Kiedy się kończy feminizm? Felieton Roszczeniowej Trzydziestki

rysunek chlipiącej kobiety fot. Roszczeniowa Olga
Feminizm kończy się, jak trzeba wnieść lodówkę na piąte piętro. Znacie ten suchar? No raczej! To typowy heheszek typu "pijany pan z brzuszkiem powie ci, dziewczyno jak to w życiu - he he - jest".
Roszczeniowa Trzydziestka / 04.10.2016 10:28
rysunek chlipiącej kobiety fot. Roszczeniowa Olga

Lodówki na żadne piętro nie wnosiłam. Rynek usług jest dziś tak pięknie skonstruowany, że to żaden problem. Za to faktycznie, są momenty, w których kończy się feminizm. Przynajmniej u mnie. A ja zamieniam się w małą kupkę nieszczęścia. Proszbardzo:

Wielki owad/pająk w domu

Nie lubię ciem. Pająki są jeszcze w miarę spoko. Jakoś przywykłam. Poza tym poruszają się w skoordynowany sposób. A te podstępne stwory nocne kręcą jakieś piruety, cholera wie, co z tym zrobić. Ja wiem, że na zdjęciach makro te nocne motylki są puchate, uśmiechnięte i po prostu urocze. Ale jak ćma gigant wleciała mi do łazienki, to poważnie zastanawiałam się, czy nie zamurować drzwi, nie sprzedać domu, nie opuścić kraju, nie dołączyć do wyprawy na Marsa itp.

Katarek

Oesu… Co za straszna, upokarzająca rzecz. Na fejsie widzisz jak celebrytka pokazuje fanom zdjęcie w uroczej pościeli, uroczej piżamce, uroczym makijażu i fryzurce, z równie uroczym podpisem – dziś dorwało mnie lekkie przeziębienie. No peszek, cholera jasna. Ja jak choruję, to nie ma we mnie niczego uroczego. „Wzrok dziki, suknia plugawa”, strąki włosów, nos w kolorze purpury, stado chusteczek, smutny barłożek, w którym użalam się nad sobą, o ile w końcu uda mi się tam dotrzeć (bo do lekarza, do apteki, do sklepu po cokolwiek do lodówki, bo jednak trochę popracujmy gdyż deadline za moment, bo koty nakarmić, bo rachunki przyszły) i morda jak z horroru. Dramat. To jest ten moment, w którym chciałoby się, żeby ktoś zawinął cię w koco-pierożek, dał mleka z miodem i włączył serial. Ach!

Stuka mi coś w silniku

Może przestanie? Nie przestało. Jadę do warsztatu i patrzę na nich błagalnie – weźcie mnie ludzie nie naciągajcie. Bum – wyskakuję z tysiączka. „Ja miałem podobną rzecz – mówi potem kumpel – 450 zeta i po wszystkim”. Ręce opadają, wszystko opada.
Zresztą to nie musi być silnik. Może być piec grzewczy. Nienawidzę cholery. Uwielbia wyskakiwać z błędem, za pięć dwunasta, kiedy wbita w strój korporacyjny, gotowa do wyjścia, cała spięta przed prezentacją, mam na linii pana z serwisu, który cierpliwie tłumaczy, że mam tam koło czerwonej śruby, poruszyć taki dzyndzelek. Że co???!!! Wieczorem siadam do rozkminiania tematu na forum i zanim wybija północ, dowiaduję się tylko, że mój problem jest bardzo prosty, bo przecież „presostat jest zwykłym kontaktronem monostabilnym”. Chcę wyć.

Zimne noce

Jeśli jest coś, czego ci, człowieku, potrzeba, to na pewno Japończycy już to wymyślili i sprzedają. Na przykład poduszki-przytulanki w kształcie faceta, czy inne takie. Ale umówmy się – zimną nocą, kiedy do szyby po jednej stronie przylepia się całe zło i brud świata, a po drugiej jest lampka, poduszka i jesteś ty; fajnie mieć kogoś, komu wyleje się wszystkie żale, z kim pokłócisz się o okładkę nowego Krajewskiego, a potem kim ogrzejesz się bo „rany, kobieto, czemu jesteś taka zimna?”. No kurde, tu zdecydowanie kończy się mój feminizm i japońska poduszka nie pomoże.

Tylko że nie. To nie feminizm się kończy, drodzy panowie od dowcipu z lodówką i piątym piętrem. Kończy się po prostu dorosły człowiek. Na chwilę. Na krótki moment przed wzięciem się w garść. Na ten rzadki moment, w którym dajemy sobie prawo do poczucia się małym i słabym. Przed złapaniem ćmy w ręcznik i wypuszczeniem na zewnątrz. Przed odkryciem, że antybiotyk działa, a przeziębienie przechodzi. Przed znalezieniem solidnego warsztatu albo fachowców od pieca. Przed zaśnięciem z ciepłym kocurkiem na kołdrze. A potem wstajemy i po prostu dajemy sobie radę. Kobiety, faceci, single i zajęci, rodzice i bezdzietni - wszyscy. Bo takie jest życie. I nie wierzę, że faceci nie mają takich momentów, w których czują, że proste banalne rzeczy ich przerastają. Że nie woleliby stać się nagle małymi chłopcami, którym ktoś przynosi kakao i mówi, że nie muszą jutro iść do pracy, nie muszą nic, a w ogóle to „poleż sobie grzeczne, masz tu komiks; pamiętaj, katar jest chorobą groźną i podstępną, więc trzeba utulić się pod kocykiem i pożalić na świat”.

Hej dziewczyno, hej chłopaku – wszyscy czasem jesteśmy mali i zagubieni. To jest spoko. Na krótką chwilę. Ale jednak.
A teraz przepraszaB, ideB do łóżka, gdzie uBreB na katar. Serio.

Ty też jesteś roszczeniowa?

Redakcja poleca

REKLAMA