Mój mąż nigdy nie był zwolennikiem sportu i zdrowego trybu życia. Jednak gdy pewnego razu kolega wyciągnął go na osiedlową siłownię, wszystko się zmieniło. Z dnia na dzień Michał zakochał się w sporcie i stwierdził, że to jest to, na czym powinien się skupić. Jednak w jego przypadku jedna skrajność zamieniła się w drugą.
Nie lubił się męczyć
Kiedy poznałam Michała, mogłam go określić jednym słowem – miś. Mój przyszły mąż był człowiekiem słusznej postury, co przy nadmiarze tkanki tłuszczowej czyniło z niego człowieka ze sporą nadwagą. Jednak mi to nie przeszkadzało, bo kochałam go za charakter i dobre serce. Kilka razy próbowałam namówić go do zmiany trybu życia.
– Ale przecież nie chodzi o wygląd – broniłam się, gdy zarzucał mi, że wolę wysportowanych atletów. – Bardziej zależy mi na twoim zdrowiu – próbowałam mu wytłumaczyć.
Bałam się, że nadmiar jedzenia i siedzący tryb życia sprawi, że za kilka lat Michał nabawi się otyłości, cukrzycy, miażdżycy i innych cywilizacyjnych chorób. A ja przecież chciałam spędzić z nim resztę swojego życia.
– Ale przecież kochanego ciałka nigdy za dużo – mówił z rozbrajającą szczerością. I w tym samym czasie sięgał po kolejny kawałek pizzy lub duży kawał domowego cista. – A ty przecież kochasz mnie takiego jaki jestem, prawda? – pytał z uśmiechem.
Owszem, kochałam go. Ale jednocześnie nie miałabym nic przeciwko temu, aby zadbał o siebie i zrzucił trochę nadprogramowych kilogramów. Jednak Michał nie dawał się przekonać. Twierdził, że sport nie jest dla niego, a zbyt ostra dieta sprawi, że będzie chodził głodny, a tym samym zły.
– A przecież tego byśmy nie chcieli, no nie? – żartował.
Musiałam przyznać mu rację
Nie zrezygnowałam jednak ze swojego planu. I chociaż straciłam nadzieję, że Michał przyłączy się do mnie na treningach w klubie fitness, to mimo wszystko próbowałam namówić go na jakieś aktywności. Jednak mój mąż był uparty i jedyny sport jaki preferował, to spacer do samochodu. A jego waga wciąż rosła, co bardzo mnie niepokoiło.
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że jedno spotkanie ze starym kumplem może tak zmienić mojego męża i jego nastawienie do sportu
– Magda, patrz kogo spotkałem w naszym osiedlowym sklepie – usłyszałam któregoś wieczoru wesoły głos swojego męża. Michał właśnie zamykał drzwi wejściowe i jednocześnie zapraszał kogoś do środka.
– Już myślałem, że nasze drogi rozeszły się na zawsze – dodał. Kiedy wyjrzałam z kuchni, aby zobaczyć kogo mąż ma na myśli, to zobaczyłam umięśnionego i wysportowanego bruneta.
– Piotrek?! – zawołałam zaskoczona. Przede mną stał nasz kolega ze studiów. I gdyby nie charakterystyczne błękitne oczy i szopa kręconych włosów, to chyba bym go nie poznała.
– Zmieniłem się, prawda? – roześmiał się wesoło. A ja nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
Jeszcze kilka lat temu Piotrek był facetem z dużą nadwagą, którego jedyną aktywnością było sięganie po kolejne porcje jedzenia i puszki z piwem. A teraz miałam przed sobą człowieka, któremu sylwetki mógłby pozazdrościć niejeden sportowiec.
Nie mogłam uwierzyć
– Bardzo – powiedziałam z niedowierzaniem kiwając głową. – Jak to zrobiłeś? – zapytałam
– To proste – usłyszałam w odpowiedzi. – Wszystko wam opowiem. Chociaż moje rady chyba bardziej przydadzą się Michałowi niż tobie – dodał szeptem.
Michał akurat poszedł do kuchni, aby przygotować jakieś napoje i przekąski. W lustrze ujrzałam jego sylwetkę i sama przed sobą musiałam przyznać, że przy Piotrku prezentował się po prostu fatalnie. „Ależ on się zaniedbał” – pomyślałam z niesmakiem. Chciałabym, aby mój mąż wyglądał tak jak nasz dawny kolega.
Piotrek powiedział, że Michał powinien w końcu wziąć za siebie. I chociaż początkowo mój mąż bardzo się przed tym wzbraniał, to w końcu dał się namówić na wizytę na siłowni. I to zmieniło wszystko.
– Nawet nie wiedziałem, że na naszym osiedlu jest taka profesjonalna siłownia – powiedział, gdy tylko wrócił z pierwszego treningu z z kolegą. – A Piotrek naprawdę wie, co się na niej robi – dodał. A potem zajrzał do garnka i zauważył, że obiad jest za tłusty.
– Muszę przestawić się na więcej białka i warzyw – powiedział. A potem zajrzał do lodówki w poszukiwaniu czegoś zdrowego i jedocześnie pożywnego.
Patrzyłam z niedowierzaniem
Nie mogłam powiedzieć, że mi to nie odpowiadało. Martwiłam się jedynie że zapał mojego męża do ćwiczeń i zdrowego trybu minie szybciej niż się pojawił, a on znowu wróci do pizzy, lodów i ogromnej ilości chipsów pochłanianych podczas oglądania telewizji. Aż wstyd się przyznać, ale nie wierzyłam w to, że Michał wytrwa w swoich postanowieniach. Myliłam się.
Przez pierwszy miesiąc swojej zmiany na lepsze Michał wykazywał się wielkim zaangażowaniem. Regularnie chodził na siłownię, a jego posiłki z tłustych i niezdrowych zamieniły się w pożywne, niskokaloryczne i pełne składników odżywczych.
– Muszę jeszcze lecieć zrobić trening – powiedział mi któregoś popołudnia, gdy poprosiłabym go, aby pojechał ze mną na cotygodniowe zakupy. – A ty nie zapomnij kupić warzyw, kasz i jogurtów naturalnych – dodał. A potem szybko spakował swoją sportową torbę i pobiegł na siłownię.
Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. I chociaż bardzo podobała mi się ta zmiana Michała, to tym razem byłam na niego po prostu zła. „Zobaczymy jak długo wytrzyma” – pomyślałam z przekąsem. A potem zapakowałam torby i ruszyłam na podbój supermarketu. Po powrocie do domu zastałam Michała siedzącego przed laptopem. Jednak tym razem nie oglądał seriali lub jakichś głupich filmików na You Tubie.
Zupełnie o mnie zapomniał
– Co to? – zapytałam zdziwiona. Michał oglądał trening siłowy jakiegoś sportowca, który na popularnym kanale cieszył się ogromną oglądalnością.
– Sprawdzam, co mógłbym zmienić w swoim treningu, aby osiągać lepsze rezultaty – odpowiedział mój mąż. A potem ponownie przeniósł wzrok na laptopa i poprosił mnie, abym mu nie przeszkadzała. A ja tylko machnęłam ręką i poszłam do kuchni, aby przygotować kolację. „Oczywiście pełnowartościową i z dużą ilością białka” – pomyślałam ironicznie.
Jednak pomimo wszystko musiałam przyznać, że Michał bardzo mi zaimponował. Jego zapał do ćwiczeń i zdrowego odżywiania nie okazał się słomiany, co przynosiło konkretne rezultaty. Mój mąż nie tylko sporo zeszczuplał, ale także nabrał siły oraz masy mięśniowej. Jednak czasami miałam wrażenie, że tym razem przesadza w drugą stronę.
– A może zrobiłbyś sobie dzień przerwy? – zapytałam go, gdy od razu po przyjściu z pracy zaczął pakować swoją torbę na siłownię. Przez cały tydzień uprawiał jakąś aktywność i nawet Piotrek zaczął wspominać, że to za dużo.
– A po co? – zapytał zdziwiony. – Lubię ćwiczyć. Poza tym nie mogę odpuścić, bo wszystkie moje wysiłki pójdą na marne – dodał. A potem szybko skończył pakowanie i powiedział, że wróci za około dwie godziny.
Poszłam w odstawkę
Kiedy pojawił się późnym wieczorem w domu, wyglądał na zmęczonego.
– Nie przesadzasz z tymi ćwiczeniami? – nie chciałam odpuścić. Już od kilku tygodni zauważyłam, że mój mąż tak wkręcił się w aktywność fizyczną, że zaczął uważać ją za niemal najważniejszy element swojego życia. – Przecież organizm musi też odpoczywać – próbowałam go przekonać.
– Magda, daj spokój – odparł Michał. – Dobrze czuję się w swoim nowym ciele. I za nic na świecie nie chcę wrócić do tego, co było przedtem.
Doskonale to rozumiałam. I musiałam też przyznać, że obecnie Michał świetnie się prezentował. Ale wiedziałam też, że jego przejście ze skrajności w skrajność może być niebezpieczne.
– Ale nie możesz tyle ćwiczyć – przekonywałam go. – To za dużo.
Michał tylko wzruszył ramionami, a potem przebrał się w sportowy strój.
– Poćwiczę jeszcze w domu – powiedział. A potem chwycił hantle i rozpoczął kolejny tego dnia trening. A ja nie potrafiłam go przekonać, że to nie ma sensu.
I tak wygląda nasze życie. Michał postanowił zostać atletą i chce wyrzeźbić swoje ciało w taki sposób, aby nie było na nim ani grama tłuszczu. I na nic zdają się moje zapewnienia, że kocham go takiego jakim jest.
Chociaż bardzo podoba mi się obecna sylwetka mojego męża, to wiem, że to nie jest w życiu najważniejsze. Teraz mój mąż dzieli swój czas pomiędzy pracę a treningi, a ja zupełnie poszłam w odstawkę. I jeżeli tak dalej pójdzie, to będę musiała o uwagę męża walczyć z tak nienawidzoną przez niego kiedyś aktywnością fizyczną.
Magdalena, 35 lat
Czytaj także:
„Ojciec ładował kasę w brata, a mnie uważał za nieuka. Nigdy nie przypuszczał, że tak się przejedzie na ukochanym synku”
„Krótki romans skończył się ciążą. Moja żona i mąż kochanki nie wiedzą, że dziecko ma moje oczy”
„Odkąd dostałam awans, koledzy traktują mnie jak wroga. Myślą, że zapracowałam na niego inną częścią ciała niż głowa”