„Nie znoszę przyjaciela mojego męża. To zwykły cham i prostak, który nie ma za grosz szacunku do kobiet”

Zdenerwowana żona fot. Adobe Stock
Ciągle mi dokuczał, niby w żartach. Nie mogłam już tego znieść. I się miarka przebrała…
/ 26.01.2021 13:58
Zdenerwowana żona fot. Adobe Stock

Podobno większość mężczyzn po ślubie narzeka na to, że świeżo upieczone małżonki nie pozwalają im się spotykać z kumplami. Ja postanowiłam, że będę żoną idealną i wręcz namawiałam Przemka, żeby utrzymywał swoje kawalerskie przyjaźnie.
– Idź, idź, oczywiście! – wysyłałam go na sobotni mecz do pubu. – Ja sobie bardzo chętnie zrobię wieczór w spa.
– Na ryby? Jasne, jedź! – mówiłam innym razem. – Tylko mi tu żadnych ze sobą nie przywoź. Najlepiej je sobie usmażcie na miejscu, zjedzcie i popijcie piwkiem.
Spodziewałam się, że taka wyrozumiała żona zdobędzie uznanie nie tylko własnego męża, ale i jego kumpli. No i mocno się w tej materii pomyliłam…

Przemek miał duże grono kolegów, którzy byli dla mnie mili, tymczasem jego najlepszy przyjaciel wyraźnie mnie nie lubił.
– O czym ty mówisz? – dziwił się mąż. – Przecież Igor nic do ciebie nie ma.
– Nic? No to dlaczego zapytał, ile waży mój płaszczyk? Wiesz, co to znaczy? Że niby kupiłam go w ciucholandzie, na wagę.
– Przecież czasem kupujesz w second-handach – nie zrozumiał Przemek.
– Ale to moja sprawa. – najeżyłam się. – On nie ma prawa publicznie mi tego wytykać. Zresztą akurat ten trencz kupiłam w drogim butiku, na wyprzedaży.

Przemek pokręcił głową, przewracając oczami. Nie dał się przekonać. Tymczasem Igor nie odpuszczał.
– Iwona, gdzie solniczka? – zapytał raz, kiedy wpadł „tylko po wkrętarkę”, a mąż zaproponował, żeby został na obiedzie.
– Na stole. Nie ma? – dałam się podejść.
– Och, a myślałem, że ci wpadła do garnka. Strasznie słona ta zupa.
Omal nie upuściłam chochli, tak mnie zdenerwowała ta odpowiedź, ale mój mąż tylko się uśmiechnął pod nosem.
– No co, faktycznie przesoliłaś – wzruszył ramionami, kiedy wieczorem przypomniałam mu tę sytuację.
– To mógł nie jeść. – zdenerwowałam się. – Ale żreć i jeszcze krytykować?!
– Przesadzasz…

Może byłam przewrażliwiona?

Przez jakiś czas naprawdę zastanawiałam się, czy nie przesadzam. Może ten Igor po prostu ma taki sposób bycia? No bo czemu miałby mieć coś przeciwko mnie? W życiu nic mu nie zrobiłam, nie ograniczałam mężowi kontaktów z nim, kibicowałam ich męskiej przyjaźni. Czemu niby miałby się mnie czepiać?
– O, Iwonka. Jest Przemek? – odezwał się raz, kiedy odebrałam komórkę męża.
Zostawił ją, bo poszedł pobiegać, a ja nie wiedziałam, jak wyciszyć natrętny dzwonek, więc odebrałam telefon.
– Nie, wróci gdzieś za godzinę. Przekazać coś?
– Tak, że jego kochanka jest w ciąży, he he! – zarechotał, najwyraźniej ubawiony własnym dowcipem.

Powiedziałam mężowi o tym żarcie, ale nie doczekałam się oburzenia.
– Cały Igor! – prychnął Przemek, nawet lekko rozbawiony.
– Kotku, ale to naprawdę nie jest śmieszne. To jest… obraźliwe. Tak się nie mówi do żony przyjaciela. On się ze mnie naśmiewa i nie mam zamiaru tego znosić!
– Jesteś przewrażliwiona – odparł.
– Powiedz mu, żeby przestał mnie tak traktować – nie ustępowałam. – Nie jestem zainteresowana wysłuchiwaniem jego żarcików. Niech je zachowa dla panienek, które bajeruje, zresztą bezskutecznie.

Teraz to ja docięłam Igorowi, choć mnie nie słyszał. Faktycznie, facet miał 33 lata, a ciągle mieszkał z matką i chyba nigdy nie był w stałym związku. Przemek mi opowiadał, jak to Igor potrafi zostawić kolegów w połowie rozmowy, bo do pubu weszła dziewczyna, która wpadła mu w oko. Z tego, co wiedziałam, to ten facet co tydzień flirtował z inną, tylko jakoś żadna nie chciała związać się z nim na stałe. Ciekawe dlaczego…

– W sobotę nasza rocznica – przypomniałam mężowi już w poniedziałek. – Nie musimy robić nic specjalnego, po prostu idźmy gdzieś razem. Może do Włocha?

Miałam na myśli małą włoską knajpkę, do której lubiliśmy wpadać jeszcze przed ślubem. Podawali tam pyszne jedzenie. Jednak okazało się, że w sobotę był jakiś wyjątkowo ważny mecz siatkówki. Eliminacje czy coś równie istotnego dla kibiców, w każdym razie grali „nasi”. Dla wszystkich mężczyzn w miasteczku było oczywiste, że ten dzień spędzą przed ekranem telewizora, wiwatując albo złorzecząc, w zależności od rozwoju sytuacji.
– Ale to nasza piąta rocznica… – jęknęłam, kiedy Przemek zapytał, czy możemy przełożyć kolację. – Nie chcę tego przekładać, ta data jest dla mnie ważna…

Wciąż mi docinał

Mój mąż bardzo mnie kocha, więc zrezygnował z oglądania meczu. Zapytał tylko, czy może co jakiś czas sprawdzać na smartfonie, jaki jest wynik i się zgodziłam. Rocznicowa kolacja cudownie się udała – było włoskie wino prosto z Sycylii, świeże małże i romantyczny pocałunek. Ale oczywiście był ktoś, komu bardzo się nie spodobało, że w ten wieczór Przemek pił wino, a nie piwo i wspominał dzień swojego ślubu, a nie największe sukcesy naszej drużyny siatkarskiej…

– Słyszałem, że ostatnio kupujesz tylko buty na płaskim obcasie – odezwał się Igor, znowu wpadając do nas „na chwilkę, po elektryczny sekator”. Wyczułam, że zmierza do kolejnej przykrej pointy, więc tylko wzruszyłam ramionami. Przemek szukał sekatora na balkonie i nie słyszał, co mówił jego kumpel.
– Ale i tak masz najwyższe obcasy w mieście – dokończył, patrząc na mnie bezczelnie. – Bo trzymasz męża pod pantoflem, no nie?
– Przestań – powiedziałam cicho. – Nie chcę słuchać twoich docinków. Ani trochę mnie nie bawią.
– Ej, no nie obrażaj się od razu. – złapał mnie za łokieć. – Strasznie jesteś drażliwa. Co to, PMS czy jak?

Oczywiście Przemek usłyszał tylko to, co ja krzyczałam…

Zatrzymałam się i wyrwałam mu ramię. Tego już było za wiele. Nawet gdybym akurat miała zespół napięcia przedmiesiączkowego, to nie jego sprawa. Podobnie jak to, gdzie kupuję ubrania i jak się układają moje relacje z mężem.
– Zamknij się wreszcie, Igor. – wrzasnęłam, tracąc cierpliwość. – Nie widzisz, że nikogo poza tobą nie bawią te twoje dowcipasy? – moja wściekłość rosła i chciałam choć raz porządnie mu dogryźć. – Znajdź sobie wreszcie jakąś pannę. Na tyle biuściastą, żeby podobała się tobie i na tyle głupią, żebyś ty podobał się jej. Odczep się wreszcie ode mnie. Jesteś żałosny z tym przyłażeniem tu pod pretekstem pożyczania rzeczy od Przemka, z tym jedzeniem mojej zupy i spędzaniem czasu na piciu piwa i oglądaniu meczów. Nie znoszę cię. Nie przychodź tu więcej.

W życiu nie widziałam, żeby ktoś tak osłupiał. Igorowi dosłownie opadła szczęka, jak komuś, kto całe życie kopał w krzesło i nagle ono mu oddało. Ale chwilę później jego oszołomienie przeszło w wyraz… triumfu. Spojrzał ponad moim ramieniem i na jego twarz wypełzł złośliwy uśmiech.
– Iwona… co ty mówisz? – usłyszałam zza pleców i pojęłam, że mój mąż wrócił z balkonu akurat w samą porę, żeby usłyszeć moją tyradę. – Stary, przepraszam cię, ona nie chciała tego powiedzieć…

Nagle poczułam furię. Odwróciłam się z płonącą twarzą i krzyknęłam, żeby Przemek przestał go za mnie przepraszać.
– Właśnie, że dokładnie to chciałam powiedzieć! – już nad sobą nie panowałam.
– Mówiłam ci, że on mnie wyśmiewa i poniża. Mam dość! Mam dosyć was obu.
I jak strzała wyleciałam z pokoju, trzaskając drzwiami.
Pojechałam do siostry, by u niej przenocować. Nie zamierzałam wracać do Przemka i znowu słuchać, że jestem przewrażliwiona i nie mam dystansu do siebie.
– Albo się rozmówi z Igorem i każe mu się odnosić do mnie z szacunkiem, albo nie wracam do domu – oznajmiłam Anicie.

Przemek dzwonił osiem razy, zanim w końcu zdecydowałam się odebrać. Nie był skruszony, tylko zdenerwowany. Zarzucił mi, że narażam go na stres i uciekam z domu z powodu takiej byle błahostki, całkiem jak obrażona nastolatka. I że niepotrzebnie naskoczyłam na Igora, bo na pewno nie miał nic złego na myśli.

Nie dałam mu dokończyć, rozłączyłam się i przestałam odbierać kolejne jego telefony. Przemek pewnie myślał, że uda mu się mnie „przetrzymać”. Że po dwóch, trzech dniach wrócę do niego i obiecam być miła dla jego przyjaciela. No i się przeliczył. Wysłałam Anitę po rzeczy do mojego mieszkania i zostałam u niej na dwa tygodnie.

Musiał dostać nauczkę

Normalnie chodziłam do pracy, a popołudniami oglądałyśmy filmy albo jechałyśmy gdzieś na miasto lub do kina. Naprawdę dobrze się bawiłam i nawet kiedy Przemek wreszcie napisał mi w trzech kolejnych esemesach, że przeprasza i porozmawia z Igorem, nie chciało mi się oddzwonić. Uznałam, że teraz to ja „przetrzymam” go do następnego dnia.

Tego wieczoru wyszłyśmy do kina i kiedy wróciłam, zobaczyłam na komórce siedemnaście połączeń od męża. Już miałam oddzwonić, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.
– Siostra, chodź tutaj. – zawołała Anita.
– Cześć, Iwonko – powiedział Igor, wręczając mi wielki bukiet piwonii. – Przyszedłem cię przeprosić. Zachowywałem się jak gówniarz i jest mi z tego powodu bardzo głupio. Bardzo proszę, wybacz Przemkowi, że wcześniej nie skopał mi tyłka i wróć do domu. Dobrze?

Zamrugałam oczami w oszołomieniu, ale zaraz pomyślałam, że to kolejny podstęp, czyli nieprzyjemny żart Igora.
– Ja go tu przywiozłem – zza pleców Igora wyłonił się mój mąż. – No, już, powtórz to jeszcze raz – walnął kumpla w bok, wcale nie po przyjacielsku.
Przyszedłem cię przeprosić. Zachowałem się jak gówniarz… – zaczął znowu recytować najwyraźniej wyuczony tekst. Parsknęłam śmiechem.
– Serio? Przywiozłeś tu Igora, żeby mnie osobiście przeprosił? – spytałam Przemka. Przytaknął, a ja wciągnęłam go do mieszkania siostry i popchnęłam drzwi, chociaż za nimi został Igor.
– Ej, ludzie, tak nie można. – odezwała się nagle Anita. – Zaproszę go do środka. Wygląda jak samo nieszczęście…
– Tylko się nie nabierz! – prychnęłam. – Albo wiesz co? Może się właśnie nabierz. Jemu naprawdę przyda się dziewczyna, która będzie go krótko trzymać.

Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA