„Wyrzuciłam ciężarną córkę z domu, by uniknąć plotek. Gdy po latach chciałam ją przeprosić, było już za późno”

kobieta fot. Getty Images, Pekic
„Następnego dnia Ula wyjechała, a ja zaczęłam opowiadać sąsiadkom zmyślone historie – najpierw, że uczy się w innym mieście, później, że studiuje, aż w końcu, że wiedzie przykładne życie w szczęśliwym małżeństwie”.
/ 11.06.2024 18:30
kobieta fot. Getty Images, Pekic

Moje spojrzenie na otaczającą mnie rzeczywistość, bycie matką i relacje rodzinne, zostało ukształtowane przez tradycje niewielkiej miejscowości położonej we wschodniej części naszego kraju. Tak jak wszystkie szanujące się panie, obawiałam się, że stanę się obiektem plotek i że złośliwi ludzie będą rozpowiadać na mój temat różne niestworzone historie. Podobnie jak inni, wszelkie problemy i konflikty w rodzinie rozwiązywałam w zaciszu domowym, nie wynosząc ich na zewnątrz. W każdą niedzielę uczestniczyłam we mszy świętej i angażowałam się w działalność wspólnoty parafialnej.

Ludzie mnie szanowali

Byłam sędzią i wydawałam różne wyroki. Wszyscy przechodzili obok mnie z poważaniem, posyłając nieszczere uśmiechy, próbując zdobyć moją przychylność. Niedługo potem poczułam przypływ pychy. Zrobiłam się nieustępliwa, widziałam świat tylko w czarno-białych barwach, nie zauważając szarości.

Mąż zawsze był mi posłuszny, szybko wracał z roboty i bez szemrania spełniał moje życzenia. Byłam z siebie zadowolona, że udało mi się go wytresować. Pozostałe kobiety z miasteczka nawet mi go zazdrościły. Ale po jakimś czasie zaczęłam czuć pogardę do Stefana. Obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że udajemy szczęśliwą parę.

Córka mnie zawiodła

Któregoś dnia moja córka oznajmiła, że spodziewa się dziecka ze swoim chłopakiem z liceum. Byłam załamana. Co sobie ludzie pomyślą?! W przypływie furii powiedziałam jej, żeby się wynosiła.

Następnego dnia Ula spakowała manatki i wyjechała, a ja zaczęłam opowiadać sąsiadkom zmyślone historie – najpierw, że uczy się w innym mieście, później, że studiuje, aż w końcu, że wiedzie przykładne życie w szczęśliwym małżeństwie. Jedynym logicznym zakończeniem takiej bajeczki mogła być tylko gromadka zdolnych dzieci. Kłamstwo goniło kłamstwo, aż w końcu cały stos bujd runął jak domek z kart, kiedy mąż mnie zostawił.

Stałam się pośmiewiskiem

Zanim zniknął z jakąś kobietą, którą poznał na wczasach, powiedział mi parę słów, które otworzyły mi oczy – że wyrzuciłam własną córkę z domu, a potem naopowiadałam wszystkim, jak to niby wspaniale jej się wiedzie. Co więcej, to wyszła poza nasz dom.

W jednej chwili z królowej życia stałam się pośmiewiskiem dla całego miasta. Każdy się na mnie gapił i obgadywał za plecami. Mnie, która do tej pory zawsze wiedziała lepiej i jednym słowem potrafiła kogoś zmieszać z błotem! Jeszcze bardziej się wtedy zdenerwowałam i za całe zło obwiniałam najpierw córkę, a potem męża.

Dzisiaj, z perspektywy czasu rozumiem, że moje zachowanie – dbanie o błahe sprawy i granie idealnej żony – doprowadziło do rozpadu wszystkiego. To wszystko spowodowało też, że każdego dnia raniłam swojego małżonka, którego kiedyś bardzo kochałam.

Córka mi się śniła

Pewnego razu przyśniła mi się naprawdę przerażająca wizja. W tym śnie zobaczyłam moją córkę stojącą na skraju urwiska, pod którym szalał ocean. Podmuchy wiatru targały jej kasztanowymi włosami.

Wyciągała ręce w moim kierunku, jakby błagając, abym ocaliła ją w ostatnim momencie przed upadkiem. Ja także stałam na skalnym wybrzeżu, ale sparaliżowana wściekłością nie byłam w stanie drgnąć choćby o milimetr. Wręcz przeciwnie, czułam pewną satysfakcję, widząc, jak moja niegodziwa pociecha ponosi zasłużoną karę. W ułamku sekundy Ula runęła z klifu wprost w spienione, ciemne fale wzburzonego morza.

Zerwałam się ze snu przerażona, drżąc na całym ciele, i zaczęłam żarliwie odmawiać modlitwy. W jednej chwili zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęsknię za Ulą i jaki okropny błąd popełniłam, kiedy ją odepchnęłam, mimo że tak bardzo potrzebowała wtedy mojej matczynej miłości i opieki. Po chwili uświadomiłam sobie z pokorą, że to nie mąż odszedł ode mnie, ale ja odwróciłam się od niego.

Kolejnej nocy znowu miałam sen o Uli. Błagała mnie o wsparcie, tak jak poprzedniej nocy. Jednak tym razem pobiegłam ją ratować. Pędziłam przed siebie, wołając, że zaraz będę, że lada chwila do niej dotrę… Niestety, nie zdążyłam złapać jej ręki. Nasze palce tylko musnęły się w locie.

Chciałam to naprawić

Choć minęło już trochę czasu, z samego rana wykonałam telefon do Stefana, prosząc go, aby zechciał zdradzić mi, gdzie mieszka Urszula. Wyraziłam skruchę za wszystkie przykrości, jakie mu sprawiłam i z całego serca życzyłam mu cudownej przyszłości u boku nowej partnerki.

Tak oto zaczęła się moja podróż ku zadośćuczynieniu za popełnione błędy. Stefan chyba wyczuł, że mówię szczerze, ponieważ podał mi adres Uli. Po dwóch dniach wybrałam się do Szczecina. Gdy przybyłam pod wskazany adres, okazało się, że lokal jest opieczętowany. Udałam się do biura administracyjnego, gdzie poinformowano mnie, iż mieszkanie komunalne zostało opuszczone przez… nieżyjącą osobę.

– Słucham? Nieżyjącą? – zupełnie mnie zamurowało.

Okazało się, że Ula zmarła w wyniku komplikacji po ciężkiej chorobie. Kiedy to sobie wszystko poukładałam, doszłam do wniosku, że do zgonu doszło w nocy, gdy przyśniła mi się po raz pierwszy. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że kolejny sen miał równie prorocze znaczenie jak ten pierwszy.

Wróciłam do siebie kompletnie rozbita. W mgnieniu oka przybyło mi sporo lat. Cały świat zupełnie przestał mnie interesować. Wszystko stało się dla mnie bez znaczenia, nawet to, że życie jakoś tam sobie płynie dalej.

Czułam się winna 

Każdego roku dwukrotnie udawałam się do Szczecina, aby odwiedzić miejsce spoczynku mojej córki. Przyjeżdżałam w dniu jej urodzin oraz w rocznicę momentu, gdy wyrzuciłam ją za drzwi naszego domu. To był mój sposób na odpokutowanie tego, jak okrutnie potraktowałam osobę, która była mi najbliższa.

Wspomnienia tej sytuacji prześladowały mnie latami. Po 18 latach Ula ponownie pojawiła się w moim śnie. Jak zawsze stała na brzegu, ale tym razem wskazywała ręką na przeciwległy kraniec, za moimi plecami. Gdy się odwróciłam, dostrzegłam młodą dziewczynę o rudych warkoczach, stojącą na innej nadmorskiej skale. Podbiegłam do niej i chwyciłam jej dłoń w ostatniej chwili, tuż przed tym, jak straciła równowagę i prawie runęła w przepaść.

Gwałtownie poderwałam się ze snu. Moje oczy odruchowo skierowały się ku ścianie, gdzie w blasku księżycowej poświaty dostrzegłam wiszący kalendarz. Za dwa dni minie kolejny rok od pamiętnej kłótni, po której moja córka Urszula z hukiem trzasnęła drzwiami i już nigdy nie wróciła do rodzinnego gniazda. Zastanawiałam się, czy to możliwe, że właśnie próbowała nawiązać ze mną kontakt przez sen. Intrygowało mnie też, kim była tajemnicza postać, której dłoń ściskałam jeszcze przed momentem.

Poznałam wnuczkę

Dwa dni później ponownie wybrałam się do Szczecina. Kupiłam kilka zniczy, po czym udałam się w kierunku miejsca spoczynku mojej Uli. Zbliżając się do grobu, ze zdziwieniem dostrzegłam, że ktoś przy nim stoi. Rudowłosa panna z warkoczami. Podeszłam bliżej.

Okazało się, że dziewczyna ma na imię Agata i jest córką Uli! Byłam całkowicie zaskoczona, gdy wysłuchałam historii opowiedzianej przez moją wnuczkę.

Po śmierci Uli Agata trafiła do domu dziecka. Dorastała bez matczynej opieki i czułości. Tego dnia, gdy nasze drogi się skrzyżowały, Agata miała opuścić sierociniec, bo właśnie osiągnęła pełnoletność. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, dlatego przyszła na grób mamy, żeby poprosić ją o wsparcie. Nie mogłam pozostać obojętna.

Musiałam jej pomóc

Agata zamieszkała ze mną. Zameldowałam ją i przepisałam na nią cały mój dobytek. Następnie wykręciłam numer do Stefana, aby podzielić się z nim radosną nowiną.

– Gdybyś miał ochotę ją zobaczyć, zapraszam do nas w odwiedziny. Jeżeli jednak nie masz na to ochoty, możesz zapisać sobie jej numer telefonu i umówić się z nią na spotkanie gdzieś w mieście.

Kolejne dziesięć lat spędziłam u boku Agaty, ciesząc się każdą chwilą. Dwa lata temu moja wnuczka związała się z nauczycielem z miejscowej szkoły. Po roku stanęli na ślubnym kobiercu, a niebawem na świat przyjdzie mój prawnuk.

Nigdy nie wyjawiłam Agacie, jaką niedobrą byłam matką. Wspomniałam jedynie, że to z mojego powodu Urszula opuściła nasze miasteczko, a moje żale względem niej doprowadziły do zerwania wszelkich więzi. Życie okazało się dla mnie wspaniałomyślne. Odpokutowałam część przewinień i mogę radować się szczęściem wnuczki. Być może dzięki temu Urszula mi przebaczy?

Halina, 69 lat

Czytaj także:
„Przez lata usługiwałam mężowi i dzieciom. A teraz okazało się, że mną gardzili, bo nie mam nawet matury”
„Moja małżeńska sypialnia to lodowa grota. Nawet całus od męża mrozi mi usta. Nie sądziłam, że tak wygląda starość”
„Miałam ochotę i wynajęłam faceta na jedną noc. Córka się za mnie modli, bo tak grzeszę na starość”

Redakcja poleca

REKLAMA