Jak walczyć ze stwierdzeniem "bo tak wypada"?

Już sam fakt, że ślub będzie tylko cywilny spotkał się z licznymi komen­tarzami (co ludzie powiedzą!). Zapy­tałam wtedy, dlaczego nie szanują mojego wyboru (jestem agnos­ty­czką i doskonale o tym wiedzieli) i czy gdy­bym była muzułmanką/buddystką/judaistką to też nie szanowal­iby mojej religii. Postaw­iliśmy w tej kwestii na swoim, a potem już poszło z górki...
"Bo tak wypada", "bo wszyscy tak robią" oraz "bo zawsze tak było" i wszelkie wari­acje na temat tych zdań towarzyszyły mi przez całe przy­go­towa­nia do wesela. Założę się, że nie tylko mnie. Ale i z tym można sobie poradzić.
Już sam fakt, że ślub będzie tylko cywilny spotkał się z licznymi komen­tarzami (co ludzie powiedzą!). Zapy­tałam wtedy, dlaczego nie szanują mojego wyboru (jestem agnos­ty­czką i doskonale o tym wiedzieli) i czy gdy­bym była muzułmanką/buddystką/judaistką to też nie szanowal­iby mojej religii. Postaw­iliśmy w tej kwestii na swoim, a potem już poszło z górki...

Przede wszys­tkim: "Ja nie jestem wszyscy i nie mam na imię każdy". Z takiego założe­nia należy wyjść wal­cząc z prze­ci­wnoś­ci­ami w postaci (w moim przy­padku) kon­ser­waty­wnych poglądów rodziny mojego Męża. Dlaczego nasze wesele miało przy­pom­i­nać te, na których bywają moi Teś­ciowie? A może właśnie one wcale nie są fajne "bo wszyscy tak robią"?

Polecamy: Na jaki styl wesela się zdecydować?

Już sam fakt, że ślub będzie tylko cywilny spotkał się z licznymi komen­tarzami (co ludzie powiedzą!). Zapy­tałam wtedy, dlaczego nie szanują mojego wyboru (jestem agnos­ty­czką i doskonale o tym wiedzieli) i czy gdy­bym była muzułmanką/buddystką/judaistką to też nie szanowal­iby mojej religii. Postaw­iliśmy w tej kwestii na swoim, a potem już poszło z górki.

Zobacz także: Toasty ślubne - kiedy wznosić i jak wygłaszać?

Dlaczego nie pod­staw­iamy Goś­ciom auto­busu, skoro “wszyscy tak robią” ? Bo my nie jesteśmy wszyscy i zapewnil­iśmy Goś­ciom hotel i śniadanie. Jest czas żeby się pobawić, wytrzeźwieć i wró­cić do domu włas­nym samo­cho­dem. Czemu nie zapraszamy 4 córek naszych sąsi­adów z mężami i dziećmi skoro tak wypada? Bo od 11 lat do nas nawet nie zadz­woniły i nie spy­tały co sły­chać. I tak dalej i tak dalej…

Na koniec muszę przyz­nać coś jeszcze: kiedy brakowało już wszel­kich innych argu­men­tów i roz­mowa przy­pom­i­nała rzu­canie grochem o ścianę, mieliśmy w rękawie jeszcze jed­nego asa: sami sobie spon­sorowal­iśmy wesele i wszys­tkie ostate­czne ustal­e­nia i tak należały do nas (cho­ciaż zawsze staral­iśmy się wysłuchać opinii z różnych stron). Zaciskaliśmy pasa przez rok, ale nasz kom­fort przy pode­j­mowa­niu decyzji był absolutnie bezcenny.

Była sobie raz królewna, pokochała księ­cia, zro­bili całkiem nie-pałacowe wesele, a potem przyjęła nicka Black­Rose i postanow­iła to wszys­tko dla Was opisać. Opiszę Wam jak wyglą­dały mojej przy­go­towa­nia do ślubu i wesela, gdzie wal­iłam głową w mur, a co poszło jak po maśle. Wspomnienia jeszcze świeże, bo pobral­iśmy się 03 czer­wca 2010. Okazuje się, że jeśli się chce to można. Można inaczej, bez zadę­cia, kredytów branych przez Rodz­iców, obci­achu pod­czas oczepin i nies­maku przy oglą­da­niu filmu z włas­nego wesela. Dla mnie — wielki zaszczyt pisać dla Was i przy­jem­ność wró­cić myślami do tamtego dnia, a dla Was — mam nadzieję kilka prak­ty­cznych wskazówek. W końcu, najlepiej uczyć się na cud­zych błędach :)

Redakcja poleca

REKLAMA