Tego roku jesień była bardzo pochmurna i deszczowa. Właściwie z nieba bez przerwy siąpił drobny deszczyk.
– To kapuśniaczek – mówił tatuś. – Dziś na obiad też będzie kapuśniaczek. Zaraz wystawimy garnek za okno i zupa gotowa! Tata uśmiechnął się. – Żartuję oczywiście! Ale zupkę pomożesz mi zrobić?
Mały Maciek spojrzał na tatusia i bez odrobiny radości w głosie grzecznie odpowiedział:
– Tak.
Tata zdziwił się trochę, bo jego synek uwielbiał z nim gotować. Jednak tego dnia Maciek był w nie najlepszym humorze. Bolała go głowa, drapało w gardle i miał straszny katar. Po prostu był chory. Nie mógł chodzić do szkoły, nikt go nie odwiedził, a i on sam nie mógł do nikogo pójść się pobawić. Strasznie się nudził.
– Chodź do mnie, synku. – Tata odłożył na bok warzywa. – Później zrobimy tę zupę. Teraz opowiem ci bajkę o leśnej wiewiórce. Może to małe rude zwierzątko podpowie ci, co można robić, gdy jest się chorym.
Chłopiec bardzo lubił słuchać różnych historii opowiadanych przez tatę. Uśmiechnął się więc i usiadł mu na kolana.
Polecamy: Bajeczka o niesfornym niedźwiadku
Mała ruda wiewióreczka Kitka mieszkała w dziupli starego buka. Nie miała braci ani sióstr, ale w całym lesie było mnóstwo zwierząt, z którymi się bawiła od rana do wieczora. Wciąż biegali na leśną polankę i tam wymyślali wesołe zabawy: w chowanego, w berka, w teatr. Przyjaciele zrobili sobie nawet huśtawkę. Grali w „piłkę żołędziową”, „turlankę kasztanową”, a w bardzo wietrzne popołudnia puszczali latawce zrobione z liści największego w całym lesie klonu. Leśne zwierzątka nigdy się nie nudziły i wciąż wymyślały nowe niesamowite zabawy. Jednak pewnego dnia wiewiórka nie mogła pójść z przyjaciółmi na umówione spotkanie. Nikt również nie mógł przyjść do niej. Kitka zachorowała i mogłaby zarazić inne zwierzęta. Musiała więc zostać w domu i sama wymyślić sobie jakieś ciekawe zajęcie. Ponieważ była bardzo pomysłową wiewióreczką, poprosiła mamę:
– Mamusiu, przynieś mi, proszę, liście brzozy, jarzębinę, źdźbła trawy, korę sosnową i brzozową, trochę kasztanów, jagody, maliny...
– Ojej! – przerwała jej mama wiewiórka. – Nie tak szybko, bo nie zapamiętam! Co będziesz z tym wszystkim robić?
– Po prostu nie będę się nudzić dzięki tym liściom, jarzębinie, kasztanom...
– Dobrze, już wiem! – Mama przerwała wyliczankę Kitki. – Zaraz ci to wszystko dostarczę.
Kiedy mama wiewiórka wróciła z pełnym koszyczkiem, Kitka zawołała tylko: „Dziękuję!”, i pobiegła do swojego pokoiku. Usiadła wygodnie i zabrała się do pracy. Z kory sosny wystrugała piękną łódkę. Z jarzębiny i trawy korale dla mamy, a kasztany przydały się jej do układania kształtów liter i różnych figur. Na koniec, korzystając z jagód i malin, namalowała na kawałku kory z brzozy piękne kwiaty, takie same jakie rosły na leśnej polance. Gdy skończyła, był już wieczór. Kitka sama nie wiedziała, kiedy minął dzień. Pobiegła do mamy i powiedziała, pokazując jej swoje prace:
– Zobacz, mamusiu!
– Och, kochanie! Napracowałaś się dzisiaj. Wszystko jest bardzo ładne! – Mama wiewióreczki usiadła przy niej.
– To jest dla ciebie! – Kitka zawiesiła jarzębinowe korale na szyi swojej mamy.
– Dziękuję ci. Są naprawdę śliczne. Nigdy nie miałam nic równie pięknego! – Pani wiewiórka przytuliła swoją córeczkę i po chwili dodała. – Jeśli jutro będziesz czuła się już dobrze, zaprosimy twoich przyjaciół. Urządzimy wystawę wszystkich twoich prac. Zrobię mały poczęstunek, a ty opowiesz nam, jak zrobiłaś takie ładne rzeczy. Zgoda?
Małej wiewióreczce bardzo spodobał się ten pomysł, więc z wielką przyjemnością pomyślała o kolejnym dniu. Zupełnie zapomniała o tym, że jeszcze rano tak bardzo się nudziła.
Kiedy tata skończył opowiadać, spojrzał na Maćka, ale synka już przy nim nie było. Chłopiec był już w swoim pokoju i wyjmował z szuflady kokardki, bibułę, drobne kamyczki znalezione latem nad morzem i inne swoje skarby.
„Widzę, że jednak wiewiórka podsunęła ci parę pomysłów” – pomyślał. No cóż, dzisiaj zupę zrobię sam.
Zobacz też: Łagodnie czy stanowczo - jak wychowywać dzieci?
Bajka pochodzi z książki „Krótkie bajeczki dla chorej córeczki” autorstwa Joanny Moniki Litwin (Oficyna Wydawnicza „Impuls”, 2011). Publikacja za wiedzą wydawcy.