Mieszkam w niedużym, ale prężnie rozwijającym się mieście. Młodych ściąga tu z pobliskich miast aglomeracji, bo perspektywy są podobne, brakuje za to nocnego życia i burd. Niegdyś to miejsce wyglądało jednak inaczej: w ostatnich latach średnia wieku mieszkańców drastycznie zmalała.
– Zamieszkamy tam, bo mieszkają tam sami emeryci. Nie będziesz miał za kim latać, chyba, że lubisz babcie – żartowała Marta kilka dni po ślubie.
Z dzisiejszym doświadczeniem zastanawiam się, czy aby w żartach żony nie było szczerej intencji odgrodzenia mnie od świata...
– Uwięzisz mnie w domu? Zamkniesz w klatce? – podtrzymywałem wtedy żarty.
Cholera, co ze mnie za facet, że nie postawiłem jasnej granicy.
To było irytujące
I faktycznie: na początku nie było zazdrości. Kiedy jednak na nowe osiedle wprowadziła się masa młodych pracowników i studentów, dojeżdżających autobusem do pobliskich uczelni, żona zaczęła szaleć.
– Podoba ci się ta blondynka? – gadała za każdym razem, gdy na ułamek sekundy spojrzałem na pobliską kobietę.
– Nie podoba mi się. Wychodziła z auta obok, więc zwróciłem na nią uwagę. Chyba mamy nowych sąsiadów – odpowiedziałem szczerze.
– Ach, więc teraz będziesz chodził z cukrem po sąsiadkach?
W odpowiedzi pokręciłem tylko głową. Potem przyszła faza na dokarmianie mnie schabowymi na cały talerz i domowymi ciastami. Chciała mnie utuczyć, żebym nie był „apetycznym kąskiem”.
– Boję się, bo jesteś tak atrakcyjny. Umięśniony, przystojny, i te twoje piękne oczy... Żony koleżanek nie muszą się obawiać, bo mają brzydkich mężów – zwierzyła mi się pewnego wieczoru.
– Marta, ty też nie musisz się obawiać, bez względu na to, jak wyglądam.
Nie uwierzyła.
Żona była zaborcza
Kolejny błąd – wziąłem ślub z kobietą, która od początku była zaborcza. Niestety, Marta zaszła w nieplanowaną ciążę, a ja postanowiłem zachować się honorowo. Dziś Zuzia ma już 10 lat, a ja taplam się w małżeńskim błocie. Z roku na rok wybuchy zazdrości przybierają tylko na sile.
– Kwiaty dla mojego kwiatuszka – mawiałem nie raz, wracając do domu po wypłacie.
Mimo wszystko starałem się pielęgnować nasze małżeństwo. Kupowałem jej czekoladki, drogie kosmetyki, szafa wypełniona była butami. Starałem się pokazać jej, że mi zależy. Nigdy nie pragnąłem zdrady, a jedynie spokoju i zwyczajnego życia bez zawracania gitary.
– Och, a z jakiej to okazji? – Marta spytała raz ni to przymilnie, ni z przekąsem.
– Z żadnej. Każdy dzień jest dobrą okazją, odkąd cię mam – wydusiłem z siebie połowicznie szczerą deklarację.
– Tak? A ja myślę, że naszły cię wyrzuty sumienia po zdradzie i stąd te kwiaty.
– Jaka zdrada? Z Kamilem od rowerów? A może z Andrzejem, własnym szwagrem? – odpowiedziałem pięknym za nadobne.
Przez żonę nie mogłem nawet spoglądać na inne kobiety. Obracałem się w wąskim, męskim gronie.
Wszędzie węszyła zdradę
– Dobrze wiem, że zdradzasz mnie z Nikolą! Myślisz, że nie widzę tych uśmieszków? Tego, jak wychodzisz do innego pokoju, kiedy tylko dzwoni?
– Z jaką Nikolą? Chyba nie mówisz o mojej nowej szefowej? – aż zaśmiałem się sam do siebie.
Dawno nie słyszałem lepszego żartu.
– Nie, o wróżce zębuszce! Ta rozpustnica... – już miała zacząć swój atak, ale w porę przerwałem.
– Marta, czyś ty zgłupiała? Ta kobieta ma 60 lat!
Żona w odpowiedzi jak na zawołanie wybuchnęła płaczem. Twierdziła, że młoda kobieta nie może się tak nazywać
– Znasz jakąś Nikolę? Bo ja znam. Córka ma w klasie trzy. Za to nie widziałam jeszcze żadnej po 30 – kontynuowała Marta.
– Wiem, jakie dzieci ma Zuzia w klasie. Tak się składa, że to ja chodzę na wywiadówki – zripostowałem.
– No tak. Pewnie po to, żeby podrywać nauczycielki i mamusie – żona aż kipiała ze złości.
Zauważyłem wtedy, że żona jest mistrzynią w obracaniu kota ogonem. W każdym moim słowie i postawie dopatrywała się zdrady. Tak naprawdę byłoby najlepiej, gdybym nie robił i nie mówił absolutnie nic, bo wszędzie węszyła kochankę. Ciekawe, czy byłaby zadowolona, gdybym siedział na kanapie z piwem i oglądał mecz...
Nie byłem, jak inni mężowie, w przypadku których nie ma podstaw do zazdrości. Uczynny, grzeczny, uśmiechnięty; ponoć całkiem przystojny. Czy to jednak źle? Zdrowa zazdrość wzmacnia związek, ale nie w sytuacji, w której nie można nawet wyjść na ulicę, bo za każdym rogiem czyha potencjalne „zagrożenie”.
Pokłóciliśmy się
Nic nie odpowiedziałem. Nie miałem już sił. Czekałem cierpliwie, aż skończy swój atak.
– Mieli być tu sami emeryci – łkała, uderzając pięściami w stół.
– Moja wina, że wszystko się zmienia?!
– Spadaj! Do swojej pięknej Nikoli!
„Moja piękna Nikola” – pomyślałem i uśmiechnąłem się jak człowiek, który w życiu nie słyszał większej głupoty, ale jest mu już całkowicie obojętne. Przed moimi oczami stanęła posiwiała, krępa kobieta z lekkim wąsikiem pod nosem. Normalnie ideał kochanki! Pokręciłem głową. Nigdy nie było mi bardziej wszystko jedno.
– Jeszcze się uśmiecha! – wykrzyknęła żona, wybiegając z pokoju.
Chwilę później usłyszałem udawane łkanie w poduszkę jak w operze mydlanej.
Szefowa była zaskoczona
Wstałem z łóżka o 5:30, ogarnąłem się szybko, naszykowałem Zuzi śniadanie i wystrzeliłem z domu jak z procy. Nigdy nie budziłem się przed 6, ale nie chciałem przebywać ani minuty dłużej w tym domu. Musiałem przemyśleć całą swoją sytuację. Niestety, żona ubiegła moje plany. Prawdziwe piekło przywitało mnie, gdy dotarłem do pracy.
– Kacper, przyjdziesz do biura? – usłyszałem miły, cichy głos sekretarki, młodej blondynki w biało–czarnym kostiumie.
– Już idę!
Wstąpiłem do gabinetu i szybko przekroczyłem następne drzwi, za którymi urzędowała już sama szefowa. Sekretarka w milczeniu skierowała mnie do niego wzrokiem.
– Otrzymałam dziś SMSy z pogróżkami. Twoja żona twierdzi, że chcę cię ją odebrać – oznajmiła Nikola, z którą, podobnie jak z całym biurem, byłem na „ty”.
– Ja... To znaczy... – nie mogłem wydusić z siebie słowa. Pociemniało mi przed oczami.
Poczułem, jak osuwa się pode mną grunt. Oparłem się o ścianę i zacząłem liczyć oddechy. Nie zgłupieć, nie zgłupieć...
– Nie mam pojęcia, o co chodzi, ale zaraz ma się tu pojawić. Wiesz, że nie lubię niedomówień i załatwiam wszystko od razu.
Co za wstyd!
Nie czekałem długo. Po kwadransie usłyszałem głosy za drzwiami.
– A więc wziął się za blond lalę! Ty wywłoko! Nie masz wstydu? Spójrz na siebie!
Ta wariatka uznała, że młoda sekretarka jest moją kochanką, bo nie zdążyła nawet zauważyć drugich drzwi. Szefowa wstała i ruszyła naprzód. Podążyłem za nią jak kukiełka w teatrzyku.
– Nicole – przedstawiła się od razu, podając też swoje nazwisko.
– Nicole? Czy Nikola? – żona zdębiała.
– Tak właściwie Nicole, wychowałam się w Belgii. Tutaj używam polskiego odpowiednika.
– I nie pracuje tu żadna inna...
Już chciałem zabrać żonę, ale przerwała mi sama szefowa.
– Nie, a my traktujemy się jak rodzina. A swoją rodzinę się zna, więc po prostu szkoda mi Kacpra. Żyję długo, ale nie widziałam takiego cyrku.
– Szkoda Kacpra? Co to znaczy?
– Myśli pani, że nie wiem o pani wymysłach? Nie raz wysłuchiwałam historii o rzekomych kochankach. Zwierzał mi się, bo przeżyłam dwa rozwody. Pracujemy tu w 19 osób. Znamy się jak łyse konie.
– Ty stara ruro! – rzuciła żona, widząc, że kończą jej się argumenty.
O ile można nazwać nimi słowa, w których i tak nie ma żadnej logiki...
– Kacper. Chodź. Pojedziemy do mojego znajomego. Znakomity prawnik – powiedziała Nicole. – Trzeba z tym skończyć raz na zawsze.
Faktycznie do przebudzenia potrzebowałem Nikoli. Nie kochanki, a szefowej, która była dla mnie jak druga matka. Złapałem z nią kontakt od razu, gdy tylko przeniosła się do naszej filii. Gdy szedłem przez korytarz, nie zważając na szarpiącą się ze mną żonę, koledzy poklepywali mnie po plecach. Faktycznie, rodzina. Chciałem tylko rodziny i znalazłem ją w pracy...
Jestem po pierwszej rozmowie z prawnikiem, a obecnie pomieszkuję u brata. Uważam, że mój „romans” wyszedł mi na dobre – kto wie, czy nie zakończy się pismem rozwodowym...
Kacper, 36 lat
Czytaj także: „Mąż kupował mi tylko tanie perfumy z dyskontu. W końcu odkryłam, dlaczego żałował na mnie kasy”
„Partnerka myślała, że wrobi mnie w ojcostwo dziecka z romansu. Nie spodziewała się jednak, jakiego asa mam w rękawie”
„Śmierć męża mnie załamała, ale gdy odkryłam jego tajemnicę, wiem, że nie zasłużył na moje łzy”