Przez całe lata ukrywałam siniaki i znosiłam agresję męża. Aż w końcu poznałam sąsiada, który otworzył mi oczy... Wystąpiłam o rozwód i teraz jestem szczęśliwa.
Ależ ty nerwowa jesteś! – mówiły koleżanki z pracy – Coś puknie, a ty podskakujesz na dwa metry. Co się dzieje? - Odpowiadałam, że nic, że wszystko w porządku. Przyglądały mi się z niedowierzaniem, gołym okiem widać było, że kłamię!
Za oknami upał, wszystkie dziewczyny w bluzkach na ramiączkach, tylko ja zakładałam sukienkę z rękawami poniżej łokcia, bo inaczej nie udałoby się zasłonić siniaków.
Mój mąż jest wysoki i bardzo silny. Jest także agresywny i łatwo mu się narazić. Na przykład kładzie nogi na stole. Ja lubię, żeby stół był nakryty obrusem, więc te nogi w butach mnie drażnią. Czasami wymknie mi się jakaś uwaga podniesionym tonem. Wtedy właśnie „wystawia” mnie za drzwi, a za mną leci „ta szmata” ze stołu.
Jedna moja uwaga wyprowadza go z równowagi
Można by powiedzieć: „nie kładź nic na stole, niech sobie trzyma tam nogi, jeśli tak lubi”! Oczywiście, próbowałam tak robić, ale on potrafi nie zwracać uwagi na rozstawione do obiadu talerze albo na szklanki z herbatą… Dla niego stół to podpórka dla nóg. Tak uważa.
Nasze mieszkanie nie jest duże. Trzeba się nagimnastykować, żeby było czysto, więc chodzę i sprzątam porozwalane gazety, porozstawiane kubki, bo mój mąż nigdy nie odnosi niczego do kuchni.
Naprawdę próbowałam się tym nie przejmować.
W końcu dom jest dla nas, a nie my dla domu, ale... Dlaczego to ja mam zawsze ustępować i we własnym mieszkaniu mam być popychadłem?
Jest moje, po rodzicach, meble też są moje. Piękny, stary stół z intarsją kosztuje dziś kupę forsy, a mój mąż rysuje go ciężkimi buciorami. Kiedy mąż się zorientował, że ten stół to takie cenne cacko, zaraz postanowił go przehandlować i nawet znalazł kupca. Ale się postawiłam:
– Po moim trupie. To pamiątka, za żadne skarby nie pozwolę sprzedawać. – tak powiedziałam. Więc teraz robi mi na złość i specjalnie się ze mną drażni. Czy to nie jest znęcanie?
– Nigdy cię naprawdę nie uderzył – mówi moja teściowa, kiedy się skarżę.
Ale rzuca niedopałki na podłogę, kiedy jest podpity, a ja zbieram, bo się boję pożaru. I tak na kolanach przed nim zasuwam, a on się podśmiewa i wykrzykuje:
– Jeszcze tam. Zobacz, jaką mam wielką popielnicę.
Pewnie, że mogłabym powiedzieć:
– Niech się wszystko w popiół obróci, a ja się nie będę czołgała przed sadystą!
– Ale... Co mi to da?
Niby to głupoty niewarte nerwów i zdrowia! Te meble, pościel, garnki, ubrania... Ale spróbujcie bez tego żyć albo zarobić na nowe. To się tylko tak łatwo gada, kiedy chodzi o cudze życie!
Mąż nie ukrywa, że ma inne kobiety
– Nie wystarczysz mi. – mówi. – Jesteś zimna jak ryba. Ja mam temperament i potrzebuję więcej, niż mi dajesz.
Jest bardzo przystojny. Dziewczyny na niego zerkają i uśmiechają się zachęcająco nawet wtedy, gdy jestem blisko. Teraz żona w niczym nie przeszkadza. Nawet fajnie jest prowadzać się z żonatym, bo to znaczy, że jest się lepszą od innej, że on woli kochankę od swojej ślubnej…
Całe szczęście, że nie mam z nim dziecka! Na początku bardzo chciałam, ale dobry los pilnował, żebym nie zaszła w ciążę. Po co ja za niego wyszłam? Gdzie miałam oczy?
Teraz mogę sobie pluć w brodę, ale wtedy byłam zakochana i nawet mi do głowy nie przyszło, że on chce się po prostu urządzić w mieście, bo w tej dziurze, skąd pochodzi, jest mu za ciasno! Miałam pracę, umeblowane mieszkanie, samochód. Wprawdzie nie żaden luksusowy, ale zawsze był…
No i byłam zupełnie sama, bo moi rodzice zmarli jedno po drugim już dosyć dawno… Więc on mógł robić, co chciał. Nikt się za mną nie ujął!
Do moich drzwi zapukał sąsiad z dołu
Pewnego dnia jednak w moim życiu zaświtał promyk nadziei. A zaczęło się niezbyt dobrze, bo zalałam mieszkanie sąsiadowi mieszkającemu pode mną. Puściła jakaś uszczelka pod zlewozmywakiem
i na dole zrobiła się fontanna.
– Niech pani zakręci wodę! – krzyczał, gdy otworzyłam mu drzwi – U mnie jest potop. Nie daję rady zbierać!.
Zanim znalazłam gospodarza domu który zakręcił zawór, piętro niżej była kompletna demolka. Nogi pode mną się ugięły, kiedy tam weszłam! Bosy sąsiad zbierał wodę z podłóg i dywanów, ale w sumie radził sobie kiepsko.
Zakasałam rękawy i ramię w ramię zaczęliśmy ratować jego dobytek.
Potem zaczęłam przepraszać i obiecywać, że pokryję wszelkie szkody, że mam ubezpieczenie i po remoncie pomogę mu w sprzątaniu. Najpierw machał ręką i nie chciał słuchać.
Po jakimś czasie jednak nawet się uśmiechnął i popatrzył przyjaźniej.
– Trudno, takie wypadki się zdarzają. Nie zrobiła pani tego specjalnie. A ofertę przyjmuję, bo, jak pani widzi, jestem sam i każda pomoc się przyda.
Wcale za nim nie tęskniłam
Mój mąż wyjechał w interesach, a ja po raz pierwszy byłam zadowolona, że go nie ma. Załatwialiśmy z sąsiadem sprawy ubezpieczeniowe, potem pomagałam mu wybierać tapety, raz czy dwa byliśmy w kawiarni i dobrze się nam rozmawiało.
Miał na imię Cezary i był trochę starszy ode mnie. Rozwiedziony przed paroma laty, uwielbiał swojego synka, który mieszkał z matką.
Przyznał się, że czasami słyszał, jak mój mąż się awanturował i nawet miał ochotę interweniować, ale...
– Wie pani, jak to jest… Człowiek się wtrąci między małżeństwo i potem obrywa. Więc dałem spokój. Ale pani nie powinna się godzić na takie traktowanie.
Sama nie wiem, jak i kiedy opowiedziałam mu o sobie. Te zwierzenia bardzo nas zbliżyły, zaczęliśmy sobie mówić po imieniu i zanim mój mąż wrócił, poczułam, że sąsiad to jest bliski mi człowiek i że lubię z nim przebywać.
Mąż szybko się zorientował, co w trawie piszczy i próbował mnie zastraszać.
– Niech się tylko dowiem, że mi przyprawiasz rogi! Połamię kości tobie i jemu!
– Spróbuj – po raz pierwszy w życiu byłam taka odważna. – Nie masz szans!
Sąsiad był wprawdzie starszy, ale wysportowany, więc mój małżonek przestał podskakiwać i wyraźnie spokorniał.
A ja przestałam się wahać.
Moja pierwsza noc z Cezarym była jak trzęsienie ziemi. Od tej pory nic już nie mogło mnie zatrzymać. Szybko wystąpiłam o rozwód.
Niczym się nie musiałam dzielić z moim mężem, bo wszystko było moje, po rodzicach. Pozbyłam się go więc migiem ze swojego mieszkania. Wprawdzie próbował stawać okoniem, ale... Wytłumaczyłam mu, że teraz mam świadka na to, iż się nade mną znęcał: Czarka.
Kiedy tylko nasz rozwód się uprawomocnił, sprzedałam swoje mieszkanie, a Cezary swoje i kupiliśmy niewielki domek na drugim końcu miasta.
Urządziliśmy go już jako małżeństwo. W największym pokoju stanął czeczotkowy stół po mojej mamie, który Cezary pielęgnuje i odkurza z największą starannością, bo on zna i ceni sprzęty „z duszą”.
Jestem bardzo szczęśliwa. Teraz już wiem, że nie wolno tracić nadziei, bo zły los się odwraca, chociaż czasami trochę trzeba mu pomagać. Nie warto się poddawać brutalom.
Więcej listów do redakcji:„Przez prawie 20 lat nie miałem pojęcia, że mam córkę. Nie zdążyłem jej poznać, bo.... zmarła”„Moją córkę zabił na pasach pijany kierowca. Zatraciłam się w swojej żałobie i odtrąciłam bliskie mi osoby”„Mam żonę, dwójkę dzieci i kochankę. Żyję tak od kilku lat bez wyrzutów sumienia, bo żona wie o wszystkim”