Zdarza się tak prawie na każdym ślubie, że część Gości przyjeżdża tylko do USC lub kościoła. Jeśli nie są zaproszeni na wesele, to po kwadransie (w przypadku USC) lub godzinie (w przypadku kościoła) i złożeniu życzeń rozchodzą się do domów. Moim zdaniem, warto im podziękować, poświęcając im chociaż chwilę.
Zobacz także: Jak urządzić ślub humanistyczny?
Koktajl poślubny przetestowałam na swoich Gościach i polecam. Wypada elegancko i sympatycznie wobec Gości zaproszonych tylko na ceremonię ślubu.
Ze względu na fakt, że braliśmy ślub cywilny w miejscowości pod Warszawą, niejednokrotnie droga naszych Gości była dłuższa niż cała ceremonia.
Zdecydowaliśmy zatem, że kwartet smyczkowy, który zapewniał nam oprawę muzyczną podczas ślubu, zostanie trochę dłużej i zmieni repertuar na lekko jazzowy i współczesne standardy. Zamówiliśmy wino musujące i drobne przekąski. Kelnerzy krążyli z tacami wśród Gości, którzy złożyli nam już życzenia, a Goście mieli chwilę żeby jeszcze z nami pobyć. Później zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, rzuciłam bukietem i dopiero wtedy Goście powoli się zaczęli się rozchodzić. Mieliśmy ten komfort, że wesele było oddalone od miejsca ślubu jakieś 200 metrów, więc nikt z Gości “weselnych” nie wsiadał już do samochodu. Zatem “weselnicy” spacerkiem udali się na miejsce, a my mieliśmy jeszcze chwilkę, żeby podziękować i pomachać odjeżdżającym.
Polecamy: Gdzie pobierają się gwiazdy i celebryci?
W ślubnych “hurtowniach” gdzie ceremonie odbywają się co 15 minut lub pół godziny może wiązać się to z problemem logistycznym. Nie wiem też jak się ma polskie prawo do kwestii takiej formy spożycia alkoholu w miejscu publicznym, niemniej jednak sądzę, że przy odrobinę chęci da się to jakoś zorganizować. Ja polecam w 100%.
Była sobie raz królewna, pokochała księcia, zrobili całkiem nie-pałacowe wesele, a potem przyjęła nicka BlackRose i postanowiła to wszystko dla Was opisać. Opiszę Wam jak wyglądały mojej przygotowania do ślubu i wesela, gdzie waliłam głową w mur, a co poszło jak po maśle. Wspomnienia jeszcze świeże, bo pobraliśmy się 03 czerwca 2010. Okazuje się, że jeśli się chce to można. Można inaczej, bez zadęcia, kredytów branych przez Rodziców, obciachu podczas oczepin i niesmaku przy oglądaniu filmu z własnego wesela. Dla mnie — wielki zaszczyt pisać dla Was i przyjemność wrócić myślami do tamtego dnia, a dla Was — mam nadzieję kilka praktycznych wskazówek. W końcu, najlepiej uczyć się na cudzych błędach :)