„Żona regularnie wypłacała po 500 zł z konta i myślała, że nie wiem. Gdy poznałem powody, czułem się jak głupiec”

zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Jetta Productions Inc
„Pewnego poniedziałkowego ranka, kiedy Kasia oznajmiła, że idzie do sklepu, postanowiłem ją śledzić. Czułem się z tym fatalnie, jak paranoiczny mąż–zazdrośnik, ale nie miałem innego wyjścia. W mojej głowie roiły się różne scenariusze, każdy gorszy od poprzedniego”.
/ 04.10.2024 21:15
zamyślony mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Jetta Productions Inc

Moje życie z Kasią było proste i spokojne. Od dziesięciu lat tworzyliśmy udane małżeństwo, które – jak mi się wydawało – oparte było na miłości i wzajemnym zaufaniu. Czas jednak pokazał, że byłem naiwny i nie dostrzegałem prawdziwego oblicza żony.

Przez wiele lat nam się układało

Mieszkaliśmy w ładnym domu na przedmieściach, mieliśmy wspólne plany na przyszłość, a nasze codzienne życie płynęło bez większych problemów. Kasia nie pracowała zawodowo – zajmowała się domem, co wcale nie było łatwym zadaniem, zważywszy na to, że mieliśmy dwójkę dzieci. Ja natomiast zarabiałem na naszą rodzinę, a w weekendy wspierałem i odciążałem żonę w domu.

Pasował nam ten układ i zgodziliśmy się na niego obustronnie. Nie chcieliśmy, żeby nasze dzieci wychowywały się z nianiami czy przesiadując w świetlicach do późnych godzin. Mieliśmy ten luksus, że moja pensja była w stanie pokryć nasze codzienne potrzeby, więc zadecydowaliśmy, że Kasia zajmie się drugim obszarem naszego życia – tym rodzinnym i domowym.

Na co dzień nie brakowało nam niczego. Kasia doskonale zarządzała naszym domowym budżetem, kupowała jedzenie, ubrania dla dzieci, czasem coś dla siebie. Nie wtrącałem się w te sprawy. Zawsze ufałem jej w kwestiach finansowych. Mieliśmy wspólne konto, na które wpływała moja pensja, a Kasia, jako że zajmowała się większością wydatków, miała pełny dostęp do naszych oszczędności i bieżących środków. Nigdy nie widziałem w tym problemu. Ba, wydawało mi się to oczywiste, bo swoje zarobione pieniądze traktowałem jak nasze wspólne.

Zauważyłem coś dziwnego

Jednak pewnego dnia, sprawdzając stan konta, zauważyłem, że z naszego rachunku regularnie znikają relatywnie niewielkie kwoty. Po 300 zł czy 500 zł. Z początku nie wzbudziło to we mnie większych podejrzeń. Pomyślałem, że pewnie żona jechała na targ i płaciła gotówką albo wypłacała ją na kieszonkowe dla dzieci. A może płaciła jakiemuś majstrowi? Dom to przecież studnia bez dna – coś się psuje, coś trzeba wymienić, a dzieci zawsze potrzebują nowych ubrań czy zabawek. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że te wypłaty mogłyby być związane z czymś podejrzanym. W końcu przecież Kasia była moją żoną, ufałem jej, a ona nigdy nie dała mi powodu, by myśleć inaczej.

Z czasem jednak zauważyłem, że wypłaty powtarzają się coraz częściej. Trochę mnie to zaniepokoiło. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego Kasia tak często potrzebuje gotówki w takich ilościach. Kiedy ją o to zapytałem, powiedziała, że idą na „drobne sprawunki” i „rzeczy dla dzieci”. Nie chciałem drążyć tematu, bo znowu – ufałem jej. Ale mimo to, coś nie dawało mi spokoju.

Po kilku tygodniach zauważyłem, że nasze oszczędności lekko stopniały. Chociaż regularnie wpłacałem na nasze konto oszczędnościowe nowe środki, odłożona kwota rosła podejrzanie wolno. Ponownie zwróciłem uwagę na te wypłaty po kilkaset złotych. Było ich już kilkanaście i z każdą kolejną stawałem się coraz bardziej podejrzliwy. Zaczęły mnie dręczyć pytania. Na co naprawdę wydaje te pieniądze? A może robi coś za moimi plecami?

Zacząłem coraz bardziej zwracać uwagę na jej zachowanie. Nagle zauważyłem, że Kasia stała się bardziej zamknięta, unikała rozmów o pieniądzach. Kiedy pytałem ją, czy wszystko w porządku, odpowiadała, że tak, ale unikała mojego wzroku. Jej odpowiedzi stawały się lakoniczne, a ja miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa.

Moje podejrzenia rosły

Zacząłem sprawdzać nasz wyciąg z konta bankowego jeszcze dokładniej. Wypłaty były wykonywane z reguły w tym samym bankomacie. Nie chciałem konfrontować się z Kasią bez dowodów na to, że robi coś niewłaściwego, ale czułem, że muszę dowiedzieć się, co się dzieje. Postanowiłem więc działać. Pewnego poniedziałkowego ranka, kiedy Kasia oznajmiła, że idzie do sklepu, postanowiłem ją śledzić. Czułem się z tym fatalnie, jak paranoiczny mąż–zazdrośnik, ale nie miałem innego wyjścia. W mojej głowie roiły się różne scenariusze, każdy gorszy od poprzedniego.

Tak naprawdę liczyłem, że uspokoję swoje wątpliwości. Niestety, spotkało mnie coś odwrotnego. Kasia nie poszła do żadnego sklepu. Zamiast tego skierowała się prosto do bankomatu. Stałem w pewnej odległości i obserwowałem, jak wypłaca te same kilkaset złotych, które widziałem na wyciągu. Potem skręciła w stronę małej kawiarni. Serce zaczęło mi bić szybciej. W mojej głowie pojawiła się myśl: może z kimś się spotyka? Może te pieniądze idą na kochanka, a ja jestem tylko naiwnym mężem, który tego nie zauważył? A może ktoś ją szantażuje?

Wszedłem do kawiarni chwilę po niej. Usiadłem w kącie, starając się, by mnie nie zauważyła. Ku mojemu zaskoczeniu, Kasia usiadła przy jednym ze stolików sama. Zamówiła kawę i wyjęła coś z torby. Pieniądze, które zaczęła przeliczać. Miała ich spory stosik, znacznie więcej niż to, co przed chwilą wypłaciła. Obserwowałem ją przez kilka minut, ale nic się nie wydarzyło. W końcu wyszła, a ja, wciąż pełen wątpliwości, wróciłem do domu.

Wyznała mi prawdę

Wieczorem, kiedy dzieci już spały, postanowiłem, że muszę z nią porozmawiać. Usiadłem naprzeciw niej i powiedziałem, że wiem o wypłatach. Kasia spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem coś, czego wcześniej nie widziałem – strach.

– Kasia, na koncie zauważyłem jakieś dziwne, regularne wypłaty gotówki... Powiedz mi, o co z nimi chodzi – zacząłem nieśmiało.

Kasia spuściła wzrok. Przez chwilę milczała. A potem powiedziała coś, co sprawiło, że mój świat się zachwiał, a ja poczułem się jak ostatni frajer.

– Nie chcę cię okłamywać. Odkładam te pieniądze na osobne konto – powiedziała cicho. – W razie gdybyśmy... W razie gdyby coś poszło nie tak między nami.

Zaniemówiłem. Patrzyłem na nią, nie wierząc w to, co właśnie usłyszałem. Odkładała pieniądze na osobne konto, jakby szykowała się na to, że się rozstaniemy. Jakby nie wierzyła w nasze małżeństwo, w nas. I to moje pieniądze! Te, które zarabiałem na nasze wspólne życie!

– Dlaczego... Dlaczego to robisz? – w końcu wydusiłem z siebie. – Chcesz się ze mną rozwieść?

Kasia westchnęła.

– Nie wiem, Marcin. Czasem mam wrażenie, że nasza relacja nie jest taka, jaka była na początku. Ty ciągle pracujesz, ja jestem w domu z dziećmi. Czuję się... zagubiona. Nie chcę cię zostawiać, ale muszę mieć jakieś zabezpieczenie, w razie gdybyś ty... – zająknęła się.

Nie mogłem tego słuchać. Byłem wściekły.

Jak mogła mi to zrobić?

Po tylu latach małżeństwa, kiedy myślałem, że jesteśmy szczęśliwi, ona szykowała sobie miękkie lądowanie na wypadek, gdyby postanowiła ode mnie odejść! Nie mogłem tego zrozumieć. Wstałem, nie wiedząc, co powiedzieć.

Straciłem do ciebie zaufanie, Kaśka – wyrzuciłem z siebie, zanim wyszedłem z pokoju.

Zamknąłem się w gabinecie. Byłem zły, sfrustrowany, ale też potwornie zraniony. Przez ostatnie tygodnie wyobrażałem sobie straszne scenariusze: zdrady, szantaże, powiązania z niebezpiecznymi ludźmi... Ale prawda była dla mnie chyba jeszcze gorsza. Żona nie tylko wykazała się kompletnym brakiem wiary i zaangażowania w naszą relację, ale i zupełnie na poważnie rozważała złamanie przysięgi małżeńskiej – choć nigdy nie dałem jej do tego powodów. Byłem troskliwym mężem, zaangażowanym na tyle, na ile tylko byłem w stanie.

Jednak zabolało mnie coś jeszcze: nawet, gdybyśmy się rozwiedli, Kaśka zupełnie nie rozważała opcji, że zaoferuję jej zabezpieczenie i nie dam skończyć na bruku. Doskonale wiedziałem, że poświęciła swoje doświadczenie zawodowe dla naszej rodziny, więc nigdy, przy żadnych okolicznościach, nie zostawiłbym jej bez środków do życia. Jak w ogóle mogła podejrzewać mnie o inne zachowanie?

Nie wiedziałem, co zrobić. Wszystko, w co wierzyłem, legło w gruzach. Czułem, jak mój świat się rozpada, a przyszłość, która jeszcze kilka dni wcześniej wydawała mi się być ułożona i szczęśliwa, spowiły nagle czarne chmury i wątpliwości.

I wtedy dotarło do mnie, że choćbyśmy nie wiem jak próbowali, nic już nie będzie takie samo. Nie planowałem odchodzić od Kaśki. Ale wiedziałem, że będzie musiała się bardzo postarać, żeby odzyskać moje zaufanie. Jeśli w ogóle będzie chciała to robić...

Marcin, 39 lat

Czytaj także: „Chłopak rzucił mnie jak zmechacony szalik. Długie jesienne wieczory zaczęłam spędzać z jego najlepszym przyjacielem”
„Wziąłem ślub z pierwszą lepszą, aby dopiec byłej dziewczynie. Przyszłą żonę poznałem na miesiąc przed ceremonią”
„Kochałam chłopaka nad życie, dopóki nie poznałam jego ojca. Teraz już sama nie wiem, na którym bardziej mi zależy”

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA