„Narzeczony porzucił mnie 4 miesiące przed ślubem, bo jego kochanka była w ciąży. To ona powiedziała mi o wszystkim”

Kobieta, którą zostawił narzeczony fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„Piotrowi nie starczyło odwagi, by powiedzieć mi to osobiście – wysłał do mnie… swoją obecną ukochaną. Mój narzeczony, z którym chodziłam 9 lat, postanowił zostawić mnie 4 miesiące przed ślubem. Obiecał jej małżeństwo. Zapomniał tylko wspomnieć, że właśnie jest w trakcie przygotowań do ślubu ze swoją wieloletnią dziewczyną”.
/ 25.02.2022 16:00
Kobieta, którą zostawił narzeczony fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Nie wierzę w tak zwane „zbiegi okoliczności”. Ot, zwykły przypadek – komentowałam zawsze opowieści koleżanek, które rozentuzjazmowane mówiły, że „tak miało być” albo że „byli sobie przeznaczeni”. Jednak nawet taka realistka jak ja musi przyznać, że może coś w tym jest… Jak bowiem wytłumaczyć to, co spotkało mnie dokładnie dwa lata temu?

Znałam go od zawsze

Nasze rodziny najpierw mieszkały na jednym osiedlu wieżowców z wielkiej płyty, a potem razem zdecydowały o kupnie małej działeczki za miastem i wybudowaniu tam bliźniaka. W jednej części zamieszkali rodzice Piotra, a w drugiej my.

Najpierw, jako dzieci, bawiliśmy się z Piotrkiem w jednym baseniku, potem wspólnie z rodzicami wyjeżdżaliśmy na wakacje, potem wybraliśmy jedną szkołę. Nie miałam nigdy bliskiej koleżanki. To Piotrowi opowiadałam o pierwszych sukcesach, kiedy wygrywałam szkolne konkursy gimnastyczne, i pierwszych porażkach, kiedy stałam się ofiarą prześladowania koleżanek z klasy. On też opowiadał mi o niesprawiedliwości nauczycieli i swoich kolegach.

Byliśmy przyjaciółmi na śmierć i życie. Nic dziwnego, że kiedy poszliśmy do szkoły średniej, zostaliśmy parą w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Razem odkrywaliśmy urok pierwszych pocałunków, pierwszych nieśmiałych uścisków w parku i pierwszych obietnic. Nie wyobrażałam sobie, że kto inny mógłby zostać w przyszłości moim mężem...

Rodzice też w pełni popierali ten wybór. Wydawał się taki oczywisty – zamieszkalibyśmy na piętrze jednej z części bliźniaka, mielibyśmy blisko do obu rodzin, nikt nie musiałby nikogo poznawać ani wprowadzać. Wydawałoby się: sielanka.

Nie czułam przy nim motyli w brzuchu

I jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy zastanawiać się nad tym, że może nie zawsze Piotr pociąga mnie jako mężczyzna. Że może oprócz spokoju i poczucia bezpieczeństwa, jakie mi daje, kobieta czasami powinna oczekiwać od swojego ukochanego, że będzie wywoływał w niej mocniejsze bicie serca...

Nie, takich pragnień nie miałam. I pewnie byłabym teraz nudnawą żoną Piotrka, gdyby nie fakt, że po maturze nie dostałam się na wymarzoną architekturę w Warszawie.

Prawdziwe to było dla mnie nieszczęście. Od zawsze przecież wiedziałam, że chcę kreślić, zresztą mój przyszły mąż także nie wyobrażał siebie w innej roli niż pracownik jednego z modnych biur projektowych. Tylko że on dostał się na uczelnię za pierwszym podejściem. Co tu kryć, zawsze był ode mnie zdolniejszy, a na dodatek zawzięty i co sobie postanowił, tego zawsze dokonał.

To on namówił mnie na plan „B” – złożyłam równolegle papiery do Gdańska. I tam dostałam się na studia. Początkowo chciałam odrzucić tę szansę. Nie wyobrażałam sobie czteroletniej rozłąki z ukochanym – przecież mieliśmy tyle planów, na trzecim roku chcieliśmy wziąć ślub, zamieszkać razem… Rodzina i sam Piotr przekonali mnie jednak, że nie powinnam marnować szansy.

– Zobaczysz, czas szybko minie – mówił mój ukochany, gdy wypłakiwałam się po raz kolejny w jego ramię – nawet się nie obejrzysz, jak będziemy razem i otworzymy wspólną pracownię. A może przyspieszymy decyzję o ślubie i pobierzemy się już na drugim roku, a nie na trzecim, tak jak wcześniej planowaliśmy?

Ta szansa szybkiego ziszczenia się naszych planów, podtrzymywała mnie na duchu przez pierwsze miesiące pobytu w nowym miejscu.

A potem… A potem się przyzwyczaiłam i zaczęło mi się podobać swobodne i wolne życie, którego przecież nigdy wcześniej nie znałam. Nawet odważyłam się wychodzić na imprezy, tańczyć z innymi chłopakami i zauważać, że – poza Piotrem jest świat.

Oczywiście daleka byłam od tego, by choćby pomyśleć o zerwaniu tego wieloletniego związku, ale nieśmiało zaczęłam odkrywać, że może za wcześnie jeszcze na tak poważne i dorosłe zobowiązania...
Owszem, dalej co tydzień przykładnie przyjeżdżałam do rodzinnego domu i spędzałam całe weekendy z Piotrem, ale zmiana w moim zachowaniu musiała być chyba zauważalna, bo pewnego dnia mój ukochany powiedział:

– Widzę, że służy ci ten Gdańsk. Żeby mi tylko ktoś ciebie tam nie porwał, tak rozkwitłaś – i pocałował mnie czule.

Uśmiałam się wtedy, ale Piotrek musiał się poważnie zaniepokoić, bo zaczął namawiać mnie, byśmy przyspieszyli decyzję o ślubie. Tłumaczyłam, że to nie ma sensu, bo przecież i tak najbliższe lata spędzimy z dala od siebie.

W końcu jednak się zgodziłam. Podczas Bożego Narodzenia ogłosiliśmy zaręczyny. Oczywiście w rodzinie było najpierw niedowierzanie, pojawiły się nawet podejrzenia, że może jestem w ciąży. Potem jednak zapanowała wielka radość. Zaczęło się doradzanie co do sali weselnej, wyboru gości, garnituru i mojej sukni. I tylko ja jakoś nie potrafiłam się z tego cieszyć...

Przygotowania do ślubu cały czas odkładałam

Kiedy któraś koleżanka proponowała wspólne wybieranie sukni ślubnej, zawsze znalazłam jakiś pretekst, by nie iść. W końcu Gośka, koleżanka z akademika, skomentowała:

– Ty wcale nie chcesz tego ślubu. Po co ten pośpiech? Komu chcesz coś udowodnić? Jeśli się kochacie, poczekacie jeszcze na siebie. A jeśli nie…

Zakrzyczałam ją wtedy, że zazdrości mi mojego szczęścia. Czemu miałabym nie kochać Piotra? To przecież taki wspaniały człowiek. Gośka nic już nie śmiała powiedzieć, a ja postanowiłam bardziej zaangażować się w przedślubne przygotowania. Zaczęłam od szukania zespołu muzycznego. Kiedy na jednej z internetowym witryn usłyszałam zespół Eryka, serce zabiło mi mocniej.

– Na pewno spodoba się też Piotrowi– pomyślałam. – Żadnych fałszujących panienek, tylko mocne, męskie głosy.

Postanowiłam czym prędzej umówić się z liderem zespołu. To był właśnie Eryk. Trzeba przyznać, chłopak robił dobre wrażenie. Spokojny, zrównoważony, nie obiecywał gruszek na wierzbie. Dał się nawet namówić na krótki występ na żywo tak, bym mogła się upewnić, że to na pewno on śpiewa na zamieszczonym w Internecie nagraniu. Cena, jaką podał, też mieściła się w określeniu „standardowa”.

– To kiedy ten ślub? 20 sierpnia? Szczęściarz z przyszłego męża – skomentował Eryk. A ja tylko się uśmiechnęłam, biorąc jego słowa za zwyczajową uprzejmość.

Tak, „Zespół Eryka” – bo taka była ich oficjalna nazwa, był moim faworytem. Teraz wystarczyło tylko powiadomić Piotra i uzyskać jego akceptację. O dziwo, mój przyszły mąż wykazał jakiś mały entuzjazm. Tak, jakby temat ślubu i wesela przestał go obchodzić.
– A może ty już się rozmyśliłeś? – zapytałam nawet, a on wyraźnie się spłoszył i uciekł wzrokiem:
– Nie no, coś ty… – wyjąkał.
Wyczułam, że coś się kroi. Kobieca intuicja rzadko zawodzi, jak pokazuje doświadczenie. Już po kilku tygodniach wszystko się wyjaśniło...

Jego kochanka była w ciąży

Piotrowi nie starczyło odwagi, by powiedzieć mi to osobiście – wysłał do mnie… swoją obecną ukochaną. Tak, tak, mój narzeczony, z którym chodziłam 9 lat, postanowił zostawić mnie cztery miesiące przed ślubem.

Dziewczyna, która pewnego dnia zapukała do drzwi akademika, miała już całkiem pokaźny brzuszek – to mówiło samo za siebie. Piotr obiecał jej małżeństwo. Zapomniał wspomnieć, że właśnie jest w trakcie przygotowań do ślubu ze swoją wieloletnią dziewczyną.

Marta, bo tak nazywała się jego nowa miłość, była zagubiona i przerażona. Nie miałam sumienia mówić jej, że nic nie będzie z ich związku. Przeciwnie, zapewniłam, że rozumiem Piotra i że ma prawo do miłości. Może zbyt szybko zdecydowaliśmy o małżeństwie…

Dopiero po jej wyjściu, dwie godziny płakałam w poduszkę. Oczywiście, narzeczony dzwonił do mnie cały wieczór, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Co nowego mógł mi powiedzieć? Że czuł się na tyle samotny, że postanowił mnie zdradzić? Że tak naprawdę to bardziej było przyzwyczajenie niż miłość?

Miałam do niego słabość

Nie chciałam tego wszystkiego słuchać. Postanowiłam skupić się na działaniu: odwołać salę, no i zespół… Niby mogłam poprosić narzeczonego, by wyjaśnił całą sprawę, nie wiem jednak, dlaczego zależało mi na tym, by osobiście zadzwonić do Eryka. Może po prostu potrzebowałam męskiego ramienia, na którym chciałam się wypłakać? A może i tym razem nie zawiodła mnie intuicja?

W każdym razie, kiedy speszona wyjaśniałam Erykowi, że muszę anulować naszą umowę, bo narzeczony się rozmyślił i ślubu nie będzie, i że oczywiście poniosę wszelkie koszty, on patrzył na mnie jakoś tak dziwnie. Aż po plecach przeszły mi ciarki..:

– Rozumiem, że jesteś teraz znowu kobietą do wzięcia? – zapytał na koniec, a ja zdziwiona skinęłam głową.

– W takim razie nie zamierzam czekać, aż się pogodzicie. Zapraszam cię na kolację – zaproponował. – I nie wyobrażaj sobie nic złego. Ja nic nie kombinuję. Zamierzam tylko zdobyć cię uczciwie – tak, byś nie miała najmniejszych wątpliwości, że nie zostawię cię kilka miesięcy przed ślubem. Wystarczy, że mnie też tak porzucono…

A potem, podczas tej niezwykłej kolacji, usłyszałam historię, którą trudno uznać za zbieg okoliczności. Była jak… negatyw mojej! Bo tu stroną porzucającą była kobieta, a porzucanym właśnie on, Eryk. Reszta – wszystko było jota w jotę takie samo – nawet data się zgadzała! Eryk i jego narzeczona, którą również znał od dzieciństwa, też mieli pobrać się w sierpniu! Te fakty mówiły same za siebie!

I tak zaczęliśmy się spotykać. A teraz, dwa lata od naszej pierwszej randki, wzięliśmy ślub. Oczywiście w sierpniu, tak jak to sobie oboje już wcześniej zaplanowaliśmy. I oboje już teraz nie mamy wątpliwości, że widać byliśmy sobie przeznaczeni…

A Piotr, cóż – próbował mnie szukać, próbował przepraszać, próbował wszystko odkręcać. Nie wiedział tylko, biedny, że ja już kocham innego. Ponoć tego samego próbowała była narzeczona Eryka. On też jednak nie dał jej cienia szansy. Mieliśmy już wówczas siebie i to było najważniejsze.

Eryk jest moim mężem

Teraz piszę podczas podróży poślubnej – za oknem widzę pasmo polskich Tatr. Jest tak cicho, spokojnie, tak dobrze… Obok mnie zasnął mężczyzna, o istnieniu którego jeszcze dwa lata temu nie miałam pojęcia!

Dwa śluby musiały zostać odwołane, abyśmy mogli się spotkać… Ale widać, tak właśnie miało być! Jak to mówią, Bóg kiedy zamyka drzwi, otwiera okno. To mogę powiedzieć wszystkim porzuconym, tak jak ja dwa lata temu – wszystko jest po coś, jeszcze zobaczycie! I – nie mam wątpliwości, będziecie tak szczęśliwe, jak ja dzisiaj!

Czytaj także:
Moja wychowanka z obozu zaszła w ciążę. Rodzice chcą pozwać mnie o alimenty
Chciałam uciec od biedy, więc znalazłam pracę jako prostytutka. Moje życie to piekło
Moja najlepsza przyjaciółka uwiodła mi ojca. Jak on mógł polecieć na taką gówniarę?
Przespałam się z mężem siostry, ale nie powiem nikomu, kto jest prawdziwym ojcem synka
Moja przyjaciółka nie mogła zajść w ciążę ze swoim mężem. Postanowiła uwieść mojego
Obiecywał, że odejdzie od żony. A później... zobaczyłam ich objętych

Redakcja poleca

REKLAMA