżka”

Mężczyzna z problemem fot. Hero Images/Hero Images
Miałem dość Bożenki i jej wtrącania się w nasze życie. „To musi się skończyć!”– zdecydowałem i zacząłem myśleć nad rozwiązaniem tej sytuacji.
/ 07.07.2023 13:00
Mężczyzna z problemem fot. Hero Images/Hero Images

Tamtego popołudnia wracałem z pracy w wyśmienitym humorze. Świeciło słońce, śpiewały ptaki, a przechodnie uśmiechali się do siebie. Był jeszcze jeden powód, dla którego czułem się tak dobrze – obchodziliśmy z Krysią dziewiątą rocznicę ślubu. Z tej okazji zarezerwowałem stolik w poleconej przez mojego szefa włoskiej knajpce i już ostrzyłem sobie zęby na wyśmienitą kolacyjkę tylko we dwoje.

Czy żony zawsze muszą mieć przyjaciółki?

Kiedy wszedłem do domu, żona krzątała się w kuchni. Zdziwiłem się, że nie jest jeszcze gotowa do wyjścia.
– Za kwadrans wychodzimy, mam nadzieję, że nie zapomniałaś? – powiedziałem, cmokając ją w policzek. – Wezmę tylko szybki prysznic i jestem gotowy.
– Kochanie, właściwie nie wiem, czy to jest dobry pomysł – odparła żona z lekkim wahaniem w głosie.
– Z prysznicem? – zaśmiałem się.
– Nie, z tą restauracją. Bo widzisz, rozmawiałam z Bożenką… Ona twierdzi, że dają tam kiepskie jedzenie i kelnerzy są bardzo nieuprzejmi. Sama nie wiem.
„Niech to szlag!” – pomyślałem.

Krysia skonsultowała się ze swoją przyjaciółką w sprawie wyjścia do knajpy. Powinienem to przewidzieć! Bożena była wyjątkowo zarozumiałą osobą i lubiła narzucać innym swoje zdanie. Niestety, Krysia radziła jej się we wszystkim i traktowała jej słowa jak wyrocznię. Tym razem jednak nie zamierzałem tak łatwo się poddawać.

– Kochanie – powiedziałem. – To miejsce polecił mi szef. Zarezerwowałem stolik! Przecież nie musimy zawsze słuchać się Bożenki. Zróbmy coś po swojemu.
Żona spojrzała na mnie z wyrzutem i zaczęła mnie zapewniać, że jej przyjaciółka zna się świetnie na restauracjach. Po raz kolejny musiałem wysłuchać hymnu pochwalnego na cześć Bożenki i po raz kolejny prosiłem w duchu niebiosa, żeby przyjaciółka mojej żony znikła z powierzchni ziemi. Najlepiej od razu.
– To może pójdziemy do innej restauracji? – spytałem, dając za wygraną.
– Mam lepszy pomysł – Krysia uśmiechnęła się czarująco. – Zjedzmy w domu. Zrobię twoje ulubione spaghetti z łososiem. A na deser...
– Na deser – wszedłem jej w słowo – pobaraszkujemy!
Krysia spojrzała na mnie z rozbawieniem i pokręciła głową.
– Na deser będzie ciasto rabarbarowe Bożenki – uśmiechnęła się zalotnie.
– Upiekła nam ciasto? – zdziwiłem się.
– Tak, i je przyniesie. Za pół godziny.
– Tylko nie to! – jęknąłem.
– Tomeczku, wiem, że nie przepadasz za Bożenką, ale mógłbyś chociaż raz się postarać i być dla niej miły. Proszę cię.
Pocałowała mnie w czoło, co oznaczało jedno – koniec dyskusji.

Powlokłem się załamany do pokoju

Następne pół godziny spędziłem na kanapie, pogrążony w ponurych rozmyślaniach na temat bab.
Kolacja przebiegła zgodnie z moimi podejrzeniami. Bożenka oczywiście skrytykowała mój krawat w groszki i wino, które otworzyłem. Potem zauważyła stojący na półce puchar, który dostałem jeszcze jako nastolatek za jakiś wygrany turniej w koszykówce.
Aż trudno uwierzyć, że kiedyś uprawiałeś sporty – oznajmiła mi, kręcąc głową z niedowierzaniem i patrząc z dezaprobatą na mój brzuch. – Nadwaga jest przyczyną groźnych chorób…

Tego już było za wiele! Uciekłem do kuchni i przesiedziałem tam resztę wieczoru. Udawałem, że czyszczę kuchenkę, a Krysia oczywiście miała do mnie pretensje. Przez cały wieczór wypominała mi, że nie jestem w stanie zaakceptować ważnej dla niej osoby. Nawet nie próbowałem się bronić, więc poszliśmy spać mocno pokłóceni.

Następnego dnia w pracy nie mogłem się na niczym skupić. Myślałem o tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Miałem dość Bożenki i jej wtrącania się w nasze życie. „To musi się skończyć!”– zdecydowałem i zacząłem myśleć nad rozwiązaniem tej sytuacji. Niestety, żaden pomysł nie przychodził mi do głowy.

Zobaczyłem go i nagle olśniła mnie pewna myśl

– Coś ty taki ponury? – spytał mój kolega z pracy Piotrek, który przysiadł się do mnie na stołówce. – Żona cię rzuciła?
– Nie, ale na pewno to zrobi, jeśli przyjaciółka jej tak poradzi – powiedziałem.
– To rzeczywiście kiepsko – stwierdził i popatrzył na mnie ze zrozumieniem.
Kiedy opowiedziałem mu o Bożence, zrobił rozbawioną minę.
– Ta twoja Bożenka ma chyba brata bliźniaka. Spójrz tam! – Piotrek wskazał pulchnego blondyna w okularach, który właśnie zamawiał pierogi. – To nasz nowy kolega. Ma na imię Kamil. Pracuje u nas od tygodnia, ale wszyscy mają go już dość. Obserwuj uważnie!

Blondyn pochylił się nad talerzem z pierogami, zmarszczył nos i grobowym głosem zapytał kucharza, czy na pewno są świeże. Następnie spróbował jednego pieroga, zrobił niezadowolona minę i teatralnym gestem oddał talerz kucharzowi, mówiąc, że nie jest w stanie zjeść czegoś tak obrzydliwego.

– On tak cały czas – powiedział Piotrek. – Nieustannie krytykuje wszystko i wszystkich. Skonać można!
Ja jednak wpatrywałem się w Kamila jak urzeczony, bo nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł i postanowiłem go jak najszybciej wprowadzić w życie. Ku zdziwieniu Piotrka przysiadłem się do tego marudy i powiedziałem, że cenię ludzi, którzy mają własne zdanie. Od razu się zakumplowaliśmy.

Następnego dnia zaprosiłem Kamila do nas na kolację

Chwilę później cały szczęśliwy zadzwoniłem do Krysi z propozycją, żeby na ten wieczór zaprosiła też Bożenkę.
– Co takiego? – zdziwiła się. – Przecież jej nie znosisz!
– Prawda, ale chciałbym, żeby poznała mojego kolegę z pracy. Czuję, że znajdą ze sobą wspólny język.

Wieczorem zasiedliśmy do kolacji w czteroosobowym składzie: ja, moja żona, Bożenka i Kamil. Jak przypuszczałem, tych dwoje od razu zaczęło się kłócić. O pogodę, politykę, książki, jedzenie… Krysia rzucała mi przerażone spojrzenia, ale ja patrzyłem na nich ze stoickim spokojem. A nawet z rosnącym zachwytem, bo byłem przekonany, że mój plan się powiedzie.

Pierwszy skapitulował Kamil. Ucichł, a potem... Zaczął spoglądać na swoją rozmówczynię z podziwem. Jakby zobaczył boginię mądrości. A ja? Dolewałem gościom wina, więc atmosfera z każdą chwilą stawała się coraz bardziej swobodna. W końcu Bożenka uległa urokowi mojego nowego kolegi i zaczęła się do niego uśmiechać. Pod koniec kolacji mogłem sobie pogratulować: Kamil zaprosił Bożenkę do kina!

Kilka dni później żona przyniosła sensacyjną wiadomość. Okazało się, że nasza panna nieznośna i pan wybredny zostali parą. Mało tego, przyjaciółka mojej żony uspokoiła się i przestała udzielać wszystkim rad, bo nowa miłość pochłonęła ją bez reszty.
– Widzisz, jaki świat jest piękny, kiedy ludzie wokół są szczęśliwi – powiedziałem i przytuliłem Krysię do siebie.
Jedną radę Bożenki wziąłem sobie do serca: jeszcze tego samego dnia zapisałem się na siłownię.

Czytaj także:
„Ojciec mojego chłopaka zaoferował mi pieniądze w zamian za zerwanie z jego synem”
„Wakacyjne plany całkiem wzięły w łeb, nie żałuję. Podczas lata w mieście zdarzyło się coś, co rozpaliło moją krew”
„Narzeczony chodził na randki z byłą za moje pieniądze. Kłamał mi w żywe oczy, że Baśka to jego siostra”

Redakcja poleca

REKLAMA