Ups. Niewiele pamiętam. I wcale nie z racji wypitego alkoholu, tylko emocjonalnego haju, z powodu którego nie pamiętam również własnego ślubu.
Dopiero kilka tygodni po weselu dowiedziałam się o nieporozumieniu, które moich Goście przypłacili chwilą burczenia w brzuchach. Na stołach stały zamówione przystawki, a obsługa czekała na nas z zaserwowaniem obiadu. Nam się bardzo nie spieszyło (zrobiliśmy po drodze kilka zdjęć), bo wiedzieliśmy, że Gośce mają co jeść. Okazało się jednak (do tej pory nie wiem jak to możliwe?!), że Goście nie dostali talerzyków do przystawek ponieważ obsługa myślała, że Goście będą je jeść po obiedzie. Skończyło się tym, że Goście jedli ze wspólnych talerzy i nikomu to nie przeszkadzało :)
Polecamy: Neoromantyczna kolekcja Mai Koteckiej
Potem już poszło płynnie: pierwszy toast, pierwsze sto lat, obiad, gorzko – gorzko, krojenie tortu (zamiast deseru), wyjście na parkiet na pierwszy taniec… i wtedy zerwała się burza, woda wlała się przez drewnianą antresolę, piorun uderzył w transformator i zabrakło prądu… Pierwsza godzina była jednak pełna wrażeń.
Zobacz także: Wieczór panieński w - jak i co zaplanować?
Była sobie raz królewna, pokochała księcia, zrobili całkiem nie-pałacowe wesele, a potem przyjęła nicka BlackRose i postanowiła to wszystko dla Was opisać. Opiszę Wam jak wyglądały mojej przygotowania do ślubu i wesela, gdzie waliłam głową w mur, a co poszło jak po maśle. Wspomnienia jeszcze świeże, bo pobraliśmy się 03 czerwca 2010. Okazuje się, że jeśli się chce to można. Można inaczej, bez zadęcia, kredytów branych przez Rodziców, obciachu podczas oczepin i niesmaku przy oglądaniu filmu z własnego wesela. Dla mnie — wielki zaszczyt pisać dla Was i przyjemność wrócić myślami do tamtego dnia, a dla Was — mam nadzieję kilka praktycznych wskazówek. W końcu, najlepiej uczyć się na cudzych błędach :)