Każdy, kto brał ślub, słyszał, że jest to jego najszczęśliwszy dzień w życiu. W moim wypadku jednak okazał się... prawdziwą katastrofą.
To była katastrofa...
Ale muszę zacząć od początku, czyli od wieczoru panieńskiego, gdy moja najlepsza przyjaciółka, a jednocześnie główna drużka Lucyna, palnęła:
– A tak na marginesie, Gośka, to nigdy bym nie pomyślała, że chciałabyś spędzić życie z kimś takim, jak Jacek.
Generalnie rzecz biorąc, nie powinnam zwracać uwagi na to, co mamrocze na wpół pijana koleżanka. Ale to była Lucyna, która nigdy nie gadała głupot, znała się na ludziach i, od kiedy oświadczyłam, że wychodzę za Jacka, nie chciała w żaden sposób tego faktu komentować.
Najwyraźniej jednak teraz spora dawka alkoholu rozwiązała jej język.
– Co masz na myśli? – spytałam ostrożnie, nagle czując, że mój też już nieco oszołomiony mózg zyskuje na bystrości.
– Pamiętasz, jak zarzekałaś się, że nigdy nie wyjdziesz za faceta, którego jedynym celem jest zrobienie kariery i pieniędzy? Który nie ma w sobie romantyzmu za grosz i dotyka swojej kobiety jedynie w sypialni? Innymi słowy – za kogoś dokładnie takiego jak twój ojciec?
– Pamiętam – przyznałam.
– To dlaczego zmieniłaś zdanie?
– Nie zmieniłam! – wrzasnęłam. Chyba naprawdę się upiła!
Nie powiedziała nic więcej, ale jej uniesione znacząco brwi zasiały jednak we mnie ziarno wątpliwości.
– Nie! – mruknęłam bezgłośnie i otrząsnęłam się. – Jacek nie jest taki, jak mój ojciec. To niemożliwe! On nie będzie aroganckim dupkiem, który uważa, że tylko jego praca jest ważna, tylko jego zdanie się liczy, a mężczyzna mówi „kochanie” wyłącznie w głupich romansidłach.
– Powiedz mi tak szczerze, dlaczego chcesz się ze mną ożenić? – spytałam z głupia frant narzeczonego, gdy po południu siedzieliśmy u niego w mieszkaniu. Oderwał się od papierów, które przyniósł z pracy i zmarszczył brwi.
– Co to za pytanie? – w jego głosie wyczułam cień irytacji.
Ja też poczułam irytację
Powiedziałby, że z miłości, pocałowałby, może nawet zaczęlibyśmy się kochać... I cała sprawa poszłaby w niepamięć.
– Odpowiedz! – zażądałam.
– Dobrze nam razem – powiedział powoli, patrząc na mnie uważnie, jakby sprawdzał moją reakcję na jego słowa. – Kochamy się – dodał. – Pasujemy do siebie. Poza tym już czas założyć rodzinę! – pochylił się i szybko pocałował w usta. – Wybacz mi teraz, ale muszę dokończyć ten raport. Chcę mieć to z głowy. Chyba nie chciałabyś, żebym pracował podczas naszego miodowego tygodnia, prawda?
– Prawda – mruknęłam, ale już mnie nie słyszał, zatopiony w papierach.
Pracowity, ambitny, dobrze zarabiający. Odpowiedzialny. Nie pije, nie lata za babami. Robi karierę. Materiał na męża!
Tak właśnie mój ojciec określił Jacka. Mama jedynie powiedziała:
– Chcę, abyś była szczęśliwa!
Hm... Czy fakt, że mój ojciec tak całkowicie akceptuje Jacka, nie powinien mnie właśnie zaniepokoić?
Na dwa dni przed ślubem, gdy moja głowa niemal pękała od kłębiących się w niej myśli i wątpliwości, nagle postanowiłam przestać się wygłupiać! I zachowywać się jak pensjonarka, która czeka na księcia na białym koniu. Życie jest trudne, to jak codzienna bitwa. Romantyzm nie nakarmi dzieci, nie ogrzeje domu i nie zapewni bezpieczeństwa.
Jacek był solidny, bezpieczny. Doskonały materiał na opiekuna rodziny! Może i nie kochał mnie szaleńczo, ale ja jego także nie. Może sprawiał wrażenie, jakby małżeństwo było jakimś kolejnym interesem do ubicia, ale przecież mogłabym trafić gorzej...
No i rzeczywiście już nadszedł czas na założenie rodziny! Miałam 28 lat i chciałam mieć dzieci.
Dosyć zaglądania do wózków w parku
Nie mówiąc już o tym, że moi rodzice zapłacili kupę pieniędzy za zorganizowanie ślubu i wesela swojej jedynej córki. Musiałby pojawić się o wiele ważniejszy powód do zerwania zaręczyn niż to, że młodzi pobierają się bardziej z rozsądku niż z miłości...
Tak więc pojutrze wychodziłam za mąż za Jacka i najwyższy czas, abym spróbowała być bardziej podekscytowana z tego powodu. I abym przestała międlić w swojej głowie nierealne alternatywy.
Siedziałam w babskim gronie w mieszkaniu Jacka, dyskutując nad usadowieniem gości przy weselnym stole, gdy mój narzeczony wrócił do domu w towarzystwie sympatycznego szatyna.
– Przedstawiam wam mojego drużbę!
– Michał! – moja przyszła teściowa zerwała się z kanapy i uściskała serdecznie chłopaka, o którym wcześniej dużo słyszałam. Byli z Jackiem niemal nierozłączni przez ponad piętnaście lat. Dwa lata temu jednak Michał wyjechał z kraju do pracy za granicą.
Gdy matka Jacka wreszcie wypuściła drużbę z ramion, mężczyzna spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
– Jacek dużo mi o tobie opowiadał przez telefon! – powiedział niskim głosem, który wywołał we mnie dziwny dreszcz. – Czuję się, jakbym znał cię od dawna. I w rzeczywistości jesteś piękniejsza niż na zdjęciach, które wysłał mi mailem.
Pochylił się i pocałował mnie w policzek. Jego usta dotykały mojej skóry trochę dłużej, niż wypadało...
Uderzył we mnie grom z jasnego nieba
I nagle nic nie było ważne, tylko Michał. Jego oczy, jego głos, jego dotyk. Być może zrobiłabym z siebie idiotkę, gdyby nie Lucyna, która zaciągnęła mnie do sypialni.
– Gośka, weź się w garść, bo wyglądasz, jakbyś zamierzała uwieść tego Michała na oczach wszystkich.
– O rany! – jęknęłam.
– Właśnie, o rany! Jutro wychodzisz za mąż za Jacka! Pamiętaj o tym, przecież sama tego chciałaś.
– To mi minie... – powiedziałam. – On wyjedzie i wszystko wróci do normy!
Lucyna wtedy objęła mnie mocno.
– Tak! Wszystko wróci do normy! Tylko że…
Odsunęłam się.
– Tylko, że co?
Popatrzyła na mnie smutnymi oczami.
– Tylko że już będziesz wiedziała, czego będzie ci brakowało w małżeństwie... Nigdy nie patrzyłaś na Jacka tak, jak przed chwilą na Michała! Ani on nie patrzył tak na ciebie, jak ten wasz drużba...
– Przestań opowiadać o czymś, co nie miało miejsca! – powiedziałam gwałtownie. – Nie ma znaczenia, co dzisiaj poczułam. Poza tym Michał jest najlepszym przyjacielem Jacka, więc jesteśmy oboje w sytuacji bardziej beznadziejnej niż Romeo i Julia! – dodałam i zaraz złapałam się za głowę. – O Boże, co ja wygaduję! Zobaczyłam faceta ledwie trzy minuty temu i już coś kombinuję…
Lucyna tylko pokiwała głową.
– To się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia. Trzy minuty to aż nadto!
– Nie zakochałam się w nim! – jęknęłam, sama w to nie wierząc.
– Skoro tak mówisz... No dobra! Odetchnij parę razy, nałóż maskę szczęśliwej narzeczonej i chodź poznać bliżej drużbę swojego przyszłego męża.
To był koszmarny dzień. Czułam się jak żarłok na diecie, przed którym ktoś postawił tort i zabronił mu nawet polizać!
Był ciepły, uroczy i miał poczucie humoru
Moja matka wprost rozpływała się nad nim, a ja?... Nie wiedzieć kiedy zaczęłam mu opowiadać o swoim hobby, czyli fotografii. A on słuchał tak, jakbym wyjawiała mu największe sekrety świata. Czułam, że jestem w centrum jego zainteresowania. Ciepłe piwne oczy ogrzewały moją duszę, moje serce, moje... ciało.
Byłam stracona! W nocy nie zmrużyłam oka, bijąc się z myślami. Rano podjęłam stanowczą decyzję.
Potem przez pół godziny pokonywałam w sobie tchórza. Łatwo byłoby po prostu napisać kilka maili, wsiąść w samochód i uciec gdzieś na tak długo, aż wszyscy zapomną o moim wyskoku. Ale nie mogłam tego zrobić. Co by Michał o mnie pomyślał?
Długo stałam pod drzwiami mieszkania Jacka, nie mogąc się zmusić, aby zadzwonić. Nagle dotarło do mnie, że nigdy nie dał mi swoich kluczy, jakbym zawsze była tylko gościem... Jeszcze przedwczoraj poczułabym się zraniona tą myślą, ale dzisiaj to mnie nie obchodziło! Już nie miało znaczenia, co Jacek o mnie myśli i co do mnie czuje.
Gdy otworzył mi drzwi, zaspany i zły, powiedziałam po prostu:
– Nie mogę za ciebie wyjść!
Zmarszczył brwi i spojrzał na zegarek.
– Obudziłaś mnie o szóstej rano, aby mi to powiedzieć? – spytał.
– Wolałbyś, abym odpowiedziała „nie” dopiero wtedy, gdy ksiądz mnie spyta?
I dopiero wtedy wszystko do niego dotarło. Wciągnął mnie do mieszkania i zmieszał z błotem.
Krzyczał, że jestem histeryczką, a on miał nadzieję, że pod jego wpływem dorosłam. Będę musiała zmienić swoje podejście do życia, bo on nie ma już nerwów na niańczenie niedojrzałych panienek.
Pewnie mówił coś więcej, ale nie słuchałam, wpatrzona w Michała, który stał w drzwiach pokoju gościnnego i patrzył na mnie tak, że miałam ochotę po prostu podejść i wtulić się w niego. Jakbym patrzyła w lustro... Widziałam w jego oczach tę samą tęsknotę, co w swoich...
Wreszcie Jacek skończył i czekał na odpowiedź. Nie słyszałam pytania, ale nie byłam zainteresowana. Powiedziałam to, co sobie przygotowałam.
– Nie mogę za ciebie wyjść, bo zrozumiałam, że nie będę z tobą szczęśliwa. Nie kocham cię na tyle, aby spędzić z tobą całe życie. Za bardzo cię cenię, żeby pozwolić, abyśmy oboje żyli w kłamstwie.
W pewnym sensie byłaby to zdrada. Zdradziłabym nie tylko siebie, ale każdego dnia zdradzałabym także ciebie. Będziesz wspaniałym mężem, tylko nie dla mnie. Wybacz!
Mówiłam to wszystko, nie mogąc oderwać wzroku od Michała. W jakimś sensie żegnałam się także z nim. W końcu wzięłam się w garść, odwróciłam i wyszłam.
Nikt mnie nie zatrzymał
Pojechałam na Mazury, do domku na działce Lucyny. Wyłączyłam komórkę po tym, jak wysłałam sms-y do wszystkich zainteresowanych, że żyję, nic mi nie jest i po prostu chcę być sama. Nie mogłam spojrzeć w oczy ojcu. Jeszcze nie teraz. Aż tak odważna nie byłam!
Kolejną noc nie spałam. Nie miałam pojęcia, co mam dalej robić. Czułam się, jakbym zrobiła krok nad przepaścią i wisiała w powietrzu, jak te postacie z kreskówek. Wiedziałam, że niedługo spadnę, tylko nie miałam pojęcia, co czeka mnie na dole. Kamieniste dno czy może jednak siatka zabezpieczająca?
O świcie usłyszałam samochód podjeżdżający pod domek. Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno.
Mężczyzna. Nie Jacek, dzięki Bogu, bo mój były narzeczony był wyższy i chudszy. I nie miał ciemnych włosów... O Boże! To był on! Michał... Wyszłam na ganek i usiadłam na ławce. Michał usiadł obok mnie.
– Domyślił się... – powiedział po chwili. – Może Jacek nie jest zbyt wrażliwy emocjonalnie, ale nie jest także głupi.
– Jako główny drużba przyjechałeś pocieszyć niedojrzałą emocjonalnie pensjonarkę i powiedzieć jej, że to tylko zwykłe zauroczenie? Które z pewnością minie, kiedy tylko Jacek ożeni się ze mną i pokaże, na czym polega prawdziwe życie? – gorycz wyraźnie pobrzmiewająca w moim głosie zaskoczyła nawet mnie samą.
Poczułam, jak jego ciepła dłoń przykrywa moją, zimną i drżącą.
– Przyjechałem, aby podziękować ci, że byłaś na tyle odważna, aby dać mi szansę. Nam... – stwierdził.
– Słucham? – nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam!
Uśmiechnął się, budząc natychmiast motyle w moim brzuchu.
– Nie tylko w ciebie trafił piorun, kochanie! – powiedział czule.
Kochanie.
I nagle poczułam, jak grawitacja upomina się o swoje prawa i spadłam. Ale na dnie przepaści czekały na mnie silne ramiona mężczyzny, którego kochałam.
I czułam, że i on kocha mnie.
Tak, dzień mojego ślubu był katastrofą. Ale potem zrobiło się znacznie lepiej! Czułam się z tym fatalnie, ale... Wiedziałam, że muszę to zrobić!
Czytaj także:
Co za matka odrzuca własne dziecko? Siostra porzuciła Różę...
Kilka lat temu usłyszałam wyrok. Mam HIV. Ale czy to znaczy, że nie znajdę miłości?
Przyłapałam teściową na myszkowaniu w moim domu...
Od lat kocham męża mojej siostry. Ta miłość zniszczyła mi życie
Mąż odszedł od nas do innej. Gdy umarła na raka, wrócił