„Lubię tę naszą bliskość, gdy tak leżymy razem na kołdrze, nasze ciała się stykają i czuję jego ciepły, przyspieszony oddech na szyi. Czuję się wtedy szczęśliwa. A orgazm? To nie jest najważniejsze…”
Początki związku
Daria ma 32 lata. Z Pawłem znają się 6 lat, a od 4 lat są małżeństwem. Poznali się podczas szkolenia skakania ze spadochronem. „Moja siostra zrobiła mi prezent na urodziny - skok ze spadochronem. Dla takiego narwańca jak ja, to idealny prezent. Cieszyłam się jak dziecko. Pojechałam na Mazury, gdzie po krótkim kursie miałam skoczył w tandemie z instruktorem. Tam spotkałam Pawła” – wspomina.
Paweł z kolei towarzyszył koledze, który zawsze marzył o skoku i stwierdził, że on też zobaczy, jak to jest. Usiadł obok Darii i zaczęli rozmawiać. Niby nic szczególnego, ale po kwadransie gadali, jakby znali się od lat.
„Potem skoczyliśmy, a po skoku potrzebowaliśmy podzielić się ze sobą emocjami. Taka była energia między nami, że wzięłam sprawy w swoje ręce i zaproponowałam spotkanie. On był tak jak ja z Gdyni. Wymieniliśmy się telefonami” – mówi Daria.
Pierwsza randka była udana, druga i trzecia też. Interesowały ich podobne rzeczy, mieli takie samo poczucie humoru, oboje kochali biegać. Gorzej z seksem.
Jakoś nie mogliśmy się dogadać. Ale wtedy pomyślałam, że to kwestia dotarcia się. Przecież tak świetnie się rozumieliśmy poza sypialnią, że to niemożliwe, żeby w łóżku było inaczej
– mówi Daria.
Zakochana para
Daria totalnie zauroczyła się Pawłem. Po 3 miesiącach intensywnej znajomości zamieszkali razem. „Po co tracić czas, skoro wiem, że to ten jedyny. Zakochałam się w nim po uszy” – mówi. On poza nią też świata nie widział. Wynajęli razem dwa pokoje. Prawie wcale się nie kłócili. Ona czuła się szczęśliwa. Tylko ten seks.
Nie mam wygórowanych oczekiwań w łóżku. Nie mam też nie wiadomo jakiego libido, wystarczy mi raz-dwa razy w tygodniu. Paweł ma podobnie. Czytałam, że większość kobiet nie dochodzi podczas klasycznego seksu, więc nie przejmowałam się i sama zaspokajałam się
– wyznaje Daria.
Dwa lata od pierwszego spotkania byli już po ślubie. Znajomi uważali ich za zgraną parę. „I tak było. Stworzyliśmy z Pawłem dobrze dogadujący się duet. A kwestie związane z seksem były na drugim planie”.
„Przecież orgazm nie jest najważniejszy”
Daria przyznała, że wiele razu udawała orgazm. Dlaczego? „Nie chciałam robić mu przykrości. Ostatnio jak przyznałam, że nie doszłam, on tak bardzo się przejął, że następnym razem tak się starał, a przy tym spiął, że było nerwowo, a nie przyjemnie. Więc czasami wolę udawać. Nikogo tym nie krzywdzę. A mi samej wystarczy bliskość i intymność, pocałunki i pieszczoty” – tłumaczy Daria.
Nie wie, co sądzi o tym jej mąż, bo przyznaje, że nigdy otwarcie z nim o tym nie porozmawiała. On nie dopytywał, ona stwierdziła, że nic to nie da. Opowiedziała za to całą prawdę przyjaciółce.
„Ona złapała się za głowę, gdy jej o tym powiedziałam. Nie mogła zrozumieć, jak można wyjść za mąż za kogoś, kto nie daje nam satysfakcji seksualnej. Ale my z Pawłem naprawdę próbowaliśmy wielu rzeczy - i innego rodzaju stymulacji, i zabawek erotycznych. Nic nie pomagało. Orgazm umiem dać sobie tylko sama podczas masturbacji”.
„Wiem, że inne pary w takiej sytuacji idą np. na terapię. Moja przyjaciółka też coś takiego zasugerowała. Ale ja nie czuję takiej potrzeby. Jest dobrze, jak jest. Orgazm nie jest najważniejszą sprawą w związku”.
Więcej listów od czytelniczek:„Wybaczyłam mu zdradę. Czy dobrze zrobiłam?”„Dlaczego przespałam się z żonatym facetem”