Mój jeszcze wtedy Przyszły i ja nie mieliśmy wątpliwości. Żadnego wideofilmowania. W głębi duszy wierzę, że są gdzieś specjaliści, którzy robią to dobrze. Niestety, ja jeszcze nie spotkałam żadnego.
Postawiliśmy zatem na zdjęcia, na dodatek na reportaż. Bardzo nam zależało, żeby było to naturalne, niewymuszone i działo się w czasie rzeczywistym. Żadnych zdjęć przed ślubem (mój Mąż zobaczył mnie dopiero prowadzoną przez Tatę po czerwonym dywanie w chwili ślubu — mina na zdjęciu: bezcenna). Chcieliśmy mieć na zdjęciach nasze emocje z tamtej chwili. Nie straciliśmy ani momentu z wesela, bo nigdzie nie musieliśmy jechać. Parę ujęć w trakcie spaceru z miejsca ślubu do miejsca wesela wspaniale zastąpiło nam i plener i studio.
Zobacz także: Jak nie urazić gości weselnych?
Gdybym miała podejmować tę decyzję jeszcze raz, wybrałabym dokładnie tak samo. Pokazaliśmy zdjęcia już prawie wszystkim, rozesłaliśmy pocztą jako podziękowania, zrobienie albumu zostawiliśmy sobie na długie zimowe wieczory. Co do filmu — mam Koleżankę, której synek idzie do przedszkola, a Ona jeszcze nie obejrzała filmu z własnego wesela. Boi się tego, co może tam zobaczyć :).
Polecamy: Na jaki styl wesela się zdecydować?
I jeszcze moja rada: na tym elemencie wesela na pewno nie warto szukać oszczędności. Żeby później nie okazało się, że silikonowy szampan w przechylonych kieliszkach zostaje na swoim miejscu (widziałam to na własne oczy !!!) albo że pamiątką na całe życie jest taki przebój jak ten.
Była sobie raz królewna, pokochała księcia, zrobili całkiem nie-pałacowe wesele, a potem przyjęła nicka BlackRose i postanowiła to wszystko dla Was opisać. Opiszę Wam jak wyglądały mojej przygotowania do ślubu i wesela, gdzie waliłam głową w mur, a co poszło jak po maśle. Wspomnienia jeszcze świeże, bo pobraliśmy się 03 czerwca 2010. Okazuje się, że jeśli się chce to można. Można inaczej, bez zadęcia, kredytów branych przez Rodziców, obciachu podczas oczepin i niesmaku przy oglądaniu filmu z własnego wesela. Dla mnie — wielki zaszczyt pisać dla Was i przyjemność wrócić myślami do tamtego dnia, a dla Was — mam nadzieję kilka praktycznych wskazówek. W końcu, najlepiej uczyć się na cudzych błędach :)