„Syn sąsiadów był najbardziej nieprzyjemnym facetem, jakiego w życiu spotkałam. Zwykły gbur! Jakim cudem trafiliśmy do łóżka?”

Jakim cudem poszłam do łóżka z gburem fot. Adobe Stock, eduardo
„Nigdy nie lubiłam Artura. Zawsze miał do powiedzenia coś nieprzyjemnego. Kiedy w ogóle się odzywał, oczywiście, a zdarzało się to rzadko. Nie wiedziałam, czy robił to, aby podbudować sobie ego czy naprawdę był przeświadczony, że wszyscy ludzie są głupsi od niego. Wszystko wiedział najlepiej i nigdy nie okazywał żadnych ciepłych uczuć”.
/ 26.10.2022 12:30
Jakim cudem poszłam do łóżka z gburem fot. Adobe Stock, eduardo

Był słoneczny lipcowy dzień, a ja spędzałam wakacje u dziadków, z dala od zgiełku miasta. Nudząc się niemiłosiernie postanowiłam pójść na spacer. Włożyłam zwiewną białą sukienkę i ruszyłam przed siebie. Poszłam na spacer do lasu, gdzie lubiłam się opalać, leżąc na łące, która się tam znajdowała. Właśnie tego potrzebowałam... 

Spokój i cisza mnie koiły

Od dziecka nie lubiłam konfliktów. Nie przepadałam także za ludźmi, którzy je generowali. Zadufani w sobie, przemądrzali, snobistyczni... Oni byli najgorsi. Taki właśnie był syn sąsiadów moich dziadków - Artur. Zawsze miał do powiedzenia coś nieprzyjemnego. Kiedy w ogóle się odzywał, oczywiście, a zdarzało się to rzadko. Nie wiedziałam, czy robił to, aby podbudować sobie ego czy naprawdę był przeświadczony, że wszyscy ludzie są głupsi od niego. Wszystko wiedział najlepiej i nigdy nie okazywał żadnych ciepłych uczuć. Obiady rodzinne spędzał w milczeniu, a gdy dostawał prezenty (kilka razy miałam okazję uczestniczyć w jego urodzinach), tylko kiwał głową w podzięce i nigdy nie wyrażał emocji. Był... lodowaty.

Nie dało się jednak ukryć, że tego lata dostrzegłam w nim coś jeszcze... Zaczął mężnieć, stał się muskularny. Długie, chłopięce kędziory zaczął formować w elegancką fryzurę, która łączyła się z gęstym zarostem. Podobałby mi się, i to bardzo, gdybym od dawna go nie znała. Niestety, jego charakter psuł całe wrażenie...

Przerwałam te rozmyślania, gdy dotarłam na łąkę i ściągnęłam sukienkę. Położyłam się na zielonej trawie, zostając tylko w samych figach.

Miałam dziwne przeczucie, że ktoś mnie obserwuje

Obejrzałam się kilka razy za siebie, ale nikogo nie widziałam, więc wkrótce przestałam się tym przejmować. Nagle słońce zasłoniły czarne chmury i zerwał się potężny wiatr. Wszystko wskazywało na to, że zaraz rozpęta się ulewa. Zrezygnowana włożyłam sukienkę na siebie i już chciałam kierować się w stronę domu, gdy z nieba spadły kaskady wody... Dom był oddalony o dobre pół kilometra, musiałam znaleźć schronienie.

Po chwili usłyszałam, że ktoś mnie woła. No tak, Artur, który wyłonił się nie wiadomo skąd... Pan Mądraliński na pewno wiedział, że spadnie ulewa i zapewne miał mi coś do powiedzenia na temat mojej bezmyślności i zupełnego braku umiejętności przewidywania pogody...  Nie chciałam tego słuchać, ale... nieszczególnie miałam wybór, bo zauważyłam, że idzie w moim kierunku.

Chodź, musimy się gdzieś schować – odrzekł sucho i zimno, jak zwykle.

Przeważnie w ogóle się do mnie nie odzywał, tylko bacznie mnie obserwował. To już jakiś progres... Ale chyba tym razem nawet on nie przewidział deszczu, bo był tak samo przemoczony jak ja. Miał na sobie dżinsy i czarny podkoszulek, który opinał jego umięśniony tors... Był naprawdę bardzo przystojny: czarne włosy i niebieskie oczy... Zdecydowanie mój typ.

Brnąc tak przez las, w końcu dotarliśmy do małej chatki ukrytej w drzewach. To była kryjówka Artura jeszcze z czasów dzieciństwa. Pamiętam, że nigdy nie chciał mnie tam zaprosić, nawet gdy dziadkowie próbowali to na nim wymusić. Chatka nie była duża, ale wygodna i co najważniejsze sucha. Przeszło mi przez myśl, że Artur wcale nie przypadkiem znalazł się na tej łące. Śledził mnie? Ale po co? Przecież na pewno mnie nie lubił! Może miał jakieś niecne zamiary? Tak naprawdę guzik o nim wiedziałam, poza tym, że był nieprzyjemny, gburowaty i przeważnie milczący. Może wyrósł na seryjnego mordercę?

„Nie, daj spokój, głupia, skąd masz w głowie takie myśli!” – ofuknęłam w myślach samą siebie.

Ale jeśli wiedział, gdzie jestem, musiał też mnie obserwować, przynajmniej przez chwilę... Czy to on był tą obecnością, którą wyczuwałam? Na tą myśl się zaczerwieniłam, gdyż zdałam sobie sprawę, że widział, jak opalałam się bez ubrań... W dodatku moja mokra sukienka w tej chwili dokładnie przylegała do ciała, uwidaczniając kształt piersi. Kątem oka widziałam jak Artur co rusz spogląda w te miejsca pod sukienką.

Co to były za spojrzenia?

Czułam się dziwnie. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu, ale burza rozpętała się na dobre. Wyglądało na to, że spędzimy w chatce trochę czasu...

– Dzięki za schronienie. Fajnie tu – powiedziałam nieśmiało, dla przełamania lodów.

– Tak... Jasne, nie ma sprawy – mruknął Artur.

Wow, to chyba było najmilsze zdanie, które dotąd udało mi się usłyszeć z jego ust.

– Myślisz, że burza niedługo przejdzie? Czy będziemy tu siedzieć do wieczora?

– Nie wiem, ale robi się zimno. Mam tu koc, gdybyś chciała.

Byłam w szoku. Co się stało z tym człowiekiem? Skąd te... ludzkie odruchy?

– Ale nie wiem, czy koc coś pomoże, jeśli nadal będziemy siedzieć w mokrych ciuchach.

Byłam skołowana, nie wiedziałam, co się dzieje. Ale faktycznie, miał rację. Nie wstydziłam się go szczególnie, bo, może i nie mieliśmy bliskiej relacji, ale przecież spędziliśmy razem prawie całe dzieciństwo. Zdjęłam mokrą sukienkę, zostając tylko w majtkach i okryłam się szczelnie jedynym kocem jaki miał Artur nie podglądał jak się rozbierałam, sam zdjął z siebie rzeczy zostając tylko w bokserkach. Sam drżał z zimna i zrobiło mi się przez chwilę głupio, że może rozchorować się tylko dlatego, że przyszedł zaoferować mi schronienie.

Zaproponowałam mu wejście pod koc

Widziałam, jak z zachwytem wpatrywał się w moje nagie piersi, kiedy siadał za moimi plecami. Mocno przylgnął do mojego ciała. Czułam na sobie jego ręce, zaczęło mi się robić gorąco i przyjemnie, powoli czułam coraz większe podniecenie, za każdym razem gdy jego oddech omiatał moją szyję. I chwilę później to poczułam, jego dłonie spoczęły na moich biodrach i powoli poruszały się w górę, aż dotarły do piersi.

– Hej... To... bardzo miłe, ale.. myślałam, że nawet mnie nie lubisz.

Nie odpowiedział, a mną zawładnęło pożądanie. Była w tym nutka tajemniczości i szaleństwa... Oddychałam coraz szybciej, a Artur zaczął namiętnie całować moją szyję. Odwróciłam się do niego przodem i usiadłam mu na kolanach. Zaczęliśmy się głęboko i zachłannie całować. Nie wytrzymał dłużej, położył mnie na kocu i zaczął się ze mną kochać, aż wydałam z siebie ciche jęknięcie.

Oboje tkwiliśmy w tym namiętnym uścisku. Czułam jak błogość rozpływa się po całym moim ciele. Artur oddychał głęboko, a jego głowa spoczywała na moich piersiach. Burza już dawno się skończyła, lecz żadne z nas tego nie zauważyło. Długo po tym jeszcze rozkoszowaliśmy się swoimi ciałami, poznając je za każdym razem na nowo, pieszcząc każdy centymetr skóry, zatracając się w sobie bez opamiętania.

Wyszliśmy z chatki dopiero wieczorem, a dziadkom powiedzieliśmy, że zabłądziliśmy w drodze powrotnej z lasu... Ale to był dopiero początek naszej relacji. Szybko przekonałam się, że wszystkie moje odczucia na temat Artura były mylne. Nigdy nie był gburem, za to cierpiał na chorobliwą nieśmiałość. Gdy już udawało mu się odezwać, zawsze mówił coś, czego szybko żałował. Okazało się, że tak bardzo chciał ze mną nawiązać relację, że paraliżował go stres. No cóż, już nie musi. Jak widać, wystarczyła nam do tego jedna, szczęśliwa burza.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA