„Zaszłam w ciążę, gdy mąż był za granicą. Nie wierzy mi, że to jego dziecko i szuka w nim podobieństwa do sąsiada”

smutna kobieta z dzieckie, fot. iStock by Getty Images, JGI/Jamie Grill
„Szukał w oczach naszego syna odbicia innych mężczyzn, nie potrafił spojrzeć na Antosia jak na swoje dziecko. Raniło mnie to do żywego, ale nie wiedziałam, co mam zrobić. Poza tą obsesyjną zazdrością Janek był dobrym mężem”.
/ 15.10.2024 13:15
smutna kobieta z dzieckie, fot. iStock by Getty Images, JGI/Jamie Grill

Zawsze wiedziałam, że Janek jest zazdrośnikiem. Z początku, choć może to zabrzmieć absurdalnie, imponowało mi to. Czułam się pożądana i chroniona. Jego zazdrość wydawała mi się rycerska. Gdy trzymał mnie za rękę i patrzył spode łba na każdego mężczyznę, który na mnie spojrzał, czułam, że jestem dla niego najważniejsza. Przez długi czas wmawiałam sobie, że to dowód na to, jak bardzo mu na mnie zależy. Przecież o nas walczył, prawda? Wierzyłam jednak, że jego zazdrość to coś, co minie, gdy nasz związek się ustabilizuje. Myliłam się, a jego kontrolujące zachowanie zaczęło się stawać coraz bardziej uciążliwe.

Janek nie zmienił się ani na chwilę, choć ja już dawno przestałam uważać jego zachowanie za romantyczne. Każdy uśmiech wymieniony z kolegą, każdy przypadkowy kontakt wzrokowy z kimś obcym w tramwaju, każda rozmowa z sąsiadem stawała się powodem do dyskusji. "Czemu on na ciebie tak patrzy?" – pytał, a w jego oczach błyskała zazdrość. Starałam się go uspokajać, tłumaczyć, że to nic znaczącego, ale im bardziej starałam się być wyrozumiała, tym bardziej on zaciskał szpony podejrzeń.

Ślub miał być nowym początkiem

Gdy stanęliśmy przed ołtarzem, byłam pewna, że teraz wszystko się zmieni. Że z czasem zazdrość Janka osłabnie, a on zaufa mi w pełni. Przecież przysięgłam mu przed Bogiem i bliskimi, że należę wyłącznie do niego. Wierzyłam, że gdy zostaniemy małżeństwem, nasze życie nabierze stabilności, a on przestanie mnie podejrzewać o każde spojrzenie skierowane w stronę innego mężczyzny.

Niestety, ślub nie zmienił niczego. A nawet, powiedziałabym, że pogorszył sytuację. Wkrótce po nim zaczęliśmy starać się o dziecko. To była decyzja, która napawała mnie nadzieją. Wierzyłam, że rodzina będzie tym, co nas zjednoczy, co ostatecznie pokaże Jankowi, że jestem lojalna i oddana. Przecież chcieliśmy tego dziecka, oboje.

Ale wtedy pojawiła się praca za granicą. Janek otrzymał propozycję, której nie mógł odrzucić. Była to ogromna szansa finansowa, więc zdecydowaliśmy się, że przyjmie tę ofertę, zwłaszcza, że szykowało nam się sporo wydatków towarzyszących założeniu rodziny. Nasze regularne starania o dziecko nie zostały jednak przerwane. Przez długi czas Janek wracał do domu tylko raz w miesiącu. Wykorzystywaliśmy każdą chwilę, by być razem, i choć było to trudne, nadal staraliśmy się o dziecko. I w końcu... zaszłam w ciążę.

Nie wierzył, że to jego dziecko

Pamiętam dokładnie, jak mu o tym powiedziałam. Siedzieliśmy w salonie, a ja trzymałam w dłoniach test ciążowy. Byłam pełna nadziei i podekscytowana, a tymczasem Janek patrzył na mnie, jakbym opowiadała jakąś bajkę. W jego oczach nie było radości, tylko chłód.

– Jak to możliwe? – zapytał zimnym głosem. – Przecież widujemy się tylko raz w miesiącu.

Zamurowało mnie. Wtedy pierwszy raz poczułam, że coś jest nie tak.

– Janek, przecież to normalne... Czasem wystarczy jeden raz, żeby zajść w ciążę. Myślałam, że się ucieszysz... – próbowałam bronić siebie i naszego dziecka, ale jego mina mówiła wszystko. Nie wierzył mi. Zaczął mnie wypytywać, szukać drugiego dna, insynuować rzeczy, które nigdy nie miały miejsca.

– Z kim się spotykałaś, kiedy mnie nie było? – pytał, a jego słowa raniły mnie bardziej niż ostrza.

Pamiętam, że tamtego wieczoru wypadłam z salonu i położyłam się spać w pokoju gościnnym. Miałam nadzieję, że Janek w końcu się opamięta, że zrozumie, jak niedorzeczne są jego oskarżenia, ale niestety. Każdy jego powrót do domu przynosił nowe pytania, nowy ból.

Może to nie moje dziecko? – powtarzał, a ja czułam, jak moje serce pęka na kawałki.

Ciąża, która miała być najpiękniejszym okresem w moim życiu, stała się źródłem nieustannych napięć. Janek wracał do domu na krótko, a każdy jego powrót był dla mnie jak walka o przetrwanie. Czułam, jak jego okropne zarzuty zatruwają nasz związek.

Ciągle mnie gnębił

Kiedy nasz syn, Antoś, przyszedł na świat, byłam przekonana, że widok dziecka coś zmieni. Że Janek spojrzy w jego małe, niewinne oczy i poczuje, że to jego krew. Ale zamiast radości, przyszedł nowy rodzaj niepokoju. Janek nie potrafił zrozumieć, że dziecko, choć malutkie, potrzebuje czasu, aby zaczęło przypominać któregoś z rodziców. Każdego dnia, zamiast cieszyć się synem, analizował jego rysy twarzy.

Kogo on ci przypomina? – zapytał mnie pewnej nocy, kiedy siedzieliśmy na kanapie.

Antoś spał w kołysce obok, a ja byłam wykończona po całym dniu opieki nad nim.

– Co masz na myśli? – odpowiedziałam zmęczonym głosem.

A on... zaczął mówić o naszym sąsiedzie, Karolu.

– On ma podobne brwi. Widzisz? Spójrz, no! Czy on nie jest do niego podobny?

Serce mi stanęło. Janek nie przestał. Każdego dnia doszukiwał się podobieństw między naszym synem a różnymi mężczyznami, których mijaliśmy na ulicy.

A może listonosz? – mówił niby półżartem, ale w jego głosie nie było ani odrobiny rozbawienia. – On przecież codziennie jest u nas przed domem.

Nie mogłam dłużej tego wytrzymać. Byłam już zmęczona tymi ciągłymi insynuacjami, bezpodstawnymi oskarżeniami, które przytłaczały mnie coraz bardziej. Antoś był nasz – mój i Janka! Nikt nie miał co do tego wątpliwości! Poza moim mężem... Szukał w oczach naszego syna odbicia innych mężczyzn, nie potrafił spojrzeć na Antosia jak na swoje dziecko. Raniło mnie to do żywego, ale nie wiedziałam, co mam zrobić. Poza tą obsesyjną zazdrością Janek był dobrym mężem. Odpowiedzialnym, troskliwym, obowiązkowym. Nigdy nie myślałam o tym, że mogłabym go zostawić.

Zrobił testy DNA

Pewnego dnia, gdy Antoś miał już prawie rok, Janek wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Zamiast uśmiechu na twarzy, zobaczyłam tylko jego zimne spojrzenie. Próbowałam go przywitać, a on bez słowa podszedł do łóżeczka naszego syna. Obserwował go przez chwilę, po czym odezwał się.

– Zrobiłem badania – oznajmił.

Zamarłam.

– Jakie badania?

Janek spojrzał na mnie twardo.

– DNA. Muszę wiedzieć. Nie mogę dłużej żyć w niepewności.

Czułam, jak zalewa mnie fala emocji: od żalu i bólu, aż po wściekłość i frustrację.

– Janek, jak mogłeś? – powiedziałam, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.

– Karolina, muszę być pewny. Nie mogę tak dłużej żyć. Każdego dnia zastanawiam się, czy Antoś naprawdę jest mój. Zrobiłem to dla nas, żebyśmy mogli w końcu... w końcu to zamknąć.

– Co takiego zamknąć?! – krzyknęłam. – Jak możesz mi nie ufać?! Przecież powtarzam ci od miesięcy, że wszystko to sobie tylko wymyśliłeś!

Patrzyłam na niego, a łzy napływały mi do oczu. To, co powiedział, było jak zdrada. Jak cios nożem w plecy, i to od najbliższej mi osoby na całym świecie.

– A co jeśli te wyniki pokażą, że to twoje dziecko? Co wtedy?

Janek spuścił wzrok.

– Wtedy przeproszę.

Mąż mnie zawiódł

I wtedy zrozumiałam, że nawet jeśli to zrobi, nigdy nie zapomnę, co mi zgotował. Nigdy nie zapomnę tych wszystkich miesięcy, kiedy musiałam walczyć o swoją godność, kiedy byłam oskarżana o coś, czego nigdy nie zrobiłam.

Gdy przyszły wyniki badań, Janek był wyraźnie poruszony. Patrzył na kartkę papieru ze łzami w oczach, a jego dłonie drżały.

– To moje dziecko – powiedział cicho, jakby odkrył coś, co powinno być oczywiste od początku.

Jego spojrzenie pełne było ulgi, ale ja nie potrafiłam tego docenić. Wszystkie jego oskarżenia pozostawiły we mnie ślad, którego nie dało się już wymazać.

– Przepraszam – usłyszałam jego cichy szept, ale to słowo nie miało już dla mnie żadnej mocy.

Patrzyłam na niego, na naszego syna i wiedziałam, że nigdy już nie będziemy tacy sami.

Chcę rozwodu, Janek – oznajmiłam twardo po chwili ciszy.

Nie czekałam na jego reakcję. Po prostu wzięłam dziecko na ręce i wyszłam, zostawiając go samego z kartką, która znaczyła dla niego więcej niż cała moja miłość, moje słowa i moja lojalność. Nie zamierzałam spędzić reszty życia z mężczyzną, który nie potrafi mi zaufać – nawet jeśli jest najwspanialszym facetem, którego kiedykolwiek poznałam. I nawet jeśli będzie to oznaczało, że mój synek wychowa się w rozbitej rodzinie.

Karolina, 29 lat

Czytaj także: „Dorosła córka ciągle przychodzi do mnie po pieniądze. Wychowałam niezgułę, która nie może zaczepić się w żadnej pracy”
„Siostra podrywa mojego świętoszkowatego męża, a jemu się to podoba. Boję się, że to coś więcej niż tylko głupie żarty”
„Połączył nas kredyt, ale budowa zrujnowała. W cudnych wnętrzach czułam się gorzej niż w klatce”

Redakcja poleca

REKLAMA