„Mąż kupował mi tylko tanie perfumy z dyskontu. W końcu odkryłam, dlaczego żałował na mnie kasy”

zawiedziona kobieta fot. Adobe Stock, zvkate
„Starałam się tłumaczyć Marka, mówić sobie, że w końcu może on po prostu nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych. Tylko dlaczego nie miałoby to znaczenia, skoro dotyczyło mnie? Gdyby faktycznie chodziło o miłość i dobre intencje, to chyba choć raz by się postarał”.
/ 14.11.2024 14:30
zawiedziona kobieta fot. Adobe Stock, zvkate

Gdyby ktoś mi jeszcze parę lat temu powiedział, że dojdzie do tego punktu, pewnie bym tylko machnęła ręką. Przecież Marek zawsze był oszczędny, czasem może aż za bardzo, ale czy to naprawdę miało nam przeszkadzać?

Na początku nawet podobała mi się jego umiejętność liczenia się z pieniędzmi – był przecież odpowiedzialny, dbał o przyszłość. Tylko że z czasem zaczęło mi to ciążyć. Zwłaszcza gdy moje urodziny, rocznice, święta, sprowadzały się do dostawania najtańszych drobiazgów, które po paru dniach nadawały się na śmietnik. Czasem były to perfumy z dyskontu, bransoletka, co zaczynała rdzewieć już po kilku założeniach, a czasem róża z promocji – każda z tych rzeczy mówiła mi jasno: „Nic więcej się nie spodziewaj”.

Natalia, moja przyjaciółka, nie kryła już irytacji, kiedy kolejny raz opowiedziałam jej, co Marek mi sprezentował. Sama w końcu też zaczęłam czuć, że zasługuję na więcej. Że jeśli teraz nic nie powiem, to przepadnę.

Tłumaczyłam męża

– No to zdrówko, Agnieszka! – Natalia uniosła kieliszek. – Oby ten rok był dla ciebie lepszy niż poprzedni.

Przytaknęłam, ale bez większego entuzjazmu. Moje urodziny – choć miałam wielką nadzieję, że tym razem Marek przemyśli, co chciałby mi podarować – skończyły się jak zwykle. Dostałam tanią wodę toaletową o ostrym, drażniącym zapachu. Była zupełnie nie w moim stylu, ale wiedziałam, skąd jest. Od razu rozpoznałam opakowanie z pobliskiego dyskontu. Nie pierwszy raz Marek tam kupował.

– A co ci w tym roku dał? – Natalia była niemal pewna odpowiedzi.

Milczałam, a ona prychnęła, widząc moje zmieszanie. Zbyt dobrze znała temat.

– A to niespodzianka – dodała z ironią, patrząc na mnie wymownie. – Ile razy będziesz to jeszcze znosić? Agnieszka, serio, jak długo jeszcze?

– To naprawdę tylko perfumy, Natka... Wiesz, taki drobiazg... – wykrztusiłam, choć sama nie byłam przekonana do swoich słów.

– Drobiazg, jasne! Kiedy ci daje, co popadnie, bo było na przecenie? Na pewno czujesz się wyjątkowo, kiedy dostajesz bransoletkę, co po paru dniach jest czarna albo kwiatki, co ledwo pachną. – Zamilkła na chwilę, jakby oceniała, czy za chwilę wybuchnę, czy może wreszcie przestanę tłumaczyć Marka. – Agnieszka, popatrz na mnie i powiedz szczerze: lubisz te prezenty? Czujesz się dzięki nim doceniana?

Nie mówiłam, co naprawdę czuję

Zacisnęłam usta, spuszczając wzrok. Bo prawda była taka, że od dawna nie czułam się doceniana. Nawet nie o cenę tych rzeczy chodziło, tylko o fakt, że Marek kupował to na ostatnią chwilę, byle tanio, byle co. Jakby sam pomysł, że mógłby poświęcić choć trochę czasu na wybranie czegoś, co naprawdę mogłoby mnie ucieszyć, był dla niego stratą. Tak to właśnie czułam – jak zbędny wydatek.

– Nie wiem, po prostu... Marek jest oszczędny. Może czasem za bardzo, ale to nic złego, prawda?

– To jest problem, Agnieszka, bo oszczędny i skąpy to dwie różne rzeczy! Oszczędność to kupienie czegoś dobrego za rozsądną cenę, a skąpstwo to wydanie jak najmniej na cokolwiek, byle tylko mieć z głowy. – Natalia spojrzała na mnie poważnie. – Po co się oszukujesz? On po prostu nie traktuje tego poważnie. A nie widzisz, że to uderza w ciebie?

Westchnęłam. Była pierwszą osobą, która mówiła to głośno, choć w głębi duszy sama zaczynałam to czuć. Starałam się tłumaczyć Marka, mówić sobie, że w końcu może on po prostu nie przywiązuje wagi do rzeczy materialnych. Tylko dlaczego nie miałoby to znaczenia, skoro dotyczyło mnie? Gdyby faktycznie chodziło o miłość i dobre intencje, to chyba choć raz by się postarał.

– Natalia, on... może nie rozumie, co mnie cieszy? – próbowałam tłumaczyć go, choć każde słowo wydawało się coraz bardziej puste.

Natalia wzniosła oczy do nieba.

– Serio? Przecież widzi cię codziennie! – westchnęła, odłożyła kieliszek i położyła dłoń na mojej. – Agnieszka, jeśli się teraz nie postawisz, to za parę lat naprawdę będziesz się tylko męczyć. To kwestia szacunku do ciebie. Może czas, żebyś zaczęła tego wymagać.

Bałam się reakcji męża

Poczułam ucisk w gardle, bo wiedziałam, że ma rację. Nie pierwszy raz Natalia namawiała mnie, żebym zaczęła mówić Markowi, czego chcę, czego potrzebuję. Ale za każdym razem miałam wrażenie, że to ja jestem tą „złą” – że narzekam na coś tak mało istotnego jak prezenty. A przecież nie o to chodziło. Chciałam po prostu czuć, że jestem dla Marka ważna.

– Może powinnam... Ale on zaraz powie, że jestem kapryśna – wymamrotałam.

– A może mu to wytłumacz, tylko tak naprawdę. Zobaczysz, że jeśli kocha, to zrozumie. Ale musisz przestać to wszystko przyjmować w milczeniu.

Patrzyłam na nią, wahałam się, ale poczułam też, że Natalia miała rację. Teraz było mi już wszystko jedno, czy Marek się obrazi, czy mnie zrozumie. Z każdym kolejnym tanim drobiazgiem czułam się coraz bardziej niewidzialna. Może czas, żeby mu to powiedzieć wprost – i zobaczyć, co tak naprawdę o mnie myśli.

Chciałam z nim pogadać

Po powrocie do domu przez dłuższą chwilę kręciłam się po salonie, próbując zebrać myśli. W końcu wzięłam głęboki oddech i podeszłam do Marka, który właśnie skończył przeglądać telefon.

– Marek, możemy pogadać? – zaczęłam niepewnie.

Podniósł wzrok i uśmiechnął się pobłażliwie, jakby zaraz miał usłyszeć coś, co wcale nie jest ważne.

– Pewnie, co tam? – odłożył telefon, ale w jego oczach widziałam lekki niepokój.

– Marek... nie wiem, jak to powiedzieć, ale mam wrażenie, że twoje prezenty dla mnie są… przypadkowe. – wykrztusiłam to w końcu, czując jak serce mi wali.

Skrzywił się i od razu widziałam, że nie zamierza traktować tego poważnie.

– Naprawdę? O co ci chodzi, Agnieszka? To tylko perfumy. Przecież to miły gest, co za różnica, ile kosztowały?

– To nie o cenę chodzi! – przerwałam ostro. – Chodzi o to, że czuję, jakbyś nie starał się wcale. Jakbyś wybierał coś na szybko, byleby tylko „odhaczyć”.

Westchnął ciężko, odchylając głowę.

– Przesadzasz, Agnieszka. Liczy się gest. Przecież wiem, co robię – odparł obojętnie.

– Wiesz? Bo ja czuję się przez to coraz mniej ważna!

Udawał, że nic się nie stało

Po naszej rozmowie czułam, że między mną a Markiem zapadł cichy mur. Udawał, że nic się nie stało, jakby moja szczerość była tylko chwilowym wybuchem kaprysu. Ale ja wiedziałam, że tej rysy już nie zignoruję.

Kilka dni później wróciłam z pracy i od razu zauważyłam na stole małe pudełko zawinięte w szary papier. Uniosłam brwi. Marek stał obok, patrząc na mnie z miną, która mówiła: „No, teraz jesteś zadowolona?”. Otworzyłam pakunek, a w środku leżała tania, plastikowa bransoletka w niebieskie koraliki. Zerknęłam na nią i poczułam tylko smutek. To nie była kwestia ceny, tylko tego, że po naszej ostatniej rozmowie Marek naprawdę sądził, że tani prezent załatwi sprawę.

– Dziękuję – wymamrotałam, próbując jakoś się uśmiechnąć, ale on chyba dostrzegł moją reakcję.

– No co? Mówiłaś, że to nie chodzi o pieniądze! – odezwał się z wyrzutem. – Przecież się starałem. Wybrałem bransoletkę, bo wiem, że lubisz dodatki.

– Chodzi o to, że nie próbujesz mnie zrozumieć – odparłam cicho, czując, jak emocje zaczynają we mnie buzować. – Myślisz, że wystarczy wydać parę złotych na pierwszy lepszy drobiazg i wszystko będzie dobrze? To nie jest problem ceny. To problem tego, że te rzeczy są kiepskiej jakości i zupełnie nieprzemyślane.

– Przesadzasz. Naprawdę! – westchnął, kręcąc głową. – Naprawdę dla ciebie ważne jest, żeby dostawać drogie prezenty?

– A czy dla ciebie ważne jest, żeby dać mi coś, co rzeczywiście sprawi mi przyjemność? – odpowiedziałam bez złości, patrząc mu prosto w oczy.

Marek przez chwilę milczał, potem tylko przewrócił oczami, jakby znów miał zamiar zbagatelizować sprawę.

Byłam wściekła

Poczułam nagłą falę frustracji, a jednocześnie rozczarowanie, które mnie dosłownie paraliżowało. On naprawdę nie rozumiał, o co mi chodzi. Moje urodziny, rocznice, święta – to były dla niego kolejne obowiązki do odhaczenia, a nie momenty, które mogłyby pokazać, że mu na mnie zależy. Czułam, że każda kolejna rozmowa i tak nic nie daje.

– Agnieszka, zrozum... Ja tak po prostu mam. Nie wydaję kasy na byle co – rzucił, broniąc się. – Może powinnaś się przyzwyczaić, bo przecież nie zmienię się nagle.

– Marek... Ja też tak po prostu mam – wyszeptałam, próbując zebrać się w sobie. – Chciałabym, żebyś raz w życiu pomyślał, co może mnie naprawdę ucieszyć, co ma dla mnie wartość.

Marek wzruszył ramionami, a ja poczułam, jak coś we mnie pęka. Przecież prosiłam tylko o szacunek, o uwagę. I w tamtym momencie zrozumiałam, że on nawet nie chce próbować.

Wzięłam bransoletkę, patrząc na te sztuczne, niebieskie koraliki, które już zaczynały ciemnieć przy zapięciu. Była dokładnie taka jak nasze rozmowy – udawana, robiona na odczepnego.

Ciągle się kłóciliśmy

Marek siedział na kanapie z miną, jakby próbował coś zrozumieć, ale raczej z przymusu niż chęci. Po naszej ostatniej rozmowie stał się bardziej zdystansowany, jakby miał mi za złe, że wyciągam takie "nieistotne" tematy. Tylko dla mnie one były coraz bardziej istotne.

– Dobra, może coś w tym jest – powiedział w końcu, drapiąc się po głowie. – Porozmawiałem z kolegą z pracy. Powiedział, że... że może ty masz swoje oczekiwania, które powinienem przemyśleć.

Podniosłam na niego wzrok, zaskoczona. Może jednak chciałby to zrozumieć?

– Naprawdę? – zapytałam ostrożnie.

– Tak, ale wiesz... – zaczął się plątać, nie patrząc mi w oczy. – Myślę, że czasem przesadzasz. Nie potrzebujesz drogich rzeczy, a ja nie widzę sensu w wydawaniu kasy na coś, co tylko ładnie wygląda.

Czułam, jak rozczarowanie wraca z nową siłą.

– Marek, to nie tylko o rzeczy chodzi. Chciałabym czuć, że naprawdę starasz się dla mnie, że mnie słuchasz – powiedziałam z rezygnacją.

Spojrzał na mnie, a w jego oczach dostrzegłam cień zrozumienia, ale było już za późno, żebym mogła w to uwierzyć.

On się nigdy nie zmieni

Przez następne dni Marek był jakby bardziej wycofany, a może… zrezygnowany? Nasze rozmowy stały się oschłe, sprowadzone do tematów koniecznych – zakupy, rachunki, kto odbierze auto od mechanika. Zaczynałam się zastanawiać, czy jeszcze w ogóle myślimy o sobie jako o partnerach.

Pewnego wieczoru, wracając z pracy, zobaczyłam przez okno kuchni Marka siedzącego przy stole. Przede mną leżała koperta, wyraźnie skierowana do mnie.

– Co to? – zapytałam, choć ton Marka wskazywał, że on już skończył rozmowę, zanim ją zaczęłam.

– Twoje imieniny, prawda? Zarezerwowałem kolację w tej restauracji, o której mówiłaś… podobno tam jest świetnie. – Wzruszył ramionami, unikając mojego wzroku.

Czułam mieszankę wzruszenia i gniewu. Owszem, był to gest, na który czekałam… ale czemu teraz miał w sobie tyle chłodu? Przecież nie chodziło mi o wymuszone gesty, tylko o chęć z jego strony, o zrozumienie.

– Dziękuję – wyszeptałam, a słowa zawisły między nami, jakby nagle zapanowała cisza zbyt głęboka, by można ją przerwać.

Agnieszka, 35 lat

Czytaj także: „Otworzyłam własną firmę i odniosłam sukces. Ale zaraz zaczęły się problemy, bo komuś przeszkadzał mój pełny portfel”
„Córka uważa, że jestem głupia jak gęś, bo nie skończyłam studiów. Nie docenia, że harowałam, żeby ona była kimś”
„Odkładaliśmy pieniądze na dom, ale mój mąż bujał w obłokach. Któregoś dnia odkryłam, co zrobił za moimi plecami”

 

Redakcja poleca

REKLAMA