„Chłopak rzucił mnie jak zmechacony szalik. Długie jesienne wieczory zaczęłam spędzać z jego najlepszym przyjacielem”

Para w kawiarni fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio
„Julek gapił się na mnie, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Oskar z kolei zaniemówił. – Ty? Z nim? – wykrztusił mój były. Wydęłam wargi. – A co? Ty nie byłeś zainteresowany. Bardzo dobrze, że miałeś takiego miłego przyjaciela”.
/ 02.10.2024 22:00
Para w kawiarni fot. iStock by Getty Images, Prostock-Studio

Odkąd skończyłam dwadzieścia lat, o związku myślałam dość poważnie. Co prawda nie chciałam jeszcze zakładać rodziny – w końcu trzeba było skończyć studia, znaleźć pracę i w miarę sensowne mieszkanie. Miałam zamiar robić wszystko po kolei, ale to nie przeszkadzało mi oglądać się za chłopakami. Na uczelni, w okolicznych barach i kawiarniach łatwo było się natknąć na kogoś ciekawego.

Właśnie dlatego moje koleżanki z roku umawiały się co chwila z kimś innym, a ja się temu przyglądałam. Celowałam właściwie w trochę starszych, bo moi rówieśnicy byli wciąż… no, co tu dużo mówić, dzieciakami. Tak się jakoś jednak złożyło, że podczas studiów nic mi z tego nie wyszło. Dopiero rok po ich ukończeniu, na jednej z parapetówek, coś drgnęło.

Julek wydawał się idealny

Poznałam tam fajnego chłopaka. Julek był kolegą jednej z moich dalszych znajomych. Tego dnia akurat byli razem i jakoś tak na siebie wpadliśmy. Najpierw rozmawialiśmy w szerszym gronie, potem on nalegał, że odprowadzi mnie do domu. W sumie mogłam wracać autobusem, ale że pogoda była ładna, a on sprawiał wyjątkowo dobre wrażenie, chętnie na to przystałam.

Choć w sumie po drodze za wiele nie mówiliśmy, zgodziłam się podać mu swój numer, a on zadzwonił już dwa dni później i wybraliśmy się na randkę z prawdziwego zdarzenia. Julek wyciągał mnie do kina, na długie spacery, zabierał do różnych restauracji – także tych drogich, na które sama raczej bym sobie nie pozwoliła. Cieszyłam się tym, że tak o mnie zabiega i dość szybko się z nim związałam.

Jedyne, co mogło zastanawiać w przypadku mojego świeżo upieczonego chłopaka, to to, że mówił właściwie wyłącznie o sobie. Niezależnie od tego, czy byliśmy sami, czy wybieraliśmy się na jakąś imprezę, zawsze robił wszystko, by skupić na sobie całą uwagę. Kiedy próbowałam wtrącić coś o sobie, szybko zmieniał temat albo obracał wszystko w żart. Prędko zaprzestałam więc swoich usiłować i pogodziłam się z tą jego dziwaczną manierą. W końcu co mi ona przeszkadzała w obliczu wszystkich zalet Julka?

Tak po prostu mnie zostawił

Byliśmy razem cztery miesiące i nie spodziewałam się, że nadejdą jakieś nagłe zmiany. Wróciłam do mieszkania po pracy i próbowałam się dodzwonić do Julka, ale nie odbierał. Trochę zirytowana, krążyłam po pokojach, nie mogąc się na niczym skupić. Byłam już nieźle zła, gdy w końcu oddzwonił.

– No wreszcie – burknęłam do telefonu. – Gdzie ty się podziewasz? Myślałam, że gdzieś razem wyjdziemy…

– Nie wyjdziemy – przerwał mi wyraźnie zniecierpliwiony. – Nigdzie już nie pójdziemy. To nie ma sensu, Renata.

– Co nie ma sensu? – wykrztusiłam, choć miałam bardzo złe przeczucie.

– My nie mamy sensu – odparł. – To koniec. Znudziłaś mi się. Nie dzwoń do mnie więcej.

I tak po prostu się rozłączył. Żadnych wyjaśnień. Żadnych refleksji. Nawet nie miał odwagi, by mi to powiedzieć w twarz! Wolał zrobić to przez telefon – jakbym nie była dla niego nikim ważnym. A ja głupia myślałam, że mnie kocha. Że robi to wszystko, bo myśli o mnie na poważnie.

Długo nie mogłam się po tym pozbierać. Powiedziałam sobie nawet, że nie będę więcej nikogo szukać, bo najwyraźniej nie mam szczęścia albo źle wybieram. Znajomi próbowali mnie pocieszać i wyciągać na różne imprezy, ale ja byłam twarda. Poświęciłam się pracy, usiłując zapomnieć o tym, jak potraktował mnie Julek. Wolałam do tego w ogóle nie wracać.

To było przypadkowe spotkanie

Któregoś jesiennego wieczoru wybrałam się na kawę. Siedziałam chwilę w ciszy, rozkoszując się smakiem napoju, aż nagle ktoś zawołał mnie po imieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, przystojnego szatyna, który wydawał się dziwnie znajomy. Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę w skupieniu, zanim zapytałam:

– Przepraszam, my się znamy?

Pokiwał z entuzjazmem głową.

– Oskar. Spotkaliśmy się na tej imprezie u Krzyśka – wyjaśnił. – Byłaś wtedy z Julkiem…

– Ach, no tak – uśmiechnęłam się lekko zmieszana. – Nie mieliśmy okazji porozmawiać.

To szybko nadrobię zaległości. Mogę?

Pozwoliłam mu się dosiąść. W sumie to nie wiem dlaczego, ale jego towarzystwo jakoś mnie uspokajało. Czas mijał dość miło.

– Wiem, że Julek z tobą zerwał – zaczął ostrożnie. – Kompletnie się tym nie przejmuj, wiesz? On tak z każdą dziewczyną niestety.

Zamrugałam.

– Jak to: z każdą? – zapytałam zaskoczona.

– Tak… on ciągle zmienia dziewczyny – wyjaśnił chyba dość niechętnie. – Nie, żebym to pochwalał, ale wiesz… Kto by tam słuchał najlepszego przyjaciela.

Nie miałam pojęcia, że przyjaźnią się aż tak blisko. Zaskoczył mnie też rewelacjami na temat Julka. Czyli po prostu byłam jedną z wielu. Kolejną panienką, którą trzymał przy sobie, byle tylko zaliczyć. Odhaczyć na jakiejś dziwnej liście dziewczyn, które miał przez parę miesięcy.

Na szczęście zmieniliśmy temat i zeszliśmy na ciekawsze rzeczy. Oskar chciał wiedzieć jak najwięcej o mnie – o mojej pracy, pasjach, marzeniach, co mocno mnie zdziwiło. Byłam przyzwyczajona do totalnej obojętności Julka i jego skupienia na sobie samym. Z Oskarem… na pewno było jakoś swobodniej. Przyjemniej. Nie czułam się spięta, jakbym robiła coś nieprzyzwoitego. I długo po naszym spotkaniu, kiedy wróciłam do domu, czułam w sobie dziwny spokój. Bardzo przyjemny.

Coraz lepiej nam się rozmawiało

To nie było moje jedyne spotkanie z Oskarem. Sam nalegał na spacer, a potem zaprosił mnie na kolację. Spotykaliśmy się wieczorami. Lubiłam mu opowiadać o swoich problemach, bo wiedziałam, że świetnie mnie zrozumie. Jednocześnie nie czułam się wcale skrępowana, bo on… był trochę jak stary dobry przyjaciel. Z czasem zresztą stał się dla mnie kimś więcej.

Łapałam się na tym, że już po przebudzeniu zastanawiam się nad naszym kolejnym spotkaniem. On zresztą coraz częściej je inicjował, a ja nie miałam nic przeciwko temu. Cieszyłam się jego bliskością i obecnością w moim życiu. Mimo że bardzo się przed tym wzbraniałam, w końcu zostaliśmy parą. Oskar tylko nalegał, żebyśmy nie wspominali o niczym Julkowi.

– Czułbym się z tym trochę dziwnie – powiedział mi kiedyś. – Bo wiesz, on zaraz zrobi jakąś jazdę… Po co nam dodatkowe kłótnie?

Przytaknęłam wtedy, ale wcale nie byłam zdecydowana. Nie podzielałam jego zdania, a Julek? On był mi wtedy zupełnie obojętny.

Nie miałam zamiaru się ukrywać

Którejś soboty Oskar zaprosił mnie do siebie. Spędzaliśmy miło czas, trochę wypiliśmy i jakoś tak wyszło, że zostałam u niego na noc. Rano obudził nas dźwięk przekręcanego klucza w zamku.

– Dałeś komuś klucze? – zdumiałam się, siadając na łóżku.

Oskar przełknął z trudem.

– Tylko jednej osobie…

Ledwo zdążyłam się przykryć, gdy do środka, jak gdyby nigdy nic, wparował jego najlepszy przyjaciel.

– Aha – mruknęłam.

Julek stanął jak wryty i gapił się na mnie, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Oskar z kolei zaniemówił.

– Ty? Z nim? – wykrztusił mój były.

Wydęłam wargi.

A co? Ty nie byłeś zainteresowany. Dobrze, że miałeś takiego miłego przyjaciela.

Przez chwilę panowało pełne napięcia milczenie.

Julek, nie szalej – Oskar próbował jeszcze załagodzić sytuację. – Wszyscy jesteśmy szczęśliwi…

– Szczęśliwi? – warknął mój były. – Byłbym, kurde, szczęśliwy, gdybyś wybierał sobie laski spoza grona moich eks!

– No to chyba bym musiał, stary, unikać połowy miasta! – odparł Oskar.

Nie wtrącałam się. Zresztą, ich wymiana zdań nie trwała już zbyt długo – obrażony Julek w końcu opuścił mieszkanie, z impetem trzaskając drzwiami.

Teraz jestem szczęśliwa

Minęło już pół roku, a ja i Oskar wciąż jesteśmy razem. Mało tego – w jego przypadku w ogóle się nie martwię o to, że nagle ze mną zerwie. Nie sądzę, żebyśmy się sobie nawzajem znudzili – z miesiąca na miesiąc rozumiemy się coraz lepiej.

A co do Julka, z początku trochę bałam się, że będę go musiała z powrotem wpuścić do swojego życia przez wzgląd na przyjaźń z Oskarem. On jednak obraził się śmiertelnie za nasz związek i już nie utrzymują kontaktu. Oskar nie czuje się nieszczęśliwy z tego powodu, a ja dbam o to, by nie przypominał sobie za często o dawnym kumplu. Zresztą, jestem pewna, że razem jeszcze poznamy wielu ciekawych znajomych.

Renata, 25 lat

Czytaj także:
„Zakochałam się w facecie w wieku własnego ojca. Na dodatek okazało się, że to jego dawny przyjaciel”
„Mam żonę, ale i tak flirtuję z dziewczynami z pracy. Dzięki temu czuję, że żyję, a i moja luba jest zadowolona w łóżku”
„Na grzybobraniu żona miała lepsze zajęcie, niż szukanie okazów. To, co zobaczyłem w lesie, zniszczyło nasze małżeństwo”

Redakcja poleca

REKLAMA