Trudno o większych ekscentryków niż tych dwóch jegomościów. Obaj mają zakręcony image, uwielbiają dziwaczne ciuchy, kosmiczne scenariusze filmowe i... nigdy, ale to nigdy nie są poważni! Od 1990 roku nakręcili razem aż osiem filmów. „Spędzaliśmy ze sobą tak dużo czasu, że w końcu zacząłem myśleć, że jesteśmy parą. Któregoś dnia Tim oznajmił jednak, że żeni się z Heleną Bonham Carter, więc przypomniało mi się, że jesteśmy hetero, a poza tym, że mam dziewczynę i dwoje dzieci”, żartował Depp na konferencji prasowej przy okazji premiery ich ostatniego i zarazem najbardziej kasowego filmu „Alicja w Krainie Czarów”. Równie urocza była opinia Burtona: „Kręcę filmy z Deppem, bo przecież musi z czegoś utrzymać te swoje posiadłości, a tylko ja potrafię z nim wytrzymać. Poza tym chcę mu jakoś podziękować za to, że jako ojciec chrzestny mojego syna wydaje na prezenty dla niego połowę swoich honorariów”, stwierdził reżyser. I jak tu za nimi trafić?! My nawet nie próbujemy...
1
z
6
fot. ONS(2)
George Clooney i Steven Soderbergh - 1,2 miliarda dolarów
Od euforii do katastrofy – tak w skrócie można podsumować burzliwy związek tej dwójki. Poznali się w 1998 roku na planie komedii sensacyjnej „Out Of Sight” i polubili tak bardzo, że już półtora roku później założyli razem firmę producencką Section 8. To właśnie pod jej szyldem stworzyli swój największy hit – trzyczęściową komedię o rabusiach kasyn „Ocean’s Eleven (Twelve, Thirteen)”. I o ile na jej planie bawili się szampańsko, o tyle gdy zabrali się wspólnie do rzeczy znacznie poważniejszej, czyli ekranizacji powieści Stanisława Lema „Solaris”, szybko okazało się, że ich wizje artystyczne znacznie się różnią. Do tego wyszło na jaw, że nie potrafią oddzielić spraw zawodowych od przyjaźni. Po klapie „Solaris”, Clooney opuścił Section 8 i zaczął pracę na własną rękę. Po dziś dzień kiedy spotyka Soderbergha, wymienia z nim tylko zdawkowe uprzejmości.
Od euforii do katastrofy – tak w skrócie można podsumować burzliwy związek tej dwójki. Poznali się w 1998 roku na planie komedii sensacyjnej „Out Of Sight” i polubili tak bardzo, że już półtora roku później założyli razem firmę producencką Section 8. To właśnie pod jej szyldem stworzyli swój największy hit – trzyczęściową komedię o rabusiach kasyn „Ocean’s Eleven (Twelve, Thirteen)”. I o ile na jej planie bawili się szampańsko, o tyle gdy zabrali się wspólnie do rzeczy znacznie poważniejszej, czyli ekranizacji powieści Stanisława Lema „Solaris”, szybko okazało się, że ich wizje artystyczne znacznie się różnią. Do tego wyszło na jaw, że nie potrafią oddzielić spraw zawodowych od przyjaźni. Po klapie „Solaris”, Clooney opuścił Section 8 i zaczął pracę na własną rękę. Po dziś dzień kiedy spotyka Soderbergha, wymienia z nim tylko zdawkowe uprzejmości.
2
z
6
fot. ONS
Russell Crowe i Ridley Scott - 881 milionów dolarów
Ci dwaj dobrali się idealnie! Ridley od lat słynie z tego, że w czasie kręcenia filmu bardziej niż na grze aktorów koncentruje się na sprawnym opowiedzeniu historii i detalach technicznych. Z kolei Russell zawsze ma swoją wizję postaci, w które się wciela, i to, że reżyserzy wyobrażają je sobie inaczej, niewiele go obchodzi. Nic więc dziwnego, że kiedy panowie spotkali się 10 lat temu na planie „Gladiatora”, dogadali się w mgnieniu oka. Crowe przy Ridleyu ma swoją wymarzoną wolność artystyczną, a reżyser – pewność, że jego gwiazdor z każdej roli zrobi prawdziwą kreację. W końcu cokolwiek można by powiedzieć o jego trudnym charakterze, to nikt nie odmawia Russellowi wielkiego talentu. Jak na razie system pracy tego duetu się sprawdza. Każdy z czterech nakręconych przez nich filmów stał się hitem i zyskał uznanie krytyków, a zapowiedziany na ten rok „Robin Hood” zapowiada się na kasowy przebój roku.
Ci dwaj dobrali się idealnie! Ridley od lat słynie z tego, że w czasie kręcenia filmu bardziej niż na grze aktorów koncentruje się na sprawnym opowiedzeniu historii i detalach technicznych. Z kolei Russell zawsze ma swoją wizję postaci, w które się wciela, i to, że reżyserzy wyobrażają je sobie inaczej, niewiele go obchodzi. Nic więc dziwnego, że kiedy panowie spotkali się 10 lat temu na planie „Gladiatora”, dogadali się w mgnieniu oka. Crowe przy Ridleyu ma swoją wymarzoną wolność artystyczną, a reżyser – pewność, że jego gwiazdor z każdej roli zrobi prawdziwą kreację. W końcu cokolwiek można by powiedzieć o jego trudnym charakterze, to nikt nie odmawia Russellowi wielkiego talentu. Jak na razie system pracy tego duetu się sprawdza. Każdy z czterech nakręconych przez nich filmów stał się hitem i zyskał uznanie krytyków, a zapowiedziany na ten rok „Robin Hood” zapowiada się na kasowy przebój roku.
3
z
6
fot. ONS
Leonardo Dicaprio i Martin Scorsese - 860 milionów dolarów
Leo zachwyca swoim talentem wielu reżyserów – w tym naszą Agnieszkę Holland. Niestety, zachwyt szybko ustępuje miejsca irytacji, bo aktor słynie z trudnego charakteru, a jego dążenie do perfekcji jest w stanie wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwych współpracowników. Z jednym wyjątkiem – Martina Scorsese. Ten reżyser też znany jest jako miłośnik poprawiania wszystkiego „z dobrego na lepsze”. Nic więc dziwnego, że idealnie dogaduje się z DiCaprio. Panowie polubili się od pierwszego klapsa na planie „Gangów Nowego Jorku” i od tamtej pory nakręcili razem cztery filmy. Wszystkie stały się hitami, a „Infiltracja” zdobyła Oscara jako najlepszy film 2006 roku (Scorsese otrzymał za nią swoją pierwszą statuetkę w kategorii reżyseria). Najnowsze dzieło panów – mroczny thriller „Wyspa tajemnic” – właśnie wszedł na nasze ekrany. Chyba nie musimy go polecać. Nazwiska obu panów to wystarczająca rekomendacja!
Leo zachwyca swoim talentem wielu reżyserów – w tym naszą Agnieszkę Holland. Niestety, zachwyt szybko ustępuje miejsca irytacji, bo aktor słynie z trudnego charakteru, a jego dążenie do perfekcji jest w stanie wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwych współpracowników. Z jednym wyjątkiem – Martina Scorsese. Ten reżyser też znany jest jako miłośnik poprawiania wszystkiego „z dobrego na lepsze”. Nic więc dziwnego, że idealnie dogaduje się z DiCaprio. Panowie polubili się od pierwszego klapsa na planie „Gangów Nowego Jorku” i od tamtej pory nakręcili razem cztery filmy. Wszystkie stały się hitami, a „Infiltracja” zdobyła Oscara jako najlepszy film 2006 roku (Scorsese otrzymał za nią swoją pierwszą statuetkę w kategorii reżyseria). Najnowsze dzieło panów – mroczny thriller „Wyspa tajemnic” – właśnie wszedł na nasze ekrany. Chyba nie musimy go polecać. Nazwiska obu panów to wystarczająca rekomendacja!
4
z
6
fot. ONS(2)
Brad Pitt i David Fincher - 762 miliony dolarów
To się nazywa wymiana przysług. Dzięki roli w wyreżyserowanym przez Davida mocnym thrillerze „Siedem” z 1995 roku Pitt zwrócił na siebie uwagę widzów oraz krytyków i szybko zyskał status megagwiazdy. Odwdzięczył się za to reżyserowi (a zarazem i serdecznemu kumplowi, bo panowie szybko się zaprzyjaźnili), przyjmując za przysłowiowy „grosik” rolę w jego kolejnym – z pozoru niszowym – filmie „Fight Club”. Zagrał w nim tak genialnie, że obraz stał się przebojem. Brad i David nakręcili też razem parę dochodowych reklamówek, co pozwoliło Fincherowi sfinansować kilkanaście niekomercyjnych projektów filmowych. „Potem zaś pomyśleliśmy, że pora wreszcie zdobyć jakiegoś Oscara”, śmiał się w jednym z wywiadów Pitt. I jak postanowili, tak zrobili, a nawet... wykonali 300 procent planu! W 2008 roku ich „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” został bowiem nagrodzony aż trzema złotymi statuetkami. Ciekawe, co jeszcze wpadnie im do głowy...
To się nazywa wymiana przysług. Dzięki roli w wyreżyserowanym przez Davida mocnym thrillerze „Siedem” z 1995 roku Pitt zwrócił na siebie uwagę widzów oraz krytyków i szybko zyskał status megagwiazdy. Odwdzięczył się za to reżyserowi (a zarazem i serdecznemu kumplowi, bo panowie szybko się zaprzyjaźnili), przyjmując za przysłowiowy „grosik” rolę w jego kolejnym – z pozoru niszowym – filmie „Fight Club”. Zagrał w nim tak genialnie, że obraz stał się przebojem. Brad i David nakręcili też razem parę dochodowych reklamówek, co pozwoliło Fincherowi sfinansować kilkanaście niekomercyjnych projektów filmowych. „Potem zaś pomyśleliśmy, że pora wreszcie zdobyć jakiegoś Oscara”, śmiał się w jednym z wywiadów Pitt. I jak postanowili, tak zrobili, a nawet... wykonali 300 procent planu! W 2008 roku ich „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” został bowiem nagrodzony aż trzema złotymi statuetkami. Ciekawe, co jeszcze wpadnie im do głowy...
5
z
6
fot. ONS
Penelope Cruz i Pedro Almodovar - 185 milionów dolarów
Największy ekscentryk hiszpańskiego kina miał w życiu sporo muz i bynajmniej to nie Penélope Cruz, ale gwiazda „Matadora”, Carmen Maura, jest tą aktorką, z którą nakręcił najwięcej (aż siedem!) filmów. Jednak dopiero współpraca z Cruz sprawiła, że jego dzieła zaczęły przynosić pokaźne dochody. Najbardziej kasowy z nich, „Volver”, nie tylko zarobił 85 milionów dolarów, ale też został obsypany wyróżnieniami przez krytyków. Za rolę w nim Cruz otrzymała swoją pierwszą nominację do Oscara, a Almodóvar – główne nagrody na prestiżowych festiwalach filmowych w Cannes i Berlinie. Oboje są nie tylko współpracownikami, lecz także przyjaciółmi. Pedro twierdzi, że nikt nie robi tak fantastycznych fajitas jak Penélope, z kolei ona wyznała kiedyś, że reżyser jest jedyną „rzeczą”, którą... zabrałaby na bezludną wyspę.
Największy ekscentryk hiszpańskiego kina miał w życiu sporo muz i bynajmniej to nie Penélope Cruz, ale gwiazda „Matadora”, Carmen Maura, jest tą aktorką, z którą nakręcił najwięcej (aż siedem!) filmów. Jednak dopiero współpraca z Cruz sprawiła, że jego dzieła zaczęły przynosić pokaźne dochody. Najbardziej kasowy z nich, „Volver”, nie tylko zarobił 85 milionów dolarów, ale też został obsypany wyróżnieniami przez krytyków. Za rolę w nim Cruz otrzymała swoją pierwszą nominację do Oscara, a Almodóvar – główne nagrody na prestiżowych festiwalach filmowych w Cannes i Berlinie. Oboje są nie tylko współpracownikami, lecz także przyjaciółmi. Pedro twierdzi, że nikt nie robi tak fantastycznych fajitas jak Penélope, z kolei ona wyznała kiedyś, że reżyser jest jedyną „rzeczą”, którą... zabrałaby na bezludną wyspę.
6
z
6
fot. PAP
Bogusław Linda i Władysław Pasikowski - ok. 6 milionów dolarów
Ich współpraca, rozpoczęta w 1991 roku przy okazji filmu „Kroll”, trwała przez dekadę. W tym czasie Pasikowski dorobił się ksywki „polskiego Tarantino”, a Linda stał się w oczach widzów symbolem prawdziwego macho. I choć krytycy zarzucali panom, że ich twórczości brakuje „pierwiastka artyzmu” (jakby w sensacyjnych filmach był on komuś potrzebny do szczęścia!), to publiczność waliła na ich produkcje drzwiami i oknami. Siedem ich wspólnych filmów przyniosło w sumie około 6 milionów dolarów dochodu. Rekord frekwencji pobiły zwłaszcza dwie części kryminalno-politycznego filmu „Psy”. Obie ściągnęły do kin ponad milion widzów! Dobra passa duetu skończyła się na obrazie „Reich” sprzed dziewięciu lat. Zmiażdżony przez krytyków i źle przyjęty przez widzów zniechęcił panów do dalszej wspólnej pracy. Miejmy nadzieję, że nie na zawsze!
Ich współpraca, rozpoczęta w 1991 roku przy okazji filmu „Kroll”, trwała przez dekadę. W tym czasie Pasikowski dorobił się ksywki „polskiego Tarantino”, a Linda stał się w oczach widzów symbolem prawdziwego macho. I choć krytycy zarzucali panom, że ich twórczości brakuje „pierwiastka artyzmu” (jakby w sensacyjnych filmach był on komuś potrzebny do szczęścia!), to publiczność waliła na ich produkcje drzwiami i oknami. Siedem ich wspólnych filmów przyniosło w sumie około 6 milionów dolarów dochodu. Rekord frekwencji pobiły zwłaszcza dwie części kryminalno-politycznego filmu „Psy”. Obie ściągnęły do kin ponad milion widzów! Dobra passa duetu skończyła się na obrazie „Reich” sprzed dziewięciu lat. Zmiażdżony przez krytyków i źle przyjęty przez widzów zniechęcił panów do dalszej wspólnej pracy. Miejmy nadzieję, że nie na zawsze!