Niedawno do księgarni zawitała najnowsza powieść Jodie Picoult “Krucha jak lód”. Znajdziemy w niej niezwykle poruszającą historię, która z pewnością wyciśnie łzy z oczu nawet najbardziej zatwardziałym czytelnikom, a ponadto...
dziesięć przepisów na wyśmienite smakołyki: ciasta, nugaty, kremy. I nie ma się co temu dziwić. W końcu jedną z głównych bohaterek tej poruszającej opowieści jest Charlotte O’Keefe, z zawodu cukiernik. Zanim na świat przyszła jej córeczka Willow, u której stwierdzono nieuleczalną chorobę o nazwie osteogenesis imperfecta, zanim Charlotte bez reszty poświęciła się opiece nad córką, była świetnie zapowiadającym się cukiernikiem. Żeby więc historia ta była jak najbardziej wiarygodna, Jodie Picoult wplotła w fabułę kilka przepisów. Żeby zweryfikować, czy nie są one jedynie fikcją literacką postanowiłam je zrealizować, jeden po drugim. Zadanie nie lada trudne. Bo jak się mają umiejętności amatorki w pieczeniu wobec talentu mistrza cukiernictwa! Na szczęście przepisów jest tylko dziesięć. Nie muszę wydobywać szpiku z kości wołowej, ani zabijać homarów tak jak biedna Julie Powell. Czy sprostam temu zadaniu?
Na pierwszy ogień pójdzie przepis na Crème Pâtisserie. Wybrałam go, ponieważ wydaje się najprostszy i nie muszę specjalnie uganiać się za składnikami do jego wykonania (w późniejszych przepisach zetknę się m.in. z syropem kukurydzianym, czy kamieniem winnym – nawet nie wiecie, ile wysiłku kosztowało mnie, by znaleźcie te składniki we Wrocławiu). Poza tym muszę się zaprawić w boju, zanim przystąpię do bardziej skomplikowanych wypieków.
Nazwa tego kremu brzmi obco, jednak zapewniam Was, że wszyscy doskonale wiecie o jaki krem chodzi. Wypełnia się nim tarty owocowe, napoleonki, ptysie i eklery. Prawdziwa rozkosz dla podniebienia! Uwaga! Zamiast sporządzać kremy z torebek za chwilę sami nauczycie się przyrządzać najprawdziwszy z najprawdziwszych i najsmakowitszych kremów!
Składniki:
- 2 szklanki pełnotłustego mleka
- 6 żółtek (koniecznie w temperaturze pokojowej)
- 140 g cukru
- 40 g mąki kukurydzianej
- 1 łyżeczka cukru waniliowego
Do rondla ze stali nierdzewnej wg książki, bądź po prostu rondla (moim zdaniem nie robi to różnicy) wlewamy dwie szklanki mleka, które podgrzewamy prawie do temperatury wrzenia.
W międzyczasie mikserem ubijamy żółtka i cukier. Gdy powstanie jednolita masa stopniowo, ciągle ubijając dodajemy mąkę kukurydzianą. UWAGA! W książce napisane jest, że wszystkie składniki trzeba wsypać do garnka razem, po czym ubić je mikserem. Niestety stworzą się wtedy okropne, ciężkie do zlikwidowania grudki, przez które wszystko będziecie musieli zacząć od początku, tak jak ja.
Kolejnym krokiem jest zahartowanie ubitej masy gorącym (ale nie wrzącym!) mlekiem.
Tak przygotowaną mieszaninę podgrzewamy na małym ogniu, bez przerwy ubijając. Na początku masa będzie wodnista, będzie się podnosić i być może wpadniecie w panikę, że zaraz wszystko wykipi. Uspokoję Was. Potrzeba czasu, mniej więcej 10 minut, żeby utworzył się krem. W międzyczasie masa się zagotuje. I wtedy trzeba będzie zakończyć ubijanie. Jeżeli nie uzyskacie kremowej konzystencji, zdejmijcie masę z ognia i kontynuujcie ubijanie, aż do utworzenia się kremu.
Do gotowej masy dodajemy łyżeczkę cukru waniliowego. Mieszamy ją i przelewamy do naczynia z nierdzewnej stali (wg przepisu Jodie Picoult) bądź do zwykłej miski (tak jak ja).
Delikatnie posypujemy krem odrobiną cukru i szczelnie przykrywamy folią.
Krem chowamy do lodówki, żeby się schłodził i voilà, Crème Pâtisserie jest gotowy! Wypełniamy nim napoleonki, eklery, ptysie, bądź... zjadamy go tak po prostu bez niczego. Poniżej przykład ciastka (nie jest mojego autorstwa) zawierającego Crème Pâtisserie. Prawda, że wygląda smakowicie?
Fot. passionateaboutbaking.com
Za mną pierwszy i najłatwiejszy przepis z książki Jodie Picoult. Nie obyło się jednak bez przeszkód. Pierwszy krem z powodu grudek powędrował do kosza. A ja nauczyłam się, że żeby ich uniknąć najpierw ubijamy żółtka z cukrem, a następnie dodajemy mąkę. Przede mną dziewięć kolejnych przepisów. Czy poradzę sobie z wypełnionymi karmelem i smakowitym orzechowym nadzieniem bułeczkami, bądź cytrynowym ciastem z bezą? Czas pokaże! Ja nie boję się niczego!