Mój Kacper postanowił działać. Był nieugięty, po prostu postawił na swoim i tyle. W kółko mi powtarzał, że za długo jestem samotna, a on planuje ślub, więc nasze spotkania staną się jeszcze rzadsze, i że się o mnie niepokoi… no i w końcu uległam. Tak więc Kacper umieścił moje zdjęcie na portalu randkowym dla singli.
Syn chciał mi znaleźć partnera
Gdy tak sobie siedziałam w czterech ścianach, zdarzało mi się odczuwać pewien smutek, ale nie na tyle, by za wszelką cenę rozglądać się za drugą połówką, choćby w sieci. Wprawdzie przez długi czas żyłam w pojedynkę, ale jakoś udało mi się z tym oswoić. Znałam parę kobiet w podobnym wieku, które szukały facetów. Nie znosiłam patrzeć, jak się wygłupiają, latając na randki. Totalna desperacja! Bez przesady, w naszym wieku to już nie wypada.
– Daj spokój, mamo, przecież ty wcale nie masz dużo lat! – syn aż się zdziwił, gdy usłyszał takie słowa ode mnie.
– 68 to dla ciebie niedużo? – zaśmiałam się.
– Spójrz tylko na to zdjęcie, jak na nim świetnie i całkiem młodo się prezentujesz. Wiesz co, ustawię je sobie w komórce, żeby pojawiało się za każdym razem, gdy do mnie zadzwonisz.
Faktycznie fotka wyszła świetnie, Wojtuś uwiecznił mnie pośród zieleni, gdy spacerowaliśmy po parku. Opowiadał mi wtedy o przygotowaniach do ślubu. Razem z Karoliną zajmowali się wszystkim sami, więc z zainteresowaniem słuchałam, jakie mają pomysły – błękitne dekoracje w sali weselnej, kapela grająca na żywo, pieczona gęś i kaczka, tort o trzech poziomach. Zapowiadało się bajkowo.
To był zły pomysł
Póki co jednak borykałam się z problemem w postaci adoratorów. Najwyraźniej moje zdjęcie przypadło do gustu nie tylko Wojtkowi – jakieś kilkanaście minut po publikacji zadzwonił do mnie niejaki pan Janusz.
Zaproponował, żebyśmy się zobaczyli w pobliskim barze na drinka. Czułam się zażenowana perspektywą bezpośredniego spotkania z kompletnie nieznaną mi osobą. W dodatku nie przepadam za alkoholem. Powiedziałam „nie".
– Dlaczego to zrobiłaś? Przecież miał ochotę się spotkać! – Wojtek był zaskoczony.
– Nie mam pojęcia, kim on jest! Nie umawiam się z przypadkowymi facetami! – moja odpowiedź zabrzmiała chyba zbyt szorstko. – Ten pomysł był kiepski. Skasuj to ogłoszenie.
Chociaż Wojtek pozbył się ogłoszenia, w niewytłumaczalny sposób nieznajomi faceci nadal dzwonili na mój numer. Ciągle odbierałam telefony od gości, którzy chcieli się ze mną umawiać na spotkania, a sama idea randki w ciemno przyprawiała mnie o ciarki. Po pewnym czasie sytuacja się uspokoiła i w końcu mogłam odetchnąć z ulgą.
Wystroiłam się na ślub syna
Byłam już absolutnie przekonana, że nigdy więcej nie dam się namówić na coś wbrew mojemu przeczuciu. Przed uroczystością ślubną kupiłam przepiękną sukienkę w koralowym odcieniu, do której dobrałam szpilki, szminkę, a nawet niewielką kopertówkę. No a co! W końcu nie co dzień syn bierze ślub!
Dotarłam na miejsce pełna emocji, przyglądając się sytuacji. Przy kościele kręciło się mnóstwo ludzi. Poza kuzynką i szwagrem z małżonką, praktycznie nikogo nie kojarzyłam. No cóż, nasza rodzina nie grzeszyła liczebnością. Za to krewni i znajomi panny młodej – wręcz przeciwnie. Ceremonia okazała się przepiękna i poruszająca.
Kiedy po ślubie zbliżyłam się do Wojtusia i Karolinki, aby złożyć im życzenia wszelkiej pomyślności na nowej drodze życia, sama wzruszyłam się do łez. Wojtek uściskał mnie serdecznie, zapewniając o wielkiej miłości, a Karolinka dodała, że nie tracę syna, a zyskuję córkę. Przyjemnie było usłyszeć te słowa, nawet jeśli wypowiedziano je tylko z grzeczności.
Jeden z gości wpadł mi w oko
Po trzydziestu minutach, będąc już w sali weselnej, rozglądałam się dookoła, szukając Andrzeja. Byłam pewna, że Wojtek umieści mnie obok szwagra. I rzeczywiście, tak się stało, chociaż nie siedziałam bezpośrednio przy nim, a obok jakiegoś nieznanego mi mężczyzny. Zajęłam swoje miejsce i już po chwili usłyszałam za plecami głęboki, męski głos. Facet o posturze niedźwiedzia stanął za mną i uśmiechnął się ciepło. Odniosłam wrażenie, że był mniej więcej w moim wieku, mimo że panowie w tym wieku często wyglądają na starszych!
Mężczyzna wyglądał fantastycznie jak na swój wiek. Sylwetkę miał smukłą, bez wystającego brzucha. Włosy kruczoczarne, a spojrzenie ciemnych oczu przenikliwe. Do tego ujmujący uśmiech. Nieczęsto zdarza się spotkać tak przystojnego faceta po sześćdziesiątce.
– Dzień dobry, Henryk jestem – powiedział, przedstawiając się. – To moja bratanica Karolina. Zawsze uważałem ją za cudowną dziewczynę, ale teraz jeszcze bardziej ją doceniam, bo posadziła mnie obok tak uroczej kobiety – posłał mi szeroki uśmiech.
– Och, to miłe. Bardzo dziękuję za komplement.
Flirtowanie to coś, czego dawno nie robiłam, dlatego czułam się trochę dziwnie, ale jednocześnie bardzo mi to schlebiało. Nawet jeśli komplement był odrobinę przesadzony. Ale przecież na tym właśnie polega flirtowanie! Wzięłam łyka szampana.
Świetnie się bawiłam
Henryk okazał się dowcipnym gościem, a do tego był prawdziwym królem dygresji i opowiadania historyjek. Ciągle zapraszał mnie do tańca i uzupełniał mój kieliszek winem. Świetnie się z nim bawiłam, a czas mijał w mgnieniu oka. Kiedy zaczęły się oczepiny, nie mogłam uwierzyć, że wybiła już północ.
– Słuchaj, Renia, a ty nie chcesz spróbować złapać welonu? – dobiegło mnie pytanie.
– Daj spokój, Heniu. Przecież to rozrywka dla młodych dziewczyn.
– Oj, nieprawda! To zabawa dla niezamężnych kobiet. A ty się do nich zaliczasz – odparł, uśmiechając się szeroko i pociągnął mnie w stronę gromadki panien czyhających na ślubną zdobycz.
Najadłam się wstydu
Uśmiech Karoliny rozbłysnął niczym słońce, gdy spostrzegła mnie pośród zgromadzonych kobiet. Z rozmysłem skierowała swój welon prosto na mnie. W momencie, gdy wylądował w moich dłoniach, poczułam jak policzki zaczynają mnie palić z zażenowania. Zrobiłam z siebie pośmiewisko.
Mimowolnie zerknęłam w bok i zauważyłam, jak jej znajome zaczęły chichotać pod nosem, szepcząc coś między sobą. W tym samym czasie Henryk zbliżył się do mnie i na oczach całego tłumu poprosił, bym z nim zatańczyła, co sprawiło, że zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona. Tak po prostu stanęliśmy na tej sali i zaczęliśmy tańczyć dokładnie na samym środku! To było niesamowite, że w ogóle coś takiego przydarzyło mi się w tym wieku.
To było zaplanowane
Po tej całej akcji tanecznej podeszłam do Wojtka, ale unikał mojego wzroku, jakby coś zbroił.
– Słuchaj, nabijasz się z własnej matki? – spytałam.
– Wręcz odwrotnie, jestem zadowolony. Henio dobrze to obmyślił.
– O co ci chodzi?
Miałam przeczucie, że za moimi plecami była prowadzona jakaś konspiracja.
– Parę tygodni temu, podczas naszej rozmowy telefonicznej, przypadkowo zerknął na twoje fotki i od tamtej pory nie dawał mi spokoju, bo koniecznie chciał cię poznać. Uprzedziłem go jednak lojalnie, że odrzucasz z góry każdego nieznajomego faceta, który próbuje cię poderwać, więc w desperacji błagał mnie, żebym na weselu umieścił was obok siebie przy stole! Odniosłem wrażenie, że on też ci się spodobał, mam rację?
– Oj synku, synku – roześmiałam się.
Czekałam na ten telefon
Dwa dni później zadzwonił telefon. Ostatnio unikałam odbierania połączeń z nieznanych numerów, ponieważ podejrzewałam, że to może być następny chętny z portalu matrymonialnego. Tym razem jednak zaintrygowana odebrałam, wciskając zielony przycisk.
– Czy mam przyjemność z Renią? – usłyszałam w słuchawce znajomy głos.
– Przykro mi, ale nie potrzebuję już towarzystwa. Ogłoszenie jest nieaktualne – odpowiedziałam dumnie.
– No to mamy problem. Dzwonię jako kandydat na doskonałego partnera, a nie z powodu ogłoszenia. Byłem przekonany, że pewna dama całkiem nieźle bawiła się w moim towarzystwie. Z tej strony Henryk – oznajmił wesoło mężczyzna, a mi zrobiło się głupio.
A potem ucieszyłam się, bo bardzo na to czekałam.
Syn dopiął swego
Wyszło na to, że uczucie zakwitło w momencie, gdy już się go nie spodziewałam, a nawet zaczęłam je odrzucać. Zdaję sobie sprawę, że gdyby nie Wojtek, to by się nie wydarzyło. Uparł się, żeby mnie z kimś zeswatać i w końcu mu się udało! Teraz wszystko układa się jak należy.
Henryk, podobnie jak ja, uwielbia grzebać w ogrodzie i majsterkować w przydomowej pracowni. Kiedy zaczął się coraz częściej u mnie pojawiać, nagle zrobiło się tu przytulniej i jakby pogodniej. A ja znowu mam dla kogo pichcić i przyrządzać smakołyki.
Nasz dom na nowo zatętnił życiem, gdy zaczęli przyjeżdżać jego bliscy. Pół roku temu stanęliśmy na ślubnym kobiercu, a Karolina i Wojtek byli naszymi świadkami. Mamy już dzieciaki, a teraz tylko czekamy, aż pojawi się wnuczek albo wnuczka!
Renata, 68 lat
Czytaj także: „Dla faceta przeniosłam się na wieś i szybko pożałowałam. Wyskoczyłam z gumiaków i wróciłam do wielkiego miasta”
„Wyrzuciłam ciężarną córkę z domu, by uniknąć plotek. Gdy po latach chciałam ją przeprosić, było już za późno”
„Robiłam karierę w korporacji. Zasuwałam non stop, aż w końcu klapki spadły mi z oczu i się zwolniłam”