Na polskim oddziale położniczym nie ma odwiedzin, a ojciec dziecka może zobaczyć je dopiero podczas odbierania ze szpitala. Sytuacja z „włamaniem” na oddział miała miejsce w stanie New York. W Polsce świeżo upieczony tata nie miałby szans na przekroczenie progu placówki.
W Rochester w stanie Nowy York, gdzie aktualnie służba zdrowia toczy nierówną walkę z koronawirusem, pewien mężczyzna zataił przed personelem medycznym szpitala położniczego to, że od kilku dni czuje się źle i może być chory na COVID-19.
Ojciec dziecka zataił, że jest chory
Mężczyzna pojawił się w szpitalu po narodzinach dziecka i nie poinformował władz szpitala o podejrzeniu zarażenia. Przyznał się dopiero wtedy, gdy okazało się, że objawy koronawirusa ma jego żona, świeżo upieczona, osłabiona porodem i ciążą matka noworodka.
Jego motywacja i determinacja przyćmiły odpowiedzialność i rozwagę: jak twierdzi zrobił to, żeby móc odwiedzić żonę po porodzie i chciał zobaczyć dziecko. Naraził w ten sposób pracowników szpitala oraz pacjentów - badania na obecność koronawirusa musiały zostać przeprowadzone u pielęgniarki bezpośrednio opiekującej się kobietą i dzieckiem (wynik był negatywny). Z uwagi na ochronę danych osobowych wyniki testów rodziny nie mogą zostać ujawnione. Do wiadomości nie zostały podane objawy, jakie towarzyszyły choremu (prawdopodobnie na COVID-19) mężczyźnie.
Poród i połóg w czasach epidemii
Sytuacja kobiet w ciąży nie jest wesoła: jest im bardzo ciężko przejść przez poród bez osób bliskich, a tym bardziej w obliczu niepewności, czy szpital, którym lada dzień planują pojawić się ze skurczami porodowymi, będzie wciąż otwarty lub funkcjonował na znanych jej zasadach. To jednak nie usprawiedliwia desperackich aktów ze strony partnerów - choć szczerze współczujemy wszystkim przyszłym rodzicom, że znajdują się w tak trudnym położeniu, to wciąż każdego z nas obowiązują podstawowe zasady odpowiedzialności społecznej.
Koronawirus w Polsce i na świecie: