Patrzę zamyślona na Kingę, moją nastoletnią córkę. Widzę, jaka jest podobna do ojca. Jankowi nie udałoby się teraz jej wyprzeć, ale on wolał wierzyć, że to nie jego dziecko.
Szydził ze mnie, że byłam zbyt łatwa i głupia. Zginął w wypadku samochodowym, kiedy Kinga miała 6 lat. Przewrotny los sprawił, że mimo bólu i piętna panny z dzieckiem, szybko ułożyłam sobie życie. Właściwie to dzięki niemu jestem dzisiaj szczęśliwą żoną i matką.
Wiem, że w rzeczywistości Janek był nieszczęśliwym chłopakiem. Długo nie potrafił się wyzwolić spod wpływu despotycznej matki, która wpadała w furię, jeśli nie mogła ziścić swoich planów. Jeśli już, to do niej mam żal. Nigdy nie zapomnę jak mnie potraktowała. Janek był jej ukochanym synkiem, przynajmniej dopóki jej słuchał, bo ostatecznie nie ożenił się z dziewczyną, którą dla niego wybrała.
Janka poznałam na zabawie
Zawsze miał powodzenie u dziewczyn, które traciły dla niego głowę. Ja przygotowywałam się do matury. Jankowi wystarczył jeden taniec, chwila rozmowy, aby zdobyć moje serce. Niestety, nie wystarczały mu pocałunki i pieszczoty.
Po kilku randkach zorientowałam się, że jestem w ciąży. Traf chciał, że jednocześnie znudziłam się mojemu adoratorowi. Nagle Janek przestał mnie odwiedzać. Od koleżanek dowiedziałam się, że gdy ja gryzę z rozpaczy paznokcie, on świetnie się bawi na dyskotekach. Nie wytrzymałam, postanowiłam z nim poważnie porozmawiać.
Nie wiem czemu łudziłam się, że weźmie mnie w ramiona i od razu mi się oświadczy.
– Janek, dlaczego tak mnie traktujesz? – spytałam, po tym jak odnalazłam go w roztańczonym tłumie.
– Sorry mała, idź lepiej do domu i się połóż spać, bo jutro do szkoły zaśpisz – zaśmiał mi się w twarz.
– Muszę z tobą pogadać – powiedziałam, ciągnąc go na bok – Jestem w ciąży – krzyknęłam mu do ucha.
Popatrzył na mnie uważnie.
– To jakiś żart? Za kogo ty mnie masz? Odczep się – odwrócił się na pięcie i tyle go widziałam.
Poczułam się upokorzona i samotna
Zrozumiałam, że byłam dla niego jedną z wielu naiwnych małolat, które uwodził i porzucał. Moja mama szybko zorientowała się, co się ze mną dzieje. Widziała moje opuchnięte oczy i zbyt częste wizyty w łazience. Nie zaprzeczyłam, gdy zapytała.
– Bałam się, że to tak się skończy – narzekała. – Byłaś w niego taka zapatrzona... Może gdyby ojciec żył zachowałabyś się inaczej? Skoro ten łobuz zrobił ci dziecko, to powinien się z tobą ożenić – zawyrokowała.
– Ale on nawet nie chce ze mną gadać, a co dopiero się żenić – wyznałam, zanosząc się płaczem. – Mamo, nie będę go zmuszała do ślubu. Mam swój honor, nie potrzebuję jego łaski.
– Straciłaś rozum dziewczyno. Swoją dumę schowaj do kieszeni. A teraz ogarnij się, przebierz i uczesz, pójdziemy razem do niego do domu – zarządziła. – Skoro on nie chce z tobą gadać, to ja pogadam z nim i z jego rodzicami.
Nigdy nie zapomnę
Było to najbardziej upokarzające wydarzenie w moim życiu. Obejrzała mnie uważnie, jakbym była towarem na targowisku.
– Znam was – wysyczała w końcu. – Mieszkacie same w tej biednej chałupinie za wsią. Mąż zmarł, więc zaczynacie wymyślać historie, bo szukacie naiwnego chłopa z pieniędzmi. Takiego z lepszej rodziny, która by wam pomogła wyjść z nędzy, w której żyjecie, co? Gospodarstwa nie macie... A ty dziewczyno żadnej roboty nie jesteś nauczona. Myślałaś, że na brzuch sobie chłopa złapiesz? Ale ja na to nie pozwolę, nie o takiej synowej myślałam. A zresztą może nie Janek jest ojcem, co? – spojrzała na mnie szyderczo.
Nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Moja mama twardo zagryzała wargi, ale i w jej oczach widziałam łzy i smutek. W tamtej chwili bardzo było mi żal, że ją zawiodłam, że uległam temu draniowi.
– Gdyby Heniu żył nie pozwoliłby na coś takiego, na takie traktowanie – powtarzała w drodze do domu.
Byłam załamana, ale jednocześnie gorączkowo myślałam, co robić. I wymyśliłam. W sobotę poszłam na imprezę z okazji osiemnastych urodzin koleżanki. Cały czas bawiłam się z jej bratem Bogdanem.
Był moją szansą na lepsze życie
Znałam go od dawna i wiedziałam, że mu się podobam. Tamtej nocy go uwiodłam, a trzy tygodnie później wyznałam mu, że będziemy mieli dziecko.
– Naprawdę?! – rozpromienił się Bogdan. – Od tylu miesięcy do ciebie wzdycham na próżno, a tu masz. Taki traf! – po chwili przyklęknął i zapytał patrząc mi głęboko w oczy. – Danusiu, czy zostaniesz moją żoną?
– Tak! Po trzykroć tak! – rzuciłam mu się szczęśliwa w ramiona.
Pobraliśmy się dwa miesiące później.
W czasie przygotowań do wesela spotkałam przypadkowo Janka.
– Wychodzisz za mąż. Wiedziałem, że jesteś zaradna, matka miała rację co do ciebie – zaśmiał się.
Tego już było dla mnie za wiele. Nie wytrzymałam i uderzyłam go z całej siły w twarz.
– Ty żałosny chamie, wracaj do swojej mamusi – rzuciłam na odchodne.
Obecność Bogdana, jego radość i troska o mnie i o nasze dziecko sprawiły, że zaczęłam się cieszyć życiem. Wyszłam za mąż z rozsądku, niektórzy to nazwą wyrachowaniem, ale bardzo szybko pokochałam Bogdana. Lepszego męża nie mogłabym sobie wymarzyć. Stworzyliśmy zgodną, szczęśliwą rodzinę. Rozmyślnie wrobiłam go w ojcostwo, ale zawsze starałam się mu to wynagrodzić najlepiej jak umiałam.
Wiem, że moje postępowanie było bardzo egoistyczne i godne potępienia, dlatego nikomu nigdy o tym nie mówiłam. O ojcu Kingi wiedziała tylko moja mama, ale ona już nie żyje.
Rok po naszym ślubie po okolicy rozeszła się wieść, że Janek ma dziecko z Marzeną, dziewczyną z sąsiedniej wsi i nie chce się z nią żenić. Oczywiście mamusia mu nie pozwoliła, bo wymyśliła, że jej synek ożeni się z córką najbogatszego gospodarza, którego żona była ważną urzędniczką w gminie. Jednak porzucona przez Janka dziewczyna nie poddała się. Udowodniła w sądzie jego ojcostwo i wywalczyła alimenty dla dziecka.
– Mam nadzieję, że twoja przyszła żona też długo się tobą nie nacieszy – powiedziała mu na odchodnym.
Jej słowa okazały się prorocze... Jakiś czas później Janek ożenił się z przeciętną i bynajmniej nie bogatą dziewczyną, która też była z nim w ciąży. Podobno tym razem był w niej naprawdę zakochany. Może dlatego, że po aferze z nieślubnym dzieckiem, kandydatka mamusi odrzuciła jego względy. Jednak Janek nie nacieszył się zbyt długo swoim małżeństwem. Kilka lat po ślubie zginął w wypadku samochodowym, zostawiając ukochaną żonę i dzieci na wspólnym gospodarstwie z teściową.
Zastanawiam się nieraz, ile miałam szczęścia, że mnie kiedyś odrzucił. Inaczej nigdy nie byłabym z Bogdanem, nie miałabym kochającego, czułego i wiernego męża i nie mogłabym się cieszyć z mojej wspaniałej rodziny.
Czytaj także:
„Chciałam zostawić córeczkę w oknie życia. Owinęłam ją w koc, zaniosłam, położyłam... i wtedy ona zaczęła głośno płakać”
„Przez niego straciłam wszystkie swoje oszczędności. Uwierzyłam, że się ze mną ożeni i to uśpiło moją czujność”
„Ożeniłem się z nią tylko dlatego, że była w ciąży. Bardziej niż nasz syn, obchodziły ją koleżanki. Wytrzymałem 2 lata”