„Przez 20 lat małżeństwa nie cieszył mnie seks z mężem. Zmieniło się to wtedy, gdy prawie go zdradziłam...”

zakochani po 40tce fot. Adobe Stock
Wszystkie koleżanki zazdrościły mi wspaniałego męża. Był atrakcyjny i pomimo 20-letniego stażu małżeńskiego, ciągle mnie adorował. Ale żadna z przyjaciółek nie wiedziała, co naprawdę dzieje się w naszej sypialni...
/ 16.12.2020 04:50
zakochani po 40tce fot. Adobe Stock

Kiedy poczułam na sobie spojrzenie tego człowieka, przeszedł mnie niewytłumaczalny dreszcz. Byłam tym zdumiona, bo naprawdę nie myślałam, że ja, czterdziestolatka, mogę jeszcze tak reagować na mężczyznę. Byłam pewna, że burzę zmysłów już dawno mam za sobą.

Tym bardziej że od 20 lat byłam mężatką. Szczęśliwą mężatką

Pomyślałam o Wojtku. Nadal był atrakcyjnym mężczyzną. Wysoki, postawny. Włosy miał gęste, bez śladów siwizny, co u brunetów w jego wieku nie zdarzało się często. Od lat podkochiwały się w nim wszystkie moje przyjaciółki. Zazdrościły mi takiego męża. Zwłaszcza że po latach małżeństwa nadal było go stać na romantyczne gesty. Kupował mi kwiaty bez okazji, adorował. Nie ukrywałam, że jestem z nim szczęśliwa, bo naprawdę byłam. Ale nie w łóżku…

Żadna z przyjaciółek nie wiedziała, co się działo w mojej sypialni. Bo tu akurat nie miałam się czym chwalić. Na przykład nigdy nie przeżyłam z moim mężem orgazmu. Naprawdę nie wiem dlaczego.

Wojtek nie był moim pierwszym partnerem. Podczas studiów na zabój kochałam się w Norbercie, przystojnym studencie medycyny. Mój wydział dzielił akademik właśnie z „medykami”, przez pierwsze tygodnie studiów mijałam się więc z Norbertem wiele razy na korytarzu, idąc pod prysznic.

Wtedy nie było takich luksusów jak teraz, nie było pokoi z łazienkami. Musieliśmy się myć w łazience wspólnej dla kilku pokoi. Dziewczyny miały osobne prysznice, chłopcy osobne, ale pewnej nocy, kiedy akademik był wyludniony, bo prawie wszyscy rozjechali się już po sesji do domów, wylądowaliśmy z Norbertem w jednej kabinie…

To był taki wybuch namiętności, którego się nie zapomina

Krzyczałam z rozkoszy i aż dziw, że nikt nie przybiegł sprawdzić, co się dzieje, bo nawet woda spadająca z prysznica nie była w stanie zagłuszyć moich jęków. Na tym jednym razie się nie skończyło: zostaliśmy z Norbertem parą. Po drugim roku opuściliśmy akademik i zamieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkaniu.

Tego, co się między nami działo, nie sposób opisać słowami! Nasza maleńka kawalerka była świadkiem szalonych namiętności… Kochaliśmy się wszędzie – na blacie w kuchni i w wannie, w pokoju na dywanie i w korytarzu przy wieszaku z płaszczami.  A także w parku, na łące, na polanie w lesie. Nasza miłość była soczysta niczym letnie owoce. Nie myśleliśmy o przyszłości, liczyło się tylko tu i teraz – nasze splecione ciała, wilgotne z pożądania…

Niestety, coraz bardziej w nasze życie wdzierała się codzienność. Skończyliśmy studia, trzeba było zacząć myśleć o pracy. Norbert dostał propozycję stażu w szpitalu, ale w innym mieście. Wahałam się, czy z nim jechać, on nie nalegał. Rozstaliśmy się w sumie bez żalu, w ciągu trzech lat bowiem nasza namiętność jednak się wypaliła.

Czułam się bezpieczna i kochana

Niedługo później spotkałam Wojtka i od razu wiedziałam, że ten związek to będzie coś zupełnie innego. Już na pierwszy rzut oka mój nowy ukochany wydał mi się stateczny i poważny. Chociaż był tylko trzy lata starszy ode mnie, to życie miał już poukładane. Pewnie dlatego, że pracował, odkąd skończył technikum, i studia na politechnice zrobił zaocznie.

Nie powiem, abym go nie pragnęła. Był przystojny i bardzo opiekuńczy. Dobrze się czułam wtulona w jego mocne ramiona i wiele obiecywałam sobie po naszej pierwszej nocy. Okazało się jednak, że Wojtek kochał się zupełnie inaczej niż Norbert.

Daleko mu było do wybuchów namiętności i nieopanowanych gestów. Nawet nie umiałabym sobie wyobrazić, że kocha się ze mną na podłodze w przedpokoju, wśród płaszczy, które spadły z wieszaka. O nie! Wojtek kładł mnie w pościeli, pieścił niczym relikwię i kochał się ze mną niespiesznie, co chwilę sprawdzając, czy na pewno jest mi dobrze i wygodnie.

Owszem, było mi wygodnie, ale dobrze – niekoniecznie. To znaczy po seksie z Wojtkiem zawsze czułam się taka wypieszczona, wręcz wymasowana, ale z paroksyzmami rozkoszy nie miało to wiele wspólnego. Od orgazmów, które przeżywałam z Norbertem, dzieliły mnie lata świetlne.

Dlaczego zatem wyszłam za Wojtka? To proste – bo był dobrym człowiekiem. Kochał mnie i ja go kochałam. Co z tego, że w inny sposób niż swojego byłego faceta? Inaczej nie znaczy przecież gorzej…
Nie sądziłam, że w moim związku czegoś mi brakuje, dopóki nie poznałam Tomasza. To spadło na mnie jak grom z jasnego nieba – uczucie wprost obezwładniającego pożądania. Bardzo mnie to zaskoczyło.

Kiedy Tomasz znajdował się blisko mnie, cała płonęłam, jakby nagle moja krew zamieniała się we wrzątek. Nie umiałam sobie tego wytłumaczyć, przecież od lat czegoś takiego nie czułam. Prawdę mówiąc od chwili, kiedy rozstałam się z Norbertem…

I nagle zrozumiałam, że przez te wszystkie lata małżeństwa w Wojtkiem byłam jakby uśpiona

Moja kobiecość wyrażała się na wiele sposobów, ale na pewno nie czułam się spełniona seksualnie. Dopiero wtedy zaczęło mi tego bardzo brakować.

Odtąd podczas seksu z mężem wyobrażałam sobie, że kocham się z Tomaszem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam, nie było mi to potrzebne. Przez wszystkie lata mojego małżeństwa czułam więź z Wojtkiem i jeśli nawet nie szybowałam pod niebo, kiedy się kochaliśmy, to przecież właśnie z nim chciałam to robić, jego wybrałam. A tymczasem nagle było nas w tym łóżku troje. Ten trzeci na razie pojawiał się w nim tylko w moich marzeniach, ale…

Wiedziałam, że i ja podobam się Tomaszowi

Widziałam to w jego oczach, w sposobie, w jaki na mnie patrzył. Czasami miałam poczucie, że mnie śledzi. Podobało mi się to. Prostowałam wtedy plecy, idąc kołysałam biodrami, mój chód stawał się bardziej taneczny. Specjalnie dla Tomasza zaczęłam nosić obcasy, z których zrezygnowałam kilka lat wcześniej, dla wygody. Znów chciałam być seksowna i kobieca.

Moje koleżanki zauważyły te zmiany, ale na szczęście nie wiązały ich z naszym nowym kolegą z biura. Oboje dokładaliśmy starań, aby nie było widać, jak bardzo jesteśmy sobą zainteresowani.
Kiedy okazało się, że jedziemy razem na szkolenie, byłam pewna, że dojdzie między nami do zbliżenia. Szykowałam się na ten wyjazd w tajemnicy przed mężem, pełna wyrzutów sumienia, a jednocześnie za bardzo rozpalona, aby się powstrzymać. Kupiłam seksowną bieliznę. Zapakowałam do walizki perfumy, które kiedyś dostałam od Wojtka, a które uznałam za zbyt śmiałe.

Wiedziałam, że do czegoś dojdzie

Szkolenie odbywało się w naszej centrali. Było długie i nudne, zajęło nam cały dzień. Późnym popołudniem Tomasz i ja z ulgą poszliśmy na miasto, na długi spacer. Nawet nie wiem, kiedy wziął mnie za rękę. Nie zaprotestowałam, więc po chwili objął mnie w pasie i przytulił. Czułam się nieziemsko!

Jak dwoje zakochanych wróciliśmy do hotelu, w którym mieliśmy wykupiony nocleg. I przemknęliśmy obok zaspanego portiera do mojego pokoju. Już w windzie Tomasz zaczął mnie całować. Przygarnął mnie do siebie łapczywie, władczo. Poddałam mu się, wiedząc, co za chwilę nastąpi.

Świat wokół przestał istnieć. Już nie byłam szczęśliwą mężatką i matką dwójki nastoletnich dzieci, tylko kobietą, która pragnie mężczyzny. Za wszelka cenę.

Dlaczego więc nagle spłynęło na mnie opamiętanie?

Pewnie bym się nie zatrzymała, gdyby nie to, że… Tomasz miał na brzuchu bliznę po operacji wyrostka robaczkowego. Identyczną jak Wojtek…

I nagle jakby ktoś trzasnął mnie obuchem w głowę. Ta rana, to wspomnienie… Poczułam się tak, jakbym to ja właśnie raniła męża, zostawiając na jego ciele nową bliznę.

– Nie mogę, przepraszam – natychmiast wymknęłam się z objęć Tomasza.
Odsunęłam go od siebie z prośbą, aby wyszedł z mojego pokoju. Zrobił to bez słowa, chociaż był bardzo zdziwiony.

Kiedy wyszedł, opadłam bez sił na hotelowe łóżko i tak trwałam bez ruchu. Nie myślałam o niczym, po prostu siedziałam. Zadzwoniłam do niego, odebrał od razu.
– Tęsknię za tobą – powiedział.
– Ja za tobą też – odparłam.
– A może bym przyjechał?
Normalnie kazałabym mu się nie wygłupiać. Ale wtedy wyszeptałam tylko:
– Przyjedź.
Był w hotelu przed północą. Kiedy wszedł do pokoju, wstrzymałam oddech. Choć tyle razy spaliśmy w hotelach, nigdy nie czułam się tak jak wtedy. Jak na schadzce…

Podeszłam do niego i pocałowałam go. On odwzajemnił pocałunek i było to… nieziemskie uczucie. A potem wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Kochał się ze mną tak, jakby od tego zależało jego życie, i po raz pierwszy przeżyłam cudowny orgazm.

„Warto było na niego czekać” – pomyślałam, zasypiając w jego ramionach.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Matka zniszczyła mi życie. Mam 32 lata i nawet ubieram się pod jej dyktando
Mając 49 lat, zostałam prababcią... Trochę się tego wstydzę
Dla męża wyrzekłam się nawet własnej matki, a on i tak mnie zostawił
Były mąż wyśmiewał się z naszego syna, że nosi rurki
Zgodzę się na ciążę, pod warunkiem że od razu wrócę do pracy

Redakcja poleca

REKLAMA