„Żona traktowała mnie jak śmiecia i tępaka. Zatkało ją, gdy wreszcie zrobiłem coś wbrew jej rozkazom”

zestresowany mężczyzna fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze gorszego — moja żona naprawdę traktuje mnie jak głupka. Wszystkie te karteczki i zapisane na nich słowa pokazywały, jak wygląda nasze małżeństwo: ona non stop poucza, wzbudza poczucie winy i daje mi odczuć, że jest lepsza ode mnie”.
/ 07.01.2025 19:30
zestresowany mężczyzna fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Kiedy miałem już wychodzić z domu, zauważyłem trzy nowe karteczki samoprzylepne od żony. Były przyklejone do szafy, lodówki i drzwi łazienki. Na jednej z nich żona napisała: „Jak będziesz zabierał małą na dwór, koniecznie włóż jej tę puchową, różową bluzeczkę i zadbaj, żeby była porządnie zapięta pod szyją (ostatnio o tym zapomniałeś).”

Na drzwiach lodówki zauważyłem kartkę z ostrzeżeniem: „Ogrzej trochę jej jogurt, zanim jej go dasz — nie chcemy, żeby znowu ją bolało gardło”.

W łazience tuż przy paście do zębów przyczepiona była jeszcze jedna notatka. Krótka i konkretna: „Pasta ma fluor — wyciskaj naprawdę malutko, max pół centymetra!”

Zerknąłem do pokoju córeczki i westchnąłem. Moja mała księżniczka jeszcze spała. Przez moment patrzyłem na jej uroczą buzię — zaokrąglone policzki, długie ciemne rzęsy i jasne, rozczochrane loki rozrzucone na pościeli. Mania była moim promyczkiem. A może jednak nie do końca moim? Raczej nie. To moja żona sprawowała całkowitą kontrolę nad nią i nade mną też. Była typem mamy, która przesadnie się troszczy.

Żona jest dominująca

Po narodzinach córki moja żona kompletnie skupiła się na maleństwie, jakby zapominając o moim istnieniu. Traktuje mnie teraz bardziej jak dodatkowe, większe dziecko niż męża. Co prawda, pozwala mi zajmować się Manią, ale pod warunkiem przestrzegania mnóstwa zasad.

Nieustannie wydaje mi instrukcje i wskazówki, zupełnie jak matka małemu dziecku, a nie równy partner swojemu mężowi. Wydaje się nie dostrzegać, że ja też jestem rodzicem naszej córki. Owszem, czasem robię pewne rzeczy inaczej niż ona, ale przecież oboje dążymy do tego samego — chcemy zapewnić naszemu dziecku bezpieczeństwo, szczęście i spokojne dzieciństwo. Gdzie tam! W jej przekonaniu, jeśli nie zastosuję się co do joty do jej poleceń, to stanie się coś strasznego.

– A co będzie, jeśli się mylimy i później będziemy tego żałować? – wracała do tego samego argumentu za każdym razem, gdy próbowałem przedstawić inne rozwiązanie problemu.

Często odpuszczałem, przekonując samego siebie, że jako matka ma jakiś specjalny instynkt, który podpowiada jej, co jest najlepsze dla Mani. W kwestii wybierania ubrań też wolałem się nie wtrącać. Przecież kobieta na pewno lepiej ogarnie garderobę dziecka. Problem polegał na tym, że w wielu sprawach miałem kompletnie odmienną opinię, jednak nie odzywałem się.

Mężczyźni nie mają nic do gadania

Miałem wrażenie, że żyję w państwie totalitarnym, gdzie moja żona objęła stanowisko lidera. I jeszcze szybko wsparła ją w tym jej matka. Wcześniej patrzyłem z politowaniem na mojego spokojnego i potulnego szwagra, ale zmieniłem zdania.

Kiedyś wydawało mi się, że jestem nowoczesnym mężczyzną, który świetnie radzi sobie ze swoją męską naturą, emocjami i rozumieniem kobiet. Ale kiedy pojawiła się Mania, zrozumiałem, że to nie takie proste. Podejrzewam, że mój teść również nie miał tu wiele do powiedzenia.

Moja żona i jej mama ciągle obserwowały, jak zajmuję się naszą małą. Kiedy bawiłem się z córką, co chwilę dostawałem od nich ostrzeżenia: „Trzymaj ją mocno, bo ci wypadnie”, „Nie podrzucaj jej tak wysoko”, „Co ty robisz? Jeszcze zacznie to powtarzać!”

Żona traktuje mnie jak głupka

Po tym jak moja małżonka wróciła do pracy, w domu zaczęły się pojawiać wszędzie przyklejane karteczki z przypomnieniami. Ponieważ wychodzi wcześniej do roboty, odpowiedzialność za bezpieczne dostarczenie córki do przedszkola spoczywa na mnie.

Początkowo podchodziłem z entuzjazmem do tych zapisanych świstków. Jednak po pół roku ciągłego napotykania praktycznie identycznych wiadomości, kompletnie mnie to zirytowało. Miałem wrażenie, że traktuje mnie jak kompletnego idiotę.

Zdałem sobie sprawę z czegoś jeszcze gorszego — moja żona naprawdę traktuje mnie jak głupka. Wszystkie te karteczki i zapisane na nich słowa pokazywały, jak wygląda nasze małżeństwo: ona non stop poucza, wzbudza poczucie winy i daje mi odczuć, że jest lepsza ode mnie.

To był impuls

Wyjrzałem przez okno. Na zewnątrz świeciło słońce, a jego promyki wskazywały, że dzień będzie ładny. Wyciągnąłem różowy polar z garderoby i popatrzyłem na niego z niechęcią. Strasznie mnie drażni widok maluchów ubranych w te przesłodzone, cukierkowe barwy. Miałem też wrażenie, że moja małżonka za bardzo przejmuje się tym, czy nasza córeczka jest odpowiednio ciepło odziana. Wciąż bała się, że Mania złapie jakieś przeziębienie.

– No jasne, ty wszystko wiesz najlepiej. A pamiętasz, kto siedział po nocach, gdy miała gorączkę? Faceci są jak małe dzieci. Nigdy nie zastanawiają się nad tym, co może wyniknąć z ich postępowania – już słyszałem w myślach jej komentarz.

Włączyłem radio, gdzie leciała akurat informacja o pogodzie. Spiker zapowiadał, że termometry pokażą około 20 stopni. Tego dnia postanowiłem nie słuchać się żony i zrobić coś po swojemu. Nie będę ubierał mojej Marysi w polarową bluzę pod kurtkę! Co prawda, miałem kilka swetrów, które mogłyby się nadać, ale uznałem, że pozwolę córeczce dokonać własnego wyboru. By ją obudzić, zaniosłem do jej pokoju ciepłe kakao. Delikatnie ucałowałem moją małą księżniczkę w czoło, przeczesałem jej włosy i cicho powiedziałem:

Kochanie, pora wstawać. Tatuś zrobił ci pyszne kakao.

Córka się cieszyła

Pozwoliłem córce samodzielnie zdecydować o ubraniach, choć byłem w pogotowiu, gdyby wybrała coś nieodpowiedniego do pogody. Nie wtrącałem się jednak w sprawy kolorów czy kroju. Mania wydawała się wręcz oszołomiona ilością możliwości do wyboru.

– Super! Sama mogę wybrać, tatusiu? – spytała, a następnie... spędziła 10 minut na głębokim zastanawianiu się.

„No jasne, kobiety. Zaczyna się” – pomyślałem i delikatnie ją popędziłem.

Na przedszkolnym korytarzu przywitała nas wesoła opiekunka. Moja córka od razu pobiegła do sali, skacząc z radości. W tym momencie pani Tereska zapytała mnie z uśmiechem:

– Czy pan wie, jaka jest różnica między dzieckiem ubranym przez mamę a przez tatę?

– Szczerze mówiąc, nie wiem...

– Kiedy mama dobiera ubranka, dziewczynka wygląda jak mała modelka. A gdy tata się tym zajmuje, jest szczęśliwa. Dziś chyba tata był odpowiedzialny za garderobę, prawda?

– Tak, to ja – przyznałem. – Właściwie to pozwoliłem Mani samej wybrać ciuchy.

– To prawie to samo – roześmiała się pani. – Dobrze, że strój jest odpowiedni do pogody, tylko chyba muszę zdjąć te korale – mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

Bałem się reakcji żony

Podczas powrotu z pracy, zastanawiałem się, jak żona zareaguje na moje przewinienie. To, że nie wypełniłem punktów z karteczki, mogło się dla mnie źle skończyć. Zebrałem się w sobie — teraz albo nigdy, muszę o tym powiedzieć!

– Martwiłam się, że jest za ciepło ubrana — powiedziała Ela, co kompletnie mnie zaskoczyło.

– Jak zobaczyłam jej strój, zatkało mnie. Ale dobrze, że nie założyłeś jej polaru, byłoby jej za gorąco. Świetnie to wymyśliłeś... Rano wydawało mi się, że temperatura będzie niższa.

– Kochanie, musimy porozmawiać na temat Mani. A konkretnie o tym, kto powinien podejmować decyzje i czemu to zawsze ty masz ostatnie słowo.

Próbowałem spokojnie i delikatnie przedstawić swój punkt widzenia. Zdziwiłem się, bo tym razem żona nie przerywała, tylko słuchała.

– Wszystko, co robię, jest dla naszej córki – wymamrotała cicho.

– Rozumiem, ale to powoli rujnuje nasze małżeństwo – odpowiedziałem. – Musisz to jeszcze raz rozważyć. Pomyśl, że nasze dobre relacje są równie ważne. W końcu szczęście rodziców wpływa na dziecko. Nasza córeczka potrzebuje nie tylko ubranek i jedzenia, ale przede wszystkim kochających się mamy i taty. Bo co jej dajemy, kiedy ciągle się kłócimy o drobiazgi? Jaki wzorzec jej przekazujemy? Może warto się nad tym zastanowić.

Po naszej rozmowie moja żona faktycznie się stara i bardziej ufa moim wyborom dotyczącym opieki nad naszą córką Manią. Co prawda czasem jeszcze znajdę gdzieś jakąś małą notatkę z podpowiedzią, ale generalnie moje stanowcze postawienie sprawy przyniosło rezultaty.

Konrad, 35 lat

Czytaj także: „Żona od stycznia chodzi na siłownię. Naiwnie wierzyłem, że wracała spocona tylko z tego powodu”
„Znalazłam na korytarzu męski, pachnący perfumami szalik. Nie sądziłam, że to przynęta na naiwne sąsiadki”
„Brat zadzwonił do mnie z grobowymi wieściami. Gdy dokopałam się do prawdy, miałam ochotę wypisać się z tej rodziny”

 

Redakcja poleca

REKLAMA