Czy wymarzony ślub w plenerze to łatwe zadanie?

Brałam ślub 3 czerwca 2010 roku. Jak wyglądała rozmowa na temat ślubu w plenerze w USC? Przeczytajcie. Macie podobne doświadczenia czy to się powoli zmienia w naszym kraju? Słyszy się o urzędnikach (a właściwie jednym!), który udziela ślubu nawet w lecącym balonie, ale to nadal chyba jednak... egzotyka.
Brałam ślub 3 czerwca 2010 roku. Jak wyglądała rozmowa na temat ślubu w plenerze w USC? Przeczytajcie. Macie podobne doświadczenia czy to się powoli zmienia w naszym kraju? Słyszy się o urzędnikach (a właściwie jednym!), który udziela ślubu nawet w lecącym balonie, ale to nadal chyba jednak... egzotyka.
Brałam ślub 3 czerwca 2010 roku. Jak wyglądała rozmowa na temat ślubu w plenerze w USC? Przeczytajcie. Macie podobne doświadczenia czy to się powoli zmienia w naszym kraju? Słyszy się o urzędnikach (a właściwie jednym!), który udziela ślubu nawet w lecącym balonie, ale to nadal chyba jednak... egzotyka.

Ślub w plen­erze znany nam jest głównie z amerykańs­kich filmów, gdzie zawsze jest gwarancja pogody, zielonej trawy i urzęd­ników (względ­nie pas­torów, rabinów lub innych), którzy nie stwarzają problemów.

Polecamy: Czym się kierować przy rozsadzaniu gości weselnych?

Jako Panna-Młoda-Już-Po próbowałam ten temat prze­r­o­bić w naszych reali­ach i z pogodą poszło mi chyba łatwiej…

Byliśmy zde­cy­dowani tylko na ślub cywilny, zatem roz­mowy ograniczyły się tylko do urzędów (swoją drogą, w koś­ciele bałabym się nawet zapy­tać). Oczy­wiś­cie, usłyszeliśmy, że nie ma takiej możli­wości. Dlaczego? Bo nie.

Później, prawie upuś­ciłam tele­fon, gdy pewna Pani Urzęd­nik poradz­iła mi wzię­cie ślubu w innym ter­minie niż zro­bi­e­nie wesela, jeżeli nie pasuje mi przy­jechać do USC w dniu imprezy (i wcale nie było w tym ironii).

Zobacz także: Jak podziękować rodzicom i gościom na weselu?

Fakt, że przepisy pozostaw­iają możli­wość inter­pre­tacji, tak aby umożli­wić Młodym spełnie­nie swoich ślub­nych marzeń, nie oznacza, że urzęd­nicy chcą z tej możli­wości korzys­tać. Nie wiem czy powoduje nimi strach przed wyła­maniem się z urzęd­niczego stan­dardu, zwykły brak życzli­wości czy lenistwo (żeby się nie trzeba było ruszać z miejsca). 

Mam nadzieję, że to niedługo się zmieni. Zwłaszcza, że jak wynika z mojego doświad­czenia wynika, ślub w plen­erze (zwłaszcza sąsiadu­ją­cym z miejscem wesela), oprócz tego, że piękny, to jest jeszcze bardzo wygodny i dla Gości, i dla Młodych.

Była sobie raz królewna, pokochała księ­cia, zro­bili całkiem nie-pałacowe wesele, a potem przyjęła nicka Black­Rose i postanow­iła to wszys­tko dla Was opisać. Opiszę Wam jak wyglą­dały mojej przy­go­towa­nia do ślubu i wesela, gdzie wal­iłam głową w mur, a co poszło jak po maśle. Wspomnienia jeszcze świeże, bo pobral­iśmy się 03 czer­wca 2010. Okazuje się, że jeśli się chce to można. Można inaczej, bez zadę­cia, kredytów branych przez Rodz­iców, obci­achu pod­czas oczepin i nies­maku przy oglą­da­niu filmu z włas­nego wesela. Dla mnie — wielki zaszczyt pisać dla Was i przy­jem­ność wró­cić myślami do tamtego dnia, a dla Was — mam nadzieję kilka prak­ty­cznych wskazówek. W końcu, najlepiej uczyć się na cud­zych błędach :)

Redakcja poleca

REKLAMA