„Po śmierci taty miałyśmy długi, dlatego chciałam wyjść za mąż dla pieniędzy. Z tego powodu zostawiłam ukochanego...”

smutna dziewczyna siedzi na podłodze fot. Adobe Stock
„Nagła śmierć taty sprawiła, że zawalił się mój świat. Nigdy wcześniej nie musiałam martwić się o pieniądze, a teraz okazało się, że musimy nawet sprzedać dom. Postanowiłam, że wezmę dla pieniędzy ślub z dużo starszym mężczyzną.”
/ 28.01.2021 12:06
smutna dziewczyna siedzi na podłodze fot. Adobe Stock

Mamo, patrz – wpadłam do domu zdyszana. – Patrz – z dumą wyciągnęłam przed siebie lewą rękę.
Nawet marne zimowe słońce, którego promienie wpadały do pokoju, zapaliło na mojej dłoni iskrzący się blask.
– Co najmniej trzy czwarte karata – mama aż gwizdnęła z podziwu. – No, no... To znaczy, że się oświadczył. Tak?
– Tak – odparłam z triumfem, bo wreszcie udało mi się doprowadzić do tego, do czego uparcie dążyłam tyle czasu.
– Gratuluję. To kiedy ślub? – spytała.
– W wakacje, pewnie w sierpniu, wiesz, chodzi o "r" w nazwie. Ale bez wielkiej fety. I może nawet nie tu, tylko... Czy ja wiem... W Paryżu? Michał co prawda narzeka, że jego rodzina będzie miała pretensje, ale jakoś mu wytłumaczę – nagle poczułam niepokój, że klamka zapadła.

Mama milczała.

– Jesteś pewna? – spytała po chwili. – Bo Łukasz...
– Przestań – przerwałam jej. – Tak, jestem pewna. – A decyzję podjęłam już dawno. Wyrosłam z romantycznych porywów. Nie samą miłością człowiek żyje. Zresztą, przecież ja Michała kocham – sama już nie wiem, kogo chciałam przekonać bardziej – mamę, czy może siebie?

Kocham Michała – powtórzyłam wieczorem już do siebie

Ale moje myśli wciąż krążyły wokół Łukasza. Chodziliśmy razem do szkoły. Przez całą podstawówkę i liceum. I prawie przez cały ten czas byliśmy parą – najpierw taką z piaskownicy, potem, pod koniec ósmej klasy już serio... Tata żartował, że wychowa sobie zięcia...

Tata. Zacisnęłam powieki, żeby powstrzymać łzy. Ale myśli nie dało się tak łatwo zatrzymać. Po raz kolejny roztrząsałam, co by było gdyby... Gdyby tata żył...

Miałam 17 lat, kiedy świat się zawalił. Byłam jedynaczką, oczkiem w głowie tatusia. Nie mogłam, nie chciałam zrozumieć, że ta dziwna obca twarz, nieruchoma sylwetka zalana upiornym światłem szpitalnej kostnicy, to mój ukochany ojciec. Kiedy przyszła wiadomość o wypadku, mama prosiła: nie jedź. Potem prawie siłą chciała zatrzymać mnie przed ciężkimi stalowymi drzwiami. Ale ja musiałam tam wejść. Żeby uwierzyć, musiałam zobaczyć na własne oczy.

Po pogrzebie przepłakałam dwa tygodnie, a kiedy otrząsnęłam się z letargu ze zgrozą zauważyłam, że mama wcale nie rozpacza. Na całe dnie znikała z domu. Wracała śmiertelnie zmęczona, coraz cichsza, coraz bardziej zrezygnowana. W końcu musiała powiedzieć mi prawdę. Byłyśmy zrujnowane. Tata od dawna miał kłopoty finansowe, ale nawet jej nie mówił, jak bardzo poważne.

– Musimy sprzedać dom – mama nie patrzyła mi w oczy.
– Jak to? Dlaczego? Przecież firma... – zaprotestowałam.
– Firma ma kłopoty – westchnęła.
– Ale na pewno coś się da...
– Gdyby tata żył, pewnie jakoś by z tego wybrnął – mówiła z taką stanowczością, jakiej nigdy u niej nie słyszałam. – Ale nie żyje. Mamy długi, kredyty, zobowiązania. Jeżeli sprzedamy dom, firmę, wszystko... wyjdziemy z tego, ale zostanie nam tyle co nic. Starczy na nieduże mieszkanie...

Nigdy dotąd nie przywiązywałam wagi do pieniędzy

Kiedy ich potrzebowałam, po prostu były. Teraz przysłoniły mi świat. Mama wróciła do pracy, ale ileż zleceń może mieć dekoratorka wnętrz w takim mieście jak nasze? Mieszkania wszyscy urządzają sobie sami, pozostają sklepowe wystawy...

W drugim roku po przeprowadzce, kiedy rozpacz po śmierci taty przycichła, a upalne lato dawało się nam we znaki w ciasnym mieszkanku w bloku przysięgłam sobie, że będę miała pieniądze. I to nie kiedyś tam, ale jak najszybciej.

Wyjdę za mąż za Michała – postanowiłam, bo dawny wspólnik taty, który potem założył własną firmę był jedynym znanym mi mężczyzną, który miał pieniądze. I w sumie był ode mnie niewiele starszy – co to jest głupie trzynaście lat...

Następnego dnia zerwałam z Łukaszem i przystąpiłam do realizacji misternie ułożonego planu. Dziś, po trzech latach od tamtego dnia, dopięłam swego. Tylko dlaczego mama pyta, czy jestem pewna? I skąd nagle przyszedł jej do głowy Łukasz? Po naszym zerwaniu wcale go nie widywała... Wyjechał zaraz po maturze. Ktoś mówił, że za granicę, ktoś inny, że na studia... I dobrze, wolałabym, żeby nie wiedział...

Zaraz po zaręczynach Michał wyjechał na jakieś targi. Odetchnęłam, bo nagle zaczęłam czuć się przy nim jakoś niezręcznie. Zdejmowałyśmy z mamą świąteczną dekorację z okna wystawowego w delikatesach, gdy ktoś przycisnął nos do szyby. Odwróciłam się, ale intruz był namolny – zaczął pukać w szybę. Dopiero teraz go poznałam... Łukasz!

Miałam nadzieję, że sobie pójdzie, ale nie. Czekał aż skończyłam. Nie dało się dłużej zwlekać. Wyszłam więc do niego. Chciałam po przyjacielsku pocałować go w policzek, gdy nagle usłyszałam warkot.
– Co to jest? – wyjąkałam przerażona.
– Mój stróż – roześmiał się i rozchylił kurtkę. Za pazuchą miał niewyrośniętego kundla.

Śmieszne, oklapnięte uszy, sympatyczna mordka... Cudo. Nagle coś zakłuło mnie w sercu. Michał... Michał nie lubi zwierząt. Kiedy się upierałam, że po ślubie chcę mieć psa, zgodził się na takie łyse szkaradzieństwo, ostatni krzyk mody wśród hollywoodzkich gwiazd. Chichuaua "toto" się nazywa czy jakoś tak.
– Pójdziemy na spacer? – spytał Łukasz, chowając pupila pod kurtką.
– Mhm... – ku własnemu zaskoczeniu zgodziłam się natychmiast. – Skąd go masz? Tego psiaka – spytałam.
– Kupiłem trzy lata temu, na bazarku od jakiegoś pijaka. To miał być prezent zaręczynowy... – odparł spokojnie.
– O! Dla kogo? – nie zdołałam powstrzymać się od okrzyku.
– Dla ciebie – szepnął, zatrzymując się.

Patrzył mi w oczy, podniósł dłoń i pogłaskał mnie po policzku. Przeszedł mnie dreszcz, jakiego nigdy nie czułam przy Michale. Zamknęłam oczy i choć wiedziałam, że powinnam, nie miałam siły się cofnąć.
– Prezent wciąż czeka – powiedział. – Ale słyszałem, że już jest za późno...

Już miałam powiedzieć, że tak, jest za późno, ale nagle zakręciło mi się w głowie. Jak na przyspieszonym filmie zobaczyłam nagle, jak smażyliśmy z Łukaszem naleśniki, jak przełaziliśmy przez płot, jak ratowaliśmy gołębia, który umazał się smołą. Później już z nikim nigdy nie było mi tak radośnie, przy nikim nie czułam, że jestem dokładnie tam gdzie powinnam. "Ale wtedy jeszcze żył tata i jeszcze mieliśmy pieniądze" – pomyślałam i... nagle zrozumiałam, że pieniądze nie mają tu nic do rzeczy. Podniosłam oczy na Łukasza.
– Na pewne rzeczy nigdy nie jest za późno – odparłam. – Bądź uprzejmy i zacznij oswajać ze mną mój prezent.
Uśmiechnął się, a potem wziął moją rękę i włożył sobie pod kurtkę. Pod dłonią poczułam szybko bijące serce. Przytuliłam się z nagłym westchnieniem ulgi i poczułam, że wilgotny psi nos przyjacielsko szturcha mnie w policzek.
– Muszę tylko pozbyć się takiego jednego błyszczącego kamyka – szepnęłam.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Wszystkie małżeństwa w mojej rodzinie się rozpadają. Boję się, że to klątwa
Przez pragnienie macierzyństwa, prawie zniszczyłam własne małżeństwo
Mój ojciec to zwykła szuja. Zostawił nas, a potem drugą rodzinę
Jestem chorobliwie zazdrosna o byłą mojego faceta. On mówi, że to tylko przyjaźń
Córki traktowały mnie jak służącą, a ja zaniedbałam przez to męża

Redakcja poleca

REKLAMA