„Na wycieczkach szkolnych zająłem się nie tylko dziećmi. Niejedna mama wpadała do mnie na korepetycje”

nauczyciel fot. iStock by Getty Images, Ridofranz
„Chociaż od czasu do czasu wdawałem się w jakiś przelotny romans, to nie było to coś czego oczekiwałem. I kiedy byłem przekonany, że na tym polu też nic nie osiągnę, uśmiechnęło się do mnie szczęście”.
/ 14.10.2024 20:00
nauczyciel fot. iStock by Getty Images, Ridofranz

Kiedy postanowiłem zostać nauczycielem, to wielu moich znajomych przekonywało mnie, żebym zrezygnował z tego pomysłu. Dla nich zawód nauczyciela był nie tylko nieopłacalny finansowo, ale też ciężki i mało prestiżowy. Ale ja lubiłem to, co robiłem. A z czasem odkryłem też, że dzięki opiece nad dziećmi mogę również zaopiekować się ich mamami.

Byli przeciwni tym planom

Kiedy poinformowałem rodziców, że zamierzam zostać nauczycielem matematyki, to oboje spojrzeli na mnie jak na kogoś niespełna rozumu.

– Nauczycielem? – zdziwiła się mama. – Przecież to bardzo ciężka praca – próbowała wyperswadować mi ten pomysł.

Ojciec był znacznie bardziej bezpośredni.

– Synu, przecież to jest beznadziejny pomysł. Wiesz, ile zarabia nauczyciel? – zapytał z przekąsem.

No tak, ojciec był właścicielem dobrze prosperującej firmy i dla niego wyznacznikiem sukcesu było pokaźne konto w banku. A dla mnie niekoniecznie to było najważniejsze.

– Ale to jest to, co chciałbym robić w życiu – argumentowałem swoją decyzję. – Kocham matematykę i bardzo lubię dzieci. A zawód nauczyciela pozwoli mi to połączyć – mówiłem. I liczyłem, że rodzice zrozumieją mój wybór.

Nic z tego. Mama próbowała odwieść mnie od tej decyzji, a ojciec mówił wprost, że jestem głupcem. Z podobnymi opiniami spotykałem się wśród swoich znajomych. Oni także uważali, że popełniam błąd i próbowali odwieść mnie od wyboru właśnie takiej drogi życiowej.

– Zastanów się jeszcze nad tym – mówił mój najlepszy kumpel. – Z twoimi zdolnościami analitycznymi w każdej korporacji przyjęliby cię z otwartymi ramionami. A ty zarabiałbyś naprawdę dobrą kasę – mówił.

Podjąłem decyzję

Od razu po maturze zdałem na studia matematyczne, a potem wybrałem specjalizację nauczycielską. Kilka lat później zatrudniłem się w szkole. I chociaż nie była to łatwa praca, to mimo wszystko bardzo ją lubiłem. Uwielbiałem patrzeć jak dzieciaki z ciekawością odkrywają zawiłości matematyki i z każdą kolejną lekcję zaczynają kochać ją tak samo jak ja.

– To dzięki panu w końcu zrozumiałam te wszystkie matematyczne zawiłości – powiedziała mi pewnego razu moja uczennica, która od samego początku miała kłopoty z tym przedmiotem. Jednak potem zaczęła bardziej przykładać się do nauki, a dzięki moim wskazówkom w końcu zaczęła robić postępy.

– Bardzo się cieszę – powiedziałem zgodnie z prawdę. I naprawdę byłem dumny z tego, że zdołałem swoją pasję przekazać tej młodej dziewczynie. A wcale nie było to takie proste i oczywiste.

Przekazywanie młodym ludziom wiedzy matematycznej sprawiało mi wiele frajdy. Nie posiadałem się z radości, gdy kolejny uczeń zaczynał rozumieć te wszystkie prawidła i przychodził do mnie, aby mi podziękować za to, co robię. To wszystko sprawiało, że czułem się dumny, szczęśliwy i spełniony.

Ciągle byłem sam

Jednak to spełnienie dotyczyło tylko życia zawodowego. W życiu prywatnym nie wiodło mi się już tak wspaniale.

– Nie mogę się z tobą związać. Przecież ty nie będziesz w stanie utrzymać rodziny – powiedziała mi Magda, z którą byłem w relacji przez kilka lat. To właśnie z tą dziewczyną wiązałem bardzo duże nadzieje i miałem nadzieję, że w przyszłości ułożę sobie z nią życie.

– Przecież nie jest tak źle – tłumaczyłem. Ale kiedy zamierzałem pochwalić się swoimi zarobkami, to uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nie mam czym. Jako nauczyciel matematyki nie zarabiałem wiele, a wszystkie dodatkowe zarobki w postaci zastępstw lub korepetycji wcale znacząco nie poprawiały mojego budżetu. Co tu dużo mówić – moja pozycja finansowa nie należała do najlepszych.

I to przeszkadzało nie tylko Magdzie. Za każdym razem, gdy chciałem się z kimś związać na poważnie, to słyszałem, że z moimi zarobkami nie mam szans na założenie rodziny.

– Przecież ja nie będę cię utrzymywać – powiedziała wprost kolejna kandydatka na żonę.

Nie miałem szans

Zrozumiałem, że jeżeli nie zmienię zawodu, to nie mam co liczyć na poważny związek. I chociaż przez wiele lat tłumaczyłem sobie, że w końcu spotkam kobietę, której nie będą przeszkadzały moje zarobki, to wraz z upływem lat coraz bardziej uświadamiałem sobie, że chyba jednak nic z tego nie wyjdzie. I gdy skończyłem trzydzieści pięć lat, wciąż byłem sam, a na moim koncie były jedynie przelotne znajomości.

Z czasem zrozumiałem, że pozostając w zawodzie nauczyciela raczej nie mam szans na poznanie swojej drugiej połówki i założenie z nią rodziny. I co ciekawe – po kilku latach przestało mi na tym zależeć. „Co ma być, to będzie” – myślałem i przestawałem się tym przejmować.

Jednak jak każdy mężczyzna miałem swoje potrzeby. I chociaż od czasu do czasu wdawałem się w jakiś przelotny romans, to nie było to coś czego oczekiwałem. I kiedy byłem przekonany, że na tym polu też nic nie osiągnę, uśmiechnęło się do mnie szczęście.

– Panie Tomku, chciałabym z panem porozmawiać – zaczepiła mnie na szkolnym korytarzu dyrektorka szkoły, w której akurat miałem zastępstwo za niedysponowaną nauczycielkę matematyki. – Proszę przyjść do mojego gabinetu od razu po zakończeniu lekcji – dodała.

– Dobrze – odpowiedziałem z uśmiechem. Jednak w głębi duszy wcale nie było mi do śmiechu. Byłem przekonany, że dyrektorka chce się ze mną pożegnać.

Zapowiadało się ciekawie

Kilkadziesiąt minut później przekonałem się, że zupełnie nie o to chodziło. Dyrektorka zaproponowała mi wyjazd na zieloną szkołę.

– Brakuje nam nauczycieli do opieki nad dzieciakami – powiedziała. – A pan ma świetne relacje z uczniami. I na pewno poradziłby pan sobie na takim wyjeździe – dodała z uśmiechem. I jednocześnie zapytała mnie, czy zgadzam się na ten wyjazd.

Zgodziłem się. Bo chociaż nie za bardzo miałem na to ochotę, to mimo wszystko bałem się odmówić. Nie mogłem pozwolić sobie na utratę tego zajęcia.

Kilka dni później pojawiłem się na miejscu zbiórki. I już od samego początku zauważyłem, że będę miał sporo osób do pomocy.

– Córka poprosiła mnie, aby pojechała z nią na zieloną szkołę – zakomunikowała mi jedna z matek, która razem z nami jechała na tę wycieczkę.

– A ja bałam się puścić swoją Paulinkę samą – powiedziała druga. – Ale teraz myślę, że to dobry pomysł – dodała mrugając do mnie okiem. A mi od razu zrobiło się gorąco. „Może być ciekawie” – jednocześnie pomyślałem.

I faktycznie, wycieczka okazała się bardzo przyjemnym doświadczeniem. Już podczas podróży na miejsce zauważyłem, że co najmniej dwie matki patrzą na mnie w sposób, który sprawiał, że po plecach przebiegały mi dreszcze.

– Jest pan świetnym nauczycielem – powiedziała mi wieczorem kolejna matka, która też zdecydowała się na towarzyszenie swojemu dziecku na zielonej szkole. – A czy udziela pan nauk także z innych przedmiotów? – zapytała szeptem. Jednocześnie na jej twarzy pojawił się zachęcający uśmiech, który obiecywał coś więcej niż tylko rozmowę przy ognisku. 

Dotrzymała obietnicy

Kiedy wszystkie dzieciaki poszły spać, pojawiła się w moim pokoju.

– Mogę wejść? – zapytała. A ja się zgodziłem. I nie żałowałem. Przez resztę nocy udowadniałem seksownej mamuśce, że matematyka to nie jedyna z moich pasji.

Następnego wieczoru pojawiła się kolejna mama. A ja i tym razem nie odmówiłem korepetycji z anatomii. I chociaż przez głowę przebiegła mi myśl, że nie powinienem tego robić, to i tak nie mogłem się powstrzymać. Tym bardziej, że i tym razem nauka okazała się bardzo przyjemna.

Zielona szkoła minęła szybciej niżbym sobie tego życzył. Kiedy pakowaliśmy swoje rzeczy do autokaru, próbowałem złapać wzrok swoich dwóch kochanek. Miałem nadzieję, że te przygody na zielonej szkole będą miały swoje kontynuacje. Jednak obie panie były niewzruszone i zachowywały się jakby mnie nie znały. A gdy tylko podjechaliśmy pod szkołę, zimno się pożegnały i odeszły jak gdyby nigdy nic. A ja zostałem ze wspomnieniami namiętnych nocy i z bolesną świadomością, że na nic więcej nie mogę liczyć.

Jednak potem stwierdziłem, że niczego nie żałuję. Gdy tylko skończyło się moje zastępstwo, od razu znalazłem pracę w innej szkole. A gdy tylko dowiedziałem się o organizacji zielonej szkoły natychmiast zgłosiłem się na ochotnika jako opiekun. Kto wie, może i w tym przypadku spotka mnie takie szczęście jak ostatnio?

Tomasz, 35 lat

Czytaj także:
„Byłam szczęśliwa, że mój mąż i przyjaciółka tak dobrze się dogadują. Nie sądziłam jednak, że wykręcą mi taki numer”
„Teściowie mną gardzą, bo jako sklepikara ukradłam im synka lekarza. Nawet wnuki traktują jak dzieci gorszego sortu”
„Zostawiłam fachowcom remont mieszkania i wyjechałam na urlop. Po powrocie okazało się, że zrobili z mojego domu melinę”

Redakcja poleca

REKLAMA