O koronawirusie nie wiemy ciągle zbyt wiele oprócz jednego - najskuteczniejszą metodą walki z nim jest izolacja i unikanie kontaktu z innymi. Czasem jednak nie da się tego uniknąć - trzeba wybrać się na zakupy, do apteki czy najzwyczajniej w świecie wyjść na pięciominutowy spacer. Również wtedy jednak można spotkać osobę zakażoną wirusem, która niekoniecznie musi dawać objawy choroby.
Właśnie dlatego powstaje aplikacja ProteGo, która zbiera dane o lokalizacji użytkowników z telefonów, na których jest zainstalowana. Podobne aplikacje planują wprowadzić również Wielka Brytania i Norwegia. Jak dokładnie działa?
Aplikacja powie ci, gdy spotkasz nosiciela koronawirusa
Aby korzystać z ProteGo, musisz podać swój numer telefonu i udostępnić aplikacji dostęp do łączności Bluetooth. Wtedy twój telefon będzie zbierał i przesyłał anonimowe dane do wszystkich telefonów w zasięgu 10 metrów.
Dzięki temu, jeśli ktoś zachoruje na koronawirusa, wszystkie osoby, które przebywały w ostatnim czasie w jego okolicy i mogły się zakazić zostaną o tym poinformowane przez Sanepid.
Aplikacja poinformuje nas też, czy możemy spokojnie wyjść z domu. Każdy użytkownik może mieć trzy statusy. Zielony kolor oznacza, że można wyjść na spacer lub zakupy, oczywiście zachowując ostrożność i stosując się do obecnych obostrzeń.
Pomarańczowy status informuje nas, że aplikacja nie zebrała jeszcze wystarczająco dużo danych i należy zachować szczególną ostrożność. Gdy w aplikacji zobaczymy czerwony kolor, należy skontaktować się z Głównym Inspektoratem Sanitarnym i bezzwłocznie poddać się kwarantannie domowej.
Jeśli można doszukiwać się plusów w całej tej sytuacji, jednym z największych byłby właśnie zaawansowany rozwój technologii. To właśnie dzięki niemu powstają aplikacje służące do kontroli osób przebywających na kwarantannie. Teraz możemy tylko liczyć, że nowy rządowy pomysł faktycznie przyniesie oczekiwane rezultaty i krzywa zachorowań w końcu zacznie maleć.
To też może cię zainteresować: