Przychodziła w to miejsce za każdym razem gdy odczuwała potrzebę wolności i spokoju. Wzburzone fale morza niczym młoty uderzały o skały jakby próbowały je pokonać. Ona nie była jeszcze skałą. Była zaledwie ziarnkiem piasku, który bezwładnie poddawał się każdej fali. Wstała z nagrzanego słońcem kamienia i zebrała się w długą drogę do domu. Mimo wszystko burza na wybrzeżu nie jest dobrym pomysłem na ukojenie smutków. Cisza przed burzą. Ten spokój i powietrze sprawiające wrażenie, iż nic się nie porusza wróży coś niedobrego. To tak jak wtedy kiedy Tomasz unikał jej. Zakochana, nie zauważyła, że to początek końca. A zdrady nigdy nie potrafiła wybaczyć. On był całym jej światem. Znajomi, rodzina, własne życie nie istniało jeśli miało być bez niego. A teraz to koniec. Zaczęła biec bo piasku płacząc i krzycząc ze złości. Zaślepiona łzami nie zauważyła dołku w piasku i nim zdążyła pomyśleć co się dzieje upadła. Wyzywając się od idiotek i plując piaskiem poczuła męskie silne dłonie, które złapały ją w talii i podniosły delikatnie.
-Cześć. Robert jestem. Wszystko w porządku?- powiedział nieznajomy z lekko rozbawioną miną. -Pomijając tony piasku połknięte przeze mnie i posiniaczone kolano to wszystko w porządku. – odpowiedziała z obojętną miną i popatrzyła mu w oczy klnąc w duchu, że zrobiła z siebie idiotkę. – troszkę się przebiec chciałam, dzięki za pomoc. -Masz najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem wiesz?- mężczyzna uporczywie dalej ją trzymał wpatrując się w jej błękitne oczy. Tego już było za wiele. Miała serdecznie dość palantów gapiących się na nią i komplementując tylko dlatego, żeby zaciągnąć do łóżka. -Odwal się!- krzyknęła i wyrwała się biegnąć co sił do domu, nie słysząc epitetów o walniętych babach i wariatkach kierowanych w jej stronę. Dobiegła do domu nigdy nie podejrzewając, że ma taką niezłą kondycję. Musiała przestać o nim myśleć. Ażeby ten cudowny dzień dobiegł końca napuściła wody do wanny, włączyła ulubioną orientalną muzykę i przygotowując się psychicznie do następnego dnia w pracy leżała w gorącej wodzie. Właściwie to oprócz faceta niczego Laurze nie brakowało w życiu. Była 26 letnią samodzielną kobietą.
Miała dobrze płatną pracę w firmie, którą lubiła, parę znajomych, z którymi zawsze i chętnie mogła wyjść do pubu. Miała urodę i osobowość jak to lubił podkreślać jej były szef, który chyba miał ochotę na coś więcej niż stosunki zawodowe. Na szczęście odszedł i po urlopie miał być wybrany nowy kierownik działu. Po kryjomu miała cień nadziei, na to, iż to właśnie ona dostanie tę posadę. Przecież niedawno skończyła studia a tu już ma poważną pracę! Poza życiem zawodowym miała ukochany taniec i książki. Te rzeczy przynajmniej odciągały ją od wielu smutnych myśli, które uporczywie wracały niczym bumerang. Pogrążona w rozmyślaniach zanurzyła się w gorącej wodzie…
-Cholera godzina 7.50 a ja stoję w korku. Pięknie się dzień zapowiada. Spóźniona na swój cholerny awans! - mruczała Laura do siebie w autobusie. Nigdy nie stała jeszcze w korku 30 minut na dodatek z przystanku musiała jeszcze ze 20 minut dojść. Zła na siebie i na wszystkich ludzi dookoła zdała sobie sprawę, że jakiś facet bezczelnie dotyka jej tylnej części ciała udając, że ktoś na niego z tyłu napiera. Poniosły ją emocje, odwróciła się w jego stronę i z całej siły uderzyła w twarz. Odgłos uderzenia rozniósł się po całym autobusie wraz z jej krzykiem. -Ty świnio! Co ty sobie wyobrażasz? Podnieca cię macanie kobiecych tyłków jesteś zboczony!- Krzyczała Laura i nagle zauważyła, że to ten sam facet co pomógł jej wstać na plaży i podrywał ją w prostacki sposób.- Myślisz, że co, nie udało ci się wyrwać mnie na plaży, to teraz tu próbujesz zwrócić na siebie uwagę?
Mężczyzna stał nieruchomo patrząc na nią jak na wariatkę jednocześnie zaciskając pięści ze złości. Starał się nie wybuchnąć gdyż, bądź co bądź była kobietą i oddać jej przecież nie mógł.. Popatrzył jej stanowczo w oczy i powiedział: -Lecz się kobieto! To moja torba cię dotknęła nie ja. Zresztą na ciebie nawet bym nie spojrzał jako mężczyzna. Laurę z oburzenia zatkało i zaskoczona takim prostackim komentarzem rzuciła mu pogardliwe spojrzenie i wybiegła z autobusu. Jego komentarz ciągle huczał jej w głowie i w końcu doszła do wniosku, że faktycznie zachowała się jak idiotka, a przecież on był naprawdę przystojny i nie wyglądał na takiego chama jakim go odebrała. Wpadając do firmy spóźniona 20 minut próbowała przemknąć niezauważona obok otwartych drzwi do gabinetu szefa, niestety w tym samym momencie szef ją zawołał i poprosił o rozmowę. Laura pewna siebie, iż zostanie kierownikiem próbowała nie okazywać po sobie aż takiego podekscytowania, weszła spokojnym krokiem i usiadła na krześle, seksownie krzyżując nogi.
-Pani Lauro… -zaczął szef- zdaję sobie sprawę, z tego, iż jest pani bardzo dobrą pracownicą. Zaczynała pani u nas jako praktykantka a swoją pracowitością i kreatywnością udowodniła nam pani ze zasługuje na stałą posadę… -Bardzo się cieszę, słysząc to od pana. I na pewno postaram się sowicie wypełniać swoje nowe obowiązki… -… jednak z uwagi na pani bardzo młody wiek i niedoświadczenie w branży postanowiłem wybrać kogoś innego a panią mianować asystentką Pana Roberta. O witam pana. Jak zawsze punktualnie. Lauro to jest Pan Robert, pani nowy kierownik. W tym momencie Laura poczuła się jakby ktoś ją uderzył w głowę. W ustach jej zaschnęło z przerażenia i zszokowana patrzyła na swojego nowego szefa.
To był ten mężczyzna z plaży! Ten którego spoliczkowała pół godziny temu ! Nie mogąc znieść widoku jego rozbawionych ciemno brązowych oczu i ironicznego uśmiechu na twarzy wybiegła z gabinetu. W łazience spędziła chyba wieczność doprowadzając swój wygląd do stanu użyteczności. Płakała. Tak płakała. Teraz mogła już zapomnieć o swojej posadzie. Przecież ten człowiek nie wybaczy jej tego, że go publicznie uderzyła. Zresztą wcale nie chciała być czyjąś asystentką. -Cholera! krzyknęła Laura. Słysząc, że ktoś wchodzi do łazienki zebrała się szybko w sobie i wyszła. Zachowała się jak idiotka wybiegając z jego gabinetu. Wiedziała to po minie szefa i wciąż ironicznym uśmiechu na twarzy tego nowego. Zawstydzona podeszła i powiedziała. -Przepraszam bardzo. Miałam pilny telefon. To na czym skończyliśmy ? Mam być asystentką tak?
Caia
Autorka jest laureatka konkursu "Chwile uniesienia"