Z ponurą miną gapiłam się przez okno, siedząc na ganku i dumając nad życiem.
– Sylwia, co się stało? Dlaczego masz taką kiepską minę? – mama spojrzała na mnie z troską. – Właśnie nadchodzi lato i czas wolny, a ty się nie cieszysz?
– A niby z jakiego powodu powinnam się cieszyć? – uniosłam bezradnie ramiona.
Zero swobody, totalna inwigilacja
Ten rok miał być jedną wielką klapą. Mama i tata po raz kolejny postanowili zabrać mnie oraz młodszego braciszka na letni wypoczynek. Cel? Jak zwykle Hel... Super, po prostu świetnie! I co ja mam tam robić? Siedzieć z rodziną, czy co? W zeszłym roku było dokładnie to samo. Dookoła było tyle atrakcji! Kluby, imprezy, fajni chłopacy, a ja? Uziemiona przy starych na cały wyjazd! Zero swobody, totalna inwigilacja!
Nawet na plażowanie sama nie mogłam się wyrwać. Jak tylko zagadałam do kogoś, to zaraz zaczynało się przesłuchanie – kim jest, skąd, po co do mnie zagaduje. Masakra jakaś! Mam prawie pewność, że teraz czeka mnie to samo... Marzyłam o tym, aby rodzice przestali postrzegać mnie jako małą dziewczynkę.
Naprawdę chciałam, żeby zaczęli odnosić się do mnie poważnie, zwłaszcza że według prawa byłam już dorosła. W przeciwieństwie do moich przyjaciółek, nie potrzebowałam wkładać niczego do biustonosza, aby wyglądać atrakcyjnie. Wystarczyło jedynie, abym nałożyła odrobinę makijażu i zdecydowała się na bardziej wyzywający strój. Ogromnie pragnęłam wreszcie czegoś doświadczyć, mieć poczucie, że jestem dojrzałą kobietą!
Część moich koleżanek z klasy miała w planach wyjazd na biwak z ekipą znajomych. Cholernie im tego zazdrościłam. Też marzyłam o takiej wyprawie, ale moi rodzice kazali wybić to sobie z głowy! Byłam zdeterminowana, ale nie miałam kasy, a z moim lichym kieszonkowym mogłam najwyżej na jedną noc uciec do innej części miasta. Nie miałam więc innego wyjścia, jak tylko spędzić kolejne nudne wakacje z moją ukochaną rodzinką nad morzem.
Byłam pewna, że to zarozumiała kujonka
– Sylwia, muszę ci coś powiedzieć. Ciocia Krystyna z Izabelą wpadną do nas w gości na jakiś czas – usłyszałam pewnego popołudnia. – Bądź dla nich miła i nie obrażaj się przy nich, dobrze?
– No pięknie, kolejna wizyta ciotki! A do tego jej zadufana w sobie córeczka – westchnęłam z niezadowoleniem.
Izka to moja kuzynka. Nigdy nie darzyłam jej szczególną sympatią, ponieważ rodzice non stop ją wychwalali, stawiając mi za wzór jako niezwykle mądrą i utalentowaną osobę. Iza akurat ukończyła szkołę średnią z wysoką średnią i planowała rozpocząć naukę na filologii germańskiej.
Byłam święcie przekonana, że to zarozumiała kujonica. Jednak w trakcie tego przyjazdu miałam możliwość lepiej ją poznać, co sprawiło, że zupełnie zmieniłam swoje nastawienie względem niej.
– Iza wybiera się z kumplami na koncert w Mrągowie – wspomniała ciocia.
– Tobie to dobrze! Możesz już jechać samodzielnie na wakacje, a ja wciąż muszę podróżować ze starszymi i moim świrniętym bratem. Mam już tego po dziurki w nosie – poskarżyłam się Izie, kiedy odeszłyśmy kawałek od reszty rodzinki.
– Rozumiem, co masz na myśli, kiedyś też przez to przechodziłam! – parsknęła śmiechem. – Pewnego razu nawet zwiałam z wyjazdu językowego i ukryłam się u swojego chłopaka w namiocie… Zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia.
– Nigdy bym nie przypuszczała, że masz takie odlotowe pomysły – mruknęłam z uznaniem.
– Mam randkę ze swoim chłopakiem, ale moja mama nie za bardzo go lubi, dlatego skłamałam, że wybieram się z ekipą ze szkoły, żeby uniknąć jej gadania – wyznała mi.
– Iza, proszę cię, zabierz mnie z sobą! We dwie na bank przekonamy moich rodziców. Jak będziesz ze mną, to na pewno się zgodzą, żebym pojechała! – błagałam ją, składając ręce.
– Szczerze mówiąc, chyba możesz z nami jechać, nie wyglądasz już jak gówniara – stwierdziła.
Przekonywałam się do uroków dorosłości
Tak! Starzy w końcu się zgodzili, żebym pojechała! W sumie doszli do wniosku, że jak będę z Izką, to na bank nic mi się nie stanie. No i ruszyłyśmy w drogę. Zahaczyłyśmy jeszcze o centrum handlowe po drodze. Za kasę, którą dali mi rodzice, zrobiłam zakupy — parę ciuchów, szpileczki i kosmetyki.
Kiedy dotarłyśmy na stację kolejową w Giżycku, czekał tam na nas chłopak Izy w swojej wypasionej furze. Zaskoczył mnie fakt, że to całkiem dorosły gość, jakieś dziesięć lat starszy od mojej kuzynki.
– Zabrałam ze sobą kumpelę, musimy jej znaleźć jakiegoś fajnego typa – rzuciła do niego Iza. Marcin podwiózł nas do hotelu i przedstawił swoim ziomkom. Wprawdzie byli w jego wieku, ale dało się z nimi ciekawie pogadać i pośmiać. Najbardziej wpadł mi w oko Grzesiek, bo sypał żartami i wyglądał najmłodziej z całego towarzystwa. Postawił mi drinka i prawił takie komplementy, jakich nikt wcześniej mi nie mówił.
Wieczór spędziliśmy całą ekipą, bawiąc się w dyskotece i popijając drinki na tarasie stylowego klubu. Było zajebiście! Dłonie Grześka błądziły po moim ciele, czułam ich dotyk przez delikatną tkaninę koszulki. Z każdą chwilą coraz bardziej przekonywałam się do uroków dorosłości.
Kiedy zaczynało świtać, wróciliśmy do hotelu, każde do własnego pokoju. Poczułam lekki dyskomfort, gdy Grzesiek zamówił dla nas wspólny pokój z łóżkiem małżeńskim, ale nie miałam wyboru — w końcu Iza pragnęła spędzić noc sam na sam z Marcinkiem.
Ta noc wyglądała zupełnie inaczej w mojej wyobraźni. Liczyłam na więcej czułości i romantyzmu.
Obleciał mnie strach
Poczułam ulgę, gdy w końcu usnął. Po przebudzeniu zorientowałam się, że Grzesiek bacznie mi się przygląda.
– Hej, w ogóle ile ty masz lat? – zapytał.
– Skończyłam osiemnastkę, ale legitymacji nie wyjmę, bo okropnie na niej wyszłam – odpowiedziałam.
Grzesiek chyba powątpiewał w moje słowa, gdyż podczas posiłku dopytywał się, czy moi rodzice wiedzą, gdzie przebywam. Kolejny raz miałam wrażenie, jakbym była dzieciakiem, któremu dorośli bez przerwy przypominają o konieczności zrobienia zadania domowego, a na miłosne uniesienia nadejdzie jeszcze odpowiednia pora.
Jakby tego było mało, dostałam SMS-a od Izy, że na dwie doby jedzie do Czech z Marcinem. Niezbyt mi się to uśmiechało, bo nie chciałam zostawać tylko z tym całym Grześkiem. Odnosiłam nieodparte wrażenie, że on ma wobec mnie jakieś podejrzenia i przestałam mu się już podobać. Nasza znajomość zupełnie się nie układała.
– Coś się stało? Zrobiłam albo powiedziałam coś nie tak? – zebrałam się na odwagę, by go o to spytać.
– To nie ma sensu. Spadam stąd, nie zamierzam się Tobą opiekować – oznajmił.
– A co ze mną? Co ja mam teraz zrobić? – poczułam niepewność i strach. – Weź mnie ze sobą!
– Nie mam pojęcia. Chyba jakoś sobie poradzisz – stwierdził, wzruszając ramionami. Tuż po porannym posiłku spakował manatki i uregulował należność w recepcji.
– Liczyłam, że dasz mi jakiś kontakt do siebie. Fajnie by było jeszcze kiedyś się zobaczyć... – rzuciłam.
Potem wskoczył do samochodu i odjechał z piskiem opon.
Zostałam bez grosza
Strach mnie obleciał. Totalnie nie wiedziałam, jak się zachować w tej sytuacji. Byłam sama jak palec i bez grosza przy duszy.
Kasę od starych przehulałam wcześniej, bo Izka mi nagadała, że kolesie to same szychy i za wszystko płacą. Mogłam pociągnąć góra jedną dobę, bo za nocleg i żarcie trzeba było słono płacić. A ja naiwna myślałam, że to moja pierwsza miłość!
Byłam wkurzona na siebie, że dałam się tak łatwo nabrać i na Izę, bo zostawiła mnie na pastwę losu z jakimś gościem, którego w ogóle nie znałam. A do tego jeszcze nie raczyła odebrać mojego telefonu! Cały boży dzień włóczyłam się z tym cholernie ciężkim plecakiem po nieznanej okolicy, aż w końcu doszłam do wniosku, że nie dam rady wytrzymać tam kolejnych czterech dni.
Wsiadłam w taksę i poleciłam kierowcy, żeby zawiózł mnie prosto na dworzec. Jedyne o czym wtedy marzyłam to znaleźć się z powrotem u siebie, w swoim przytulnym, bezpiecznym łóżeczku. Kiedy już siedziałam w pociągu, zaczęłam rozmyślać nad tą moją niezbyt udaną wycieczką. Myślałam, że to wszystko będzie wyglądać zupełnie inaczej. I wtedy dotarło do mnie, że chyba jednak nie jestem jeszcze gotowa na samodzielne wakacje.
Sylwia, 18 lat
Czytaj także:
„Dla adopcyjnych rodziców stałam się ciężarem, gdy urodziło im się dziecko. Nawet w bidulu nie czułam się tak źle”
„Moja matka zawsze była jak żarłoczna hydra. Zniszczyła mojemu bratu życie, bo chciała mieć go na każde swoje skinienie”
„Mój mąż zbawiał świat, a ja usychałam z tęsknoty w domu. Dla innych był bohaterem, a dla mnie oschłym władcą”