– Do zobaczenia, skarbie – powiedział Marek, po czym cmoknął mnie w rękę, kiwnął głową sąsiadce i odjechał.
– Ach, jak pani zazdroszczę – sąsiadka rzuciła z westchnieniem. – Taki to przystojny, wypachniony, elegancik. Facet jak z telewizji, jak z reklamy.
Jeszcze raz westchnęła i poszła w kierunku wejścia do klatki. Ruszyłam za nią. W korytarzu jeszcze unosił się zapach perfum Marka.
Otworzyłam drzwi swojego mieszkania i weszłam do środka. Rozejrzałam się po przedpokoju. Szafa była pootwierana, a wszystkie szuflady z komody obok wysunięte. Na płytkach leżały porozrzucane skarpetki, paski i buty Marka. Uchyliłam drzwi łazienki. Na podłodze leżał ręcznik i jakieś ubrania. Z umywalki wystawała suszarka, a na półce tubka z niedokręconą pastą do zębów.
Przy wannie prezentowały się otwarte pudełka z żelami do kąpieli, szamponem i odżywką. W środku widniał wzór z zaschniętej piany. „Facet jak z telewizji” – wspomniałam słowa sąsiadki z ironicznym uśmiechem. „Jak z reklamy kosmetyków” – dodałam jeszcze inny zasłyszany kiedyś komentarz. Poszłam do sypialni, a tam dostrzegłam porzucane na łóżko koszule, slipki i krawaty.
Byłam zmęczona po nocnej zmianie w szpitalu i coraz mocniej to odczuwałam. Poczułam napływający ból głowy, do tego doszły plecy i nogi. Jedynym moim marzeniem był gorący prysznic i kubek kawy. Jednak nie mogłam cieszyć się odpoczynkiem, kiedy wokół panowały warunki jak po przejściu huraganu. Rozejrzałam się i aż jęknęłam. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze na szafie – zobaczyłam wychudzoną sylwetkę kobiety z podkrążonymi oczami, niedbale uczesaną, ale za to w kolorowej sukience.
Nic nie zapowiadało problemów
Usiadłam na łóżku na chwilę, a potem zabrałam się za wieszanie porozrzucanych koszul i krawatów. Po chwili przestałam, bo większość z nich i tak musiałam prasować od nowa. Pozbierałam pozostałe ubrania i poszłam dalej. W łazience wspominałam pogawędkę z przyjaciółką, kiedy pierwszy raz zwierzyłam się jej, że spotkałam wspaniałego faceta.
– Gdzie się poznaliście? – pytała zaciekawiona Maja. – Mam nadzieję, że nie w pracy w szpitalu?
– Nie, na przystanku, jak czekałam na autobus.
– No coś ty, na przystanku? – zapytała rozczarowana. – Niezbyt romantycznie – skwitowała.
Zmieniła jednak zdanie, gdy w końcu poznała Marka.
– Świetnie do siebie pasujecie, naprawdę. Ty jako zadbana pielęgniareczka, a on elegancik w białej koszuli. Myślę, że szczęście jest wam z góry pisane – mówiła zadowolona takim tonem, jak gdyby właśnie przepowiadała mi całą przyszłość.
Nie wiedziałam jednak wtedy jednej ważnej rzeczy. Mój piękny elegancik wygląda tak wspaniale dzięki rękom mamusi, a swoim własnym staraniom. Nie wiem, czy w ogóle doszłoby do ślubu tak szybko, gdybym wiedziała o nim to, co wiem teraz. Na pewno chciałabym z nim na próbę zamieszkać. Mogłabym nawet nauczyć go prasowania koszul, chociaż to akurat dla mnie jest problemem. Musiałabym jednak koniecznie sprawdzić, czy potrafi zachować podstawowy porządek.
Tak się złożyło, że nigdzie nie wyjeżdżaliśmy przed stanięciem przed ołtarzem. To dlatego nie miałam pojęcia, że Marek to okropny bałaganiarz. Uznałam, że jego dbałość o wygląd świadczy również o zamiłowaniu do porządku dookoła. Już jednak w czasie podróży poślubnej doznałam prawdziwego szoku w hotelowym pokoju. Patrzyłam z niedowierzaniem, jak mąż wrzuca swoje ciuchy na półkę w apartamencie.
– Może je trochę poukładasz? – zasugerowałam nieśmiało.
– Ale po co? Jak się pogniotą, to się je wyprasuje przed założeniem.
– Będzie ci się chciało je prasować?
– Mnie?
„A więc to tak?” – skwitowałam w myślach. Wyobraziłam sobie scenę, w której stoję z żelazkiem w ręku, a obok piętrzy się stos koszul i koszulek. Potem znów byłam w szoku po tym, jak chciałam skorzystać z łazienki po mężu. Na podłodze stała woda, mokre ręczniki prawie wpadały do wanny, a w umywalce leżała pasta i szczoteczka ubrudzona po myciu zębów.
– Może byś tak po sobie posprzątał? – zapytałam zaskoczona.
– Ja? Zaraz się tym zajmie pokojówka.
Minęło sześć długich miesięcy od tamtych wydarzeń.
Naprawdę kocham Marka, ale nie mogę znieść jego bałaganiarstwa. Nie pojmuję, dlaczego ignoruje moje prośby o sprzątanie po sobie. Nie stara się nic w sobie zmienić. A chaos wokół siebie wywołuje tylko w naszym mieszkaniu.
Coś trzeba było z tym zrobić
Jak się okazało, w swojej firmie ma opinię niezwykle zorganizowanego pracownika. Idealną wręcz.
– Słuchaj, a może będziesz zostawiać w łazience kartki z przypomnieniem, co ma zrobić i gdzie odkładać rzeczy? – sugerowała Maja, gdy zadzwoniłam do niej po kąpieli. Musiałam się komuś wyżalić.
– Próbowałam, ale to nie zadziałało.
– Może jednak jesteś zbyt czepialska i surowa? Za dużo od niego wymagasz? Serio, przecież zawsze macie tak czysto i schludnie w domu, gdy was odwiedzam.
– Dobrze, to jutro przyjdź do mnie rano. Ja będę w mieszkaniu po dyżurze, a Marek pozbiera się do pracy. Sama zobaczysz.
– Przyjdę, bo coś mi się nie chce w to wszystko wierzyć. Jakbyś opisywała dwóch różnych Marków.
Kolejnego poranka otworzyłam Mai drzwi, a ona już na wejściu prawie wywróciła się o porozrzucane buty Marka. Zdążyła złapać mnie za rękę, ale ze złości aż zaklęła.
– Cholera, ale pobojowisko!
Potem zajrzała do kuchni, łazienki i salonu. Pokręciła głową z niedowierzaniem.
– Wiesz, co, Ola, mam pewien pomysł, może to pomoże mu wyjść na ludzi – rzuciła moja koleżanka, gdy emocje opadły. – Posprzątamy to razem, a później wszystko ci opowiem.
Przyjaciółka miała plan
Po niemal dwóch godzinach Maja odkładała na wieszak ostatnie wyprasowane koszule, a ja krzątałam się w kuchni i nalewałam nam kawy.
– Zdradzisz mi wreszcie ten twój pomysł? – zapytałam po wszystkim.
– Powiedz Markowi, że musisz wyjechać na szkolenie na tydzień, a wtedy tak naprawdę zamieszkasz u mnie. Wtedy będzie zmuszony zająć się jakoś porządkiem wokół siebie.
Uznałam, że warto spróbować. Postarałam się w pracy o kilka dni urlopu, a gdy wróciłam, przekazałam Markowi, że nie będzie mnie do końca tygodnia i że wyjeżdżam na kurs.
– I dowiedziałaś się o tym dzisiaj? Przecież mam na głowie ważne firmowe sprawy, nowy projekt czeka na zamknięcie. Nie mogłabyś tego przełożyć?
– Niestety muszę jutro wyjechać, bo inaczej przepadnie mi szkolenie. A ty pamiętaj, żeby po sobie sprzątać, bo w przeciwnym wypadku nie znajdziesz swoich rzeczy.
– No coś ty, przecież nie jestem bałaganiarzem.
Chyba nie ma dla mnie nadziei
Wybrałam się cichaczem do mieszkania Mai i wyłączyłam telefon. Udawałam, że nie mam zasięgu, bo to była część naszego planu. Trzymałam się dzielnie przez całe trzy dni. Ale po tym czasie w wyobraźni widziałam Marka, który potyka się o bałagan w domu i gubi drogę do wyjścia. Kiedy upłynął czwarty dzień, popędziłam do mieszkania. Gdy weszłam, stanęłam jak wryta.
Zarówno w korytarzu, jak i we wszystkich pokojach panował porządek. I to niemal idealny. Ale wtedy uśmiechnęłam się do siebie i pomyślałam, że to był wspaniały pomysł. Mogłam wypróbować o wcześniej. Kilka dni tęsknoty i dzieją się prawdziwe cuda. Po chwili w drzwiach pojawił się Marek.
– Co, nie spodziewałaś się?
– Oj tak, jestem zaskoczona.
– A mówiłem, że przecież żaden ze mnie bałaganiarz – powiedział łagodnie Marek i przyciągnął mnie czule.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a w drzwiach stał ojciec Marka.
– Ja tylko na chwilę, Marysia czeka na mnie na dole w aucie. Wybieramy się na weekend w góry – rzucił i podał Markowi torbę.
Spojrzał na mnie, a ja byłam zupełnie zbita z tropu.
– Marek zapomniał wziąć laptopa, ostatnie trzy dni mieszkał u nas, bo pracował nad ważnym projektem, jutro go oddaje.
Aleksandra, 32 lata
Czytaj także:
„Moja żona jest jak dźwig, który każdego postawi do pionu. Tylko ja widzę w niej prawdziwą boginię”
„Nie miałam szacunku do matki, bo była zwykłą kurą domową. Nie chciałam jak ona żyć pod dyktando faceta”
„Ojciec narzeczonej miał mnie za podróbkę mężczyzny, bo nie miałem krzepy. Wpadłem na sprytny plan, jak go przechytrzyć”