Jak donosi włoska agencja prasowa Ansa, wierni zgromadzili się na mszy otwierającej obchody Wielkiego Tygodnia, mimo obowiązujących w całym kraju zakazów. W czasie sprawowania obrzędów kościele pojawiła się straż miejsca, które wręczyła zgromadzonym mandaty w wysokości 280 euro, czyli ponad 1200 złotych.
Co ciekawe, mandaty nie zostały wystawione bezpośrednio za udział we mszy świętej, ale za nieuzasadnione opuszczenie domu.
Duchowny prowadzący mszę świętą tłumaczył się z zaistniałej sytuacji w ten sposób. Jak sam stwierdził, zastosował się do obowiązujących zasad:
Celebruję obrzędy Wielkiego Tygodnia, przewidziane przez Kościół i dekret, który mówi, że musi być osoba czytająca, akolita pomagający kapłanowi i ministrant. I tak właśnie było. Powiedziałem, żeby zamknięto drzwi, ale ktoś o tym zapomniał. Jeśli o mnie chodzi, ja zrobiłem to, co musiałem.
- mówił ks. Andrea Accivile.
Na temat weryfikowania, czy w kościołach we Włoszech pojawiają się wierni, wypowiadał się kilka dni temu ksiądz Tomasz Jochemczyk. Zwracał uwagę na to, że patrole sprawdzają nie tylko duże rzymskie świątynie, ale także małe wiejskie parafie. Na potwierdzenie tych słów nie trzeba było długo czekać.
Jak sytuacja wygląda w Polsce?
Obecnie w Polsce obowiązuje ograniczenie ilości osób w kościele podczas mszy świętej. Mogą się one odbywać, ale do świątyni może wejść nie więcej niż 5 osób. Decydując się na udział w nabożeństwie, nie wiadomo jednak, czy te 5 osób już zostało wypełnione, czy jeszcze są miejsca.
W ciekawy pomysł podeszła do tego parafia w Mierzynie - rezerwacji miejsc na nabożeństwa w Niedzielę Palmową dokonywano przez stronę internetową parafii. Nabożeństwa odbywały się przez cały dzień co godzinę w 4 miejscach (w tym w specjalnych namiotach), a po wejściu 5 osób drzwi były zamykane na klucz.
Zobacz więcej informacji o koronawirusie: