Orientacja seksualna w kulturze

Kocham geja. Co robić?/fot. Fotolia
Kolorowe czasopisma, muzyka, image artystów, nawet reklamy – wszystko to kształtuje nasze postrzeganie problemu tożsamości płciowej i orientacji seksualnej. Zobacz, jak kultura zmieniła nasze podejście do tego problemu.
/ 14.02.2012 12:06
Kocham geja. Co robić?/fot. Fotolia

Naturalizacja biseksualności

Ciekawe są w tym kontekście artykuły w czasopiśmie „ELLE”, które stanowią swoistą próbę naturalizacji biseksualizmu w Polsce. W jednym z nich pisze się, iż „według najnowszej bi mody erotycznej nie należy zakochiwać się w mężczyźnie czy kobiecie, ale w człowieku”. „Człowiek to brzmi dumnie i biseksualnie. Czy kultura bi zmieni stare hetero- i homoseksualne zwyczaje?” Podając informację, iż liczba biseksualistów na uniwersytetach amerykańskich zwiększyła się w ciągu ostatnich kilku lat o 160%, autor w lekkiej i życzliwej tej orientacji seksualnej narracji podkreśla fakt, iż „dla kultury bi najważniejszy jest człowiek”.Pisze też, iż heteroseksualizm jest „nudny” i ma charakter „przymusowy”. Narrację uprawomocniają zdjęcia biseksualnych gwiazd kultury popularnej.

Omawiany artykuł uzupełniony jest psychotestem („jaką płeć ma twoja miłość?”), w którym pytania są tak sformułowane, że praktycznie niemożliwe jest uzyskanie wyniku – w 100% heteroseksualny. Jednak jeśli ktoś taki wynik osiągnie, to przeczyta następujący komentarz: „Uwaga! Niebezpieczeństwo, jesteś w 100% hetero i nie zamierzasz się zmienić”. Warto dodać, że na następnych stronach tego numeru „ELLE” czytelniczki mogą przeczytać porywający opis homoseksualnej miłości dwóch pśtów francuskich. Prymat heteroseksualizmu jest tu zakwestionowany w sposób zdecydowany.

W innym numerze tego samego czasopisma, w tekście pozostającym w tej samej konwencji, czytamy: „zdecydowanie modne jest niezdecydowanie w preferencjach erotycznych: kochanek czy kochanka? Hetero są nudni, bi mają interesujące problemy...”.

Biseksualny feminizm

Bardziej plastycznemu podejściu wobec problemu biseksualizmu na płaszczyźnie kultury popularnej towarzyszy rosnąca liczba publikacji z zakresu biseksualnego feminizmu. Uważa się w nich tę formę seksualności za istotny komponent walki o wyzwolenie kobiet. Dobrego przykładu dostarcza tu tekst K. Baker. Twierdzi ona, że system „opresji płciowej” posiada często swoje źródło w przekonaniu o naturalnym charakterze heteroseksualności, które prowadzi do wykluczenia mniejszości seksualnych. Zdaniem K. Baker, heteroseksualność nie ma charakteru biologiczno-esencjalistycznego, lecz jest społeczną konstrukcją; jako społeczna norma nabiera przy tym charakteru przymusowego. Orientacja lesbijska kwestionuje heteroseksualizm. Jednak to właśnie biseksualizm podważa w sposób najbardziej radykalny „dualistyczny system płci”, stanowiący podstawę heteroseksualizmu.Znosi on bowiem granice między kategoriami uznawanymi często za możliwe do jasnego zdefiniowania i jednoznacznie ustalone.

Lesbijki i homoseksualiści, choć podważają tradycyjne role płciowe, to jednak odwołują się, jak pisze K. Baker, do „atrakcyjności specyficznej płci”. Biseksualizm wychodzi poza płeć – kwestionuje cały „system płci”. Ignorując płeć, znosi rdzeń seksizmu. Autorka propaguje w tym kontekście ideę „biseksualnego ruchu wyzwolenia” i tworzenia „bi-społeczności”.

Płciowa maskarada

Zmiana tradycyjnego podejścia do płci i seksualności dotyczy nie tylko reklam i zawartości popularnych czasopism. W coraz większym stopniu występuje także w życiu publicznym. Dotyczy to przede wszystkim Stanów Zjednoczonych, jednak w coraz większym stopniu także i innych krajów. Dobrych przykładów dostarczają w tym kontekście gwiazdy muzyki i filmu. W ich przypadku kobiecość i męskość przyjmują wielokrotnie formę maskarady. Płeć i ciało tracą swój esencjalny charakter. Przypomina się w tym miejscu komentarz J. Baudrillarda, który utrzymuje, że w dyskursie postmodernistycznej Ameryki „nie ma mężczyzn ani kobiet, występuje natomiast rozpowszechnianie się indywidualnych postaci seksu, niezależnych i odnoszących się do samych siebie”.

4-letnie lesbijki

Fakt, iż seksualizm staje się w coraz większym stopniu kwestią stylu, potwierdzony jest przez zjawisko „czteroletnich lesbijek”. W atmosferze panującej na uniwersytetach amerykańskich sprawą normalną jest „seksualne eksperymentowanie”wśród studentów. Feministka C. Simpson, dziekan na jednym z tych uniwersytetów, twierdzi, iż wiele z jej studentek uważa się za biseksualną „trzecią falę”; odnoszą się one z pewnym pobłażaniem do podziału ludzi na heteroseksualistów i mniejszości seksualne. Stąd duży zasięg ma zjawisko określane mianem LUG (lesbian until graduation – lesbijka do czasu uzyskania dyplomu).

Zobacz też: Jaki procent społeczeństwa stanowią biseksualiści?

Homoseksualizm jako prąd kulturowy

Różnica seksualna zostaje w tym kontekście całkowicie strywializowana, bowiem w 90% LUG wychodzą po studiach za mąż i stają się heteroseksualistkami. Swoista naturalizacja orientacji lesbijskiej w kulturze amerykańskiej stała się do tego stopnia powszechna, że „Playboy” nie zawahał się stwierdzić, iż „dziś w Ameryce słówko »lesbijka« umieszczone na wizytówce pod nazwiskiem otwiera wszystkie drzwi”. Na poziomie kultury popularnej orientacji tej nie postrzega się w kategoriach dewiacji; zyskała ona status prądu kulturowego.„Przestała być tylko orientacją seksualną, przerodziła się w swego rodzaju sposób na życie...”. „Nie wymaga odwagi ani poświęcenia. Jest tylko zabawą w odmienność, eksperymentem, z którego można się w każdej chwili wycofać [...] Być może to zwykła koniunktura – kolejna forma łagodnej rebelii [...] Ale nawet jeśli mamy do czynienia tylko z kilku sezonowym szaleństwem – to temat dużo bardziej frapujący niż na przykład [...] ekologia”.

Lesbijska kultura?

Opisywana wyżej naturalizacja orientacji lesbijskiej znakomicie wpisuje się w trendy kulturowe charakteryzujące współczesną Amerykę. Z jednej strony współbrzmi ona ze zjawiskiem „politycznej poprawności” – nacisku na uprawomocnianie nawet najbardziej ekstrawaganckiej „różnicy”; z drugiej strony twierdzi się niekiedy, że w sytuacji gdy lesbijskość przestaje być „dewiacyjnym marginesem” i staje się częścią głównego nurtu kultury amerykańskiej, wówczas traci swoje ostrze kontrkulturowe – opozycyjnej praktyki kulturowej, przekształca się w jeszcze jedną oswojoną propozycję w zakresie stylu życia. Rozpraszanie kategorii płci przy konstruowaniu tożsamości jest znakomicie widoczne w przypadku amerykańskiej piosenkarki Madonny. W swojej karierze wielokrotnie odrzucała ona płeć jako podstawę różnicy seksualnej.

Madonna a seksualizm

W ponowoczesnym spektaklu Madonny płeć i seks w coraz większym stopniu stają się kwestią mody i stylu, w coraz mniejszym stopniu – biologii i tożsamości. Madonna dekonstruuje płeć przez destabilizację tożsamości mężczyzny i kobiety – fragmentaryzuje je w „erotycznym napięciu”. Za pomocą pastiszu, parodii i nieustannego przemieszczania znaczeń poszczególnych fragmentów ciała Madonna prezentuje ogromny seksualny pluralizm.

Płciowa ambiwalencja

Podobnego przykładu ambiwalencji płciowej dostarcza Michael Jackson. Pokazując nieustannie, że tożsamość jest konstruktem (kwestią stylu), wymazuje on granice między rasą białą a czarną, dorosłym a dzieckiem, mężczyzną a kobietą. W niektórych piosenkach jest bardziej męski, w niektórych bardziej kobiecy, w jeszcze innych płciowo nieokreślony. Również wielu innych bohaterów amerykańskiej i brytyjskiej kultury popularnej wykazuje zasadniczą ambiwalencję płciową (dotyczy to na przykład lidera zespołu młodzieżowego „Babylon Zoo”; w wielu teledyskach trudno rozpoznać, czy jest on mężczyzną, czy kobietą).

Zobacz też: Orientacja seksualna w reklamie i mediach

Fragment pochodzi z książki "Kryzys męskości w kulturze współczesnej", Zbyszko Melosik, Oficyna Wydawnicza „Impuls” Kraków 2006, publikacja za zgodą wydawcy.

Redakcja poleca

REKLAMA