„Pomagałam przyjaciółce udowodnić zdradę jej męża. Oni się zeszli, a ze mnie zrobili intrygantkę”

Problemy w relacji z przyjaciółką fot. Adobe Stock
Babcia mnie ostrzegała, żeby nie mieszać się w sprawy małżonków. Lecz ja byłam zaślepiona zawiścią.
/ 02.01.2021 06:58
Problemy w relacji z przyjaciółką fot. Adobe Stock

Przyznaję szczerze, że mojej koleżance Darii zawsze wszystkiego zazdrościłam. Była dużo ładniejsza ode mnie, miała szczęście do ludzi, każdego faceta umiała sobie owinąć wokół małego palca. Szła w życiu od sukcesu do sukcesu... Dokładnie odwrotnie niż ja, bo u mnie z kolei ciągle jest pod górkę!

Wiele Darii zawdzięczam: dała mi pracę w swojej firmie, namówiła na zaoczne studia i pomogła zrobić prawo jazdy. Wiele godzin spędziła ze mną na placu manewrowym, podczas gdy ja ćwiczyłam w jej samochodzie cofanie i parkowanie. Jestem jej wdzięczna – mam dług, którego chyba nie spłacę do końca życia. Tym bardziej jest mi przykro, że z tak głupiego powodu skończyła się nasza znajomość.

Byłam jej jedyną przyjaciółką

Daria wcześnie wyszła za mąż. To była wielka miłość i szczęśliwe małżeństwo dwóch bystrych, zdolnych, przedsiębiorczych osób. Nic dziwnego, że szybko stali się ludźmi biznesu, zrobili spore pieniądze i nadal rozwijali przedsiębiorstwo, wchodząc na coraz to nowe rynki.

Daria nie miała przyjaciółek. Ja też byłam tylko dobrą kumpelką, z którą często gadała, której nawet pożyczała kasę w podbramkowych sytuacjach, czasami zapraszała na kawę i winko, ale nigdy się nie zwierzała ze swoich osobistych spraw. Dlatego zdziwiłam się, kiedy pewnego razu pod koniec wiosny powiedziała:
Mam problem z Tomkiem... Chyba mnie zdradza. Wydaje mi się, że kogoś ma i że to naprawdę poważna sprawa.
– Jesteś pewna? – zapytałam. – Skąd wiesz? Znalazłaś jakieś esemesy?
– Nic nie wiem i nie mam żadnej pewności, bo ja go nie sprawdzam, a on jest sprytny i się tak łatwo nie podłoży. Ale czuję przez skórę, że coś jest na rzeczy... Muszę się dowiedzieć prawdy!
– Jak? Wynajmiesz detektywa?
– Ryzykowne. Bałabym się, że kiedy się taki gość pokapuje, o jakie chodzi pieniądze, pójdzie do Tomka i za jakąś ściemę dostanie więcej, niż daję ja. Jedną z moich znajomych tak załatwili przy rozwodzie. Dostała jedną trzecią tego, co mogła dostać. Nie, to jest złe wyjście.
– Więc co zrobisz? – dopytywałam.
– Ty mi pomożesz – zdecydowała. – Po to się spotkałyśmy, żeby wszystko ustalić.
– Co ja mogę? – wzruszyłam ramionami, ale po chwili dodałam: – W sumie mogę ci pomóc. Jak to widzisz?

Nie powinnam się mieszać 

Tak, straciłam rozum. Moja babcia zawsze mi powtarzała: „Nie wchodź między ludzi z pary, bo oni się w końcu pogodzą, a ty zostaniesz na lodzie. I wrogów sobie tylko narobisz. A już nigdy nie stawaj po jednej ze stron. Niech się sami dogadują!”. Miała rację, jednak ja wtedy zapomniałam o jej mądrych radach i ochoczo zgodziłam się na plan Darii.

Był prosty. Nie wymagał żadnych wielkich starań i przygotowań, wydawał się łatwy i bezpieczny. Miałam tylko dostać od Darii perukę, ciemne okulary i ciuchy inne niż te, w jakich zwykle chodzę. Na konto przelała mi sporą sumkę na taksówki i dała nowy telefon. Dostałam też wypasiony aparat, taki, jakich używają zawodowcy.
– Reszta po wszystkim – powiedziała, a ja nawet nie pytałam, o jaką resztę chodzi, bo wiedziałam, że Daria potrafi się odwdzięczyć i nie ma węża w kieszeni.

Mąż Darii chodzi po świecie tak, jakby był jego władcą. Nie zwraca uwagi na to, co się dzieje wokół, jest ponad wszystko... Tym bardziej byłam pewna, że w ogóle nie zauważy podglądającej go kobitki. Wystarczyło poczekać na telefon od Darii, zadzwonić po taksówkę, a potem już tylko jeździć za nim i fotografować. Żadna sprawa, łatwizna! Za pierwszym razem się nie udało, bo taksówka przyjechała za późno. Były korki w centrum i dlatego, kiedy podjechałam pod dom Darii, Tomka już nie było. Trochę się wściekała, lecz przekonałam ją, że to przecież nie moja wina.

– Muszę mieć czas na dojechanie – tłumaczyłam. – Dzwoń wcześniej! Dawaj cynk, kiedy tylko się zorientujesz, że ma zamiar wychodzić. Wtedy zdążę...
Następnym razem poszło jak z płatka.
– Za tym samochodem – powiedziałam, a kierowca tylko się uśmiechnął.
– Kiedy się zatrzyma, my także... Stoimy w bezpiecznej odległości, ale tak, żebym mogła cyknąć fotkę... Jasne?
– Pewnie! Niewierny mąż czy kochanek? – zapytał bezczelnie.
– Nie pana interes! – oburzyłam się natychmiast. – Co to za pytania?!

Facet był wredny, jednak wiedział, o co chodzi. Znalazł takie miejsce, z jakiego mogłam bezpiecznie obejrzeć i obfotografować Tomka i młodą blondynkę z nogami do nieba. Namiętnie się całowali,
a potem zniknęli za ogrodzeniem strzeżonego osiedla. Wcześniej udało mi się jeszcze nakręcić kamerką jego rękę na pupie blondyny i ich pieszczoty na podjeździe. Miałam, co chciałam...
– Mało – zdecydowała Daria. – To jest tyle co nic. Zawsze może powiedzieć, że zaszalał tylko raz.

Muszę mieć więcej materiału... Z różnych dni, z datami, o różnych porach. Ruszaj do roboty!
Dostałam okolicznościowy urlop. Pożyczyłam auto od kuzyna, zawsze miałam kawę w termosie. Byłam gotowa o każdej porze dnia i nocy. Oczywiście, udało się. Zebrałam tyle zdjęć i nagrań, że wreszcie moja koleżanka była zadowolona.
– No – powiedziała. – Już jest w porządku. Teraz się nie wywinie...

Właściwie to miałabym nawet czyste sumienie, gdyby nie pewna sprawa. Otóż dotarły do mnie plotki, że Daria też nie jest święta, ma bardzo młodego przyjaciela i że już od dawna planuje wyrolowanie Tomka i urządzenie sobie życia na nowo. Niezbyt mi się to spodobało.
– Wykorzystałaś mnie! – naskoczyłam na nią. – Nie powiedziałaś, o co tak naprawdę chodzi... Kłamałaś!
– Miałam ci się spowiadać? – zdziwiła się. – Byłaś wynajęta do roboty, nie do moralnych ocen. Daruj sobie.
– Ale gdybym znała prawdę... – zaczęłam, lecz natychmiast mi przerwała.
– To co byś zrobiła? Odmówiłabyś? Wątpię... Oczy ci się świeciły, że możesz komuś dokopać i pogrzebać w cudzym życiu. No i kasa też ci nie była obojętna.

Aż mnie zatkało ze zdumienia, bo… To, co prosto w oczy wygarnęła mi Daria, było prawdą. W głębi duszy cieszyłam się, że chociaż raz coś się jej nie udało. Mimo to zawołałam w obronie własnej:
– Ja myślałam, że Tomek cię zdradza!
– A nie zdradza? – wzruszyła ramionami. – Sama widziałaś. Na własne oczy się przekonałaś, jaki z niego padalec!
– Ale ty też! – oskarżyłam ją.
– Tak. Oko za oko, wet za wet, taka jest moja filozofia. Wolałabyś, żebym cicho i pokornie cierpiała, a potem się dała oskubać? Niedoczekanie! – zaśmiała się.
– Mimo wszystko nie podoba mi się to – mruknęłam. – I proszę, nie mów Tomkowi, że go podglądałam. Jest mi wstyd...
– On już wie. Musiałam powiedzieć, skąd mam te dowody. Jest wściekły. Nazwał cię żmiją, ale się nie przejmuj. Dopóki ja tu coś jeszcze znaczę, z pracy nie wylecisz. Nie dam ci zrobić krzywdy!
A jednak źle się to dla mnie skończyło...

Wszystko obróciło się na moją niekorzyść 

Po pierwszej sprawie pojednawczej Daria i Tomek do siebie wrócili. Znowu byli jak papużki nierozłączki. Mnie najpierw przenieśli do innego działu, potem na gorsze stanowisko z niższą pensją,
a jeszcze później zwolnili bez słowa wyjaśnienia.

Likwidacja etatu z przyczyn ekonomicznych – usłyszałam w personalnym. Dostanę płatny urlop i to wszystko. Mam sobie szukać innej pracy. Nawet nie próbowałam gadać z Darią. Po co? I tak by mi nie pomogła! Nikt mi nie kazał być taką idiotką. Nagrabiłam sobie własnymi rękami…

Daria i Tomek są podobno szczęśliwi jak nigdy dotąd. Spodziewają się dziecka, w interesach nadal świetnie im idzie, zaczęli budowę wielkiego domu pod miastem. Mają jeszcze więcej niż wtedy, gdy zazdrościłam im szczęścia w życiu.

Natomiast ja zostałam na lodzie; bez pracy, bez koleżanki, z opinią intrygantki i donosicielki, bo Tomek już zadbał, żeby tak o mnie mówiono. Wszędzie ma znajomych, więc jestem spalona, tak mnie „zarekomendował”. Mam, co zasiałam... Na razie myślę, czy nie wyjechać do innego miasta, albo poszukać roboty gdzieś w Unii… Może to jest jakieś wyjście?

Ostatnio przyszła do mnie sąsiadka.
– Pani Renatko, mam prośbę. Jak pani zobaczy mojego starego, niech mu pani powie, że mnie zabrało pogotowie – poprosiła. – Wczoraj tak się opił, że narozrabiał na cały blok i musi mieć karę!
– Jaka to kara będzie? – zapytałam.
– Niech mnie trochę poszuka po szpitalach... Niech się o mnie trochę pomartwi. Będzie miał za swoje. Powie pani?

Odmówiłam. Niech sobie sami załatwiają swoje sprawy! Nauczyłam się na całe życie. Nie pchaj palca między drzwi, bo ci go przytrzasną i będzie bardzo bolało. Drugi raz nie dam się wkręcić!

Więcej prawdziwych historii:
„Twój narzeczony to ideał? Lepiej weź go w podróż przedślubną, bo możesz się rozczarować jak ja...”
„Mąż dla pieniędzy poświęciłby wszystko – nawet rodzinę. Prosiłam, żeby odpuścił, ale w końcu przestałam go poznawać”
„Narzeczona chciała, bym dla niej sprzedał firmę i wziął kredyt na 50 tys. złotych. Gdy odmówiłem, rzuciła mnie”
„Związałam się z bufonem, który na siłę chciał mnie zmienić, bo nie pasowałam do jego »luksusowego« towarzystwa”

Redakcja poleca

REKLAMA