Matka – o więzi, przyjaźni i partnerstwie z dorastającą córką [felieton]

matka i córka fot. Adobe Stock
Galerie handlowe to takie miejsca, w których nie tylko robię zakupy, lecz także podglądam ludzi. Ich relacje, to, jak zachowują się w tłumie, jak reagują na różne niecodzienne sytuacje. Lubię patrzeć na relacje między dziećmi i ich rodzicami. Podpatrywać, ale bez oceniania, wytykania palcem, hejtowania czy czegokolwiek innego. Czysta socjologia. Szczególnie inspirujące są relacje matka – córka. Głównie chyba dlatego, że są one bardzo złożone.
matka i córka fot. Adobe Stock

W weekend w jednym z większych warszawskich centrów handlowych widziałam kilka kobiet z córkami. Jedne roześmiane, wymieniały się spostrzeżeniami – prawie jak przyjaciółki. Inne trochę jakby obojętne: każda z nosem w swoim smartfonie. Jeszcze inne zabiegane, a może nawet zdenerwowane.

I chociaż każda matka marzy o tym, by mieć jak najlepsze relacje ze swoją dorastającą córką, to nie zawsze się to udaje. Jak zatem zadbać o więź z dzieckiem? Co powinno dominować w relacji z nim? Partnerstwo, przyjaźń, a może coś zupełnie innego?

Relacje są plastyczne

Możesz ulepić z nich coś wspaniałego, pełnego, solidnego lub… zepsuć je. Ty decydujesz, droga mamo. Zacznijmy od początku.

Większość małych dziewczynek naśladuje mamę. Ubiera jej sukienki, przymierza buty, próbuje malować się jej kosmetykami. Dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym traktują matkę jak wzór. Powtarzają więc zaobserwowane zachowania, niektóre zdania, próbują zachowywać się jak ona. I to całkowicie naturalne, bo przecież pierwszą komórką społeczną dla malucha jest rodzina. Dla córki najważniejszą osobą staje się matka (dla synów coraz częściej też).

Co z tą relacją dzieje się później? Dzieci rosną, a tylko od matki zależy, jaką przyjmie pozycję w tym dorastaniu. Albo odetnie pępowinę, pozwalając swojej  „małej córeczce” dorastać i stawać się kobietą na własnych zasadach (ale nadal ze świadomością, że matka jest obok i może pomóc), albo tego nie zrobi. W konsekwencji dziecko może okazać się niesamodzielne, zamknięte, z ogromną blokadą społeczną, a czasem nawet niechęcią do matki. I trzeba sobie powiedzieć wprost, że relacja, w której matka nie odcięła pępowiny, jest toksyczna, bo nie pozwala na rozwój.

Liczy się dojrzałość

Najczęściej mówi się o dojrzewaniu córki, ale paradoksalnie warto wspomnieć o dojrzałości samej matki. Bo jeśli rodzicielka jest dojrzała, to rozumie i akceptuje, że jej nastoletnia  córka to nie dziecko, które trzeba non stop prowadzić za rękę, kontrolować, monitorować, wypytywać lub wręcz przesłuchiwać.

Dorastająca córka za to chce być traktowana poważnie. Chce o sobie decydować, mieć swoje tajemnice, koleżanki, sekrety. Chce o sobie stanowić. Czy powinna? To zależy od zakresu tej wolności (bo przecież raczej żaden rodzic nie zgodziłby się, by np. 12-letnia córka zamieszkała sama). Ale są takie obszary, w których nastolatka może decydować. Jeśli matka wpoiła jej pewien system wartości, ustaliła granice, edukowała i co najważniejsze – zna swoje dziecko – to warto dać swobodę w pewnym określonym stopniu.


fot. Adobe Stock

Relacje z matką: czy partnerstwo to odpowiedni kierunek?

W relacji matka – córka zdecydowanie dobrze sprawdza się model partnerski. Na czym on polega? To przede wszystkim szacunek, zrozumienie, empatia, równe traktowanie. Co nam to daje? Dobry kontakt, świadomość, że z matką można porozmawiać o bardzo wielu (często intymnych) sprawach. Jedna z moich koleżanek powiedziała kiedyś coś, co do dziś siedzi mi głęboko w głowie. Brzmiało to mniej więcej tak: „Chcę tak wychować moje dziecko, że gdy zrobi coś głupiego, to nie powie: »O nie, mama mnie zabije«. Chcę, żeby powiedziało: »Muszę zadzwonić do mamy«”. I to jest clou. 
 

Trzeba pamiętać, że okres dojrzewania to czas buntu, burza hormonów, mnóstwo emocji, czasem błędy, nieprzemyślane decyzje. Jeśli matka stworzy z córką partnerską relację, to może liczyć na to, że jej córka w sytuacji kryzysu przyjdzie do niej po pomoc i wsparcie, zamiast szukać go w nieodpowiednim towarzystwie czy używkach. 

 

Mama-przyjaciółka? Czy ta relacja jest OK?

Czy mama powinna być przyjaciółką? To nie będzie zbyt popularna teoria, ale w moim rozumieniu relacji dziecko – rodzic, absolutnie nie. Twoja córka ma lub będzie miała wiele szans na posiadanie najlepszych przyjaciółek, ale ma tylko jedną szansę na posiadanie matki. I lepiej tej szansy nie zmarnować.

Matka powinna być… matką. A więc synonimem bezpieczeństwa, spokoju, miłości. Kimś, na kogo można liczyć, kto dba o dziecko, jest jego opiekunem.

Gdy matka chce być przyjaciółką, sytuacja staje się trochę niebezpieczna. Po pierwsze dlatego, że dziecko potrzebuje matki. Przyjaciółek powinno szukać wśród rówieśników. Po drugie problem pojawia się, gdy matka zaczyna zwierzać się córce z tematów, które stają się dla młodej osoby zbyt trudne i przytłaczające. Wyobraźmy sobie sytuację, w której matka opowiada 14-latce o poważnych problemach finansowych. Albo o swoich relacjach z partnerami po rozwodzie z ojcem dziecka. Dorastająca córka zapewne i tak ma mnóstwo własnych dylematów, więc po co obarczać jej świat zmartwieniami dorosłych?

Rola matki oczywiście może nieść jakieś znamiona relacji przyjacielskiej, np. troskliwość, zaufanie, „trzymanie się razem”, solidarność. I to jest OK.


fot. Adobe Stock

Mama – czy powinna być wzorem?

W kwestii zasad, wsparcia, empatii, wiedzy – tak. Dobrze jeśli córka ma właściwy wzór. Idealnie byłoby, gdyby dziecko, patrzyło na mamę, która pokazuje, jak radzić sobie z emocjami, stresem, jak dbać o siebie, jak walczyć o swoje, jak być kobietą niezależną. Mama, która uczy miłości do siebie samej (nie narcyzmu!) to skarb, bo pokazuje młodej dziewczynie, czym jest szacunek do samej siebie. To cenna lekcja na przyszłość. Młoda dziewczyna, która słyszy od matki, że jest dobra, mądra, inteligentna, piękna idzie w świat z poczuciem własnej wartości. Wie, kim jest, ile jest warta. To potem rzutuje na jej relacje ze znajomymi, z partnerami, a nawet te biznesowe.

Trzeba jednak pamiętać, że to nie jest tak, że dorastająca córka ma być kalką matki. Matka nie powinna przelewać na nią swoich ambicji, projektować swoich wizji, układać życia. Znowu wracamy do wolności i świadomości, że dziecko dorasta, jest osobnym bytem, trzeba odciąć pępowinę i pozwolić rozkwitnąć po swojemu. Na własnych zasadach, nawet jeśli różnią się one od matczynego planu.

Bezpieczna przystań

Matka powinna być bezpieczną przystanią od pierwszych chwil życia dziecka. Do kiedy? Moim zdaniem macierzyństwo to projekt bez deadline'u. I ta bezpieczna przystań, to poczucie, że zawsze można liczyć na matkę, powinno towarzyszyć dziecku na każdym etapie życia. Nie ważne, czy to maluszek, który potrzebuje przytulania. Przedszkolak, który potrzebuje obecności i zainteresowania. Szkolniak, który chce czuć się ważny, dorastająca córka, która przeżywa mnóstwo emocji, czy dojrzała kobieta. Matka powinna być wsparciem. Uwaga, zainteresowanie, obecność, empatia – to tworzy więź. Teoretycznie tak niewiele, a praktycznie? Ogromnie dużo.

Kiedyś znajomy ratownik medyczny opowiadał mi, że otrzymał wezwanie do 14-letniej dziewczyny w stanie zagrożenia życia. Matka nie wiedziała, że córka zmaga się z poważnymi problemami. Dlaczego? Bo była zajęta czymś innym (może pracą, może własnym życiem – tego się nie dowiedziałam). Takich historii jest wiele.  A przecież wystarczy być, rozmawiać, wspierać, tłumaczyć.

Czy wtedy będzie się idealnym rodzicem? Nie. Nie ma idealnych rodziców. Jeśli ktoś mi mówi, że jest perfekcyjną mamą, to mam mieszane uczucia. Nie ma perfekcyjnych mam, ojców, ani ludzi. Tak się nie da. Poza tym, czy którekolwiek dziecko potrzebuje perfekcyjnej matki? Raczej nie. Dzieci potrzebują matki obecnej, wspierającej, wystarczająco dobrej.

Brytyjski psychiatra Donald Woods Winnicott jest autorem określenia „wystarczająco dobry rodzic”. Nie idealny, nie najlepszy, ale wystarczająco dobry. Czyli jaki? A no taki, który czasem popełnia błędy, bywa zdenerwowany, od czasu do czasu zamiast ciepłego obiadu zamówi pizzę. To też jest OK. Pokazanie dziecku, że perfekcyjność to bujda, a także że nie musi być „idealne” to cenna lekcja na całe życie. Warto ją dobrze odrobić.

 

Dojrzewanie – wielka próba relacji, ale i lekcja odpowiedzialności

Pamiętasz czas, gdy sama dojrzewałaś? Bunt, nieposkromione emocje, cięty język? Twoja córka pewnie przeżywa podobne chwile. Postaraj się ją zrozumieć. Tyle i aż tyle. Czasem warto powiedzieć: „OK, wiem co teraz przeżywasz”. Co możesz dać córce, by ją wesprzeć? Czas, spokój i empatia to chyba najważniejsze, czego będzie potrzebowała. Nie umoralniaj, nie osądzaj ani nie nie krytykuj.

Dojrzewanie to dla młodej dziewczyny eksperyment – ze stylem, zainteresowaniami, znajomościami. To moment, kiedy mała dziewczynka staje się kobietą (może nie w pełnym tego słowa znaczeniu, ale ona sama uważa się za dorosłą). Pozwól jej na błędy, jednocześnie podkreślając, że twoją rolą – jako matki – jest zapewnienie jej wsparcia i pomocy.

Staraj się też rozmawiać. O emocjach, zmianach, które następują w jej ciele. Wyjaśnij, jaką rolę odgrywają hormony, opowiedz, jak działa cykl menstruacyjny. To też zdecydowanie dobry czas, by rozmawiać o płodności i kwestii antykoncepcji. Dokładnie omów temat miesiączki. Wyjaśnij, skąd się bierze, jak rozpoznać, że „ten dzień” się zbliża. Omów temat higieny osobistej. Możesz też podarować córce mały prezent – pewnego rodzaju symbol kobiecości. Kalendarzyk, termofor (idealny na bóle menstruacyjne), podpaski, kosmetyczka, książka o dojrzewaniu – te drobiazgi pokażą, że jesteś obecna. Idealnie sprawdzą się podpaski z linii Bella Perfecta Ultra. Są ultracienkie (mają zaledwie 2 mm), a co za tym idzie - stają się praktycznie niewyczuwalne. Dodatkowo posiadają też powiększone boczne osłonki, dzięki którym twoja córka będzie czuła się komfortowo. A przecież o to właśnie chodzi. 

Podczas rozmowy o miesiączce bądź swobodna i otwarta na pytania czy wątpliwości. Takie podejście tylko udowodni dorastającej córce, że menstruacja to żaden temat tabu, czy coś, czego należy się obawiać (bo przecież nie należy). Kobiecość to siła. Idealnie byłoby, gdyby twoja córka dowiedziała się tego właśnie od ciebie.

Bycie mamą to zadanie na całe życie. Jedno jest prawie pewne. Tyle, ile dasz swojemu dziecku, tyle zwykle od niego dostaniesz. Dając miłość, bezpieczeństwo, poczucie stabilności czy partnerstwo, uzyskasz cudowną więź, która będzie z wami zawsze – niezależnie od kilometrów, jakie będą was dzielić w dorosłym życiu.

 

Materiał promocyjny marki Bella.

 

 

Tagi: Bella

Redakcja poleca

REKLAMA