Zamiast imprez wolałam dobrą książkę i fotel przy kominku. Skoro pociągnęło mnie do 58–letniego Staszka, najwyraźniej musiałam mieć duszę starca, ale nie zamierzałam przejmować się opinią rodziny. Kto by pomyślał, że odkryję przy okazji jej tajemnicę...
Miałam starą duszę
Pierwsze wyraźne wspomnienie: przedszkole. Zamiast dokazywać, kłócić się o prawa własności wywrotki czy przejmować „bazę” na zjeżdżalni, podkradałam książeczki. Od dłuższego czasu coraz świadomiej łączyłam litery w słowa. W zerówce przedszkolanka zadrwiła ze mnie, nakazując mi czytać bajkę przed wianuszkiem dzieci. Przeczytałam. Czy właśnie wtedy zostałam wykluczona?
W podstawówce uchodziłam za nudziarę, z którą nie można porozmawiać ani o magicznych kartach z gazetek, ani o nowych hitach gwiazd. Nie interesowały mnie sitcomy Disneya i bransoletki z koralików. Kiedy próbowałam zniżać się językowo do poziomu rozmówców, reakcją była jedynie niezręczna cisza. Potem doszły szykany i plotki.
– Wyglądasz naprawdę czadowo – powiedziałam kiedyś do koleżanki, próbując pozorować fajną.
– Czadowo? Tak mówi moja babcia – usłyszałam.
Zasmuciłam się i przesiedziałam całą przerwę w łazience. Najlepiej było po prostu odejść w cień. Nie inaczej wyglądała sytuacja w domu. Rodzice próbowali rozmawiać ze mną o sprawach dziecięcych, które szybko zbywałam. Kiedy zaś starałam się zaimponować im wiedzą, którą nie miała prawa odznaczać się uczennica, słyszałam jedynie, że niepotrzebnie zaprzątam sobie głowę sprawami dorosłych. Wisiałam w przepaści pomiędzy dwoma światami.
– Mamo, mogę iść do biblioteki? – pytałam niejednokrotnie matkę, miłośniczkę książek.
– Ty będziesz czytać? Ucz się, dziecko. Jak będziesz w wieku Szymka, pomyślimy. O ile będziesz taka mądra, jak on.
No tak: mój brat Szymon. Faworyt, pierworodny, przyszły inżynier i zbawca narodu. Nie, to nie: radziłam sobie sama. Podkradałam się regularnie do biblioteczki mamy i spędzałam długie godziny przy klasyce. Kiedy raz, już na imprezie w akademiku, próbowałam porozmawiać z nowopoznanym chłopakiem o Dostojewskim, spojrzał na mnie tępym wzrokiem. Próbowałam wyjaśnić mu, o czym mówię, a on drapał się po pozbawionej myśli głowie. W odpowiedzi zaproponował jedynie zabawę na tylnym siedzeniu samochodu.
Staszek wprowadził mnie w świat doznań
Poznałam go w księgarni. Zagailiśmy krótką rozmowę przy półkach. Okazało się, że oboje rozglądaliśmy się za tą samą książką, ciekawą premierą.
– Myślałem, że nikt jej nie kupi, a tu wyprzedane – skarżył się przystojny, szpakowaty mężczyzna po pięćdziesiątce.
– Pewnie ktoś wypromował ją na TikToku – prychnęłam.
– A korzysta pani z niego, pani...? – zapytał o imię.
– Emilia.
– Och, jak Emilia Plater!
Zaimponował mi.
– Nie korzystam, wolę wolniejszy i skłaniający do przemyśleń przekaz. A pan? Co jeszcze pan czyta, panie...? – zagrałam tą samą taktyką.
– Stanisław. Stasze. – ujął moją dłoń i lekko ją pocałował.
„Oho. Dżentelmen” – pomyślałam. „Ciekawe, ile młodych dziewczyn już na to wyrwał”
Wymieniliśmy się numerami, a przez następne miesiące gawędziliśmy krótko o książkach. Ani razu nie zaproponował mi jednak nic sugestywnego. Zaprosił mnie jedynie do klubu literackiego. Wprowadził mnie w towarzystwo warszawskich intelektualistów.
Na spotkaniu zachowywał się przyjaźnie, ale nie ubiegał usilnie o moją atencję, pozwalając mi rozmawiać z każdym – i o wszystkim. Spędziłam miły wieczór, a on odprowadził mnie na tramwaj, wymieniając się ze mną spostrzeżeniami. Zależało mu na więzi intelektualnej, a nie na moim ciele.
– Emilko, mój aniele. Dałbym ci wszystko, ale twoje młode serce szybko wymknie się mojej starej duszy – wyznał po roku znajomości.
– Stasiu. Ja też mam starą duszę – wyszeptałam przez łzy.
Obiecaliśmy sobie romantyczną, nieskalaną, literacką miłość. Niedługo później na moim palcu pojawił się pierścionek.
Ojczulek uznał, że zmarnuję młodość
Mój idealny brat, Szymon, wprawdzie się rozwinął, ale w złym kierunku. Zamiast pomagać w firmie ojca, popisywał się mięśniami na siłowni, a potem popijał procenty z kumplami. Firmą, a w zasadzie: księgowością i marketingiem, zajmowałam się więc ja.
Mama nie żyła już od kilku lat. Nie odczuwałam jej nieobecności. Wraz z moim dojrzewaniem, zwiększała się tylko jej niewytłumaczalna niechęć do mnie. Kochałam książki tak, jak ona. Ta widziała w tym jednak tylko moją wyniosłość i potrzebę wyższości. Dlaczego podpadłam w ten sposób matce? Z rozmyślań wyrwał mnie ojciec. Od dłuższego czasu widział, że chodzę rozpromieniona.
– Co to za kawaler? – wystrzelił pytaniem jak z procy.
Spłoszyłam się.
– Jest ktoś, ale... Nie wiem, czy powinniście się poznać.
Chciałam przeprowadzić się ze Staszkiem na wieś, patrzeć wieczorami na jezioro i czytać poezję. Do tej pory nawet mnie nie tknął, a nasz związek pozostawał platoniczny. Miało zmienić się to dopiero po ślubie: Staszek to prawdziwy człowiek z zasadami.
– Wal, córka. Śmiało.
Wyznałam całą prawdę. Z każdą sekundą mój ojciec bladł coraz bardziej.
– Chcesz zostawić firmę i przyszłość dla starego pryka?! – wybuchnął. – Jaka wieś, jakie jezioro? Będziesz pasła gęsi?
– Daj mi spokój! To Szymon miał zajmować się firmą, ale najwidoczniej kochany synalek zawiódł was oboje!
Wybiegłam z mieszkania zalana łzami. Nie interesowało mnie, dokąd biegnę, byle przeć do przodu. Po drodze niemal staranowałam swojego cudownego brata. Zawsze byłam gorsza, niegodna nawet książek. Wszystko przez niego...
Jak mógł zataić przede mną, że ma syna?
Przez kolejne dni dystansowałam się od Staszka. Ten dawał mi przestrzeń i nie nalegał. Ufał mi bezgranicznie. Musiałam się jednak z nim spotkać. Był staromodnym mężczyzną, zależało mu na błogosławieństwu mojego ojca. Opowiedziałam mu pokrótce o reakcji tatusia, całej mojej haniebnej przeszłości i znienawidzonym bracie.
– Ile on ma lat? Mam na myśli Szymona? – wypalił.
– 30.
– Powinien być dojrzalszy, ale dziś młodzież jest inna. Mam syna w tym wieku, ale...
– Syna? Powiedziałeś, że masz syna? – nie dowierzałam jego słowom.
Skinął głową. Znieruchomiałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
– Nigdy go nie poznałem. Moja ówczesna partnerka uciekła z innym, szybko zmieniła nazwisko, a moje poszukiwania spełzły na niczym. Emilko, nie zrozum mnie źle. Jestem honorowym człowiekiem, a ona nie chciała, bym ich szukał.
Czyli nie był aż tak idealny. Wciąż jednak chciałam za niego wyjść. Tak bardzo się do niego przywiązałam...
– Mam dość całej tej sytuacji. Chcę, żeby było po wszystkim. Proszę, spotkajmy się w trójkę...
Wszystkie puzzle złożyły się w całość
Szybko pojednałam się z ojcem. Zareagował gwałtownie, ale wiedziałam, że bardzo mnie kocha. Bardziej, niż kiedykolwiek kochała mnie matka. To on, widząc mnie z nosem w książkach matki, po każdej wypłacie zabierał mnie do księgarni czy antykwariatu. Dzięki niemu rozwijałam swoją pasję.
– Córcia, robiłem to z bólem serca. Miałem uraz do książek. Może dlatego nie dawałem ci wystarczająco uczucia... – mówił, głaskając mnie po włosach.
– Uraz? Dlaczego?
– Twoja matka wpadła z jakimś pożal się Boże literatem. Byłem w niej zakochany po uszy i przekonałem ją do tego, że nie ma z nim przyszłości. Uciekliśmy. Nigdy jednak nie pokochała mnie tak samo, jak jego...
Poczułam szybsze bicie serca, zawroty głowy i ból brzucha. Zwinęłam się w kulkę i zawyłam.
– Dlaczego? Dlaczego to brzmi, jak Staszek? – zapytałam wręcz zahipnotyzowana.
– Staszek? Nazywa się Staszek?
Podałam mu nazwisko. Nie pamiętam następnych godzin: środki uspakajające wręcz sprały mi mózg. Okazało się, że zamierzałam wyjść za ojca mojego własnego brata... Mężczyznę, którego przypominałam swojej matce. To przez niego nie dała mi miłości, to przez niego faworyzowała dziecko, które nosiło jego geny.
Szlag! Cieszę się jedynie z tego, że do niczego między nami nie doszło. Czuję, że i ja odstawię teraz książki, swoją życiową pasję, na rzecz głupiej działalności budowlanej. Szkoda: tylko one nie są tu niczemu winne...
Emilia, 27 lat
Czytaj także:
„Zaszłam w ciążę, gdy mąż był za granicą. Nie wierzy mi, że to jego dziecko i szuka w nim podobieństwa do sąsiada”
„Wypominałam mężowi, że ciągle siedzi przed telewizorem. Gdy zaczął chodzić na siłownię, szybko pożałowałam swoich słów”
„Na wycieczkach szkolnych zająłem się nie tylko dziećmi. Niejedna mama wpadała do mnie na korepetycje”